O 19:00 zaczęli się szykować. Poinstruowani przez Nicolasa udali się do garderoby i włożyli odświętne szaty. Harry’ego różniła się tylko tym, że miała złote obszycie. Westchnął, musiał pogodzić się z tym, że teraz zawsze będzie się wyróżniał. Przed wyjściem włożył koronę książęcą na głowę i ruszyli. Trasę pokonali szybko i bez zbędnych rozmów. Przed drzwiami od Sali balowej czekał na nich Syriusz. Skinął dłonią na Pottera, resztę przepuszczając, żeby spokojnie weszli do pomieszczenia.
-
O co chodzi? – zapytał zielonooki zbliżywszy się do mężczyzny.
-
Udaj się do tamtej Sali. – odpowiedział Łapa pokazując na drzwi po swojej
prawej.
-
Po co? – zdziwił się młodzieniec.
-
Tam ci wszystko wytłumaczą, idź. – ponaglił go i oddalił się.
Młody
wampir chcąc nie chcąc musiał usłuchać. W pomieszczeniu była już Ann, zirytowana
chodziła w kółko. Widząc brata zaprzestała jednak i z rozpędu wpadła mu w
ramiona. Po przywitaniu odsunęła się na krok.
-
Czy wiesz dlaczego tu jesteśmy? – zapytała brata.
Harry
pokręcił głową, chciał już coś powiedzieć, ale ktoś mu przerwał.
-
Ponieważ jako książęta, na uroczyste bale wchodzicie przed nami. – usłyszeli
melodyjny głos od drzwi, obejrzeli się i ujrzeli Lily Potter w szatach królewskich.
-
Mama! – zawołała Ann i rzuciła się w ramiona rudowłosej kobiety, pani Potter
wyciągnęła drugą rękę i przygarnęła też do uścisku syna.
-
Tęskniłam za wami – wyszeptała – W pałacu pętla czasu działała tak jak u Ann więc
to były długie dwa lata.
Odsunęła
się na krok i przyjrzała dzieciom. Z zachwytem wpatrywała się w piękną twarz
swojej córki, na której po treningu uwydatniły się szlacheckie rysy oraz
przystojną twarz swojego syna, którego twarz tak samo jak siostry nabrała szlachetnego
wyrazu. Harry w końcu nabrał masy, pod szatą wyraźnie zarysowane były mięśnie,
a patrząc na jego biceps, wierzyła ze byłby w stanie podnieść ją jedną ręką. Od
ojca różniło go tylko to, że włosy miał dłuższe i postrzępione. Oraz oczy,
które miał po niej.
-
Kochanie już czas na nas. – do pomieszczenia wszedł James Potter, który również
uścisnął krótko swoje dzieci i wyprostował się. – Ruszajmy. – będą mieli czas
na to później, teraz wzywały obowiązki.
Harry
i Ann ustawili się przed rodzicami i wyszli z komnaty. Przed drzwiami stało
dwóch strażników, którzy widząc rodzinę królewską skłonili się i otwarli wrota.
-
Jego Wysokość, Wampirzy Władca James Johnatan Potter z Rodu Merlina Wielkiego i
Godryka Gryffindora, wraz z rodziną – usłyszeli magicznie wzmocniony głos z
wnętrza Sali.
Harry
czuł się dziwnie. Nie. Dziwnie to za mało powiedziane. On czuł się niezręcznie.
Szedł środkiem Sali, wyprostowany z wysoko podniesioną głową a zebrani dookoła
ludzie im się kłaniali. Młody Potter bardzo nie lubił być traktowany lepiej od
innych, lecz teraz niestety musiał się z tym pogodzić. Dotarli do końca Sali i
stanęli na podwyższeniu. James odwrócił się do ludzi i krzyknął:
-
Niech zacznie się uczta! – ujął dłoń małżonki i ruszyli do stołu.
Zajęli
miejsce dokładnie po środku, na złotych krzesłach. Po ich prawej stronie
zasiedli Lucjusz i
Narcyza
Malfoy jako Władcy Elfów, po lewej władcy Mrocznych Elfów, następnie władcy
poszczególnych mniejszych społeczności.
Po
posiłku rozbrzmiała muzyka. Rodziny witały swoje dawno nie widziane dzieci,
matki płakały ze wzruszenia, ojcowie dumnie klepali swoje pociechy, gratulując
wytrwania. Harry po jakimś czasie wyszedł na taras. Oparł się o barierkę i
wpatrzył w miasto w oddali.
-
Znudzony? – zaskoczony spojrzał w bok i ujrzał opartego o mur Alexa z
kieliszkiem w dłoni.
-
A ty? – odpowiedział pytaniem Potter.
-
Dlatego tu jestem. – uśmiechnął się krzywo Davis.
Wampir
przełknął niezauważalnie widząc ten uśmiech, ale odwzajemnił go i na powrót
wpatrzył się w niebo.
-
Jak długo musimy tu być? – drugi wampir oparł się obok niego.
-
A która jest? – zainteresował się książę, nie patrząc na niego, to tylko
alkohol, prawda?
-
Coś po północy.
-
Myślę, że możemy już iść.
-
Wiesz gdzie jest moja komnata? – Harry spojrzał na niego ze zdziwieniem – Wuj
Ethan wspominał, że mam tu w pałacu pokój, ale nie pokazał mi go.
-
Nie mam pojęcia, ale jak chcesz możesz przenocować u mnie, nie będziemy mu już
dziś przeszkadzać. – zaśmiał się i wskazał na Ethana, który flirtował z jakąś
kasztanowłosą kobietą.
-
A to nie będzie problem? Ja mogę iść do wuja… – zaczął szukać wymówki Alex,
czując że robi mu się gorąco.
-
Daj spokój. – żachnął się Harry i pokazując na migi obserwującemu ich
Syriuszowi, że idą spać, i wyciągnął przyjaciela z pomieszczenia.
W
rekordowo krótkim czasie dotarli do pokoi Harry’ego. Alexander w zaciekawieniu
przyglądał się salonowi w odcieniach czerni i czerwieni.
-
Idziesz, czy zamierzasz spać na kanapie? – zaśmiał się Potter, stojąc w
drzwiach sypialni.
-
A gdzie indziej niby mam spać? – przestraszył się wampir.
-
Moje łóżko spokojnie pomieściłoby połowę z ekipy czarnych, więc chodź. Bez obaw
nie będę cię macać. – powiedział wbrew sobie i pokazał mu język. – Jak chcesz
możesz iść pierwszy pod prysznic, łazienka jest tam. – wskazał na jedne z dwóch
drzwi, a sam wszedł za drugie, za którymi była garderoba.
Wyszedł
po chwili już bez korony na głowie i szaty na ramionach, w rękach trzymając
dwie pary bokserek. Jedne rzucił na łóżko, dla Alexa, a drugie uszykował dla
siebie. Po dziesięciu minutach z łazienki wyszedł Davis, z ręcznikiem owiniętym
dookoła bioder.
-
Tu masz bieliznę – wskazał na czarny materiał leżący na satynowej pościeli po
czym wyminął chłopaka starając się na niego nie patrzeć i sam zniknął w
łazience.
Wszedł
pod prysznic i odkręcił wodę. Oparł ręce o ścianę i pozwolił aby spływała po
jego ciele, zmywając napięcie dzisiejszego dnia. Spuścił głowę i spojrzał na
członka leniwie wiszącego między jego nogami. Zagryzł wargę i odkręcił zimną
wodę. Nie czas dziś na to.
Jakiś
czas później z mokrymi włosami wszedł do pokoju. Alex leżał po prawej stronie
wpatrując się w baldachim łóżka. Poruszył się lekko gdy Harry zajął lewą stronę
oddaloną o dobre 2 metry od niego, ale nie zmienił obiektu swojej obserwacji.
-
Zamierzasz wypalić mi wzrokiem dziurę w baldachimie? – zażartował Potter.
-
Nie bardzo. – odpowiedział brązowowłosy i spojrzał na księcia smutnym wzrokiem.
– Ale to przeleciało nie?
-
No… - zielonooki wypuścił z płuc powietrze i opadł na poduszki – Nie myślmy
teraz o tym, jutro ok?
-
Spoko. – odpowiedział i posłał mu krzywy uśmiech. – Dobranoc książę –
zażartował i zaraz musiał się uchylić bo w jego stronę leciała poduszka.
-
Dobranoc wampirku.
Harry’ego
w nocy obudziło uczucie gorąca i dziwny dyskomfort. Otworzył oczy i rozejrzał
się zdezorientowany. Leżał teraz na środku łóżka, chociaż pamiętał, że kładł
się spać na brzegu. Dodatkowo przez jego tułów przerzucona była ręka
Alexa, a głowa przyjaciela spoczywała w zagłębieniu szyi zielonookiego. Potter
poruszył się i sapnął czując materiał bokserek drażniący twardą erekcję.
Westchnął zaciskając zęby i spojrzał kątem oka na brązowowłosego, który spał w
najlepsze. Czuł, że dłużej już nie wytrzyma. Zwalił to na krab długiego
celibatu, bo odkąd rok temu rozsał się z Nickiem nie współżył z nikim. Musiał
dać temu ujście, bo zaraz wybuchnie. Najdelikatniej jak umiał, nada przyglądając
się przyjacielowi uniósł jego dłoń i przeniósł delikatnie na brzuch właściciela.
Najwolniej jak potrafił przesunął się w bok, tak że głowa Davisa miękko opadła
na poduszki. Wstrzymał oddech gdy przyjaciel się poruszył, lecz ten tylko
przekręcił się na plecy więc wypuścił powietrze ze świstem. Odrzucił kołdrę i
usiadł, już miał się podnosić gdy jego wzrok padł na ciało drugiego
wampira. Ściślej ujmując na jego krocze. Alexander musiał mieć nadzwyczaj
pobudzający sen, czego dowodem był nabrzmiały penis, odznaczający się pod
bielizną oraz czerwona główka wystająca zza gumki od majtek. Harry narzucił na
chłopaka kołdrę i czym prędzej uciekł do łazienki. Zrzucił drażniący materiał i
wskoczył pod prysznic. Odkręcił zimną wodę, jednak tym razem to nie pomagało.
Wciąż przed oczami miał widok przyjaciela. Ujął męskość w dłoń i zaczął rytmicznie
poruszać, w górę i w dół. Drugą ręką przytrzymał się ściany i przymknąwszy oczy
oparł o nią głowę. Starał się o niczym nie myśleć, jednak wciąż i wciąż widział
to samo. Przez jego kręgosłup przebiegł dreszcz, więc przyspieszył ruchy ręką,
zagryzając zęby na wardze. Ścisnął mocniej członka i po raz ostatni poruszając
ręką, doszedł. Osunął się na kolana i trwał w tej pozycji przez jakiś czas,
pozwalając żeby woda po nim spływała. W końcu z westchnieniem podniósł się i
zakręciwszy wodę wyszedł z kabiny. Owinął sobie ręcznik dookoła bioder i na
palach, żeby nie zbudzić Alexa przeszedł do garderoby. Tam włożył bieliznę i
czarny dres. Wyszedł i już był przy drzwiach prowadzących do salonu gdy
usłyszał:
-
Gdzie uciekasz, książę?
Odwrócił
się i spojrzał na zaspane oblicze przyjaciela.
-
Pobiegać.
-
O piątej nad ranem? – zdziwił się Davis.
-
Nie mogę spać. – Potter wzruszył ramionami. – Chcesz mi towarzyszyć?
-
Tylko najpierw musielibyśmy przejść do kwatery Czarnych.
-
W jakim celu? – zdziwił się zielonooki.
-
Nie wiem gdzie jestem ulokowany w tym zamku. – wyjaśnił brązowowłosy. – Wuj
mówił, że moi rodzice przyjaźnili się z Twoimi i mam tu gdzieś komnatę, ale nie
miał czasu pokazać a w kwaterze mam strój do ćwiczeń.
-
Możesz wziąć coś mojego – Harry wskazał ręką na garderobę.
-
Już i tak na za dużo mi pozwalasz, Harry – odpowiedział Alex.
-
Daj spokój! – oburzył się Potter – Jesteśmy przyjaciółmi, zabieraj dupę i
migiem do garderoby, albo sam cię tam zaniosę! – uśmiechnął się krzywo.
Davis
pokręcił głową i odrzuciwszy kołdrę, biegiem pokonał drogę do pomieszczenia. Po
paru minutach wrócił tak samo ubrany jak zielonooki.
-
Idziemy? – zapytał go.
-
Idziemy.
Wyszli
na korytarz i przez chwilę szli w milczeniu.
-
Wiesz gdzie tu jest jakiekolwiek miejsce do ćwiczeń? – zainteresował się
brązowooki.
-
Nie – odpowiedział Harry z szerokim uśmiechem. – A czy to ważne?
Wybuchnęli
głośnym śmiechem i kontynuowali wędrówkę. Za następnym zakrętem czekała ich
jednak niespodzianka.
-
Co tu robicie tak wcześnie chłopcy? – zainteresował się Charles Potter, patrząc
w okno.
-
Dzień dobry, dziadku. – przywitał się grzecznie Harry, a Alexander poszedł w
jego ślady. – Postanowiliśmy pobiegać, bo nie możemy spać.
-
Przyzwyczajenie po treningu? – zaśmiał się Potter senior.
Chłopcy
pokiwali głowami.
-
To udanego treningu.
Chłopcy
ruszyli dalej, jednak w pewnym momencie Harry zatrzymał się i odwrócił.
-
Właściwie, czy nie mógłbyś nam pomóc dziadku? – zapytał zielonooki. – Nie
bardzo wiemy gdzie jest sala treningowa.
Charles
pokręcił głową i wyczarował mapkę.
-
Oj, Harry… Nie długo to ty będziesz panował na tym zamku, więc radzę nauczyć się
rozmieszczenia poszczególnych pomieszczeń. – roztrzepał czarne włosy wnuka i
wskazał na mapkę. – To tutaj.
Miejsce,
które pokazał znajdowało się dwa piętra niżej, w zachodniej części zamku.
-
Dziękujemy! – powiedział uradowany zielonooki i pożegnawszy się z mężczyzną,
oddalili się.
Skręciwszy
w następny korytarz Harry zderzył się z kimś i razem z ową osobą upadł na
podłogę.
Podniósł
głowę i spojrzał wprost w niebieskie oczy Draco Malfoya. Patrząc na siebie
podnieśli się, Alex i towarzysz Ślizgona przyglądali się w milczeniu niemej
bitwie między chłopakami.
-
Myślę, że czas zakończyć ten bezsensowny spór – odezwał się cicho Gryfon, w
pętli miał sporo czasu na przemyślenia i nie widział sensu w dalszej kłótni ze
Ślizgonem. Gdy blondyn pokiwał głową powiedział. – Zacznijmy od nowa, Harry
Potter – i wyciągnął dłoń.
-
Draco Malfoy – odpowiedział tamten i uścisnął chłopakowi dłoń – To mój
przyjaciel, John Borton – wskazał na czarnowłosego chłopaka.
-
Alexander Davis – przedstawił się brązowowłosy, gdy zielonooki otwierał usta z
zamiarem przedstawienia go.
Podali
sobie dłonie.
-
Dokąd zmierzacie? – zainteresował się książę wampirów.
-
Chcieliśmy potrenować, ale… - zaczął John.
-
Nie bardzo wiecie gdzie? – wciął mu się w zdanie Davis.
-
Mieliśmy ten sam problem – zaśmiał się Potter – Chodźcie z nami.
Trening
skończyli po siódmej. Wspólnie spędzony okazał się bardzo ciekawy. Draco i John
byli niezmiernie zdumieni widząc jaki poziom prezentują Alex i Harry, którzy
pokazali im całą rozgrzewkę z zakresu Czarnych. Dwóch z drużyny czerwonych
postanowiło wzbogacić swoje poranne ćwiczenia o kilka czynności pokazanych
przez kolegów. Razem opuścili salę. Potter wziął przyjaciela do swojego pokoju,
wyzywając go po drodze, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent rzeczy ze swojej
garderoby nie miał jeszcze na sobie, więc może mu pomóc. Na łóżku jednak były
odświeżone i zwinięte przez skrzaty ich stroje ze wczoraj, więc po
błyskawicznym prysznicu postanowili to ubrać. Zrezygnowali jednak z szat
wierzchnich, zostając w samych skórzanych spodniach i czarnych lnianych
koszulach. Tak odziani ruszyli na śniadanie, które było zapowiedziane na 8:30.
W jadalni prócz jego rodziców byli ci sami ludzie, których Harry zastał na
pierwszym swoim posiłku tutaj, wzbogaceni o Syriusza, który wtedy był za
zasłoną i Alexa, który w ten czas przechodził przemianę. Przywitali się grzecznie
z wszystkimi i zasiedli do stołu.
-
Harry – odezwał się James gdy jego syn kończył jeść. – Chciałbym z tobą
porozmawiać. Przejdźmy proszę do mojego gabinetu.
Potter
junior skinął głową i ruszył za ojcem. Przy drzwiach zauważył, że podążają za
nimi także Remus, Syriusz, profesor Snape, Draco i pan Malfoy. Gdy wszyscy
weszli i zajęli miejsca władca wampirów odezwał się.
-
Trzeba omówić wasz powrót na ziemię. – zaczął. – Sądzę, że na razie zataimy
fakt, że wiesz o tym iż żyjemy. – zwrócił się do syna. – Jakiś czas temu
ustaliliśmy już wstępny plan działania. W skrócie, Syriusz wróci na Grimmauld
Place 12 i będzie udawał wiernego pieska Dumbledore’a
-
My z Severusem będziemy szpiegami w szeregach Voldemorta – wtrącił się Lucjusz.
-
Ja również muszę wracać na ziemię. – odezwał się Lupin. – Albus wspominał
ostatnio, że będę musiał odebrać Harry’ego od krewnych. – uśmiechnął się
krzywo.
-
Zdziwi się jak go tam nie zastanie. – dodał Syriusz ze śmiechem.
-
A z nami co? – odezwał się Harry, wskazując na siebie i Draco.
-
Do końca wakacji zamieszkasz z Alexem w domku, który pokazał wam Nick. –
powiedział Rogacz – Na listy od Dyrektora odpowiadaj, że wszystko z tobą w
porządku, że postanowiłeś sam się doedukować i że stawisz się we wrześniu w
szkole.
-
Sprawdzaj wszystkie paczki od zakonu. – wtrącił zimno Snape. – Dumbledore jest
cwany i może chcieć cie ściągnąć przez zakamuflowanego świstoklika.
-
Przed wysłaniem listu rzuć zaklęcie, żeby nie móc cię przez niego wytropić. –
dodał Remus.
-
A co ze szkołą? – zapytał Malfoy junior. – Mamy dalej się nienawidzić?
-
Nie – powiedział James z Huncwockim uśmiechem – Stanowczo nie.
-
Nie kryjcie się z tym, że zakopaliście topór wojenny. – powiedział Lucjusz.
-
Pokazujcie się razem. – rzucił Lunatyk.
-
Róbcie wspólnie dowcipy. – kontynuował Łapa. – Niech w tym roku powstanie nowa
era Huncwotów.
-
Idziecie teraz na szósty rok. – zaczął James. – My we wrześniu, w szóstej
klasie zarobiliśmy łącznie sto szlabanów.
-
Pobijecie nas? – zapytał z uśmiechem Łapa.
-
A szlabany od profesora Snape’a też się liczą? – Harry uśmiechnął się szeroko.
James
zaśmiał się i poczochrał włosy syna, stwarzając tym samym jeszcze większy
bałagan.
-
Moja krew! – wykrzyknął , po czym spoważniał i zmienił temat. – Musimy być
bardzo ostrożni, żeby od razu na początku nie zdradzić, że klątwa została
złamana. Harry nie zdradzaj nikomu sekretu, nie będąc w stu procentach pewny,
że możesz mu zaufać. W tych czasach szpiedzy są wszędzie. Jutro wrócicie na
ziemię. Staraj się co jakiś czas pokazywać na Pokątnej albo w miejscach często
uczęszczanych przez kogoś, kto może przekazać informacje Trzmielowi. A przede
wszystkim proszę cie, uważaj.
Zapadła
cisza.
-
To wszystko? – zapytał po chwili Remus wstając ze swojego miejsca.
-
Tak – odpowiedział Rogacz, a zebrani w milczeniu zaczęli opuszczać
pomieszczenie – Harry?
Zielonooki
odwrócił się i spojrzał na zamyślone oblicze ojca.
-
Chcesz spędzić z nami popołudnie?
-
Jeszcze się pytasz? – odpowiedział mu syn z szelmowskim uśmiechem.
Lily,
James, Ann i Harry popołudnie spędzili wspólnie. Najpierw pokazali chłopakowi
cały zamek, a później wyszli na błonia. Ze uśmiechami na ustach zaczęli
spacerować, Harry opowiadał im swoje najszczęśliwsze chwile życia, a oni
opowiedzieli mu w zamian jak spędzili ten czas, gdy on był nieobecny. Później
rodzeństwo Potter streściło swoim rodzicom przebieg treningu, wzbogacając go o
ciekawostki i anegdoty, z których wszyscy się śmiali. Obiad zjedli na świeżym
powietrzu w formie pikniku, co całej czwórce przypadło do gustu.
-
Nie pamiętam kiedy widziałam mojego syna tak szczęśliwego – wyszeptała Dorea
Potter stojąc wraz z mężem w oknie.
-
Tak. – odparł Charles z westchnieniem. – Wreszcie ich rodzina jest pełna.
Z
uśmiechami na ustach przyglądali się jak Harry przerzuca sobie Ann przez ramię
i razem z nią wskakuje do jeziora. Dziewczyna po początkowych krzykach zaczęła
chlapać brata wodą, a on nie pozostawał jej dłużny.
-
Chcesz do nich dołączyć, kochanie? – zapytał pan Potter.
Dorea
skinęła głową i chwyciwszy męża pod ramię ruszyli ku swojemu synowi i jego
rodzinie.
-
Możemy się dosiąść ? – zapytała gdy doszli do koca
Lily
szybko przesunęła się w stronę Jamesa i po chwili cała czwórka przyglądała się
harcom nastolatków w wodzie.
Równo
o dziewiątej, dnia następnego, Harry wraz z Alexem stali z obładowanymi kuframi
w holu. Chłopcy trochę się denerwowali, bo będzie to dla nich pierwsza
samodzielna podróż między-wymiarowa, ale wierzyli że dadzą radę. Chwilę później
w holu pojawili się pozostali, którzy wracali na ziemię.
-
Gotowi na powrót? – zagadnął wesoło Syriusz.
-
Nie, ale chodźmy – jęknął Harry zmniejszając kufer i chowając do kieszeni.
-
Nie zamierzasz się pożegnać? – usłyszał melodyjny głos i odwrócił się, zaraz w
jego ramionach znalazła się Ann. – Powodzenia w gorszym świecie1 – pokazała mu
język i pożegnała się grzecznie z pozostałymi.
Zielonooki
uściskał matkę i babcię i po pożegnaniu z dwoma Potterami wyszedł za
pozostałymi przed zamek.
-
Do zobaczenia! – krzyknął, zamknął oczy i skupiwszy się na celu swojej podróży
zniknął.
Pojawił
się na polance koło domku, który według słów Nicolasa, należał do niego i
Alexa. Zaraz też pojawił się drugi właściciel, a za nim Remus. Na widok tego
drugiego zdziwił się.
-
Ja tylko na chwilę. – zaśmiał się Lunatyk i machnął różdżką.
Przed
nimi pojawił się stolik z makietą lasu.
-
To jest makieta tego terenu. – powiedział blondyn wskazując na to palcem. – Tu
jest wasz dom – wskazał mały budyneczek – Jak widzicie jest w samym centrum
tego lasu, do tego obszaru – wskazał dość duże koło, którego środkiem był ich
miniaturowy domek – jest pole ochronne, którego nikt nieproszony nie pokona,
możecie więc spokojnie trenować. Starajcie się też nie używać zbyt potężnej
magii bo Dumbledore i Voldemort mają sposoby na wykrycie takiego miejsca. To
chyba wszystko. Czy macie jakieś pytania?
-
Możemy się teleportować? – zapytał Harry.
-
Wy tak – uściślił Lupin – I jako właściciele macie możliwość wydawać tak zwane
pozwolenie na teleportację.
-
Co to oznacza? – zainteresował się Davis.
-
To oznacza, że jeżeli pozwolicie jakiejś osobie teleportować się z tego i do
tego miejsca będzie mogła to robić. Lily i James z Radą Starszych tak
skonstruowali zabezpieczenia, że dopiero po treningu dom uzna waszą sygnaturę
magiczną jako właścicieli, ponieważ teraz jest bardziej rozwinięta. I myślę, że
powinniście wiedzieć, iż sześć osób zostało przez nich zwolnione z pozwolenia
na teleportację – dodał zakłopotany.
-
Kto to? – zapytał Potter.
-
Twoi rodzice i siostra ze mną, Syriuszem i Ethanem.
-
Jak mamy wydać to pozwolenie? – wtrącił Alex.
-
Trochę głupio to będzie brzmieć. – zaczął niepewnie – Jeden z was musi położyć
rękę na ramieniu wybranego i powiedzieć udzielam
ci pozwolenia na teleportację.
Harry
i Alexander przez chwilę zaciskali zęby na wargach. W końcu nie wytrzymali i wybuchnęli
głośnym śmiechem.
-
W przypadku gdy jej nie udzielimy to gdzie się przeniosą? – zainteresował się
książę wampirów, gdy się uspokoili.
-
Jakieś dwieście metrów od waszego domu. – odpowiedział Remus. – To wszystko
chłopcy, bo czas mnie goni?
-
Tak – odpowiedzieli równocześnie.
Lunatyk
pożegnał się z nimi i zniknął.
-
To co, wchodzimy? – zagadnął Harry.
-
Jasne – odpowiedział mu Davis i ruszyli do swojego własnego domu.
Rozdział poprawiony 10.01.2018r.
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, och nasz Harry też coś zaczął interesować się Alexem... ej Charles! Harry dopiero trafił do pałacu zaraz już na szkolenie, to kiedy niby miał poznać rozmieszczenie pomieszczeń? cieszę się, że między Harrym a Draco już nie ma tego co kiedyś było, mogą zacząć się przyjaźnić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza