niedziela, 24 listopada 2013

1. Prawda



W małym miasteczku Little Whinging w Surrey, na ulicy Privet Drive, w domu o numerze czwartym, w najmniejszej sypialni z krzykiem obudził się pewien czarnowłosy młodzieniec. Łapał spazmatycznie oddech, po kolejnym koszmarze i rozglądał się spanikowanym wzrokiem po pomieszczeniu. Gdy zdał sobie sprawę, że to tylko jego zmęczony mózg podsyła mu te obrazy opadł z westchnieniem na poduszkę. Odkąd przybył do domu, prawie pięć tygodni temu, nie przespał spokojnie jeszcze żadnej nocy. Jeżeli Voldemort postanowił się zabawić nawiedzały go krwawe obrazy rzezi urządzanych przez śmierciożerców, jeżeli jednak Gad robił sobie wieczór „wolny” od takich atrakcji, we śnie przeżywał po raz kolejny bitwę w ministerstwie, kończącą się Syriuszem, jego ojcem chrzestnym, wpadającym za zasłonę. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że przez jego lekkomyślność Łapa tak skończył. Harry, bo tak nazywał się chłopak, podniósł się z łóżka i przeszedł do okna. Wypatrzył na niebie psią gwiazdę i po chwilowym jej obserwowaniu odwrócił z bólem wzrok. Spojrzał na zegarek – było przed czwartą, a wiedział że już nie zaśnie. Ponownie westchnął i zabrał się za poranne ćwiczenia. Odkrył bowiem, że nic tak jak wysiłek fizyczny, nie odrywa go od ponurych myśli, które cały czas krążyły w jego głowie. Po za paroma pracami do wykonania, zleconymi przez ciotkę, nie miał nic innego do robienia. Przyjaciele nie odezwali się od początku wakacji choćby słowem.
- Przyjaciele – prychnął, zaczynał powoli wierzyć w to co usłyszał pod koniec piątego roku, chociaż umysł usilnie starał się to wyprzeć.
Jaki przyjaciel zostawiłby załamanego przyjaciela, który obwinia się o śmierć swojego ojca chrzestnego, samego? Bez żadnego chociażby listu z zapytaniem „Jak się czujesz?” .
To jedno, pozornie krótkie zdanie, poprawiłoby mu nastrój jak nic innego… Chłopak już słyszał w głowie ich marne próby wyjaśnienia, przecież nie mogli od tak przyznać, że wcale nie mieli na to ochoty. Panna Granger zasłaniałaby się pewnie zakazem Dumbledore’a, argumentując, że to dla jego dobra. Weasley pewnie miałby ten sam powód zaznaczając, że naprawdę chcieli, ale przecież nie mogli…
Tak się składa, że gdyby chcieli, to by napisali. Potter przekonał się o słuszności stwierdzenia prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, ponieważ tylko listy od Freda i George’a Wesleyów podtrzymywały go na duchu. Ich humor i nawet na pergaminie przeplatane wypowiedzi, powstrzymywały go od pogrążenia się w depresji. Ron i Hermiona gdyby byli jego prawdziwym przyjaciółmi, również by się odezwali. Potter zaczynał wątpić, czy naprawdę nimi są. Trzymał się nadziei, że jego pierwsi prawdziwi przyjaciele nie zrobili by mu tego. Teraz dopiero spostrzegł jaki był ślepy i zapatrzony w Dropsa, że nie widział jak ta dwójka donosi starcowi o każdym jego kroku. Sami też na tym korzystali, bo przyjaźniąc się z Wybrańcem, ich nazwiska również były widoczne na łamach gazet. Gryfon pluł sobie w brodę, że nie dostrzegł wcześniej, iż jest niczym pionek w rękach Trzmiela. Przez jego manipulacje i kłamstwa stracił Syriusza, a tego mu nie wybaczy. Koniec z wizerunkiem Złotego Rycerzyka! Harry Potter nie będzie przez nikogo ustawiany i kontrolowany,
a szczególnie przez Albusa Dumbledore’a. Nie pozwoli, żeby przez jego niewiedzę zginął ktoś jeszcze!
Z tym postanowieniem włożył stary dres po Dudley’u i na palcach, żeby nie obudzić Dursley’ów opuścił dom. Poszedł do parku i zaczął biec. Chwilę później pojawił się obok niego Bill Weasley.
- Cześć Bill – rzucił.
- Cześć Harry – odpowiedział tamten i biegli dalej w milczeniu.
Zielonooki odkrył, że poranny jogging doskonale oczyszczał jego umysł. Początki były trudne, ale przecież żaden maratończyk nie przebiegł czterdziestu kilometrów bez dobrego treningu, prawda? Gdy przebiegli cały park i truchtem wracali w stronę Privet Drive 4 młodszy się odezwał.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego rano wartę zazwyczaj trzymasz ty, Charlie i jakoś od początku tego tygodnia ten wysoki blondyn?
Weasley zaśmiał się.
- Bo po za nami nikt inny za tobą nie nadąża – usiedli na jedynej nie rozwalonej ławce
– Przez pierwszy tydzień był jeszcze Snape, ale później już nie mógł nadążyć. Twoja kondycja poprawiła się w takim tempie, jak gdybyś miał jakieś nadprzyrodzone zdolności – zażartował Bill, nie wiedząc jak bliski jest prawdy. – A ten blondyn to Carlos White, najnowszy członek zakonu. Proponuję nie zwracać na niego uwagi, dziwny jakiś jest.
Harry zamyślił się, mężczyzna rzeczywiście wydawał mu się dziwny. Za każdym razem jak go widział, ten patrzył na niego z takim szacunkiem, jakby był jakimś księciem albo kimś. Potter zawsze szybko kończył trening i wracał do domu, żeby uniknąć tego spojrzenia. Siedzieli przez jakiś czas w milczeniu, każdy pogrążony w swoich myślach, jednak gdy zaczęło wschodzić słońce rudzielec podniósł się z ławki. Potter spojrzał na niego zdziwiony.
- Zmiana warty – wyjaśnił pierworodny Weasley’ów. – Teraz pilnował cię będzie Mundungus – obaj równocześnie się skrzywili.
Pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Po dotarciu do domu Harry udał się do łazienki, by wziąć prysznic. Umyty, z ręcznikiem owiniętym na biodrach, stanął przed lustrem. Sam przed sobą przyznał, że wyglądał strasznie. Chuderlawe ciało wręcz odstraszało, żebra chłopaka były tak widoczne, iż bez problemu można by je policzyć. Westchnął i przyjrzał się swojej twarzy, wyraźnie zbladł a jego wystające kości policzkowe, będące skutkiem ciągłego braku apetytu, było widać z daleka. Efekt tego wszystkiego dopełniały ciemne cienie pod oczami, co dało mu wygląd narkomana. Machnął krótko ręką, kto by się przejmował wyglądem.
Umył zęby i poszedł do pokoju. Włożył któreś z rozwleczonych ciuchów po kuzynie i zszedł na dół. Zegar ścienny wskazywał 7:00, co dało mu godzinę czasu do podania śniadania. Spojrzał na kalendarz. Właśnie dobiegał końca czwarty tydzień odkąd przybył na Privet Drive, a za trzy dni skończy szesnaście lat… Jego rodziny pewnie standardowo miną bez większego echa, ale zdążył się do tego przyzwyczaić i przestało mu na tym zależeć. Kiedy był młodszy zawsze zastanawiał się czemu Dudley dostaje wszystko a on nie ma nic. Czemu Dudley za swoje przewinienia jest nagradzany, a on karany… Czemu Dudley ma przyjaciół,
a on nie? Minęło mu to kiedy poszedł do Hogwartu, widocznie dla swojej rodziny nie był ważny, więc przestało mu zależeć na jakiejkolwiek uwadze on nich, przecież miał teraz przyjaciół prawda? Westchnął i zabrał się za szykowanie posiłku dla pozostałych domowników. Nie czas teraz na roztrząsanie niepotrzebnego.
Reszta dnia minęła Harry’emu nadzwyczaj szybko. Zbyt szybko, jak na jego gust.
To oznaczało, że czas udać się na spoczynek. Bał się wrócić do swojej sypialni. Bał się położyć do łóżka i kolejny raz stawić czoło, wyniszczającym go koszmarom. Odwlekał ten moment najbardziej jak tylko mógł, wychodząc na wieczorny spacer by zaczerpnąć świeżego powietrza i pomyśleć w spokoju. Jednak gdy w parku, w którym aktualnie przebywał, nie było widać żywej duszy, wstał i powoli przebierając nogami udał się w stronę domu. Było już pewnie blisko północy bo wszystkie sklepy były pozamykane, a jako że był środek tygodnia nawet właściciele barów zamykali właśnie swoje lokale. Po surowej reprymendzie od wuja,
w stylu O której to się wraca dziwolągu?!, skierował się wreszcie do swojego pokoju. Zamknął drzwi i oparł się o nie przymykając powieki, już nie mógł uciekać, czas położyć się do łóżka. Aż podskoczył gdy nagle usłyszał nieznany mu głos.
- Dobry wieczór, paniczu.
Szybko się opanował, a instynkt wziął górę. W ciągu kilku sekund od przywitania do szyi przystojnego czarnowłosego mężczyzny, przyciskany był koniec różdżki Pottera.
- Spokojnie – powiedział gość podnosząc obie dłonie do góry. – Chcę tylko porozmawiać.
Gryfon spojrzał na niego z nieufnością. Widział go pierwszy raz na oczy i miał uwierzyć mu na słowo?
- Podwiń rękaw! – zażądał.
Gdy mężczyzna ukazał gołe przedramiona uspokoił się nieco, jednak nadal celował w niego różdżką. Sam fakt, że nie jest Śmierciożercą nie oznacza, że od razu zacznie mu ufać
- Kim jesteś i czego chcesz? W ogóle jakim cudem się tutaj dostałeś? – zapytał zielonooki patrząc na niego podejrzliwie. Przecież dom chronią jakieś bariery, prawda?
Mężczyzna zmierzył go badawczym spojrzeniem, w myślach pochwalił instynkt chłopaka.
- Zostałem przysłany tutaj z misją z zamku w Mrocznym Mieście. – wyjaśnił krótko mężczyzna. – Czas aby ktoś powiedział ci prawdę, książe.
- Prawdę? – zapytał zdezorientowany Gryfon. – Książę?
Facet nie wyglądał na szaleńca, ale pozory mogą mylić.
- Co ty ćpałeś? – Harry nadal nie opuszczał różdżki, obcy facet przychodzi do niego, przedziera się przez bariery podobno nie do przebicia i bredzi coś o jakiejś prawdzie?
- Słuchaj uważnie, bo to co powiem jest bardzo ważne, a mamy niewiele czasu. – powiedział z powagą mężczyzna, nie przejmując się ostatnim zdaniem młodzieńca. – Twój ojciec, James Potter jest wampirem z królewskiego rodu. Teraz jest władcą Mrocznego Miasta, jest to miasto, centrum, zamieszkane przez wampiry w Wymiarze Ras Magicznych. Twoja matka wcale nie była czarownicą mugolskiego pochodzenia, jak Ci wmawiał stary Drops, tylko czystokrwistą czarownicą. Nazywała się Lilyanne Evanes, nie Evans! To Petunia Dursley nazywała się Evans. James gdy skończył szkołę zmienił Lily w wampira, na jej wyraźne życzenie. Wzięli ślub i po jakimś czasie spłodzili potomka, którym jesteś ty…
- Czekaj! – przerwał mu Harry, w połowie monologu mężczyzny musiał usiąść, za dużo informacji na raz. – Czemu mówisz o nich jakby jeszcze żyli? – ten jeden fakt w niego uderzył, jak odrzutowiec.
- Bo żyją, Harry. – powiedział mu czarnowłosy. – Rządy w królestwie, następca przejmuje
w wieku 25 lat lub jeżeli poprzedni władca abdykuje. Lily z Jamesem postanowili do jego dwudziestych piątych urodzin wychowywać cię na ziemi, na co Charles Potter przystał. Voldemort nie wiedział, że Twoi rodzice są wampirami, więc strzelił w nich Avadą, a Avada wampira nie zabije. Jedynie użyta przez potężnego czarodzieja lub w przypadku Lorda, czarnoksiężnika może spowodować stan jedno dobowej śpiączki. Twoi rodzice na taką zapadli.
Zapadła niczym niezmącona cisza.
- Ale… Ale dlaczego ja dowiaduje się o tym dopiero teraz?! –młodzieniec patrzył na niego w szoku. Jeżeli to była prawda to ktoś grubo mu za to zapłaci.– Dlaczego nie skontaktowali się ze mną, przez te 15 lat?! W ogóle skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę?
- Myślisz, że nie próbowali się z tobą skontaktować?! – oburzył się mężczyzna. –Stary manipulator wykorzystał ich stan śpiączki i odesłał ich do Wymiaru Ras Magicznych. Rzucił jakieś skomplikowane zaklęcie, przez które nikt nie mógł wrócić na Ziemię dopóki dziedzic, następca wampirzego tronu, nie powróci a zakładał, że ty się o ty mnie dowiesz, więc problem miał z głowy. James z Lily próbowali złamać zaklęcie ale nie udało im się. Nagle
w tym samym czasie zniknęła trzynastka magów broniąca bram Wymiaru Ras Magicznych,
co podejrzewamy też było robotą Trzmiela. Ci magowie szkoleni są do specjalnego bronienia naszych granic i naszych ziem, oni by w ciąg pięciu sekund złamali zabezpieczenia, jednak jakby zapadli się pod ziemię! twoi rodzicie jednak nie poddawali się. Pracowali nad tą sprawą całe piętnaście lat i w końcu im się udało. Razem z najsilniejszymi magami królestwa zmodyfikowali je tylko tak, że na tydzień przed twoją przemianą, dwie osoby będą mogły przejść na ziemię, jednak to nie mógł być nikt spokrewniony z rodziną królewską. A co do tego czy mówię prawdę to nie masz pewności. – uśmiechnął się ironicznie. – Możesz mi uwierzyć i zmienić swoje życie, a możesz być głupi i mnie zignorować i dalej dać się okłamywać Dumbledore’owi i żyć w fałszywym świecie jaki ci stworzył.
Potter patrzył na niego w szoku. Zaczął dopuszczać do swojego serca nadzieję. Jeśli to co mówi mężczyzna jest prawdą to, to… Nawet nie chciał myśleć jaki byłby wtedy szczęśliwy. Przełknął głośno i z trudem powstrzymał łzy, które cisnęły mu się do oczu.
- A Syriusz i Remus? – zapytał drżącym głosem – Nic o tym nie wiedzieli?
- Wiedzieli, wiedzieli, ale Trzmiel rzucił na nich, jak na paru innych, zaklęcie zapomnienia, które zostałoby przełamane tylko wtedy, jeśli powrócisz do Mrocznego Miasta – powiedział z goryczą w głosie. – Stary głupiec odkąd usłyszał przepowiednie i zdał sobie sprawę, na kogo będzie polował Tom, chciał stworzyć z ciebie Rycerzyka w lśniącej zbroi. Młody Weasley też był podesłany przez niego, żebyś tylko nie trafił do Slitherinu, bo  prawdopodobieństwo było duże.
W Harrym wezbrała furia. Całe jego życie mogłoby być inne, wszystko mogłoby wyglądać inaczej… Syriusz być może by żył. Zaczął zauważalnie drżeć, a oczy przysłoniła mu mgiełka wściekłości.
- Jak. On. Śmiał.?! – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Z każdym dniem zbliżającym go, do jego szesnastych urodzin stawał się silniejszy. Ciało przygotowywało go do przemiany, która miała nadejść. Magia stała się coraz trudniejsza do kontrolowania.
- Książę, spokojnie – powiedział podenerwowany gość, widząc stan w jakim znalazł się młodzieniec. Jeśli chciał, żeby dom był cały, musiał się opanować. – Musisz się uspokoić, bo wysadzisz to pomieszczenie w powietrze. – położył Harry’emu dłoń na ramieniu
i poinstruował go, żeby brał spokojne oddechy.
Potter patrząc na gościa, zaczął naśladować jego czyny, zaczął głęboko oddychać, starając się uspokoić swoje ciało. Wdech, wydech, wdech, wydech. Mimo furii, jaka go opanowała, nad wyraz szybko udało mu się opanować..
- Jestem Harry. – powiedział już spokojniejszy – Niech pan mnie nie tytułuje książe „książę”.
Mężczyzna uśmiechnął się do niego.
- W takim razie proszę nie mówić do mnie przez pan. – mrugnął do niego. – Jestem młodym wampirem, mam dopiero 25 lat! – zaśmiali się oboje – Na imię mi Nicolas – powiedział i wyciągnął rękę.
- Miło mi cię poznać. – Harry uścisnął jego dłoń. – Kiedy  mnie stąd zabierzecie?
- A skąd pewność, że cię zabierzemy? – zapytał Nick, a widząc minę Pottera zaśmiał się
– Bądź gotowy jutro, równo o północy –po tym zniknął, bez charakterystycznego trzasku.






Rozdział poprawiony 08.01.2018r.

10 komentarzy:

  1. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Hjuston
    Data: 9 sierpnia 2011

    Dość ciekawie się zaczyna ;)Lubię blogi yaoi więc z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.Jeśli chodzi o poprawność gramatyczną, to nie do mnie. Mogę jedynie stwierdzić, że gładko się czyta ;pPo za tym liczę na dłuższe rozdziały, żeby nie było ;p Pozdrawiam, Hjuston

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Czarownica
    Data: 27 sierpnia 2011

    Historie yaoi są…ciekawe.Tak samo yuri,jednak jest ich znacznie mniej.Zapowiada się niezle:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Raqel
    Data: 25 stycznia 2012

    Dzisiaj zaczęłam czytać twój blog! Naprawdę bardzo fajnie się zaczyna! :)Lece dalej czytać i zapraszam do mnie
    http://hp-i-wmp.blog.onet.pl/
    Raqel :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Angusa
    Data: 16 lutego 2012

    Jejku jestem dopiero po pierwszej notce i muszę koniecznie przyznać że bardzo mi się spodobała. Twój styl pisania bardzo mnie urzekł i piszesz na naprawdę wysokim poziomie. Fabuła, choć wampirza (jestem gorącą przeciwniczką Zmierzchu itp.) jest bardzo ciekawa i wyjątkowa i jeśli zmieszamy to z Harrym Potterem, wychodzi coś naprawdę niezwykłego. Na końcu chciałam poinformować że również prowadzę bloga. Jest to moje pierwsze opowiadanie i bardzo chciałabym poznać twoje zdanie. http://dracohermiona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Mania
    Data: 27 czerwca 2012

    Jestes niesamowita :P:P twoj blog przeczytalam odrazu nie moglam przestac czekam na kolejny rozdzial….

    OdpowiedzUsuń
  6. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Rosi-chan S.
    Data: 23 czerwca 2012

    Boskie!!!
    Bardzo bardzo boskie!!
    Mój Książę

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Ewelina
    Data: 29 marca 2014

    Boskie! Czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Daga^.^
    Data: 27 grudnia 2014

    No, ja dopiero teraz zaczęłam to czytać. Ale powiem…eeee… napiszę… Ci tylko jedno: TO. JEST. PO. PROSTU. EXTRA!!! Ja też na ogół nie przepadam za bardzo za wampiryzmami różnego typu, jednak to opowiadanie już po pierwszym rozdziale mnie uwiodło. No po prosu, niewymownie super!! Lecę czytać dalej – twoja nowa czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Basia
    Data: 8 lipca 2015

    Witam,
    początek bardzo ciekawy, Harry okazał się księciem, Lili i James żyją i są wampirami, ech a młody Weslay jak się okazało był nasłany na Harrego…
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    ok, zacznę tak od przywitania się... trafiłam na Twojego bloga, ale no cóż już tam nie komentowałam bo wolałem przeczytać każdy rozdział, po za tym tak mnie wciągnęło, że nie myślałam o komentarzach tylko o kolejnym rozdziale... zatrzymałam się na tym 38 rozdziale, więc tych już tutaj umieszczanych nie przeczytałam, bo postanowiłam powrócić do pierwszych,  zwłaszcza, że je edytowałaś... i pod każdym komentarz wstawić już...
    więc zacznijmy... wspaniale, Lili i James żyją, są wampirami, i przez manipulacje Dumbledora zostali uznani za zmarłych, całą przepowiednię wykorzystał na swoją korzyść, chciał mieć po prostu złotego rycerzyka podążającego ślepo za nim, ale z tym już koniec... i też mi przyjaciele, podziękuję za takich...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń