W małym
miasteczku Little Whinging w Surrey, na ulicy Privet Drive, w domu o numerze
czwartym, w najmniejszej sypialni z krzykiem obudził się pewien czarnowłosy
młodzieniec. Łapał spazmatycznie oddech, po kolejnym koszmarze i rozglądał się
spanikowanym wzrokiem po pomieszczeniu. Gdy zdał sobie sprawę, że to tylko jego
zmęczony mózg podsyła mu te obrazy opadł z westchnieniem na poduszkę. Odkąd
przybył do domu, prawie pięć tygodni temu, nie przespał spokojnie jeszcze
żadnej nocy. Jeżeli Voldemort postanowił się zabawić nawiedzały go krwawe
obrazy rzezi urządzanych przez śmierciożerców, jeżeli jednak Gad robił sobie
wieczór „wolny” od takich atrakcji, we śnie przeżywał po raz kolejny bitwę w
ministerstwie, kończącą się Syriuszem, jego ojcem chrzestnym, wpadającym za
zasłonę. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że przez jego lekkomyślność Łapa tak
skończył. Harry, bo tak nazywał się chłopak, podniósł się z łóżka i przeszedł
do okna. Wypatrzył na niebie psią gwiazdę i po chwilowym jej obserwowaniu
odwrócił z bólem wzrok. Spojrzał na zegarek – było przed czwartą, a wiedział że
już nie zaśnie. Ponownie westchnął i zabrał się za poranne ćwiczenia. Odkrył
bowiem, że nic tak jak wysiłek fizyczny, nie odrywa go od ponurych myśli, które
cały czas krążyły w jego głowie. Po za paroma pracami do wykonania, zleconymi
przez ciotkę, nie miał nic innego do robienia. Przyjaciele nie odezwali się od
początku wakacji choćby słowem.
-
Przyjaciele – prychnął, zaczynał powoli wierzyć w to co usłyszał pod koniec
piątego roku, chociaż umysł usilnie starał się to wyprzeć.
Jaki
przyjaciel zostawiłby załamanego przyjaciela, który obwinia się o śmierć
swojego ojca chrzestnego, samego? Bez żadnego chociażby listu z zapytaniem „Jak
się czujesz?” .
To jedno,
pozornie krótkie zdanie, poprawiłoby mu nastrój jak nic innego… Chłopak już
słyszał w głowie ich marne próby wyjaśnienia, przecież nie mogli od tak
przyznać, że wcale nie mieli na to ochoty. Panna Granger zasłaniałaby się
pewnie zakazem Dumbledore’a, argumentując, że to dla jego dobra. Weasley pewnie
miałby ten sam powód zaznaczając, że naprawdę chcieli, ale przecież nie mogli…
Tak się
składa, że gdyby chcieli, to by napisali. Potter przekonał się o słuszności
stwierdzenia prawdziwych przyjaciół
poznaje się w biedzie, ponieważ tylko listy od Freda i George’a Wesleyów
podtrzymywały go na duchu. Ich humor i nawet na pergaminie przeplatane
wypowiedzi, powstrzymywały go od pogrążenia się w depresji. Ron i Hermiona
gdyby byli jego prawdziwym przyjaciółmi, również by się odezwali. Potter
zaczynał wątpić, czy naprawdę nimi są. Trzymał się nadziei, że jego pierwsi
prawdziwi przyjaciele nie zrobili by mu tego. Teraz dopiero spostrzegł jaki był
ślepy i zapatrzony w Dropsa, że nie widział jak ta dwójka donosi starcowi o
każdym jego kroku. Sami też na tym korzystali, bo przyjaźniąc się z Wybrańcem, ich nazwiska również były widoczne na
łamach gazet. Gryfon pluł sobie w brodę, że nie dostrzegł wcześniej, iż jest
niczym pionek w rękach Trzmiela. Przez jego manipulacje i kłamstwa stracił
Syriusza, a tego mu nie wybaczy. Koniec z wizerunkiem Złotego Rycerzyka! Harry
Potter nie będzie przez nikogo ustawiany i kontrolowany,
a szczególnie przez Albusa Dumbledore’a. Nie pozwoli, żeby przez jego niewiedzę zginął ktoś jeszcze!
a szczególnie przez Albusa Dumbledore’a. Nie pozwoli, żeby przez jego niewiedzę zginął ktoś jeszcze!
Z tym
postanowieniem włożył stary dres po Dudley’u i na palcach, żeby nie obudzić
Dursley’ów opuścił dom. Poszedł do parku i zaczął biec. Chwilę później pojawił
się obok niego Bill Weasley.
- Cześć Bill
– rzucił.
- Cześć
Harry – odpowiedział tamten i biegli dalej w milczeniu.
Zielonooki
odkrył, że poranny jogging doskonale oczyszczał jego umysł. Początki były
trudne, ale przecież żaden maratończyk nie przebiegł czterdziestu kilometrów
bez dobrego treningu, prawda? Gdy przebiegli cały park i truchtem wracali w
stronę Privet Drive 4 młodszy się odezwał.
- Możesz mi
wyjaśnić, dlaczego rano wartę zazwyczaj trzymasz ty, Charlie i jakoś od
początku tego tygodnia ten wysoki blondyn?
Weasley
zaśmiał się.
- Bo po za
nami nikt inny za tobą nie nadąża – usiedli na jedynej nie rozwalonej ławce
– Przez pierwszy tydzień był jeszcze Snape, ale później już nie mógł nadążyć. Twoja kondycja poprawiła się w takim tempie, jak gdybyś miał jakieś nadprzyrodzone zdolności – zażartował Bill, nie wiedząc jak bliski jest prawdy. – A ten blondyn to Carlos White, najnowszy członek zakonu. Proponuję nie zwracać na niego uwagi, dziwny jakiś jest.
– Przez pierwszy tydzień był jeszcze Snape, ale później już nie mógł nadążyć. Twoja kondycja poprawiła się w takim tempie, jak gdybyś miał jakieś nadprzyrodzone zdolności – zażartował Bill, nie wiedząc jak bliski jest prawdy. – A ten blondyn to Carlos White, najnowszy członek zakonu. Proponuję nie zwracać na niego uwagi, dziwny jakiś jest.
Harry
zamyślił się, mężczyzna rzeczywiście wydawał mu się dziwny. Za każdym razem jak
go widział, ten patrzył na niego z takim szacunkiem, jakby był jakimś księciem
albo kimś. Potter zawsze szybko kończył trening i wracał do domu, żeby uniknąć
tego spojrzenia. Siedzieli przez jakiś czas w milczeniu, każdy pogrążony w
swoich myślach, jednak gdy zaczęło wschodzić słońce rudzielec podniósł się z
ławki. Potter spojrzał na niego zdziwiony.
- Zmiana warty – wyjaśnił pierworodny Weasley’ów. – Teraz pilnował cię będzie Mundungus – obaj równocześnie się skrzywili.
- Zmiana warty – wyjaśnił pierworodny Weasley’ów. – Teraz pilnował cię będzie Mundungus – obaj równocześnie się skrzywili.
Pożegnali
się i każdy poszedł w swoją stronę. Po dotarciu do domu Harry udał się do
łazienki, by wziąć prysznic. Umyty, z ręcznikiem owiniętym na biodrach, stanął
przed lustrem. Sam przed sobą przyznał, że wyglądał strasznie. Chuderlawe ciało
wręcz odstraszało, żebra chłopaka były tak widoczne, iż bez problemu można by
je policzyć. Westchnął i przyjrzał się swojej twarzy, wyraźnie zbladł a jego
wystające kości policzkowe, będące skutkiem ciągłego braku apetytu, było widać
z daleka. Efekt tego wszystkiego dopełniały ciemne cienie pod oczami, co dało
mu wygląd narkomana. Machnął krótko ręką, kto by się przejmował wyglądem.
Umył zęby i
poszedł do pokoju. Włożył któreś z rozwleczonych ciuchów po kuzynie i zszedł na
dół. Zegar ścienny wskazywał 7:00, co dało mu godzinę czasu do podania
śniadania. Spojrzał na kalendarz. Właśnie dobiegał końca czwarty tydzień odkąd
przybył na Privet Drive, a za trzy dni skończy szesnaście lat… Jego rodziny
pewnie standardowo miną bez większego echa, ale zdążył się do tego przyzwyczaić
i przestało mu na tym zależeć. Kiedy był młodszy zawsze zastanawiał się czemu
Dudley dostaje wszystko a on nie ma nic. Czemu Dudley za swoje przewinienia
jest nagradzany, a on karany… Czemu Dudley ma przyjaciół,
a on nie? Minęło mu to kiedy poszedł do Hogwartu, widocznie dla swojej rodziny nie był ważny, więc przestało mu zależeć na jakiejkolwiek uwadze on nich, przecież miał teraz przyjaciół prawda? Westchnął i zabrał się za szykowanie posiłku dla pozostałych domowników. Nie czas teraz na roztrząsanie niepotrzebnego.
a on nie? Minęło mu to kiedy poszedł do Hogwartu, widocznie dla swojej rodziny nie był ważny, więc przestało mu zależeć na jakiejkolwiek uwadze on nich, przecież miał teraz przyjaciół prawda? Westchnął i zabrał się za szykowanie posiłku dla pozostałych domowników. Nie czas teraz na roztrząsanie niepotrzebnego.
Reszta dnia
minęła Harry’emu nadzwyczaj szybko. Zbyt szybko, jak na jego gust.
To oznaczało, że czas udać się na spoczynek. Bał się wrócić do swojej sypialni. Bał się położyć do łóżka i kolejny raz stawić czoło, wyniszczającym go koszmarom. Odwlekał ten moment najbardziej jak tylko mógł, wychodząc na wieczorny spacer by zaczerpnąć świeżego powietrza i pomyśleć w spokoju. Jednak gdy w parku, w którym aktualnie przebywał, nie było widać żywej duszy, wstał i powoli przebierając nogami udał się w stronę domu. Było już pewnie blisko północy bo wszystkie sklepy były pozamykane, a jako że był środek tygodnia nawet właściciele barów zamykali właśnie swoje lokale. Po surowej reprymendzie od wuja,
w stylu O której to się wraca dziwolągu?!, skierował się wreszcie do swojego pokoju. Zamknął drzwi i oparł się o nie przymykając powieki, już nie mógł uciekać, czas położyć się do łóżka. Aż podskoczył gdy nagle usłyszał nieznany mu głos.
To oznaczało, że czas udać się na spoczynek. Bał się wrócić do swojej sypialni. Bał się położyć do łóżka i kolejny raz stawić czoło, wyniszczającym go koszmarom. Odwlekał ten moment najbardziej jak tylko mógł, wychodząc na wieczorny spacer by zaczerpnąć świeżego powietrza i pomyśleć w spokoju. Jednak gdy w parku, w którym aktualnie przebywał, nie było widać żywej duszy, wstał i powoli przebierając nogami udał się w stronę domu. Było już pewnie blisko północy bo wszystkie sklepy były pozamykane, a jako że był środek tygodnia nawet właściciele barów zamykali właśnie swoje lokale. Po surowej reprymendzie od wuja,
w stylu O której to się wraca dziwolągu?!, skierował się wreszcie do swojego pokoju. Zamknął drzwi i oparł się o nie przymykając powieki, już nie mógł uciekać, czas położyć się do łóżka. Aż podskoczył gdy nagle usłyszał nieznany mu głos.
- Dobry
wieczór, paniczu.
Szybko się
opanował, a instynkt wziął górę. W ciągu kilku sekund od przywitania do szyi
przystojnego czarnowłosego mężczyzny, przyciskany był koniec różdżki Pottera.
- Spokojnie – powiedział gość podnosząc obie dłonie do góry. – Chcę tylko porozmawiać.
Gryfon spojrzał na niego z nieufnością. Widział go pierwszy raz na oczy i miał uwierzyć mu na słowo?
- Spokojnie – powiedział gość podnosząc obie dłonie do góry. – Chcę tylko porozmawiać.
Gryfon spojrzał na niego z nieufnością. Widział go pierwszy raz na oczy i miał uwierzyć mu na słowo?
- Podwiń
rękaw! – zażądał.
Gdy
mężczyzna ukazał gołe przedramiona uspokoił się nieco, jednak nadal celował w
niego różdżką. Sam fakt, że nie jest Śmierciożercą nie oznacza, że od razu
zacznie mu ufać
- Kim jesteś i czego chcesz? W ogóle jakim cudem się tutaj dostałeś? – zapytał zielonooki patrząc na niego podejrzliwie. Przecież dom chronią jakieś bariery, prawda?
- Kim jesteś i czego chcesz? W ogóle jakim cudem się tutaj dostałeś? – zapytał zielonooki patrząc na niego podejrzliwie. Przecież dom chronią jakieś bariery, prawda?
Mężczyzna
zmierzył go badawczym spojrzeniem, w myślach pochwalił instynkt chłopaka.
- Zostałem przysłany tutaj z misją z zamku w Mrocznym Mieście. – wyjaśnił krótko mężczyzna. – Czas aby ktoś powiedział ci prawdę, książe.
- Zostałem przysłany tutaj z misją z zamku w Mrocznym Mieście. – wyjaśnił krótko mężczyzna. – Czas aby ktoś powiedział ci prawdę, książe.
- Prawdę? –
zapytał zdezorientowany Gryfon. – Książę?
Facet nie
wyglądał na szaleńca, ale pozory mogą mylić.
- Co ty
ćpałeś? – Harry nadal nie opuszczał różdżki, obcy facet przychodzi do niego,
przedziera się przez bariery podobno nie do przebicia i bredzi coś o jakiejś
prawdzie?
- Słuchaj uważnie, bo to co powiem jest bardzo ważne, a mamy niewiele czasu. – powiedział z powagą mężczyzna, nie przejmując się ostatnim zdaniem młodzieńca. – Twój ojciec, James Potter jest wampirem z królewskiego rodu. Teraz jest władcą Mrocznego Miasta, jest to miasto, centrum, zamieszkane przez wampiry w Wymiarze Ras Magicznych. Twoja matka wcale nie była czarownicą mugolskiego pochodzenia, jak Ci wmawiał stary Drops, tylko czystokrwistą czarownicą. Nazywała się Lilyanne Evanes, nie Evans! To Petunia Dursley nazywała się Evans. James gdy skończył szkołę zmienił Lily w wampira, na jej wyraźne życzenie. Wzięli ślub i po jakimś czasie spłodzili potomka, którym jesteś ty…
- Czekaj! – przerwał mu Harry, w połowie monologu mężczyzny musiał usiąść, za dużo informacji na raz. – Czemu mówisz o nich jakby jeszcze żyli? – ten jeden fakt w niego uderzył, jak odrzutowiec.
- Słuchaj uważnie, bo to co powiem jest bardzo ważne, a mamy niewiele czasu. – powiedział z powagą mężczyzna, nie przejmując się ostatnim zdaniem młodzieńca. – Twój ojciec, James Potter jest wampirem z królewskiego rodu. Teraz jest władcą Mrocznego Miasta, jest to miasto, centrum, zamieszkane przez wampiry w Wymiarze Ras Magicznych. Twoja matka wcale nie była czarownicą mugolskiego pochodzenia, jak Ci wmawiał stary Drops, tylko czystokrwistą czarownicą. Nazywała się Lilyanne Evanes, nie Evans! To Petunia Dursley nazywała się Evans. James gdy skończył szkołę zmienił Lily w wampira, na jej wyraźne życzenie. Wzięli ślub i po jakimś czasie spłodzili potomka, którym jesteś ty…
- Czekaj! – przerwał mu Harry, w połowie monologu mężczyzny musiał usiąść, za dużo informacji na raz. – Czemu mówisz o nich jakby jeszcze żyli? – ten jeden fakt w niego uderzył, jak odrzutowiec.
- Bo żyją,
Harry. – powiedział mu czarnowłosy. – Rządy w królestwie, następca przejmuje
w wieku 25 lat lub jeżeli poprzedni władca abdykuje. Lily z Jamesem postanowili do jego dwudziestych piątych urodzin wychowywać cię na ziemi, na co Charles Potter przystał. Voldemort nie wiedział, że Twoi rodzice są wampirami, więc strzelił w nich Avadą, a Avada wampira nie zabije. Jedynie użyta przez potężnego czarodzieja lub w przypadku Lorda, czarnoksiężnika może spowodować stan jedno dobowej śpiączki. Twoi rodzice na taką zapadli.
w wieku 25 lat lub jeżeli poprzedni władca abdykuje. Lily z Jamesem postanowili do jego dwudziestych piątych urodzin wychowywać cię na ziemi, na co Charles Potter przystał. Voldemort nie wiedział, że Twoi rodzice są wampirami, więc strzelił w nich Avadą, a Avada wampira nie zabije. Jedynie użyta przez potężnego czarodzieja lub w przypadku Lorda, czarnoksiężnika może spowodować stan jedno dobowej śpiączki. Twoi rodzice na taką zapadli.
Zapadła
niczym niezmącona cisza.
- Ale… Ale
dlaczego ja dowiaduje się o tym dopiero teraz?! –młodzieniec patrzył na niego w
szoku. Jeżeli to była prawda to ktoś grubo mu za to zapłaci.– Dlaczego nie
skontaktowali się ze mną, przez te 15 lat?! W ogóle skąd mam mieć pewność, że
mówisz prawdę?
- Myślisz, że nie próbowali się z tobą skontaktować?! – oburzył się mężczyzna. –Stary manipulator wykorzystał ich stan śpiączki i odesłał ich do Wymiaru Ras Magicznych. Rzucił jakieś skomplikowane zaklęcie, przez które nikt nie mógł wrócić na Ziemię dopóki dziedzic, następca wampirzego tronu, nie powróci a zakładał, że ty się o ty mnie dowiesz, więc problem miał z głowy. James z Lily próbowali złamać zaklęcie ale nie udało im się. Nagle
w tym samym czasie zniknęła trzynastka magów broniąca bram Wymiaru Ras Magicznych,
co podejrzewamy też było robotą Trzmiela. Ci magowie szkoleni są do specjalnego bronienia naszych granic i naszych ziem, oni by w ciąg pięciu sekund złamali zabezpieczenia, jednak jakby zapadli się pod ziemię! twoi rodzicie jednak nie poddawali się. Pracowali nad tą sprawą całe piętnaście lat i w końcu im się udało. Razem z najsilniejszymi magami królestwa zmodyfikowali je tylko tak, że na tydzień przed twoją przemianą, dwie osoby będą mogły przejść na ziemię, jednak to nie mógł być nikt spokrewniony z rodziną królewską. A co do tego czy mówię prawdę to nie masz pewności. – uśmiechnął się ironicznie. – Możesz mi uwierzyć i zmienić swoje życie, a możesz być głupi i mnie zignorować i dalej dać się okłamywać Dumbledore’owi i żyć w fałszywym świecie jaki ci stworzył.
- Myślisz, że nie próbowali się z tobą skontaktować?! – oburzył się mężczyzna. –Stary manipulator wykorzystał ich stan śpiączki i odesłał ich do Wymiaru Ras Magicznych. Rzucił jakieś skomplikowane zaklęcie, przez które nikt nie mógł wrócić na Ziemię dopóki dziedzic, następca wampirzego tronu, nie powróci a zakładał, że ty się o ty mnie dowiesz, więc problem miał z głowy. James z Lily próbowali złamać zaklęcie ale nie udało im się. Nagle
w tym samym czasie zniknęła trzynastka magów broniąca bram Wymiaru Ras Magicznych,
co podejrzewamy też było robotą Trzmiela. Ci magowie szkoleni są do specjalnego bronienia naszych granic i naszych ziem, oni by w ciąg pięciu sekund złamali zabezpieczenia, jednak jakby zapadli się pod ziemię! twoi rodzicie jednak nie poddawali się. Pracowali nad tą sprawą całe piętnaście lat i w końcu im się udało. Razem z najsilniejszymi magami królestwa zmodyfikowali je tylko tak, że na tydzień przed twoją przemianą, dwie osoby będą mogły przejść na ziemię, jednak to nie mógł być nikt spokrewniony z rodziną królewską. A co do tego czy mówię prawdę to nie masz pewności. – uśmiechnął się ironicznie. – Możesz mi uwierzyć i zmienić swoje życie, a możesz być głupi i mnie zignorować i dalej dać się okłamywać Dumbledore’owi i żyć w fałszywym świecie jaki ci stworzył.
Potter
patrzył na niego w szoku. Zaczął dopuszczać do swojego serca nadzieję. Jeśli to
co mówi mężczyzna jest prawdą to, to… Nawet nie chciał myśleć jaki byłby wtedy
szczęśliwy. Przełknął głośno i z trudem powstrzymał łzy, które cisnęły mu się
do oczu.
- A Syriusz i Remus? – zapytał drżącym głosem – Nic o tym nie wiedzieli?
- Wiedzieli, wiedzieli, ale Trzmiel rzucił na nich, jak na paru innych, zaklęcie zapomnienia, które zostałoby przełamane tylko wtedy, jeśli powrócisz do Mrocznego Miasta – powiedział z goryczą w głosie. – Stary głupiec odkąd usłyszał przepowiednie i zdał sobie sprawę, na kogo będzie polował Tom, chciał stworzyć z ciebie Rycerzyka w lśniącej zbroi. Młody Weasley też był podesłany przez niego, żebyś tylko nie trafił do Slitherinu, bo prawdopodobieństwo było duże.
W Harrym wezbrała furia. Całe jego życie mogłoby być inne, wszystko mogłoby wyglądać inaczej… Syriusz być może by żył. Zaczął zauważalnie drżeć, a oczy przysłoniła mu mgiełka wściekłości.
- A Syriusz i Remus? – zapytał drżącym głosem – Nic o tym nie wiedzieli?
- Wiedzieli, wiedzieli, ale Trzmiel rzucił na nich, jak na paru innych, zaklęcie zapomnienia, które zostałoby przełamane tylko wtedy, jeśli powrócisz do Mrocznego Miasta – powiedział z goryczą w głosie. – Stary głupiec odkąd usłyszał przepowiednie i zdał sobie sprawę, na kogo będzie polował Tom, chciał stworzyć z ciebie Rycerzyka w lśniącej zbroi. Młody Weasley też był podesłany przez niego, żebyś tylko nie trafił do Slitherinu, bo prawdopodobieństwo było duże.
W Harrym wezbrała furia. Całe jego życie mogłoby być inne, wszystko mogłoby wyglądać inaczej… Syriusz być może by żył. Zaczął zauważalnie drżeć, a oczy przysłoniła mu mgiełka wściekłości.
- Jak. On.
Śmiał.?! – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Z każdym
dniem zbliżającym go, do jego szesnastych urodzin stawał się silniejszy. Ciało
przygotowywało go do przemiany, która miała nadejść. Magia stała się coraz
trudniejsza do kontrolowania.
- Książę, spokojnie – powiedział podenerwowany gość, widząc stan w jakim znalazł się młodzieniec. Jeśli chciał, żeby dom był cały, musiał się opanować. – Musisz się uspokoić, bo wysadzisz to pomieszczenie w powietrze. – położył Harry’emu dłoń na ramieniu
i poinstruował go, żeby brał spokojne oddechy.
- Książę, spokojnie – powiedział podenerwowany gość, widząc stan w jakim znalazł się młodzieniec. Jeśli chciał, żeby dom był cały, musiał się opanować. – Musisz się uspokoić, bo wysadzisz to pomieszczenie w powietrze. – położył Harry’emu dłoń na ramieniu
i poinstruował go, żeby brał spokojne oddechy.
Potter
patrząc na gościa, zaczął naśladować jego czyny, zaczął głęboko oddychać,
starając się uspokoić swoje ciało. Wdech, wydech, wdech, wydech. Mimo furii,
jaka go opanowała, nad wyraz szybko udało mu się opanować..
- Jestem
Harry. – powiedział już spokojniejszy – Niech pan mnie nie tytułuje książe
„książę”.
Mężczyzna
uśmiechnął się do niego.
- W takim
razie proszę nie mówić do mnie przez pan. – mrugnął do niego. – Jestem młodym
wampirem, mam dopiero 25 lat! – zaśmiali się oboje – Na imię mi Nicolas –
powiedział i wyciągnął rękę.
- Miło mi
cię poznać. – Harry uścisnął jego dłoń. – Kiedy mnie stąd zabierzecie?
- A skąd
pewność, że cię zabierzemy? – zapytał Nick, a widząc minę Pottera zaśmiał się
– Bądź gotowy jutro, równo o północy –po tym zniknął, bez charakterystycznego trzasku.
– Bądź gotowy jutro, równo o północy –po tym zniknął, bez charakterystycznego trzasku.
Rozdział
poprawiony 08.01.2018r.
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Hjuston
Data: 9 sierpnia 2011
Dość ciekawie się zaczyna ;)Lubię blogi yaoi więc z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.Jeśli chodzi o poprawność gramatyczną, to nie do mnie. Mogę jedynie stwierdzić, że gładko się czyta ;pPo za tym liczę na dłuższe rozdziały, żeby nie było ;p Pozdrawiam, Hjuston
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Czarownica
Data: 27 sierpnia 2011
Historie yaoi są…ciekawe.Tak samo yuri,jednak jest ich znacznie mniej.Zapowiada się niezle:).
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Raqel
Data: 25 stycznia 2012
Dzisiaj zaczęłam czytać twój blog! Naprawdę bardzo fajnie się zaczyna! :)Lece dalej czytać i zapraszam do mnie
http://hp-i-wmp.blog.onet.pl/
Raqel :)
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Angusa
Data: 16 lutego 2012
Jejku jestem dopiero po pierwszej notce i muszę koniecznie przyznać że bardzo mi się spodobała. Twój styl pisania bardzo mnie urzekł i piszesz na naprawdę wysokim poziomie. Fabuła, choć wampirza (jestem gorącą przeciwniczką Zmierzchu itp.) jest bardzo ciekawa i wyjątkowa i jeśli zmieszamy to z Harrym Potterem, wychodzi coś naprawdę niezwykłego. Na końcu chciałam poinformować że również prowadzę bloga. Jest to moje pierwsze opowiadanie i bardzo chciałabym poznać twoje zdanie. http://dracohermiona.blogspot.com/
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Mania
Data: 27 czerwca 2012
Jestes niesamowita :P:P twoj blog przeczytalam odrazu nie moglam przestac czekam na kolejny rozdzial….
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Rosi-chan S.
Data: 23 czerwca 2012
Boskie!!!
Bardzo bardzo boskie!!
Mój Książę
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Ewelina
Data: 29 marca 2014
Boskie! Czytam dalej!
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Daga^.^
Data: 27 grudnia 2014
No, ja dopiero teraz zaczęłam to czytać. Ale powiem…eeee… napiszę… Ci tylko jedno: TO. JEST. PO. PROSTU. EXTRA!!! Ja też na ogół nie przepadam za bardzo za wampiryzmami różnego typu, jednak to opowiadanie już po pierwszym rozdziale mnie uwiodło. No po prosu, niewymownie super!! Lecę czytać dalej – twoja nowa czytelniczka.
Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOd: Basia
Data: 8 lipca 2015
Witam,
początek bardzo ciekawy, Harry okazał się księciem, Lili i James żyją i są wampirami, ech a młody Weslay jak się okazało był nasłany na Harrego…
Dużo weny życzę Tobie…
Pozdrawiam serdecznie
Hej,
OdpowiedzUsuńok, zacznę tak od przywitania się... trafiłam na Twojego bloga, ale no cóż już tam nie komentowałam bo wolałem przeczytać każdy rozdział, po za tym tak mnie wciągnęło, że nie myślałam o komentarzach tylko o kolejnym rozdziale... zatrzymałam się na tym 38 rozdziale, więc tych już tutaj umieszczanych nie przeczytałam, bo postanowiłam powrócić do pierwszych, zwłaszcza, że je edytowałaś... i pod każdym komentarz wstawić już...
więc zacznijmy... wspaniale, Lili i James żyją, są wampirami, i przez manipulacje Dumbledora zostali uznani za zmarłych, całą przepowiednię wykorzystał na swoją korzyść, chciał mieć po prostu złotego rycerzyka podążającego ślepo za nim, ale z tym już koniec... i też mi przyjaciele, podziękuję za takich...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza