poniedziałek, 25 listopada 2013

12. Porady seksualne


Rudowłosa dziewczyna z gracją usiadła na stołku, wskazanym jej przez Smitha. Nicolas sam założył jej tiarę na głowę, ponieważ pani profesor od Transmutacji była tak zszokowana, że nie była w stanie się ruszyć. Na twarzy Potterówny malowało się skupienie, jakby zaciekle dyskutowała z tiarą, a chwilę później odprężyła się i usiadła prosto, a stary kapelusz wykrzyknął:
-GRYFFINDOR!

Stół lwów zaczął klaskać jak opętany, tylko Harry siedział bez ruchu. Spojrzał na siostrę a gdy ta ledwo zauważalnie skinęła głową wstał. Przedstawienie czas zacząć – pomyślał ze śmiechem. Zebrani na sali, jak za dotknięciem różdżki, zamilkli obserwując zielonookiego młodzieńca. Dean, Draco, John i Nick, jedyni którzy wiedzieli o tym, iż rodzeństwo się zna, śmiali się w duchu, ponieważ znając Potterów zaraz zrobią widowisko. Ann zatrzymała się w połowie drogi do stołu i patrzyła na chłopaka z nieźle udawanym zaciekawieniem, zdziwieniem i strachem. Nauczyciele, jak i uczniowie z zapartym tchem przyglądali się jak Harry podchodzi do dziewczyny i staje jakieś pół metra od niej. Przez chwilę wpatrywali się w swoje oczy. I w brązowych i w zielonych tańczyły wesołe iskierki, a oboje z trudem zachowywali powagę. W końcu – co dla niektórych okazało się wiecznością – rzucili się sobie w ramiona. Sala rozbrzmiała oklaskami, a uczniowie po raz pierwszy ujrzeli Minerwę McGonagall bez surowej maski na twarzy. Po policzkach kobiety toczyły się łzy, patrząc na tych dwoje, którzy tak bardzo przypominali jej Lily i Jamesa –odważnych i wspaniałych ludzi.
- Zabiję cię za to, że mi nie powiedziałaś – warknął Harry siostrze do ucha.
- To była spontaniczna decyzja. – odpowiedziała odsuwając się i wycierając wyimaginowane łzy.
Młody Książę objął ją ramieniem, przez przypadek szczypiąc w bok i poprowadził na miejsce. Wszyscy Gryfoni, z wyjątkiem Deana, który przez pobyt wraz z Ann na szkoleniu przyzwyczaił się do jej widoku, przypatrywali się nowej uczennicy z zaciekawieniem. Nikt nie zdążył się jednak odezwać bo powstał Dumbledore.
-Witam was serdecznie po raz kolejny w Hogwarcie. – przemówił staruszek, patrzył wszędzie tylko nie na Potterów. – Pierwszoroczni niech wiedzą, że do lasu przylegającego do terenu szkolnego, wstęp jest absolutnie zakazany. Przydałoby się aby pamiętali również o tym, niektórzy starsi uczniowie. Pan Filch pragnął abym was poinformował, że między zajęciami używanie magii na korytarzach jest zakazane. Lista przedmiotów, których używanie jest niedozwolone zwiększyła się o produkty braci Weasley. – uśmiechnął się do oburzonych uczniów. – Na koniec chciałbym wam przedstawić nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, większość uczniów przygląda mu się od momentu wejścia do sali, więc nie będę was dłużej trzymać w niepewności. Nowym profesorem jest Nicolas Smith– wskazał na niebieskookiego, na co ten ukłonił się grzecznie – To wszystko, a teraz wsuwajcie!
Słodycze z wózka, jeżdżącego w pociągu, należały już do przeszłości, więc większość zebranych wprost rzuciła się na jedzenie. Brązowowłosa Gryfonka nie jadła jednak, tylko wpatrywała się w rodzeństwo Potter i po chwili zastanowienia wyciągnęła rękę.
-Nazywam się Hermiona Granger. – rudowłosej od razu nie spodobał się ton starszej koleżanki, był strasznie przemądrzały i jakby z nutą... Wyższości...?
- Ann Potter. – odpowiedziała i uścisnęła jej rękę.
- To jest Ron Weasley – przedstawiła opychającego się młodzieńca – i jego siostra Ginny.
Księżniczka, jak przystało na dobrze wychowaną damę, uścisnęła każdemu rękę mimo niechęci do nich. Znała ich z historii brata i nie zamierzała wdawać się w bliższe relacje z fałszywymi ludźmi, jednakże nie wiedziała co zamierzał Harry, więc musiała czekać. Panna Prefekt zwróciła swoje brązowe oczy teraz na przyszłego króla.
-Gdzie byłeś podczas wakacji, Harry?- zapytała na ogół spokojnie.
Wybraniec westchnął w myślach, no to zaczęło się przesłuchanie.
-W bezpiecznym miejscu –odpowiedział.
-Miałeś być u Dursley'ów! – rzuciła oskarżycielsko. – Tylko tam jesteś w stu procentach bezpieczny! Gdyby tak nie było profesor Dumbledore by cię tam nie wysyłał, a ty sobie ot tak to lekceważysz!
Potterowie prychnęli w myślach.
-Byłem bezpieczniejszy, tam gdzie przebywałem, niż u Dursley'ów – powiedział spokojnie, ważąc każde słowo.
-A gdzie jest to BEZPIECZNE miejsce? – zirytowała się panna Granger, odpowiedzi czarnowłosego co raz bardziej ją denerwowały.
-Nie ma potrzeby informować was o tym. – rzekł spokojnie chłopak. – Jestem tam bezpieczny i to powinno wam wystarczyć.
Dziewczyna zaczęła w myślach odliczać do dziesięciu, żeby się uspokoić. Ich rozmowie przysłuchiwało się co raz więcej uczniów, Ślizgoni mentalnie gratulowali Potterowi, Puchoni natomiast byli zirytowani jego postawą. Przecież jego przyjaciółka się o niego martwiła. Krukoni natomiast, kalkulowali zachowanie obojga, bardziej skłaniając się ku poparciu Harry'ego. Większość uczniów już od dawna orientowało się, że Weasley i Granger oszukują Wybrańca, tylko on był taki ślepy, że nie docierało do niego żadne złe słowo na nich.
Potterówna musiała odwrócić się od stołu, żeby ukryć uśmiech satysfakcji, tymczasem rozmowa trwała dalej.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi! – oburzyła się, lecz widząc że nie ugnie chłopaka zapytała o coś innego, równie istotnego – Gdzie siedziałeś w pociągu?
- Z przyjaciółmi. – odpowiedział zielonooki.
- Pragnę ci przypomnieć, że to my jesteśmy twoimi przyjaciółmi. – wtrącił się Ron, uśmiechając się kpiąco.
- A kto powiedział, że przyjaźnię się tylko z wami? - zapytał retorycznie Gryfon, a pozostali spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Ach więc ten... Ten przyjaciel… – Rudzielec prawie wypluł to słowo. – Jest teraz ważniejszy od nas? Od dwójki ludzi, którzy są z tobą od pierwszej klasy?!
- Ty to powiedziałeś – powiedział spokojnie młodzieniec, czym jeszcze bardziej zdenerwował chłopaka – Chciałem usiąść z nim, bo mieliśmy ważną sprawę do omówienia. Nie rozumiem o co tyle szumu.
- Ale z nami siedziałeś od zawsze! – wykrzyknął Ronald w tym samym czasie gdy Hermiona zapytała.
- Co było aż takie ważne?
Harry przewrócił oczami i już miał się odgryźć gdy powstał dyrektor. Książę podniósł głowę i ze zdziwieniem stwierdził, że cała sala spogląda na nich.
- Mam nadzieję, że wszyscy jesteście najedzeni. – powiedział radośnie Albus, Potter prychnął. Przez dwójkę pseudo przyjaciół nawet nic nie zjadł. – Teraz migiem do łóżek! – próbował złapać kontakt wzrokowy ze swoim Złotym Chłopcem, ale młodzieniec zbyt szybko się odwrócił.
- Nie czekajcie na nas – rzucił przez ramię do Rona i Hermiony i pociągnął zaskoczoną Ann za sobą.
Dean niespostrzeżenie odłączył się od grupy i ruszył za rodzeństwem, chwilę później to samo uczynili John i Draco. Spotkali się na czwartym piętrze, już chcieli wchodzić do jakiejś klasy gdy zza rogu wyłonił się Nicolas.
- Chodźcie do mojego gabinetu. – powiedział i poprowadził ich dalej.
Podążyli z nim na piąte piętro, aż do gabinetu mężczyzny. Po przekroczeniu progu właściciel rzucił zaklęcie wyciszające.
-Właściwie to nie miałem okazji was poznać w Mrocznym Mieście. – zwrócił się do Thomasa, Malfoya i Bortona – Nicolas Smith, ale na osobności możecie mówić mi Nick. I tak nauczycielem jestem tylko ze względu na książęta.
Książęta prychnęły oburzone, a zebrani zaśmiali się.
- Po co chcieliście już dzisiaj się spotkać? – zainteresował się, opierając wygodnie na fotelu i wskazując gościom dwie sofy.
- Ze względu na rozmowę Harry'ego w Wielkiej Sali. – wyjaśnił John.
Nicolas zaśmiał się.
-No nie powiem, była interesująca. Nieźle z tego wybrnąłeś.
-Tylko czekałem, aż szlama wybuchnie a tu przez dyrektora Harry nie zdążył wyprowadzić jej z równowagi – wyznał Draco.
- Co do dyrektora – Smith spoważniał i spojrzał na zielonookiego młodzieńca – Twój ojciec kazał ci przekazać, że masz go unikać tak długo jak się da. Syriusz i Remus przedstawili mu dzisiaj wstępne plany Zakonu i nie są zbyt ciekawe, ale tego dowiesz się w czwartek bo rodzice chcą was zobaczyć.
Harry kiwnął głową.
- Wasza scena w sali była niesamowita!- wtrącił Dean po chwili ciszy.
- Tak – zgodził się z zapałem John.
Ann wyszczerzyła białe ząbki i przybiła piątkę bratu.
- Nawiązując do kolacji… – odezwała się z chytrym uśmieszkiem. – Kiedy wy dwoje zamierzacie się ujawnić jako przyjaciele? – zwróciła się do Ślizgona i Młodego Wampira z Gryffindoru.
- Myślę, że jutrzejsze śniadanie byłoby odpowiednie. – odpowiedział Potter z uśmiechem.
Wszyscy się z nim zgodzili.
- Masz już jakiś pomysł na kawał? – zmienił temat Nick. – Nie sądzicie, że trzeba urozmaicić życie mieszkańców zamku? – na jego twarz wpłynął ironiczny uśmieszek.
-Zastanawiałem się już nad czymś...- powiedział cicho Harry z diabelskim błyskiem w oku –Słuchajcie...

Jakąś godzinę później Ann i Harry w dobrych humorach wracali do Pokoju Wspólnego. Dean wrócił chwilę wcześniej, bo na razie chcieli zachować w sekrecie to, że dogadują się lepiej, jako takiego asa w rękawie. Śmiejąc się w najlepsze przeszli przez portret Grubej Damy. Przebywający w środku Gryfoni spojrzeli na nich ze zdziwieniem, tylko trzy twarze wyrażały złość.
- Gdzie byłeś? – zapytała twardo Hermiona gdy podszedł razem z Ann do kanapy.
- Myślę, że mój brat nie musi wam się tłumaczyć z każdej sekundy swojego życia. – odpowiedział za niego dziewczyna.
- Nie wtrącaj się, nie ty byłaś pytana! - naskoczyła na nią najmłodsza Weasleyówna.
W Harrym zawrzała krew, nikt nie będzie się tak odzywał do Ann.
- Nie życzę sobie, żebyś podnosiła głos na moją siostrę. – powiedział chłodno zielonooki.
- Martwiliśmy się stary... – wtrącił się Rudzielec, starając się załagodzić sytuację.
- Niby dlaczego? – zapytał zdziwiony – Byłem z Ann.
- Właśnie dlatego! – stwierdziła zirytowana Grangerówna. – Dziewczyna zjawia się tu praktycznie nie wiadomo skąd, może być zakamuflowanym śmierciożercą a ty jej wierzysz.
- Możesz nie mówić o mnie, jakby mnie tu nie było? – Potterówna spojrzała ze złością na starszą Gryfonkę, jednak zaraz odsunęła się na bok widząc minę swojego brata.
- Cofnij to co powiedziałaś. – praktycznie wyszeptał czarnowłosy, tak że Panna-Wiem-To-Wszystko się wzdrygnęła – MOJA SIOSTRA – podkreślił – Nie jest i nie była Śmierciożercą i w tym momencie zastanawiam się czy to wam mogę ufać nie jej.
- Ależ Harry, oczywiście, że możesz nam ufać! – zapewniła go gorliwie Ginny, stanowczo za szybko..
- Tak – potwierdził jej brat. –Wątpisz w to kumplu?
Potter pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Idę spać. – rozejrzał się po pokoju i zauważył czarnowłosą Gryfonkę z rocznika Ginerwy. Bodajże... Romsmana? Romenda? Nie... Romilda! – Romildo? – zwrócił się do niej uprzejmym głosem, a ona podskoczyła i spojrzała na Wybrańca zarumieniona – Zaprowadzisz moją siostrę do jej nowego dormitorium? Jest w twoim wieku – uśmiechnął się do niej ciepło.
- Ja... Jasne. – odwzajemniła uśmiech i czym prędzej do nich podeszła. – Romilda Vane – powiedziała wyciągając rękę do Rudowłosej.
- Ann Potter. – odpowiedziała tamta z uśmiechem. – Dobranoc Harry – zwróciła się do chłopaka.
- Dobranoc siostrzyczko – odpowiedział młodzieniec i przytulił ją mocno do siebie. Mimo, że znał ją już cztery lata*, nadal nie mógł się przyzwyczaić, że ją ma. Na odchodnym ucałował ją w czoło i udał się do dormitorium.

Gdy tylko zniknął za drzwiami Ginny się odezwała.
- Słyszeliście to? – aż gotowała się ze złości. – Poprosił to... To coś! Zamiast mnie! Przecież ta jego siostrzyczka – prawie wypluła to słowo – jest na tym samym roku co ja.
- Nie wiem gdzie Harry był w te wakacje, ale bardzo się zmienił. – odparła zamyślona panna Granger. – Nie tylko fizycznie.
- Masz rację Herm. – przytaknął jej Ron.
- Musimy iść do dyrektora, poinformować go o wszystkim – zdecydowała brązowooka i we trójkę opuścili Pokój Wspólny.

Następnego dnia młody książę nie spał już od wschodu słońca. Mimo niewygody spał w piżamie, składającej się z luźnych spodni i T-shirtu. Wiedział, że chłopakom nie przeszkadzałoby to, że sypia w bokserkach, ale nie chciał by Weasley widział jego tatuaż. Dyrektor, który jak nic dowiedziałby się o tym, natychmiast by go rozszyfrował. Potter westchnął ciężko. To będzie ciężki rok. Odsunął kotary swojego łóżka i usiadł. Łazienka aktualnie była zajmowana przez Seamusa, a Ron się właśnie podnosił z łóżka. Neville'a już nie było, natomiast Dean stał przed lustrem wmontowanym w ścianę i wiązał krawat. Gdy tylko Finnagan opuścił łazienkę Harry natychmiast zajął jego miejsce. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Odkręcił kurki i pozwolił żeby ciepła woda spływała po jego ciele. Oparł się rękoma o ścianę i westchnął. Niby minął dopiero jeden dzień, ale już odczuwał brak Alexa. Przez ostatnie cztery lata spędzali mnóstwo czasu razem, a w ostatnie dwa tygodnie byli nierozłączni. Dodając do tego fakt, że teraz byli parą, z czego był niezmiernie dumny, to tęsknota była silniejsza. Usłyszał walenie w drzwi.
- Pospiesz się! – wydarł się Ron – Chcę zdążyć na śniadanie!
- Chwila! - odkrzyknął mu i błyskawicznie się umył.
Wyszedłszy z kabiny osuszył się jednym zaklęciem i wsunął bieliznę. Zarzucił na ramiona koszulę zostawiając ją odpiętą opuścił pomieszczenie. Weasley mijając go w drzwiach, aż się zatrzymał z wrażenia. Lustrował ciało przyjaciela, po czym spojrzał na swoje. Miernie wyglądał przy nim, więc zażenowany uciekł szybko do łazienki. Harry zaśmiał się i zaczął się ubierać. Odpuścił sobie dzisiaj wierzchnią szatę, bo dzień zapowiadał się piękny. Nowa biała koszula była doskonale skrojona, opinając się ładnie na wyrzeźbionym torsie. Spojrzał na leżące na łóżku spodnie z niechęcią. Za namową Draco zamówił bardziej dopasowane, tylko według niego za bardzo. Westchnął tylko i włożył je. Wziął Gryfoński krawat do ręki i stanął przed lustrem. Przez chwilę przyglądał się sobie w zdziwieniu. Nie prezentował się tak źle. Spodnie ładnie układały się na jego długich, umięśnionych nogach i zgrabnym tyłku, pozostawiając trochę luzu, nie znosił za ciasnych spodni i nie rozumiał, jak niektórzy faceci mogą chodzić w rurkach. Koszula natomiast leżała wprost idealnie. Z głębokim westchnieniem zabrał się za wiązanie czerwono złotego krawatu. W chwili gdy skończył Ron opuścił łazienkę. Spojrzał z zazdrością na kumpla. Teraz jak nic nikt na mnie nie spojrzy – pomyślał ze złością.
- Spotkamy się na śniadaniu – rzucił Harry i skierował się do drzwi.
- Nie czekasz na mnie? - zapytał zaskoczony Weasley.
- Chciałbym się przed śniadaniem spotkać z przyjacielem. – stwierdził Potter. – Myślę też, że moglibyście dowiedzieć się kto to jest – to powiedziawszy wyszedł.
Ronald zacisnął zęby ze złości.

Wybraniec, razem z siostrą wyszli z wieży. Z Draco i Johnem spotkali się w łazience Jęczącej Marty. Ducha akurat nie było.
- Zrobiłeś to? - upewnił się Harry, zwracając się do blondyna.
- Tak, kochanej wicedyrektor nie było akurat w gabinecie. – odparł Malfoy z krzywym uśmieszkiem.
- To nie zostaje nam nic innego, jak iść na śniadanie. – wtrąciła się wesoło Ann.
Według wczorajszego ustalenia wyszła z Bortonem wcześniej.
- Gotowy na to by być na pierwszych stronach gazet? – zapytał wesoło czarnowłosy.
- Oczywiście – odparł Ślizgon i razem wyszli z pomieszczenia.
Draco, tak samo jak Harry odpuścił sobie dzisiaj wierzchnią szatę. Ich strój różnił tylko kolor krawata. Po letnim treningu jego ciało prezentowało się równie doskonale, co ciało księcia Wampirów.
Chłopcy szli ramię w ramię przez korytarz. Uczniowie spoglądali na nich w szoku. Niektórzy prosili kolegów, by ich uszczypnęli, żeby tylko zdać sobie sprawę iż to nie jest sen. Dwójka największych wrogów szła ramię w ramię, w kierunku Wielkiej Sali. Otwarli wrota i stanęli w wejściu. Rozmowy ucichły, a ludzie wpatrywali się w dwójkę przystojnych młodzieńców w szoku. Oni jak gdyby nigdy nic pożegnali się uściskiem dłoni i każdy poszedł do swojego stołu. Dopiero wtedy gwar powrócił.
- Harry, czy ty właśnie wszedłeś do sali z Malfoyem? – zapytała, w szoku panna Granger.
- Tak zrobiłem – odparł wesoło chłopak.
- Ale... Dlaczego? Przecież to...Ślizgon! Syn Śmierciożercy, może sam już nim jest! – oburzył się Ron.
- Zawiesiliśmy broń i zaprzyjaźniliśmy się, – odpowiedział wzruszając ramionami, jakby nie zważając na słowa Rudowłosego.
- Nie ufaj mu Harry! - wykrzyknął Ron– On na pewno coś knuje.
Potter zignorował Weasley'a i zwrócił się do siostry.
- Jak ci minęła noc? - zagadnął wesoło.
- Całkiem dobrze – odpowiedziała rudowłosa.
- Co myślisz o Romildzie?
- Pomijając fakt, że cały czas mówi o tobie, to jest w porządku. – Potterówna zaśmiała się.
W tym momencie do stołu podeszła profesor McGonagall i położyła plany lekcji na dwie kupki, jedna była sporo większa od drugiej. Więc przerwali rozmowę.
- Ta – wskazała na większą, mówiąc do Hermiony – Jest dla roczników od jeden do pięć, rozdasz je im wraz z innymi prefektami. Ta – wskazała na mniejszą kupkę, którą były puste kartki – Jest dla roczników sześć i siedem. Niech każdy przyłoży do pergaminu różdżkę i powie swoje imię i nazwisko, wtedy wedle wybranych przez was przedmiotów i zdanych sumów, ułoży wam się plan.
To powiedziawszy odeszła do pozostałych stołów. Panna-Wiem-To-Wszystko złapała Weasley'a za ramię i szybko rozdali młodszym plany. Następnie podała kartki starszym uczniom. Szósto i siódmo klasiści przykładali różdżki do swoich pergaminów, mówiąc wyraźnie imię i nazwisko by po chwili, co bardziej niewinnym, twarz pokryła się rumieńcem.
- Hermiona Granger – powiedziała dziewczyna i stuknęła w kartkę. Po chwili na jej twarz wpłynął głęboki rumieniec, zaciekawiony Rudzielec zajrzał jej przez ramię, nie zdążyła zakryć.
- Hermiono! - zawołał oburzony i sam pokrył się czerwienią.
Kartka głosiła.

Zabawianie się samej ze sobą
nie jest dobre na dłuższą metę.
Możesz wyładować napięcie seksualne w inny sposób...
Biblioteka i odpowiedni kochanek da Ci to czego potrzebujesz.

Na kartkach każdego z uczniów jawiła się jakaś porada seksualna. Zaciekawiony zielonooki, mimo iż sam był pomysłodawcą, uderzył w swoją kartkę.
-Harry Potter.

Seks w zakazanym miejscu da Tobie
i Twojemu partnerowi nowe, głębsze doznania.
Warto spróbować.

Zaśmiał się i pokazał Ann. Dziewczyna spłonęła rumieńcem, lecz po chwili spojrzała na brata z zaciekawieniem. Wskazała palcem na jedno słowo. „Partnerowi”, Harry pokiwał głową.
- Pogadamy później! – rzuciła cicho.
Czarnowłosy pokręcił głową i podniósł wzrok. Uczniowie szóstego i siódmego roku przedstawiali na twarzach różne odcienie czerwieni. Spojrzał na blond Ślizgona, który śmiał się w najlepsze, najprawdopodobniej z porad kolegów. Nauczyciele wreszcie zauważyli, że coś jest nie tak. Począwszy od zaczerwienionych twarzy starszych uczniów, na śmiejących się obliczach innych.
- Czy ktoś mógłby wytłumaczyć mi, co się dzieje? - zapytał spokojnie Dumbledore, wstając z miejsca.
- Panie profesorze starsi uczniowie musieli dostać błędne plany – wykrzyknęła Ginny.
Jak zwykle, wierny piesek Dumbledore’a musiał odezwać się pierwszy.
- Dlaczego, panno Weasley? – zdziwiła się McGonagall – Osobiście je wczoraj sprawdzałam i działały bez zarzutu.
- Coś musiało się zepsuć… – wyznała jakaś czerwona na twarzy Puchonka.
- Proszę mi to pokazać. – zarządziła wicedyrektorka, lecz nikt nie był skłonny spełnić jej rozkazu. – Na co czekacie?
- To nie takie proste, pani profesor. – odezwała się jedna z Krukonek.
- Dlaczego, panno Chang? - odezwała się już nieco zdenerwowana Mistrzyni Transmutacji.
- Ponieważ... – zaczęła dziewczyna, ale zaczerwieniła się i nie skończyła zdania.
- Tak...? -ponagliła ją ruchem ręki kobieta.
- Na tych kartkach pojawiły się porady seksualne dotyczące danej osoby. – odezwał się John Borton, nie owijając w bawełnę.
Zszokowana Minerwa usiadła na miejsce i rozejrzała się po sali. Z pośród czerwonych twarzy starszych uczniów, tylko Potter, Borton i Malfoy wyglądali normalnie. Oni wręcz się śmiali!
- Potter, masz mi coś do powiedzenia? – zwróciła się do swojego wychowanka.
- Nie, pani profesor. – odpowiedział chłopak z uśmiechem.
- To jak wytłumaczysz swoje zachowanie, podczas gdy inni są zażenowani? – zapytała podejrzliwie.
- Ponieważ nie mam się czego wstydzić, proszę pani. – odparł bezpośrednio. – Otrzymałem bardzo mądrą radę.
Kobieta zacisnęła wargi żeby się nie roześmiać, jakby słyszała tłumaczenia Jamesa!
- Panie Malfoy? – zwróciła się do Ślizgona.
- To samo, pani profesor.
- Panie Borton, to samo?
Puchon kiwnął głową. Kobieta westchnęła i spojrzała na dyrektora. Albus zrozumiał niemą prośbę swojej koleżanki po fachu i wstał.
- Uczniowie z klas od jeden do pięć mogą udać się na zajęcia. – odpowiedział mu zbiorowy jęk, ale studenci powstawali z miejsc i niechętnie udali się do klas. – Proszę pozbierać wasze plany na jedną kupkę i położyć tutaj. – wyczarował mały stolik przed stołem nauczycielskim.
Młodzież posłusznie powstawała z miejsc i odłożyli skrawki pergaminu. Dumbledore dwoma machnięciami różdżki przywrócił im poprzedni stan.
- Gotowe, – odpowiedział i uśmiechnął się do hogwartczyków.
Każdy po kolei brał do ręki swój i wymawiając imię i nazwisko poznawał przebieg zajęć. Harry stanął razem z Malfoyem i Johnem.
- Co macie pierwsze?- zapytał ich.
- Obronę – odpowiedzieli równocześnie.
- Ja też, drugie i trzecie mam eliksiry.
Borton jęknął.
- Ja mam zielarstwo.
- Ja eliksiry – Draco uśmiechnął się.
- Idę do wieży po książki i spotkamy się pod klasą – rzucił Harry i pobiegł na siódme piętro.
W dormitorium spotkał pozostałych lokatorów.
- Co macie teraz? -zagadnął ich.
- Zielarstwo –odpowiedział Neville.
- Numerologię –wtrącił Dean.
- Transmutację – jęknął Ron.
- Ja mam również Zielarstwo. – powiedział niechętnie Seamus – A ty ?
- Obronę Przed Czarną Magią – powiedział Harry z szerokim uśmiechem i opuścił pokój.
Zapowiadał się piękny dzień.

Wieczorem Potter był bardziej niż zadowolony. Okazało się bowiem, że w dzisiejszy dzień – czyli środę – miał tylko po jednej lekcji z dawnymi przyjaciółmi. Obronę z Hermioną i Opiekę z Ronem. W dobrym humorze siedział w bibliotece i kończył esej z eliksirów. Wolał zrobić go teraz i mieć później więcej czasu wolnego. Nie rozumiał jak dotychczas mógł odkładać wszystko na ostatnią chwilę. Przecież to było wcale nie praktyczne! Dzisiaj mógł napisać zadanie tylko z wiedzy z zajęć, a gdyby miał go napisać przed kolejnymi, to nie był pewny czy wyszłoby mu tak dobrze. Uśmiechnął się szeroko przypominając sobie minę McGonagall, gdy za pierwszym razem wykonał poprawnie zaklęcie. Takim zastała go Ann.
- Cześć brat. – przywitała się, całując go w policzek i usiadła.
- Cześć! Co cię do mnie sprowadza? – zapytał pisząc ostatnie już zdanie.
- Ciekawość.
- Tak? – zainteresował się i rzucił na pergamin zaklęcie, żeby atrament szybciej wysechł.
Dziewczyna rozejrzała się czy nikt nie słucha i pochyliła się nad stołem.
- Personalia twojego partnera – uściśliła.
Potter westchnął i zbliżył się do siostry.
- Wiedziałem, że będziesz to drążyć.
- A więc...? – ponagliła go.
- Nie zaczyna się zdania od ... – zamilkł pod spojrzeniem brązowookiej. – A jak myślisz? - zapytał zgryźliwie.
Rudowłosa zamyśliła się.
- Alex...? -zapytała niepewnie, a książę skinął głową.
- Och Harry, tak się cieszę! – pisnęła i rzuciła się bratu na szyje. – Gratulacje!
- Ann, ciszej! – syknął przez zęby, ale uśmiechnął się delikatnie na reakcję siostry. – Chciałabyś mi pomóc? – zapytał jej.
- W jaki sposób? – spojrzała na niego podejrzliwie.
- Chciałbym się z nim spotkać, ty musiałabyś mnie tylko kryć.
- Żaden problem – odparła z uśmiechem.
Potter rozejrzał się raz jeszcze i rzucił wokół nich zaklęcie rozpraszające. Wyjął z kieszeni lusterko, które dostał od ojca. Drugie miał Alexander. Księżniczka patrzyła na to wszystko z zaciekawieniem.
- Alex! – tafla zafalowała i po chwili chłopak ujrzał uśmiechniętą twarz Davisa.
- Cześć! – przywitał się uradowany – Stęskniłeś się?
Harry zaśmiał się.
- Po co pytasz, jak znasz odpowiedź? - podniósł jedną brew do góry, uśmiechając się krzywo.
- Miło byłoby usłyszeć.
- Tak tęskniłem. – potwierdził Książę – Chciałbyś się spotkać? - zapytał go.
- W każdej chwili. –odpowiedział brązowowłosy cicho.
- Bądź za godzinę po za granicami antytleportacyjnymi w twojej szkole. – zaproponował mu partner.
Alexander uśmiechnął się i już chciał coś powiedzieć, gdy odezwała się Ann.
- Cześć Alex.
- Cześć – odpowiedział cicho chłopak i spojrzał ze zdziwieniem na Harry'ego. – Kto to? Nie widzę twarzy, ale zdaje mi się że twoja siostrzyczka.
- Tak to ona. – zaśmiał się zielonooki.
Rudowłosa zajrzała bratu przez ramię i pokiwała chłopakowi.
- Teraz musimy iść na kolację. – odezwał się niechętnie Gryfon – Widzimy się za godzinę.
- Nie mogę się doczekać – odpowiedział chłopak i zakończyli połączenie.
Ann poczochrała bratu włosy i zniwelowała zaklęcie rozpraszające.
- Chodźmy.
Wybraniec spakował napisane wypracowania i opuścili bibliotekę. Zbliżając się do stołu Gryffindoru już widział trzy twarze skierowane w jego stronę, westchnął bo wiedział co za chwile się stanie.
- Gdzie byłeś? – Nie mylił się. Granger od razu ruszyła do ataku.
- W bibliotece – odpowiedział spokojnie.
- W bibliotece? – zdziwił się Ron. – A co tam robiłeś?
- Eseje – gdy Weasley spojrzał na niego zszokowany zaczął wyjaśniać, jak małemu dziecku – No wiesz, zadania domowe w formie wypracowania, dane przez nauczycieli.
- Wiem, co to eseje! – zbulwersował się Rudzielec. – Ale dlaczego zrobiłeś je dzisiaj?
- A dlaczego nie? Chciałem mieć więcej czasu wolnego później, co w tym dziwnego?
- To, że ty nigdy nie robiłeś wypracowań pierwszego dnia po ich zadaniu. – powiedziała spokojnie Ginny.
- Ludzie się zmieniają – odpowiedział Potter i zajął się jedzeniem, nie zwracając uwagi na dawnych przyjaciół.
- Dumbledore chce cię widzieć po kolacji – powiedziała Granger gdy skończył.
- Jak znajdę czas to zajrzę. – rzucił zielonooki wstając.
- Jak znajdziesz czas? - Ron ponownie spojrzał na niego zdziwiony. – A co jaśnie pan – wypluł to z obrzydzeniem – zamierza robić?
- Chcemy nadrobić piętnaście lat, gdy się nie widzieliśmy – wtrąciła się, melodyjnym głosem, Ann.
- Harry, to jest dyrektor – oburzyła się Hermiona – Twoja siostra – spojrzała na dziewczynę z pogardą – może poczekać.
- Właśnie, że dyrektor może poczekać. – powiedział twardo młodzieniec. – Ann jest dla mnie ważniejsza. – otoczył siostrę ramieniem i opuścili salę.
Chwilę później to samo zrobili Draco i John.
- Hej, Potter! – wydarł się blondyn za oddalającym się młodzieńcem, na co oboje się odwrócili – Jakie macie plany na wieczór? – zagadnął ich gdy się zbliżyli.
- Harry zamierza spotkać się ze swoim... - zamilkła i zasłoniła dłonią usta.
- Ze swoim co? – Ślizgon spojrzał zaciekawiony na Gryfona, ten pokręcił głową na gadulstwo brązowookiej.
- I tak prędzej, czy później byście się dowiedzieli, więc nie ma sensu zatajać, ale możecie zachować to dla siebie. – powiedział cicho.
- Więc? – odezwał się, równie ciekawy Borton.
- Zamierzam iść spotkać się ze swoim chłopakiem
Ani Draco, ani John nie wydawali się zaskoczeni.
- To jest Alex, prawda? - zapytał Malfoy.
- Skąd...? – zaczął Potter.
- Och, Potty! – obruszył się niebieskooki. – To było widać gołym okiem, że na siebie lecicie.
- Tak, Harry. – wtrącił się John – Każdy to widział, z wyjątkiem was.
Czarnowłosy machnął ręką.
- Nieważne. Zaopiekujecie się Ann? - zapytał zmieniając temat.
- Jasne –odpowiedzieli równocześnie.
- Jak was później znajdę?
- Uczyli was zaklęcia do szybkiego przekazywania wiadomości? – odezwał się Puchon, a gdy Wybraniec skinął głową powiedział. – Odezwij się do nas jak wrócisz, damy ci znać gdzie masz przyjść. A tymczasem... Bądź grzeczny – na jego twarz wpłynął krzywy uśmieszek.
Potter pokręcił głową i ruszył do wyjścia z zamku. Na błoniach zmienił się w czarną panterę i ruszył w stronę wierzby bijącej. Zwinnie ominął jej gałęzie i nacisnął konar, tak że drzewo znieruchomiało. Szybko pokonał tunel i zmieniwszy się na powrót w człowieka, wszedł przez klapę w podłodze. Skupił się na miejscu docelowym i zniknął pozostawiając po sobie czarny dym.
Pojawił się w lesie, niedaleko instytucji Salem. Oprał się o drzewo i czekał. Chwilę później na polance, na której wylądował, pojawiła się brązowa puma. Uśmiechnął się krzywo i zaczął podchodzić w jej stronę. Gdy był już w połowie zwierze warknęło. Harry stanął zaskoczony i przyglądał się jego poczynaniom. Puma obnażyła zęby i ruszyła. Jakiś metr od chłopaka odbiła się od podłoża i skoczyła. W locie zmieniła się w przystojnego brązowowłosego młodzieńca. Alexander wpadł na Pottera, powalając go na ściółkę.
- Witaj – wymruczał mu do ucha i wpił się zachłannie w jego usta. Odsunął się dopiero gdy zaczęło brakować im powietrza.
- Cześć – odpowiedział cicho zielonooki masując plecy partnera – Co powiesz na drinka?
- Chętnie, a gdzie? – zainteresował się Davis podnosząc się i pomagając wstać partnerowi.
- Zobaczysz – powiedział tajemniczo i oczyściwszy ich ubrania z liści, złapał go za rękę i zniknęli.
Pojawili się w mało uczęszczanym zaułku mugolskiego Londynu. Wyszli na ulice i Alex zdał sobie sprawę w jakiej części miasta wylądowali. Była to ulica wprost stworzona dla homoseksualistów. Bary i dyskoteki, wprost zapraszały kolorowymi szyldami, a pary tej samej płci nie musiały się wstydzić, otwarcie trzymając swojego towarzysza za rękę. Gryfon chwycił dłoń Alexandra i uśmiechnął się szeroko. Weszli do jednego z ładniej wyglądających barów.
- Dwa razy Whisky poproszę. – powiedział Harry do przechodzącego kelnera i skierował się z parterem do najbardziej oddzielonego stolika, w boksie.
Dzięki treningowi wyglądali poważniej i starzej, więc barman bez problemu podał im alkohol. Teoretycznie Harry i Alex przez pętle czasu mięli już po 20 lat, lecz w praktyce to tak nie wygląda.
- Jak ci minął dzień? – zagadnął wesoło Davis, więc Potter opowiedział.
Brązowooki nie mógł opanować śmiechu, po tym jak chłopak powiedział mu o kawale. W skupieniu słuchał skarg na dawnych przyjaciół. Gdy zielonooki skończył, on odwdzięczył się tym samym, streszczając swój dzień.
- A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - zapytał oburzony, a gdy Harry pokręcił głową rzucił – Nie mogę się odpędzić od dziewczyn, to jest straszne! A do tego, one chichotają, rozumiesz chichotają na mój widok!
Książę nie mógł się powstrzymać i zaśmiał się na widok jego miny. Po czym udał powagę.
- Co się dziwisz skarbie... – wymruczał mu do ucha – Jesteś bardzo przystojnym facetem – już nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- A idź mi! – obruszył się młodzieniec, po czym zmienił temat – Co Ann tam robi?
- Spontaniczna decyzja. – powiedział Potter i wzruszył ramionami.
Alex westchnął smutno, co jego partner od razu zauważył. Zbliżył się do niego i objął ramieniem. Davis spojrzał w zielone oczy partnera i pogłaskał go po policzku.
- Chciałbyś, żebym się przeniósł? - zapytał go.
- Chciałbym, ale to ma być tylko i wyłącznie twoja decyzja, ja nie będę na ciebie wpływał. – odpowiedział i musnął ustami jego usta.
Brązowowłosy rozluźnił się w ramionach Gryfona i odpowiedział na pieszczotę. Całowali się delikatnie i czule przez kilka minut. Po chwili oderwali się od siebie. Harry wpatrywał się z pożądaniem w drugiego chłopaka.
- Najchętniej wziąłbym cię tu i teraz – wymruczał mu do ucha.
Alexander jęknął cichutko.
- Chodźmy gdzie indziej – wyszeptał mu do ucha.
- Chciałbym, ale jest już późno – wymruczał zielonooki, a Davis posmutniał. – Chodź – zdecydował widząc jego wyraz twarzy.
Zapłacili za alkohol i wyszli z baru. Pobiegli do zaułka, w którym pojawili się trzy godziny wcześniej i Harry złapawszy towarzysza za rękę, przeniósł ich. Znaleźli się we wnętrzu starej chaty.
- Gdzie jesteśmy? – zainteresował się Alexander.
-We wrzeszczącej chacie. – odparł Potter. – Teoretycznie tu straszy.
- A praktycznie?
- Remus Lupin, jak wiesz, jest wilkołakiem. Co miesiąc, gdy uczęszczał do Hogwartu jako uczeń to tu przechodził przemiany. Mój ojciec, Syriusz i Pettigrew dla niego stali się animagami.
- Świetnie... - nic więcej nie odpowiedział, bo czarnowłosy przyparł go do ściany i wpił się zachłannie w jego usta.
Jak w amoku pozbywali się ubrań obijając się o brudne meble. Harry jedną ręką stymulował członka partnera, podczas gdy nawilżonymi dzięki zaklęciu palcami, rozciągał wejście kochanka.
- Już – jęknął mu w usta Davis i oplótł go jedną nogą w pasie.
Potter nakierował swojego członka i wszedł jednym płynnym ruchem. Alex jęknął z bólu, lecz gdy książę się wstrzymał, nabił się mocniej i zaczął gwałtownie poruszać. Długo nie minęło, jak oboje szczytowali.
- Teraz dochodzi do mnie sens słów szybki numerek. – zaśmiał się Harry, gdy uspokoili oddechy.
- Kiedy się znowu widzimy? - zapytał szeptem Alexander.
-Nie wiem... Nie mogę dzień, w dzień opuszczać terenu szkoły bo się zorientują. Ty tak samo.
Chłopcy posmutnieli i z głębokim westchnieniem zaczęli się ubierać.
- Odezwę się – mruknął zielonooki przytulając towarzysza.
- Dobranoc. – Davis cmoknął Pottera w policzek i zniknął.
Książę przeczesał ręką włosy i opuścił chatę.



* cztery lata według pętli czasu Drużyny Czarnych:)



Rozdział poprawiony 11.01.2018r.


1 komentarz:

  1. Hej,
    jak na dłoni widać, że przyjaciele z nich jak z koziej du... traba, a kawał naprawdę dobry, choć mógł zapytać dlaczego choć jednego listu mu nie przysłali...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń