Czas mijał chłopcom bardzo szybko, w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że popadli w rutynę. W ciągu tygodnia wyciskali z siebie siódme poty, starając się zadowolić nauczycieli, w niedzielę odpoczywając i spędzając długie godziny na rozmowach przed kominkiem. Dogadywali się coraz lepiej, czasami też rozumiejąc się bez słów, wiedzieli czego chce ten drugi. Ani się nie obejrzeli, a już minęły trzy lata. W tym czasie do perfekcji opanowali oklumencję i leglimencję, magię żywiołów, uzdrowicielstwo, walkę bronią białą i Animagię, wiedzę z przedmiotów szkolnych mieli w jednym paluszku, podejrzewali że teraz bez problemu zdali by owutemy na wybitny. Każdy z nich opanował animagię, mogąc się zmieniać w dwa zwierzęta, odpowiadające sile magicznej oraz charakterowi. Potter potrafił zmieniać się w czarnego Pegaza, który symbolizował jego magię, jest to silne magicznie zwierzę o skórze twardej jak pancerz, oraz czarną z jadowicie zielonymi oczyma, panterę, która symbolizowała się dużą zwinnością i szybkością. Zżyli się ze sobą niesamowicie, tworząc silną drużynę, obawiali się końca szkolenia bo wtedy każdy z nich pójdzie w swoim kierunku, już nie będą spędzać całych dni ze sobą. Ociepliły się także ich relację z nauczycielami, czego doskonałym przykładem był Jake, który od dobrych trzech miesięcy umawiał się z panią profesor od Numerologii i Starożytnych Runów – Arią Bellisario. Harry, mimo że umilał sobie czas z Nickiem nie mógł nazwać ich zażyłości, związkiem. Za mało o sobie wiedzieli, po za tym mieli swoje tajemnice i praktycznie wcale nie rozmawiali na osobiste tematy. Potter najlepiej z drużyny dogadywał się z Davisem. Może fakt, że oboje wychowywali się w nieprzyjaznym środowisku tak bardzo zbliżył ich do siebie, byli niemal nierozłączni i Harry śmiało mógł nazwać Alexandra swoim prawdziwym przyjacielem, za którym bez wahania wskoczyłby w ogień.
Dziś
był dla Drużyny Czarnych szczególny dzień. Zdali egzamin, który sprawdzał ich
wiedzę, zarówno teoretyczną jak i praktyczną z tych trzech lat nauki. Mimo że
była sobota w salonie chłopaków trwała impreza w najlepsze. Sam Marcus Parker
odwołał niedzielny trening i przyłączył się do świętowania, przynosząc dwie
butelki z ognistą. Polubił tych chłopaków, a sukces jaki osiągnęli trzeba było
uczcić. Alkohol lał się litrami, a towarzystwo było coraz bardziej zadowolone.
W końcu i osobom z najmocniejszą głową film się urwał, zwiastując rano
ogromnego kaca.
Alexander
obudził się przez dziwny dyskomfort. Owym dyskomfortem była poranna erekcja, na
domiar złego „czymś” uciskana. Trzyletni celibat dla dojrzewającego chłopaka
nie działał zbyt dobrze, tym bardziej, że otaczał się samymi przystojnymi mężczyznami.
Otworzył z trudem swoje brązowe oczy i zaraz je zamknął porażony światłem, co
wywołało ból. Odetchnął głęboko i powoli uchylił powieki. Rozejrzał się i
ujrzał śpiące gdzie bądź towarzystwo. W salonie nie było tylko Jake’a i Arii,
którzy jak podejrzewał chłopak, zniknęli w pokoju czerwonowłosego. Coś
poruszyło się na jego kroczu i jęknął cicho. Skupił uwagę na dolnych partiach
ciała i ze zdziwieniem zobaczył, że na jego podbrzuszu leży głowa Harry’ego a
jago ręka spoczywa na pobudzonym członku. Potter musiał mieć jakiś energiczny
sen, ponieważ co chwilę wierzgał nogami i poruszał ręką, trąc tym samym problem
przyjaciela. To wcale nie pomagało Davisowi, który czuł że spełnienie jest
coraz bliżej. W momencie gdy książę uchylił usta i jęknął cichutko przez sen
Alex nie wytrzymał i wytrysnął w spodnie, starał się uregulować oddech, czując
jak gorąca sperma spływa w stronę brzucha. Brązowowłosy błagał w myślach
wszystkie bóstwa, żeby książę się teraz nie obudził. Jak zwykle, karma nie była
po jego stronie. Zaklął mentalnie gdy Potter przeciągnął się lekko i otworzył
oczy. Musiał obudzić się akurat teraz? Zdezorientowany zbadał swoje położenie.
Widząc dłoń, która spoczywała na kroczu przyjaciela, na domiar tego materiał
był mokry starał się powstrzymać rumieniec. Podniósł się na łokciach, rozejrzał
się i jego wzrok padł na równie zarumienionego jak on Alexa.
-
Cześć – wyszeptał Davis, patrząc wszędzie tylko nie w oczy przyjaciela.
-
Cześć. – odpowiedział zachrypniętym głosem drapiąc się po głowie. Kac męczył go
strasznie i nie umiał pozbierać myśli, żeby złożyć porządne zdanie. – Proponuję
prysznic, zanim wszyscy wstaną.
-
Masz rację – Alex, przyjął wyciągniętą dłoń przyjaciela i czym prędzej
skierował się do swojej sypialni.
Wieczorem
do sypialni Harry’ego ktoś zapukał.
-
Proszę! – odpowiedział nie podnosząc wzroku z nad tekstu czytanej książki.
Drzwi
się otworzyły i niepewnie wkroczył Alexander.
-
Hej… Możemy pogadać? – zagadnął cicho.
Chciał
postawić sprawę jasno, żeby między nimi się nic nie popsuło. Potter kiwnął
głową, usiadł i wskazał miejsce naprzeciw siebie.
-
O czym chciałeś rozmawiać? – zapytał Harry, gdy Alex usiadł w nogach łóżka.
-
Jesteśmy przyjaciółmi, więc chce tylko powiedzieć, że to rano nie było celowe.
-
Nie musisz się tłumaczyć – przerwał zielonooki z uśmiechem – Przeze mnie miałeś
dodatkowe tarcie to tak czy inaczej
musiałbyś zareagować.
-
To był mój pierwszy orgazm od trzech lat – pochwalił się z nieśmiałym
uśmiechem.
-
Serio? – Harry aż szerzej otworzył oczy z wrażenia, jeśli mieli ciężki dzień,
to przetrwał tylko dlatego, że myślami już był w komnatach Nicolasa po kolacji,
gdzie doskonale rozładowywali napięcie. Wiedział, że kiedyś będzie musiał
odwdzięczyć się Alexowi za eliksiry, bo tylko dzięki temu mógł przetrwać
kolejny dzień ćwiczeń. Nick nigdy się o to nie troszczył. – Jak ty to znosisz?
-
Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? – niedowierzał Davis, a gdy Potter kiwnął
głową westchnął. – Nie było tak źle, chociaż stale jestem tutaj w towarzystwie
przystojnych mężczyzn, nie czułem potrzeby, żeby rozładować napięcie. Chociaż
dzisiaj rano, pierwszy raz od dawna poczułem się lekki.
-
Cieszę się, że mogłem się do tego przyczynić.
Zaśmiali
się oboje i Alex zmienił temat, zbyt długa rozmowa o seksie nie jest
bezpieczna. Pogrążyli się w rozmowie o zbliżającej się pełni, którą już
odczuwali. Przed północą pożegnali się i każdy poszedł spać.
Następnego
dnia po śniadaniu Harry wrócił się na chwilę do pokoju, kiepsko spał w nocy i
męczył się z bólem głowy. Wypił eliksir przeciwbólowy, Davis przyniósł mu
ostatnio cały zapas. Chłopak kochał eliksiry i wolnym czasie lubił chodzić do
laboratorium i ważyć. Każdy z chłopaków z chęcią korzystał z jego zasobów, a
Alex cieszył się, że mógł na coś się przydać. Kiedy lek zaczął działać chłopak
pognał na zajęcia. Mimo tego, iż całą drogę biegł i tak spóźnił się pięć minut.
Nicolas zazwyczaj łagodnie karał za spóźnienie. Trzy kółka wokół Sali i już
mogli ćwiczyć. Tak było w przypadku Jake’a, który spóźnił się w sobotę chcąc
się pożegnać z Arią. Tak się złożyło, że tego dnia Nick był w złym humorze.
-Dzień
dobry – wydaszał Harry przekraczając próg – Przepraszam za spó…
-
Dziesięć kółek! – warknął Nick, a gdy zaskoczony Harry stał w wejściu krzyknął
– Z Cruciatusem! Jazda!
Zielonooki
ruszył i po chwili dało się odczuć zaklęcie tortur. Był na nie już całkowicie
uodporniony, ale po sile jakiej użył Smith, nie zdziwił się gdy po dwóch
minutach zaczęła mu lecieć krew z nosa. Po wykonaniu całych dziesięciu kółek
miał przód koszulki cały zakrwawiony. Stanął koło przyjaciół i czekał, aż
Nicolas zacznie.
-
Na dzisiejszych zajęciach zapoznamy się z mugolską bronią, do roboty! –
zakomunikował.
Przez
resztę czasu pokazywał im pistolety, rewolwery, karabiny, granaty i inne.
Tłumaczył ich użycie i pokazywał jak działają dane sprzęty. Gdy zabrzmiał dzwon
oznajmiający koniec zajęć chłopcy od razu skierowali się do wyjścia. Tylko
Potter został patrząc na całkowicie ignorującego go wampira, chowającego broń
do szafki.
-
Nick? – zagadnął go.
-
Czego? – warknął tamten w odpowiedzi, ewidentnie nie był dzisiaj w nastroju.
-
Co ci jest? Normalnie się tak nie zachowujesz… A do tego ta kara, nie mówię że
nie zasłużyłem, ale taka? To do ciebie nie podobne. W ogóle jesteś jakiś inny
dzisiaj.
W
starszym wampirze zawrzało. Wszystko co zbierało się w nim od rana w końcu
znalazło ujście, a niestety Harry był akurat w pobliżu.
-
Co ty o mnie wiesz, co?! To, że od czasu do czasu się pieprzymy nie znaczy, że
wiesz jaki jestem! Wiesz co ci powiem? Gówno wiesz! – od razu po wykrzyczeniu
tych słów pożałował ich, szczególnie gdy zobaczył jak ciepło w oczach Harry’ego
zastyga i wpatrują się w niego zimne zielone oczy – Harry, ja…
-
Ma pan rację profesorze, nic o panu nie wiem. – przerwał mu cicho, ale
stanowczo. – Do widzenia – odwrócił się i wyszedł.
Nicolas
osunął się na kolana i wpatrywał się z przerażeniem w drzwi, którymi wyszedł
młodzieniec.
-
Co ja zrobiłem… - wyszeptał przerażony.
Miał
wisielczy humor od rana, kiedy dostał list od znienawidzonego brata –
Christiana. Christian był młodszy od niego i przez cały czas był lepiej
postrzegany przez rodziców. Christian to, Christian tamto. Jego młodszy
braciszek znalazł sobie piękną partnerkę, a gdy jego ojciec dowiedział się, że
preferuje swoją własną płeć zdenerwował się i wyrzucił go za drzwi. Od tamtego
czasu jak dostawał list od brata, co zdarzało się niezwykle rzadko, ten jawnie
z niego drwił, co doprowadzało mężczyznę do szewskiej pasji. Błędem było
wyładowywanie się na Harrym ale czasu nie cofnie, teraz musi jakoś postarać się
o wybaczenie u młodego księcia. Wstał i z westchnieniem skierował się do drzwi.
Harry
tego wieczora czuł, że nie poradzi sobie sam ze swoimi emocjami. Rzucał się w
łóżku nie mogąc spać. Trzy lata był z wampirem, mimo że nie rozmawiali o
uczuciach to myślał, że to coś znaczy. Dla niego było to dużo, bo Nick był jego
pierwszym kochankiem, ale dla Smitha widocznie był tylko zabawką. Po kolejnej
daremnej próbie zaśnięcia wygrzebał się z pościeli i wyszedł z pokoju.
-
Proszę – zawołał Alex kiedy usłyszał pukanie do drzwi, leżał w łóżku przykryty
kołdrą do pasa i czytał książkę. Na zegarze była prawie północ, jednak
nauczenie z trzech lat szkolenia pozwoliło im spać nawet cztery godziny i być w
stanie normalnie funkcjonować.
-
Mogę? – w drzwiach pojawiła się głowa Harry’ego.
-
Jasne – Davis usiadł i odłożył książkę na szafkę.
Potter
w samych luźnych spodniach wszedł do sypialni i zamknął za sobą drzwi.
-
Potrzebuje przyjaciela – powiedział tylko i przytulił zaskoczonego chłopaka.
Alexander,
gdy szok opadł, równie mocno objął chłopaka, a ten zaczął mówić. Czuć było żal
w jego głosie. W trakcie opowieści oboje się położyli, stykając się ramionami
na wąskim łóżku.
-
Pomyśl Harry, może z jednej strony to dobrze, że tak wyszło? – zagadnął go
Alex, gdy skończył. – Czy miałbyś odwagę, żeby to skończyć?
-
No… Nie wiem.
-
Pewnie po jakimś czasie tak, może tak jak mówisz seks był dobry, ale po co wam
seks bez uczuć? Męczyłbyś się w tym, w końcu pewnie roztalibyście się w
niezgodzie.
-
A dzisiaj to niby rozstaliśmy się zgodzie? – Potter uśmiechnął się kpiąco.
-
Sam widziałeś, że Smith był jakiś nie swój. Oczywiście nie powinien wyładowywać
się na tobie, ale zobaczysz, jeszcze wyjdzie wam to na dobre, a za jakiś czas zaczniecie
normalnie rozmawiać.
Dni
mijały, chłopcy powoli zbliżali się do końca szkolenia. Alex, po tamtej nocy,
coraz większą uwagę poświęcał Harry’emu. Na początku tłumaczył to sobie tym, że
się o niego troszczy i nie chce, żeby chłopak był przez kogoś zraniony. Sam
Potter często szukał jego towarzystwa, więc jeśli ktoś szukał jednego to
wiedział, że ten drugi zawsze z nim będzie. W końcu Alexander przerażony, zdał
sobie sprawę, że zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu. I nie przyszło to
nagle, tylko z dnia na dzień kiełkowało, rodząc tak duże uczucie, że wiedział
że gdyby coś się Harry’emu stało nie przeżyłby tego. Postanowił jednak tego nie
okazywać, ponieważ bał się stracić przyjaźń chłopaka, gdyby ten nie
zaakceptował jego uczuć. Może później, ale dziś nie zamierzał mu tego mówić.
Każdego wieczora przed spaniem musiał brać zimny prysznic, a i tak rano budził
się z lepkimi majtami. Nie wiedział, jak
długo to jeszcze wytrzyma.
Czarni
potrafili już niemal wszystko. Doskonale posługiwali się bronią białą, jak i
mugolską. Materiał ze szkoły mieli w jednym paluszku, ich kondycja była
świetna, opanowali czarną magię i magię żywiołów, potrafiliby porozumieć się z
każdą rasą, umieli ułaskawić dzikie zwierzę aby móc je później wykorzystać,
byli odporni na ból. Dzięki treningowi z Nicolasem umieli się posługiwać także
magią bezróżdżkową co w przyszłości może być ich atutem. Cztery lata zajęła im
nauka i sprostali temu wyzwaniu. Ich wykładowcy byli z nich dumni. W przeddzień
inicjacji siedzieli w salonie i czekali na opiekuna. Nicolas zjawił się chwilę
później.
-
Jestem z was cholernie dumny – przemówił na wstępie – Sprostaliście wyzwaniu,
co jest nie lada wyczynem. Jutro, poprzez inicjację zakończy się wasz trening.
Mam nadzieję, że i Król będzie mógł później powiedzieć, że również jest z
was dumny. – wyciągnął z kieszeni małe pudełko i powiększył je. – Tu macie
szaty – rozdał każdemu po długiej czarnej pelerynie z kapturem. – Spodnie i
koszule – czarne skórzane spodnie i czarne, luźne lniane koszule – oraz maski –
każdy do rąk dostał czarną maskę zasłaniającą twarz. – Nie siedźcie dziś za
długo, jutro śniadanie o ósmej, o dziewiątej musimy być w Sali tronowej. To
wszystko z mojej strony, życzę wam dobrej nocy – pożegnał się z nimi i wyszedł.
-
Normalnie nie mogę uwierzyć, że to przetrwałem – zaśmiał się Steven, gdy
zostali sami.
-
Ja też – dodał Philip.
-
Trochę szkoda, że już koniec – dodał w zamyśleniu Jake.
Harry
smętnie pokiwał głową.
-
Za chwilę zacznie się nowy rok szkolny, każdy z nas w innej instytucji tak szybko
się nie zobaczymy – powiedział po czym uśmiechnął się cwanie – No chyba, że
będziemy znikać od czasu do czasu.
-
Już planujesz łamać zasady? – Alex pokiwał mu palcem z udawaną powagą, po czym
dodał. – Tylko żartowałem dupki, to jest bardzo dobra myśl. – zaśmiał się Alex
i ziewnął – Ja już się zbieram. Dobranoc panowie.
Niedługo
potem salon opustoszał.
Młody
Potter obudził się chwilę przed wschodem słońca. Spojrzał na zegarek i zaklął. Kwadrans
przed piątą.
-
No super… - mruknął do siebie.
Przekręcił
się na drugi bok i zamknął oczy. Chciał z powrotem zasnąć ale nie mógł.
Zrezygnowany podniósł się z łóżka. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej czarne
spodnie dresowe i tego samego koloru bluzę z kapturem. Ubrał się i założywszy
buty wyszedł z pokoju. Przeszedł szybko przez pogrążony w ciszy salon. Za
drzwiami rozejrzał się po korytarzu i ruszył w prawo, w kierunku wyjścia.
Otworzywszy olbrzymie wrota wyszedł na błonia, na których widać było słońce
wychodzące dopiero zza horyzontu. Rozejrzał się po terenie, na którym
spędził cztery lata, zaciekle trenując i westchnął. Machnął ręką i w odstępie pięciuset
metrów pojawiły się cztery paliki z czarną flagą, tworzące kwadrat o obwodzie
dwóch kilometrów. Przypomniał sobie jak po raz pierwszy biegł tutaj na odcinku
o połowę mniejszym i ze śmiechem pokręcił głową. Jak sobie pomyślał jak wtedy
wyglądał zaśmiał się jeszcze głośniej. Pogrążony we wspomnieniach minionych lat
ruszył. Bieganie nie sprawiało mu już żadnych problemów. Po treningu z Marcusem
Parkerem jego wampirze tempo uległo znacznej poprawie, był praktycznie nie do
pokonania.
Po
wykonaniu dziesięciu okrążeń spojrzał na zegar, na wieży zamkowej i
pogratulował sobie w duchu. Zajęło mu to mniej czasu niż zwykle. Wykonał
jeszcze standardowe ćwiczenia z rozgrzewki byłego profesora i usnąwszy
wcześniej paliki skierował się do wejścia. U wrót zauważył stojącego Parkera.
-
Dzień dobry, profesorze – przywitał się.
-
Marcus.
-
Słucham? – zdziwił się chłopak.
-
Nie jesteś już moim uczniem – powiedział mężczyzna i uniósł kącik ust. – Także
nie jest konieczne zwracanie się do mnie „profesorze”. Marcus Parker – wyciągnął
rękę do byłego ucznia.
Zaskoczony
tą postawą zielonooki uścisnął rękę trenera.
-
Harry Potter.
-
Nie mogłeś spać?
-
Przyzwyczajenia z czterech lat nie dają łatwo o sobie zapomnieć. – zażartował
chłopak. – Podejrzewam, że nadal będę trenował. Dzięki tobie jestem dużo
sprawniejszy fizycznie i nie chcę tego zaprzepaścić.
Pierwszy
raz odkąd się tu znalazł zobaczył szczery uśmiech na twarzy byłego nauczyciela.
- Mogę śmiało powiedzieć, że jestem z ciebie dumny Młody, w sumie z was wszystkich. Byliście moimi pierwszymi uczniami w karierze profesorskiej i daliście radę. Wszyscy daliśmy – rzekł i poklepał Harry’ego po plecach. – Teraz jednak muszę cię wygonić – książę spojrzał na niego zdezorientowany. – Za pięć minut zaczyna się śniadanie.
- Mogę śmiało powiedzieć, że jestem z ciebie dumny Młody, w sumie z was wszystkich. Byliście moimi pierwszymi uczniami w karierze profesorskiej i daliście radę. Wszyscy daliśmy – rzekł i poklepał Harry’ego po plecach. – Teraz jednak muszę cię wygonić – książę spojrzał na niego zdezorientowany. – Za pięć minut zaczyna się śniadanie.
Chłopak
spojrzał przerażony na zegar, a gdy zobaczył, że Marcus ma rację pożegnał się
szybko i pognał do pokoju. W salonie zastał zdziwionych kolegów.
-
Gdzie byłeś? – zainteresował się Steven.
-
Nie mogłem spać, trenowałem – wyjaśnił Potter.
-
My też nie mogliśmy spać – odpowiedzieli mu chórem przyjaciele.
-
Ja leżałem w łóżku i wspominałem – wyjawił Jake.
-
Ja przechadzałem się po zamku – zaśmiał się Phillip.
-
Ja byłem w Sali treningowej i trenowałem – zdradził Stev.
-
A ja byłem na wieży zamkowej i trenowałem mieczem – wyjaśnił Alex.
Cała
piątka uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Gdy zegar wybił ósmą chłopcy z
drużyny spojrzeli na Harry’ego.
-
Nie czekajcie na mnie. – powiedział. – Wykąpię się szybko i do was dołączę.
Dopiero jak powstawali z miejsc przyjrzał się ich szatom. Byli odziani w to co wczoraj dostali od Nicka i jednym słowem prezentowali się wspaniale. Wbiegł szybko do pokoju i rozebrawszy się wskoczył pod prysznic. Po błyskawicznej kąpieli owinął ręcznik dookoła bioder i podszedł do lustra. Usunął z twarzy dwudniowy zarost i poszedł do pokoju. Osuszył się i wdział to co miał uszykowane na łóżku. Wsunął maskę do kieszeni i wyszedł. Zegar w salonie wskazywał kwadrans po ósmej. Szybkim krokiem przemierzał korytarze zamku. W końcu dotarł do drzwi. Gdy je otworzył prowadzone dotąd rozmowy ucichły. Zebrani wpatrywali się na stojącego w drzwiach przyszłego króla. Odkąd tu przyszedł, co stwierdził każdy, bardzo się zmienił. Nie tylko pod względem fizycznym ale też psychicznym. Wydoroślał. Alex jako pierwszy podniósł się z miejsca, a za jego przykładem podążyli następni. Harry spojrzał na nich zdziwiony. Nicolas wyszedł zza swojego miejsca i pokłonił mu się.
Dopiero jak powstawali z miejsc przyjrzał się ich szatom. Byli odziani w to co wczoraj dostali od Nicka i jednym słowem prezentowali się wspaniale. Wbiegł szybko do pokoju i rozebrawszy się wskoczył pod prysznic. Po błyskawicznej kąpieli owinął ręcznik dookoła bioder i podszedł do lustra. Usunął z twarzy dwudniowy zarost i poszedł do pokoju. Osuszył się i wdział to co miał uszykowane na łóżku. Wsunął maskę do kieszeni i wyszedł. Zegar w salonie wskazywał kwadrans po ósmej. Szybkim krokiem przemierzał korytarze zamku. W końcu dotarł do drzwi. Gdy je otworzył prowadzone dotąd rozmowy ucichły. Zebrani wpatrywali się na stojącego w drzwiach przyszłego króla. Odkąd tu przyszedł, co stwierdził każdy, bardzo się zmienił. Nie tylko pod względem fizycznym ale też psychicznym. Wydoroślał. Alex jako pierwszy podniósł się z miejsca, a za jego przykładem podążyli następni. Harry spojrzał na nich zdziwiony. Nicolas wyszedł zza swojego miejsca i pokłonił mu się.
-
Będziesz godnym następcą swojego ojca.
Potter
spojrzał na twarze ku niemu zwrócone i uśmiechnął się.
-
Wszystko co osiągnąłem zawdzięczam wam – powiedział cicho i zajął swoje
miejsce, za jego przykładem poszli pozostali.
Dalsza
część posiłku minęła w względnej ciszy. Piętnaście minut przed dziewiątą
wszyscy, profesorowie i piątka uczniów, zebrali się w salonie. Jason skierował
platynową różdżkę na ścianę i mamrocząc jakąś zawiłą inkantację utworzył wir.
-
To jest portal, który przeniesie nas do Sali przychodów w pałacu Mrocznego
Królestwa. – wyjaśnił Behr. – Wystarczy w niego tylko wejść i przeniesie was w
podane miejsce. Jednak zanim to uczynicie włóżcie swoje maski i kaptury na
głowy.
Przyjaciele
wykonali polecenie i spojrzeli z wyczekiwaniem na byłego profesora, ten kiwnął
palcem na braci Withman, żeby zademonstrowali. Ci podeszli do portalu i
wchodząc w niego po prostu zniknęli. Wreszcie i oni ponaglani przez blondyna
przenieśli się do Mrocznego Miasta. Potter rozejrzał się po pomieszczeniu. Obok
ich wiru były jeszcze trzy inne, z których właśnie wychodzili kadeci
pozostałych drużyn. Najbardziej jego uwagę przykuli Ci w zielonych szatach, a
mianowicie pewna osóbka, z pod której kaptura widać było pukle rudych włosów,
już chciał do niej podejść gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się i
spojrzał wprost w ciemne oczy Arii, ona nic nie mówiąc pokręciła tylko głową.
Westchnął zrezygnowany.
Wkrótce
potem zostali opuszczeni przez nauczycieli zostając tylko z opiekunem, tak samo
jak pozostałe drużyny ustawili się w szeregu i skierowali się do wyjścia.
Pierwsi salę opuścili czerwoni, za nimi zieloni, brązowi i na końcu czarni.
Zatrzymali się pod wrotami, gdzie cztery, lub w przypadku pozostałych drużyn
dwa lata temu, rozpoczynali szkolenie. Usłyszeli gong i drzwi się otwarły. W
milczeniu weszli do środka i ustawili się w rzędach. Opiekunowie usunęli się na
bok i stanęli tam, gdzie ich miejsce w odpowiednich kolorach. Gdy w Sali
zapadła cisza James podniósł się z tronu.
- Witajcie – przemówił – Minęły dwa, lub dla niektórych cztery, lata gdy się ostatnio widzieliśmy. W ten czas dokształciliście się zarówno z dziedzin nauk książkowych jak i fizycznych. Dzisiejszy dzień jest ostatnim etapem szkolenia. Czeka was zaprzysiężenie. Zaczynajmy!
- Witajcie – przemówił – Minęły dwa, lub dla niektórych cztery, lata gdy się ostatnio widzieliśmy. W ten czas dokształciliście się zarówno z dziedzin nauk książkowych jak i fizycznych. Dzisiejszy dzień jest ostatnim etapem szkolenia. Czeka was zaprzysiężenie. Zaczynajmy!
Usiadł
a z szeregu czarnych i zielonych stojących pod ścianą wysunęły się dwie osoby.
- Wyczytane osoby proszone są o podejście i klęknięcie na prawe kolano i położenie reki na sercu – przemówił osobnik w czarnej pelerynie, Harry poznał po głosie, że jest to Syriusz – John Reid Borton, Steven Robert Clark, Alexander Edward Davis, Timothy Todd Duffe, Grayson Zack Green!
- Wyczytane osoby proszone są o podejście i klęknięcie na prawe kolano i położenie reki na sercu – przemówił osobnik w czarnej pelerynie, Harry poznał po głosie, że jest to Syriusz – John Reid Borton, Steven Robert Clark, Alexander Edward Davis, Timothy Todd Duffe, Grayson Zack Green!
Z
szeregu wystąpiło dwóch osobników w czarnej szacie, jeden w czerwonej, zielonej
i brązowej.
Zajęli
wskazane przez mężczyznę w zielonej szacie miejscu.
-
Powtarzajcie za mną! – młody Potter poznał po głosie Remusa – Będę zawsze
wspierać jasną stronę!
-
Będę zawszę wspierać jasną stronę! – dłonie na sercach zalśniły złotem.
-
Będę wspierać swoich towarzyszy!
-
Będę wspierać swoich towarzyszy – złota poświata zaczęła rozprzestrzeniać się
na tułów.
-
Nie porzucę króla mego, będę mu wierny i wspierać go będę nawet gdy inni się
poddadzą!
-
Nie porzucę króla mego i wspierać go będę nawet gdy inni się poddadzą! – teraz
na znak przysięgi złożonej królowi złoto zalśniło srebrem i szkarłatem.
-
Moc moją i siłę wykorzystam do walki z ciemnymi mocami!
-
Moc moją i siłę wykorzystam do walki z ciemnymi mocami! –cała piątka uniosła
się delikatnie nad ziemię.
-
Nie zdradzę mego narodu!
-
Nie zdradzę mego narodu! – przysięgający zaczęli wirować i po dziesięciu
sekundach opadli zgrabnie na kolano, pochylając głowę przed królem.
-
Zajmijcie należne wam miejsca – powiedział Potter senior a oni wstali i każdy
poszedł w odpowiednie miejsce na Sali.
Następnie
przysięgali Draco Lucjusz Malfoy, Jake Ryan McCarthy, Payton Eve Meadowes oraz
Amber Lauren Peters. Po identycznym zaprzysiężeniu oni także zajęli swoje nowe
miejsca na Sali. Przed ostatni byli Catherine Jennifer Smith, Michel Pogue
Stewart, Dean Toby Thomas, Megan Jessica Wilson a także Sarah Laura Zeman,
zostawiając zdezorientowaną dwójkę Potterów samych.
-
Ann Lilyanne Potter oraz Harry James Potter – przemówił Syriusz.
Rodzeństwo
tak jak swoi poprzednicy podeszli do Remusa i uklęknęli przed nim. Oprócz standardowego
zaprzysiężenia Lupin dodał również:
-
Będę wiernie i dobrze władać narodem!
-
Będę wspomagać lud mój!
-
Kiedy zajdzie taka potrzeba własne życie przełożę na dobro kraju mego!
Po
tym tak jak poprzednicy wznieśli się w powietrze, lecz wirowali znacznie
dłużej. Harry poczuł pieczenie na prawej łopatce i gdy myślał, że już nie
wytrzyma i krzyknie, ból ustał i opadli na ziemię.
Nie
był to jednak koniec. Z tronu powstał James Potter.
-
Dzisiejszego dnia – przemówił – Dzieci moje zostały zaprzysiężone! Także
dzisiaj otrzymają należyte im symbole królewskie! Zdejmijcie kaptury.
Lily
w napięciu przyglądała się jak dwójka nastolatków podnosi ręce do góry i zrzuca
z głowy nakrycie. Mimo masek oniemiała wpatrywała się w twarz swojej córki,
której która ewidentnie wyszczuplała oraz przystojną twarz swojego syna, nie
mogła się doczekać momentu kiedy mocno ich przytuli.
-
Remusie, Syriuszu – poprosił James i po chwili w dłoniach wytypowanych pojawiły
się dwa diademy. Władca Mrocznego Miasta podszedł do Łapy i wziął damski
diadem, wrócił do swoich dzieci i ucałowawszy czoło córki założył jej go na
głowę, następnie wziąwszy męską koronę książęcą od Lunatyka, założył na głowę
syna. – Powstańcie dzieci – przemówił ciepłym głosem – Oto królewskie dzieci!
Księżniczka Ann Lilyanne Potter oraz książę Harry James Potter! – zebrani
pokłonili się książęcej dwójce. – Zajmijcie swoje miejsca – gdy rodzeństwo
znalazło się z resztą drużyn przemówił ponownie. – Możecie przygotować się do
wieczerzy, która zacznie się wraz z zachodem słońca! – krzyknął i wrócił na
tron.
Harry
spojrzał na stojącego obok Marcusa.
-
Mogę? – wskazał głową na rodziców.
-
Nie bardzo. – przyznał Marcus. – Wedle tradycji z rodzicami witamy się dopiero
na uczcie.
Potter
niechętnie kiwnął głową i wyszedł razem z resztą drużyny. Nicolas poprowadził
ich przez długie korytarze zamku, a po pięciu minutach zatrzymali się przed
czarnymi drzwiami z wygrawerowanym złotym lwem, wężem i mieczem. W
pomieszczeniu górowała ciemna kolorystyka, jak przystało na drużynę czarnych.
-
Siadajcie. – Nick wskazał na fotele, gdy zasiedli i zrzucili peleryny wraz z
maskami przemówił – Tam jest łazienka, są trzy prysznice – wskazał na drzwi po
lewej – a tam garderoba, w której każdy ma osobny sektor. Tam jest sala treningowa
– wskazał kolejne drzwi – obok szpitalna oraz biblioteka. – usiadł i
kontynuował. – Do drużyny czarnej studenci dostają się najrzadziej więc jest
nas raptem garstka. Jesteście pierwszymi od ponad trzystu lat, którzy tak
licznie trafili do drużyny tego koloru. Jest godzina – tu spojrzał na zegarek –
11:30, do zachodu słońca pozostało 8 godzin, możecie robić co chcecie, nie
opuszczając tego pokoju.
Kilka
osób poszło do biblioteki, kilka do Sali treningowej, Nick, Marcus i Larry
pogrążyli się w dyskusji na temat strategii wojennych popijając wino zabrane z
barku, Jake posadził sobie Arię na kolanach i szeptał jej coś do ucha z czego
ta nieprzerwanie chichotała. Harry podniósł się z miejsca i podszedł do okna. W
zamyśleniu wpatrywał się na teren wokół zamku i miasto widniejące w oddali.
-
Robi wrażenie prawda? – usłyszał za sobą głos Alexa.
-
Taa… - odpowiedział mu cicho i podrapał się po łopatce, to mu o czymś
przypomniało.
Zebrani
w pokoju wpatrywali się ze zdziwieniem jak Potter rozpina błyskawicznie lnianą
koszulę i zrzuca ją z ramion.
-
Co mam na plecach? – zapytał Davisa.
-
Tatuaż – powiedział tamten zachrypniętym głosem.
Marcus
wyczarował lustro i Harry mógł ujrzeć na swojej prawej łopatce płonący miecz,
wokół którego rękojeści owinięty był wąż, a ostrze zasłaniało cielsko dużego
lwa, z otwartą paszczą.
-
Co to jest? – zdziwił się zielonooki.
-
Herb królewski – odpowiedziała mu Diana. – Symbolizuje następcę tronu.
-
Nieźle – wysapał Potter i założył ponownie koszule.
Nie
zauważył jak Alexander niespostrzeżenie wymknął się z salonu aby zażyć zimnego
prysznica.
Rozdział poprawiony 10.01.2018r.
Hej,
OdpowiedzUsuńoch Alex zakochał się w Harrym, a Smith przeprosił teraz Pottera za swoje zachowanie, te słowa bardzo go zabolały, no i już zostali zaprzysiężeni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza