niedziela, 24 listopada 2013

9. Zaprzysiężenie


Czas mijał chłopcom bardzo szybko, w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że popadli w rutynę. W ciągu tygodnia wyciskali z siebie siódme poty, starając się zadowolić nauczycieli, w niedzielę odpoczywając i spędzając długie godziny na rozmowach przed kominkiem. Dogadywali się coraz lepiej, czasami też rozumiejąc się bez słów, wiedzieli czego chce ten drugi. Ani się nie obejrzeli, a już minęły trzy lata. W tym czasie do perfekcji opanowali oklumencję i leglimencję, magię żywiołów, uzdrowicielstwo, walkę bronią białą i Animagię, wiedzę z przedmiotów szkolnych mieli w jednym paluszku, podejrzewali że teraz bez problemu zdali by owutemy na wybitny. Każdy z nich opanował animagię, mogąc się zmieniać w dwa zwierzęta, odpowiadające sile magicznej oraz charakterowi. Potter potrafił zmieniać się w czarnego Pegaza, który symbolizował jego magię, jest to silne magicznie zwierzę o skórze twardej jak pancerz, oraz czarną z jadowicie zielonymi oczyma, panterę, która symbolizowała się dużą zwinnością i szybkością. Zżyli się ze sobą niesamowicie, tworząc silną drużynę, obawiali się końca szkolenia bo wtedy każdy z nich pójdzie w swoim kierunku, już nie będą spędzać całych dni ze sobą. Ociepliły się także ich relację z nauczycielami, czego doskonałym przykładem był Jake, który od dobrych trzech miesięcy umawiał się z panią profesor od Numerologii i Starożytnych Runów – Arią Bellisario. Harry, mimo że umilał sobie czas z Nickiem nie mógł nazwać ich zażyłości, związkiem. Za mało o sobie wiedzieli, po za tym mieli swoje tajemnice i praktycznie wcale nie rozmawiali na osobiste tematy. Potter najlepiej z drużyny dogadywał się z Davisem. Może fakt, że oboje wychowywali się w nieprzyjaznym środowisku tak bardzo zbliżył ich do siebie, byli niemal nierozłączni i Harry śmiało mógł nazwać Alexandra swoim prawdziwym przyjacielem, za którym bez wahania wskoczyłby w ogień.

Dziś był dla Drużyny Czarnych szczególny dzień. Zdali egzamin, który sprawdzał ich wiedzę, zarówno teoretyczną jak i praktyczną z tych trzech lat nauki. Mimo że była sobota w salonie chłopaków trwała impreza w najlepsze. Sam Marcus Parker odwołał niedzielny trening i przyłączył się do świętowania, przynosząc dwie butelki z ognistą. Polubił tych chłopaków, a sukces jaki osiągnęli trzeba było uczcić. Alkohol lał się litrami, a towarzystwo było coraz bardziej zadowolone. W końcu i osobom z najmocniejszą głową film się urwał, zwiastując rano ogromnego kaca.

Alexander obudził się przez dziwny dyskomfort. Owym dyskomfortem była poranna erekcja, na domiar złego „czymś” uciskana. Trzyletni celibat dla dojrzewającego chłopaka nie działał zbyt dobrze, tym bardziej, że otaczał się samymi przystojnymi mężczyznami. Otworzył z trudem swoje brązowe oczy i zaraz je zamknął porażony światłem, co wywołało ból. Odetchnął głęboko i powoli uchylił powieki. Rozejrzał się i ujrzał śpiące gdzie bądź towarzystwo. W salonie nie było tylko Jake’a i Arii, którzy jak podejrzewał chłopak, zniknęli w pokoju czerwonowłosego. Coś poruszyło się na jego kroczu i jęknął cicho. Skupił uwagę na dolnych partiach ciała i ze zdziwieniem zobaczył, że na jego podbrzuszu leży głowa Harry’ego a jago ręka spoczywa na pobudzonym członku. Potter musiał mieć jakiś energiczny sen, ponieważ co chwilę wierzgał nogami i poruszał ręką, trąc tym samym problem przyjaciela. To wcale nie pomagało Davisowi, który czuł że spełnienie jest coraz bliżej. W momencie gdy książę uchylił usta i jęknął cichutko przez sen Alex nie wytrzymał i wytrysnął w spodnie, starał się uregulować oddech, czując jak gorąca sperma spływa w stronę brzucha. Brązowowłosy błagał w myślach wszystkie bóstwa, żeby książę się teraz nie obudził. Jak zwykle, karma nie była po jego stronie. Zaklął mentalnie gdy Potter przeciągnął się lekko i otworzył oczy. Musiał obudzić się akurat teraz? Zdezorientowany zbadał swoje położenie. Widząc dłoń, która spoczywała na kroczu przyjaciela, na domiar tego materiał był mokry starał się powstrzymać rumieniec. Podniósł się na łokciach, rozejrzał się i jego wzrok padł na równie zarumienionego jak on Alexa.
- Cześć – wyszeptał Davis, patrząc wszędzie tylko nie w oczy przyjaciela.
- Cześć. – odpowiedział zachrypniętym głosem drapiąc się po głowie. Kac męczył go strasznie i nie umiał pozbierać myśli, żeby złożyć porządne zdanie. – Proponuję prysznic, zanim wszyscy wstaną.
- Masz rację – Alex, przyjął wyciągniętą dłoń przyjaciela i czym prędzej skierował się do swojej sypialni.

Wieczorem do sypialni Harry’ego ktoś zapukał.
- Proszę! – odpowiedział nie podnosząc wzroku z nad tekstu czytanej książki.
Drzwi się otworzyły i niepewnie wkroczył Alexander.
- Hej… Możemy pogadać? – zagadnął cicho.
Chciał postawić sprawę jasno, żeby między nimi się nic nie popsuło. Potter kiwnął głową, usiadł i wskazał miejsce naprzeciw siebie.
- O czym chciałeś rozmawiać? – zapytał Harry, gdy Alex usiadł w nogach łóżka.
- Jesteśmy przyjaciółmi, więc chce tylko powiedzieć, że to rano nie było celowe.
- Nie musisz się tłumaczyć – przerwał zielonooki z uśmiechem – Przeze mnie miałeś dodatkowe  tarcie to tak czy inaczej musiałbyś zareagować.
- To był mój pierwszy orgazm od trzech lat – pochwalił się z nieśmiałym uśmiechem.
- Serio? – Harry aż szerzej otworzył oczy z wrażenia, jeśli mieli ciężki dzień, to przetrwał tylko dlatego, że myślami już był w komnatach Nicolasa po kolacji, gdzie doskonale rozładowywali napięcie. Wiedział, że kiedyś będzie musiał odwdzięczyć się Alexowi za eliksiry, bo tylko dzięki temu mógł przetrwać kolejny dzień ćwiczeń. Nick nigdy się o to nie troszczył. – Jak ty to znosisz?
- Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? – niedowierzał Davis, a gdy Potter kiwnął głową westchnął. – Nie było tak źle, chociaż stale jestem tutaj w towarzystwie przystojnych mężczyzn, nie czułem potrzeby, żeby rozładować napięcie. Chociaż dzisiaj rano, pierwszy raz od dawna poczułem się lekki.
- Cieszę się, że mogłem się do tego przyczynić.
Zaśmiali się oboje i Alex zmienił temat, zbyt długa rozmowa o seksie nie jest bezpieczna. Pogrążyli się w rozmowie o zbliżającej się pełni, którą już odczuwali. Przed północą pożegnali się i każdy poszedł spać.

Następnego dnia po śniadaniu Harry wrócił się na chwilę do pokoju, kiepsko spał w nocy i męczył się z bólem głowy. Wypił eliksir przeciwbólowy, Davis przyniósł mu ostatnio cały zapas. Chłopak kochał eliksiry i wolnym czasie lubił chodzić do laboratorium i ważyć. Każdy z chłopaków z chęcią korzystał z jego zasobów, a Alex cieszył się, że mógł na coś się przydać. Kiedy lek zaczął działać chłopak pognał na zajęcia. Mimo tego, iż całą drogę biegł i tak spóźnił się pięć minut. Nicolas zazwyczaj łagodnie karał za spóźnienie. Trzy kółka wokół Sali i już mogli ćwiczyć. Tak było w przypadku Jake’a, który spóźnił się w sobotę chcąc się pożegnać z Arią. Tak się złożyło, że tego dnia Nick był w złym humorze.
-Dzień dobry – wydaszał Harry przekraczając próg – Przepraszam za spó…
- Dziesięć kółek! – warknął Nick, a gdy zaskoczony Harry stał w wejściu krzyknął – Z Cruciatusem! Jazda!
Zielonooki ruszył i po chwili dało się odczuć zaklęcie tortur. Był na nie już całkowicie uodporniony, ale po sile jakiej użył Smith, nie zdziwił się gdy po dwóch minutach zaczęła mu lecieć krew z nosa. Po wykonaniu całych dziesięciu kółek miał przód koszulki cały zakrwawiony. Stanął koło przyjaciół i czekał, aż Nicolas zacznie.
- Na dzisiejszych zajęciach zapoznamy się z mugolską bronią, do roboty! – zakomunikował.
Przez resztę czasu pokazywał im pistolety, rewolwery, karabiny, granaty i inne. Tłumaczył ich użycie i pokazywał jak działają dane sprzęty. Gdy zabrzmiał dzwon oznajmiający koniec zajęć chłopcy od razu skierowali się do wyjścia. Tylko Potter został patrząc na całkowicie ignorującego go wampira, chowającego broń do szafki.
- Nick? – zagadnął go.
- Czego? – warknął tamten w odpowiedzi, ewidentnie nie był dzisiaj w nastroju.
- Co ci jest? Normalnie się tak nie zachowujesz… A do tego ta kara, nie mówię że nie zasłużyłem, ale taka? To do ciebie nie podobne. W ogóle jesteś jakiś inny dzisiaj.
W starszym wampirze zawrzało. Wszystko co zbierało się w nim od rana w końcu znalazło ujście, a niestety Harry był akurat w pobliżu.
- Co ty o mnie wiesz, co?! To, że od czasu do czasu się pieprzymy nie znaczy, że wiesz jaki jestem! Wiesz co ci powiem? Gówno wiesz! – od razu po wykrzyczeniu tych słów pożałował ich, szczególnie gdy zobaczył jak ciepło w oczach Harry’ego zastyga i wpatrują się w niego zimne zielone oczy – Harry, ja…
- Ma pan rację profesorze, nic o panu nie wiem. – przerwał mu cicho, ale stanowczo. – Do widzenia – odwrócił się i wyszedł.
Nicolas osunął się na kolana i wpatrywał się z przerażeniem w drzwi, którymi wyszedł młodzieniec.
- Co ja zrobiłem… - wyszeptał przerażony.
Miał wisielczy humor od rana, kiedy dostał list od znienawidzonego brata – Christiana. Christian był młodszy od niego i przez cały czas był lepiej postrzegany przez rodziców. Christian to, Christian tamto. Jego młodszy braciszek znalazł sobie piękną partnerkę, a gdy jego ojciec dowiedział się, że preferuje swoją własną płeć zdenerwował się i wyrzucił go za drzwi. Od tamtego czasu jak dostawał list od brata, co zdarzało się niezwykle rzadko, ten jawnie z niego drwił, co doprowadzało mężczyznę do szewskiej pasji. Błędem było wyładowywanie się na Harrym ale czasu nie cofnie, teraz musi jakoś postarać się o wybaczenie u młodego księcia. Wstał i z westchnieniem skierował się do drzwi.

Harry tego wieczora czuł, że nie poradzi sobie sam ze swoimi emocjami. Rzucał się w łóżku nie mogąc spać. Trzy lata był z wampirem, mimo że nie rozmawiali o uczuciach to myślał, że to coś znaczy. Dla niego było to dużo, bo Nick był jego pierwszym kochankiem, ale dla Smitha widocznie był tylko zabawką. Po kolejnej daremnej próbie zaśnięcia wygrzebał się z pościeli i wyszedł z pokoju.
- Proszę – zawołał Alex kiedy usłyszał pukanie do drzwi, leżał w łóżku przykryty kołdrą do pasa i czytał książkę. Na zegarze była prawie północ, jednak nauczenie z trzech lat szkolenia pozwoliło im spać nawet cztery godziny i być w stanie normalnie funkcjonować.
- Mogę? – w drzwiach pojawiła się głowa Harry’ego.
- Jasne – Davis usiadł i odłożył książkę na szafkę.
Potter w samych luźnych spodniach wszedł do sypialni i zamknął za sobą drzwi.
- Potrzebuje przyjaciela – powiedział tylko i przytulił zaskoczonego chłopaka.
Alexander, gdy szok opadł, równie mocno objął chłopaka, a ten zaczął mówić. Czuć było żal w jego głosie. W trakcie opowieści oboje się położyli, stykając się ramionami na wąskim łóżku.
- Pomyśl Harry, może z jednej strony to dobrze, że tak wyszło? – zagadnął go Alex, gdy skończył. – Czy miałbyś odwagę, żeby to skończyć?
- No… Nie wiem.
- Pewnie po jakimś czasie tak, może tak jak mówisz seks był dobry, ale po co wam seks bez uczuć? Męczyłbyś się w tym, w końcu pewnie roztalibyście się w niezgodzie.
- A dzisiaj to niby rozstaliśmy się zgodzie? – Potter uśmiechnął się kpiąco.
- Sam widziałeś, że Smith był jakiś nie swój. Oczywiście nie powinien wyładowywać się na tobie, ale zobaczysz, jeszcze wyjdzie wam to na dobre, a za jakiś czas zaczniecie normalnie rozmawiać.


Dni mijały, chłopcy powoli zbliżali się do końca szkolenia. Alex, po tamtej nocy, coraz większą uwagę poświęcał Harry’emu. Na początku tłumaczył to sobie tym, że się o niego troszczy i nie chce, żeby chłopak był przez kogoś zraniony. Sam Potter często szukał jego towarzystwa, więc jeśli ktoś szukał jednego to wiedział, że ten drugi zawsze z nim będzie. W końcu Alexander przerażony, zdał sobie sprawę, że zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu. I nie przyszło to nagle, tylko z dnia na dzień kiełkowało, rodząc tak duże uczucie, że wiedział że gdyby coś się Harry’emu stało nie przeżyłby tego. Postanowił jednak tego nie okazywać, ponieważ bał się stracić przyjaźń chłopaka, gdyby ten nie zaakceptował jego uczuć. Może później, ale dziś nie zamierzał mu tego mówić. Każdego wieczora przed spaniem musiał brać zimny prysznic, a i tak rano budził się z lepkimi majtami.  Nie wiedział, jak długo to jeszcze wytrzyma.

Czarni potrafili już niemal wszystko. Doskonale posługiwali się bronią białą, jak i mugolską. Materiał ze szkoły mieli w jednym paluszku, ich kondycja była świetna, opanowali czarną magię i magię żywiołów, potrafiliby porozumieć się z każdą rasą, umieli ułaskawić dzikie zwierzę aby móc je później wykorzystać, byli odporni na ból. Dzięki treningowi z Nicolasem umieli się posługiwać także magią bezróżdżkową co w przyszłości może być ich atutem. Cztery lata zajęła im nauka i sprostali temu wyzwaniu. Ich wykładowcy byli z nich dumni. W przeddzień inicjacji siedzieli w salonie i czekali na opiekuna. Nicolas zjawił się chwilę później.
- Jestem z was cholernie dumny – przemówił na wstępie – Sprostaliście wyzwaniu, co jest nie lada wyczynem. Jutro, poprzez inicjację zakończy się wasz trening. Mam nadzieję, że i Król będzie mógł później powiedzieć, że  również jest z was dumny. – wyciągnął z kieszeni małe pudełko i powiększył je. – Tu macie szaty – rozdał każdemu po długiej czarnej pelerynie z kapturem. – Spodnie i koszule – czarne skórzane spodnie i czarne, luźne lniane koszule – oraz maski – każdy do rąk dostał czarną maskę zasłaniającą twarz. – Nie siedźcie dziś za długo, jutro śniadanie o ósmej, o dziewiątej musimy być w Sali tronowej. To wszystko z mojej strony, życzę wam dobrej nocy – pożegnał się z nimi i wyszedł.
- Normalnie nie mogę uwierzyć, że to przetrwałem – zaśmiał się Steven, gdy zostali sami.
- Ja też – dodał Philip.
- Trochę szkoda, że już koniec – dodał w zamyśleniu Jake.
Harry smętnie pokiwał głową.
- Za chwilę zacznie się nowy rok szkolny, każdy z nas w innej instytucji tak szybko się nie zobaczymy – powiedział po czym uśmiechnął się cwanie – No chyba, że będziemy znikać od czasu do czasu.
- Już planujesz łamać zasady? – Alex pokiwał mu palcem z udawaną powagą, po czym dodał. – Tylko żartowałem dupki, to jest bardzo dobra myśl. – zaśmiał się Alex i ziewnął – Ja już się zbieram. Dobranoc panowie.
Niedługo potem salon opustoszał.
Młody Potter obudził się chwilę przed wschodem słońca. Spojrzał na zegarek i zaklął. Kwadrans przed piątą.
- No super… - mruknął do siebie.
Przekręcił się na drugi bok i zamknął oczy. Chciał z powrotem zasnąć ale nie mógł. Zrezygnowany podniósł się z łóżka. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej czarne spodnie dresowe i tego samego koloru bluzę z kapturem. Ubrał się i założywszy buty wyszedł z pokoju. Przeszedł szybko przez pogrążony w ciszy salon. Za drzwiami rozejrzał się po korytarzu i ruszył w prawo, w kierunku wyjścia. Otworzywszy olbrzymie wrota wyszedł na błonia, na których widać było słońce wychodzące dopiero zza horyzontu.  Rozejrzał się po terenie, na którym spędził cztery lata, zaciekle trenując i westchnął. Machnął ręką i w odstępie pięciuset metrów pojawiły się cztery paliki z czarną flagą, tworzące kwadrat o obwodzie dwóch kilometrów. Przypomniał sobie jak po raz pierwszy biegł tutaj na odcinku o połowę mniejszym i ze śmiechem pokręcił głową. Jak sobie pomyślał jak wtedy wyglądał zaśmiał się jeszcze głośniej. Pogrążony we wspomnieniach minionych lat ruszył. Bieganie nie sprawiało mu już żadnych problemów. Po treningu z Marcusem Parkerem jego wampirze tempo uległo znacznej poprawie, był praktycznie nie do pokonania.
Po wykonaniu dziesięciu okrążeń spojrzał na zegar, na wieży zamkowej i pogratulował sobie w duchu. Zajęło mu to mniej czasu niż zwykle. Wykonał jeszcze standardowe ćwiczenia z rozgrzewki byłego profesora i usnąwszy wcześniej paliki skierował się do wejścia. U wrót zauważył stojącego Parkera.
- Dzień dobry, profesorze – przywitał się.
- Marcus.
- Słucham? – zdziwił się chłopak.
- Nie jesteś już moim uczniem – powiedział mężczyzna i uniósł kącik ust. – Także nie jest konieczne zwracanie się do mnie „profesorze”. Marcus Parker – wyciągnął rękę do byłego ucznia.
Zaskoczony tą postawą zielonooki uścisnął rękę trenera.
- Harry Potter.
- Nie mogłeś spać?
- Przyzwyczajenia z czterech lat nie dają łatwo o sobie zapomnieć. – zażartował chłopak. – Podejrzewam, że nadal będę trenował. Dzięki tobie jestem dużo sprawniejszy fizycznie i nie chcę tego zaprzepaścić.
Pierwszy raz odkąd się tu znalazł zobaczył szczery uśmiech na twarzy byłego nauczyciela.
- Mogę śmiało powiedzieć, że jestem z ciebie dumny Młody, w sumie z was wszystkich. Byliście moimi pierwszymi uczniami w karierze profesorskiej i daliście radę. Wszyscy daliśmy – rzekł i poklepał Harry’ego po plecach. – Teraz jednak muszę cię wygonić – książę spojrzał na niego zdezorientowany. – Za pięć minut zaczyna się śniadanie.
Chłopak spojrzał przerażony na zegar, a gdy zobaczył, że Marcus ma rację pożegnał się szybko i pognał do pokoju. W salonie zastał zdziwionych kolegów.
- Gdzie byłeś? – zainteresował się Steven.
- Nie mogłem spać, trenowałem – wyjaśnił Potter.
- My też nie mogliśmy spać – odpowiedzieli mu chórem przyjaciele.
- Ja leżałem w łóżku i wspominałem – wyjawił Jake.
- Ja przechadzałem się po zamku – zaśmiał się Phillip.
- Ja byłem w Sali treningowej i trenowałem – zdradził Stev.
- A ja byłem na wieży zamkowej i trenowałem mieczem – wyjaśnił Alex.
Cała piątka uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Gdy zegar wybił ósmą chłopcy z drużyny spojrzeli na Harry’ego.
- Nie czekajcie na mnie. – powiedział. – Wykąpię się szybko i do was dołączę.
Dopiero jak powstawali z miejsc przyjrzał się ich szatom. Byli odziani w to co wczoraj dostali od Nicka i jednym słowem prezentowali się wspaniale. Wbiegł szybko do pokoju i rozebrawszy się wskoczył pod prysznic. Po błyskawicznej kąpieli owinął ręcznik dookoła bioder i podszedł do lustra. Usunął z twarzy dwudniowy zarost i poszedł do pokoju. Osuszył się i wdział to co miał uszykowane na łóżku. Wsunął maskę do kieszeni i wyszedł. Zegar w salonie wskazywał kwadrans po ósmej. Szybkim krokiem przemierzał korytarze zamku. W końcu dotarł do drzwi. Gdy je otworzył prowadzone dotąd rozmowy ucichły. Zebrani wpatrywali się na stojącego w drzwiach przyszłego króla. Odkąd tu przyszedł, co stwierdził każdy, bardzo się zmienił. Nie tylko pod względem fizycznym ale też psychicznym. Wydoroślał. Alex jako pierwszy podniósł się z miejsca, a za jego przykładem podążyli następni. Harry spojrzał na nich zdziwiony. Nicolas wyszedł zza swojego miejsca i pokłonił mu się.
- Będziesz godnym następcą swojego ojca.
Potter spojrzał na twarze ku niemu zwrócone i uśmiechnął się.
- Wszystko co osiągnąłem zawdzięczam wam – powiedział cicho i zajął swoje miejsce, za jego przykładem poszli pozostali.
Dalsza część posiłku minęła w względnej ciszy. Piętnaście minut przed dziewiątą wszyscy, profesorowie i piątka uczniów, zebrali się w salonie. Jason skierował platynową różdżkę na ścianę i mamrocząc jakąś zawiłą inkantację utworzył wir.
- To jest portal, który przeniesie nas do Sali przychodów w pałacu Mrocznego Królestwa. – wyjaśnił Behr. – Wystarczy w niego tylko wejść i przeniesie was w podane miejsce. Jednak zanim to uczynicie włóżcie swoje maski i kaptury na głowy.
Przyjaciele wykonali polecenie i spojrzeli z wyczekiwaniem na byłego profesora, ten kiwnął palcem na braci Withman, żeby zademonstrowali. Ci podeszli do portalu i wchodząc w niego po prostu zniknęli. Wreszcie i oni ponaglani przez blondyna przenieśli się do Mrocznego Miasta. Potter rozejrzał się po pomieszczeniu. Obok ich wiru były jeszcze trzy inne, z których właśnie wychodzili kadeci pozostałych drużyn. Najbardziej jego uwagę przykuli Ci w zielonych szatach, a mianowicie pewna osóbka, z pod której kaptura widać było pukle rudych włosów, już chciał do niej podejść gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się i spojrzał wprost w ciemne oczy Arii, ona nic nie mówiąc pokręciła tylko głową. Westchnął zrezygnowany.
Wkrótce potem zostali opuszczeni przez nauczycieli zostając tylko z opiekunem, tak samo jak pozostałe drużyny ustawili się w szeregu i skierowali się do wyjścia. Pierwsi salę opuścili czerwoni, za nimi zieloni, brązowi i na końcu czarni. Zatrzymali się pod wrotami, gdzie cztery, lub w przypadku pozostałych drużyn dwa lata temu, rozpoczynali szkolenie. Usłyszeli gong i drzwi się otwarły. W milczeniu weszli do środka i ustawili się w rzędach. Opiekunowie usunęli się na bok i stanęli tam, gdzie ich miejsce w odpowiednich kolorach. Gdy w Sali zapadła cisza James podniósł się z tronu.
- Witajcie – przemówił – Minęły dwa, lub dla niektórych cztery, lata gdy się ostatnio widzieliśmy. W ten czas dokształciliście się zarówno z dziedzin nauk książkowych jak i fizycznych. Dzisiejszy dzień jest ostatnim etapem szkolenia. Czeka was zaprzysiężenie. Zaczynajmy!
Usiadł a z szeregu czarnych i zielonych stojących pod ścianą wysunęły się dwie osoby.
- Wyczytane osoby proszone są o podejście i klęknięcie na prawe kolano i położenie reki na sercu – przemówił osobnik w czarnej pelerynie, Harry poznał po głosie, że jest to Syriusz – John Reid Borton, Steven Robert Clark, Alexander Edward Davis, Timothy Todd Duffe, Grayson Zack Green!
Z szeregu wystąpiło dwóch osobników w czarnej szacie, jeden w czerwonej, zielonej i brązowej.
Zajęli wskazane przez mężczyznę w zielonej szacie miejscu.
- Powtarzajcie za mną! – młody Potter poznał po głosie Remusa – Będę zawsze wspierać jasną stronę!
- Będę zawszę wspierać jasną stronę! – dłonie na sercach zalśniły złotem.
- Będę wspierać swoich towarzyszy!
- Będę wspierać swoich towarzyszy – złota poświata zaczęła rozprzestrzeniać się na tułów.
- Nie porzucę króla mego, będę mu wierny i wspierać go będę nawet gdy inni się poddadzą!
- Nie porzucę króla mego i wspierać go będę nawet gdy inni się poddadzą! – teraz na znak przysięgi złożonej królowi złoto zalśniło srebrem i szkarłatem.
- Moc moją i siłę wykorzystam do walki z ciemnymi mocami!
- Moc moją i siłę wykorzystam do walki z ciemnymi mocami! –cała piątka uniosła się delikatnie nad ziemię.
- Nie zdradzę mego narodu!
- Nie zdradzę mego narodu! – przysięgający zaczęli wirować i po dziesięciu sekundach opadli zgrabnie na kolano, pochylając głowę przed królem.
- Zajmijcie należne wam miejsca – powiedział Potter senior a oni wstali i każdy poszedł w odpowiednie miejsce na Sali.
Następnie przysięgali Draco Lucjusz Malfoy, Jake Ryan McCarthy, Payton Eve Meadowes oraz Amber Lauren Peters. Po identycznym zaprzysiężeniu oni także zajęli swoje nowe miejsca na Sali. Przed ostatni byli Catherine Jennifer Smith, Michel Pogue Stewart, Dean Toby Thomas, Megan Jessica Wilson a także Sarah Laura Zeman, zostawiając zdezorientowaną dwójkę Potterów samych.
- Ann Lilyanne Potter oraz Harry James Potter – przemówił Syriusz.
Rodzeństwo tak jak swoi poprzednicy podeszli do Remusa i uklęknęli przed nim. Oprócz standardowego zaprzysiężenia Lupin dodał również:
- Będę wiernie i dobrze władać narodem!
- Będę wspomagać lud mój!
- Kiedy zajdzie taka potrzeba własne życie przełożę na dobro kraju mego!
Po tym tak jak poprzednicy wznieśli się w powietrze, lecz wirowali znacznie dłużej. Harry poczuł pieczenie na prawej łopatce i gdy myślał, że już nie wytrzyma i krzyknie, ból ustał i opadli na ziemię.
Nie był to jednak koniec. Z tronu powstał James Potter.
- Dzisiejszego dnia – przemówił – Dzieci moje zostały zaprzysiężone! Także dzisiaj otrzymają należyte im symbole królewskie! Zdejmijcie kaptury.
Lily w napięciu przyglądała się jak dwójka nastolatków podnosi ręce do góry i zrzuca z głowy nakrycie. Mimo masek oniemiała wpatrywała się w twarz swojej córki, której która ewidentnie wyszczuplała oraz przystojną twarz swojego syna, nie mogła się doczekać momentu kiedy mocno ich przytuli.
- Remusie, Syriuszu – poprosił James i po chwili w dłoniach wytypowanych pojawiły się dwa diademy. Władca Mrocznego Miasta podszedł do Łapy i wziął damski diadem, wrócił do swoich dzieci i ucałowawszy czoło córki założył jej go na głowę, następnie wziąwszy męską koronę książęcą od Lunatyka, założył na głowę syna. – Powstańcie dzieci – przemówił ciepłym głosem – Oto królewskie dzieci! Księżniczka Ann Lilyanne Potter oraz książę Harry James Potter! – zebrani pokłonili się książęcej dwójce. – Zajmijcie swoje miejsca – gdy rodzeństwo znalazło się z resztą drużyn przemówił ponownie. – Możecie przygotować się do wieczerzy, która zacznie się wraz z zachodem słońca! – krzyknął i wrócił na tron.
Harry spojrzał na stojącego obok Marcusa.
- Mogę? – wskazał głową na rodziców.
- Nie bardzo. – przyznał Marcus. – Wedle tradycji z rodzicami witamy się dopiero na uczcie.
Potter niechętnie kiwnął głową i wyszedł razem z resztą drużyny. Nicolas poprowadził ich przez długie korytarze zamku, a po pięciu minutach zatrzymali się przed czarnymi drzwiami z wygrawerowanym złotym lwem, wężem i mieczem. W pomieszczeniu górowała ciemna kolorystyka, jak przystało na drużynę czarnych.
- Siadajcie. – Nick wskazał na fotele, gdy zasiedli i zrzucili peleryny wraz z maskami przemówił – Tam jest łazienka, są trzy prysznice – wskazał na drzwi po lewej – a tam garderoba, w której każdy ma osobny sektor. Tam jest sala treningowa – wskazał kolejne drzwi – obok szpitalna oraz biblioteka. – usiadł i kontynuował. – Do drużyny czarnej studenci dostają się najrzadziej więc jest nas raptem garstka. Jesteście pierwszymi od ponad trzystu lat, którzy tak licznie trafili do drużyny tego koloru. Jest godzina – tu spojrzał na zegarek – 11:30, do zachodu słońca pozostało 8 godzin, możecie robić co chcecie, nie opuszczając tego pokoju.
Kilka osób poszło do biblioteki, kilka do Sali treningowej, Nick, Marcus i Larry pogrążyli się w dyskusji na temat strategii wojennych popijając wino zabrane z barku, Jake posadził sobie Arię na kolanach i szeptał jej coś do ucha z czego ta nieprzerwanie chichotała. Harry podniósł się z miejsca i podszedł do okna. W zamyśleniu wpatrywał się na teren wokół zamku i miasto widniejące w oddali.
- Robi wrażenie prawda? – usłyszał za sobą głos Alexa.
- Taa… - odpowiedział mu cicho i podrapał się po łopatce, to mu o czymś przypomniało.
Zebrani w pokoju wpatrywali się ze zdziwieniem jak Potter rozpina błyskawicznie lnianą koszulę i zrzuca ją z ramion.
- Co mam na plecach? – zapytał Davisa.
- Tatuaż – powiedział tamten zachrypniętym głosem.
Marcus wyczarował lustro i Harry mógł ujrzeć na swojej prawej łopatce płonący miecz, wokół którego rękojeści owinięty był wąż, a ostrze zasłaniało cielsko dużego lwa, z otwartą paszczą.
- Co to jest? – zdziwił się zielonooki.
- Herb królewski – odpowiedziała mu Diana. – Symbolizuje następcę tronu.
- Nieźle – wysapał Potter i założył ponownie koszule.
Nie zauważył jak Alexander niespostrzeżenie wymknął się z salonu aby zażyć zimnego prysznica.





Rozdział poprawiony 10.01.2018r.



1 komentarz:

  1. Hej,
    och Alex zakochał się w Harrym, a Smith przeprosił teraz Pottera za swoje zachowanie, te słowa bardzo go zabolały, no i już zostali zaprzysiężeni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń