niedziela, 24 listopada 2013

5. Powrót Łapy




Następnego dnia młody Potter obudził się przed dziesiątą. Po skorzystaniu z toalety dzięki pomocy skrzata trafił do jadalni. Nie mógł się doczekać tego co będzie po posiłku, więc w podskokach wszedł do pomieszczenia.
- Dzień Dobry – przywitał się z matką, ojcem, siostrą i Remusem.
- Cześć Harry – odpowiedziała Ann, a dorośli uśmiechnęli się i skinęli mu głową.
Młodzieniec zasiadł do stołu z poczuciem, że mógłby zjeść konia z kopytami, taki był głodny. Jego organizm po przemianie chciał chyba nadrobić te wszystkie braki w żywieniu, jakich chłopak doświadczył przez ostatnie lata. Był teraz o wiele wyższy niż w swoim starym ciele, więc musiał odpowiednio jadać. Chętnie przysunął sobie półmisek z jajecznicą i posmarowawszy tosta masłem, zaczął jeść.
Po posiłku James zawołał syna i przyjaciela, i razem przeszli do jego gabinetu.
- Posłuchajcie. – zwrócił się do Lunatyka i Wybrańca, gdy zajęli miejsca na przeciw niego. –Wyprawa po Syriusza może być albo banalnie prosta i łatwa albo cholernie trudna i niebezpieczna. Mimo iż jesteśmy rodziną królewską strażnik może sprawiać problemy. Wszystko zależy od tego, w jakim dziś będzie humorze. Jak będzie miał zły dzień może wybrać któregoś z pośród naszej trójki, aby spełnił jedno zadanie wybrane przez niego. Wtedy kategorycznie nie możecie odmówić bo tylko od tego zależy, czy zobaczymy jeszcze Syriusza, czy nie. Rozumiecie na co się piszecie?
Spojrzał na nich uważnie.
- Tak – odpowiedzieli równocześnie.
- Harry, jesteś pewien, że chcesz iść? – upewnił się Rogacz. – Syriusz nie będzie miał ci za złe jak zostaniesz w zamku.
- Tak tato, jestem pewien – odpowiedział twardo młodzieniec. On się przyczynił do tego, że Łapa tam wpadł, więc on pomoże go uwolnić.
- Dobrze. – poddał się król. – Musicie jednak wiedzieć, że zadaniem do wykonania jest zazwyczaj coś bazującego na naszym strachu i żeby je wykonać musimy się przełamać.
Młody wampir i wilkołak skinęli głową, że rozumieją.
- Idźcie się więc przygotować. – polecił władca. – Rzeczy macie uszykowane w swoich komnatach.

Pół godziny później cała trójka spotkała się w holu. Ubrani byli podobnie: czarne skórzane spodnie, ciemna koszula na to skórzana kamizelka wiązana rzemieniem. Na nogach mieli wysokie buty, za których cholewką były schowane królewskie sztylety. Remus z Jamesem mieli także miecze przypasane do pasa, a różdżki wszyscy trzej mieli schowane w specjalnych pokrowcach w rękawach.
- Gotowi? – zapytał pan Potter.
Gdy skinęli głowami podeszła do nich Lily, stojąca nieopodal.
- Uważajcie na siebie. – szepnęła przytulając każdego po kolei, na koniec całując męża namiętnie.
Rogacz złapał syna za ramię i cała trójka zniknęła, by następnie pojawić się w czarnym dymie w Departamencie Tajemnic Ministerstwa Magii. Pod zaklęciem kameleona ruszyli do komnaty śmierci na szczęście nikogo nie napotykając po drodze. Stanęli przed wysokim łukiem i wziąwszy głęboki oddech przekroczyli go. W chwili przejścia otoczyło ich przeraźliwe zimno, po chwili znikając. Młody Potter otwarł oczy, które nawet nie wiedział kiedy zamknął i rozejrzał się wokół. Wymiar widniejący przed nim był strasznie ponury. Suche drzewa, spopielona trawa, żadnych żyjących zwierząt. Nic tylko pustka i przeraźliwa cisza. W oddali rozciągało się potężne, przerażające zamczysko, budzące grozę nawet u największych twardzieli. To tam skierowali się mieszkańcy Mrocznego Miasta. Podeszli pod potężne wrota i James zastukał kołatką w kształcie wilczej czaszki. Po chwili otwarło się małe okienko.
- Czego?! – warknął Strażnik.
- Przyszliśmy do Hadonisa. – powiedział zimnym głosem, nie okazując nawet najmniejszego strachu, Rogacz.
- A kim ty jesteś żeby chcieć audiencji u mego pana?! – zaśmiał się ochryple.
- Jam jest James Johnatan Potter z rodu Merlina Wielkiego i Godryka Gryffindora, władca wampirów – odpowiedział donośnym głosem.
Strażnik błyskawicznie zamknął okienko i otworzył wrota. Przed nimi ukazał się potężnej budowy cyklop, w ciężkiej czarnej zbroi, chylący teraz głowę z szacunkiem królowi. Gdy przekroczyli próg zamknął za nimi i pociągnął za linkę wiszącą nieopodal. W korytarzu rozległ się dźwięk dzwonu, na który młody Potter się wzdrygnął. Następnie rozległy się kroki i młodzieniec, aż otworzył szerzej oczy  na widok stworzenia, które podążało w ich stronę. Był to osobnik posiadający zieloną skórę pokrytą bąblami, dwie głowy, każda posiadająca trzy gałki oczne oraz dwie pary rąk, po dwa palce u każdej, zakończone ostrymi czarnymi pazurami.
- Proszę za mną – warknął i odwrócił się, nie sprawdzając czy trójka mężczyzn idzie za nim.
Remus kiwnął przyjacielowi głową i całą trójka ruszyli za przewodnikiem. Skierowali się schodami w dół i ruszyli wąskim korytarzem, przez który na każdej ścianie, obok siebie ciągnął się rząd drzwi. Harry słysząc jęki i skomlenia zza nich się wydobywające przyspieszył i zrównał się z ojcem. Zeszli jeszcze niżej i zatrzymali się przed potężnymi, okutymi metalem drzwiami.
- Władca was oczekuje – powiedział stwór i oddalił się.
Pan Potter odetchnął głęboko i pchnął wrota. Razem z towarzyszami wsunęli się do pomieszczenia. Tam za mosiężnym biurkiem, na tronie zwieńczonymi marmurowymi wilczurami, siedział potężny Minotaur. Na widok trójki gości uśmiechnął się przerażająco obnażając przednie zęby.
- Proszę, proszę… – zacmokał odchylając się do tyłu – Sam król wampirów do mnie zawitał. Co cię tu sprowadza potomku Gryffindora?
James twardo patrzył w oczy Hadonisa, nie drgnął mu nawet jeden mięsień twarzy podczas przemowy władcy Wymiaru Więziennego.
- Przyszedłem po przyjaciela – powiedział stanowczo.
- Przyjaciela? A kimże jest twój przyjaciel, o panie? – zaszydził stwór, miał doskonały ubaw. Dawno nikt się tutaj nie zapuszczał, więc nie zamierzał gości wypuszczać tak szybko.
Rogacz jakby nie słysząc jego tonu odpowiedział.
- Syriusz Black, potomek Mrocznych Elfów. Został podstępem wepchnięty za zasłonę pod koniec czerwca.
- Syriusz Black… – zamyślił się Minotaur, drapiąc się pazurem po brodzie – Dobrze – na twarzy młodego Pottera wymalowała się ulga. Za szybko – jednakże ten młodzieniec, mniemam że to książę? – James kiwnął głową – Musi wykonać zadanie, powierzone przeze mnie.
Władca tego wymiaru uśmiechnął się widząc strach, który zagościł w oczach chłopaka. Po za wyrazem oczu, Potter nie dał po sobie poznać, że się boi.
- Zgadzasz się chłopcze? – uśmiechnął się ironicznie.
- Tak – odpowiedział twardo Wybraniec, chociaż przerażenie ściskało jego serce.
Potwór wstał i skinął na swoich gości. Opuścili pomieszczenie i długimi korytarzami udali się na dziedziniec zamku. Harry zamarł gdy zobaczył co się tam znajduje. To ma być jego zadanie? Ogromny labirynt rozciągał się przed nimi. Wysoki był na trzy metry a jego końca nie było widać. Merlin jeden raczy wiedzieć, co kryje się w jego czeluściach.
- Twój ojciec chrzestny znajduje się na środku labiryntu. – zaczął Minotaur. – Do paska ma przypiętą zieloną monetę, która jest świstoklikiem i aktywuje się na hasło Memento Mori. Droga do niego usłana jest różnymi przeszkodami, więc musisz się naprawdę postarać żeby przeżyć. – zakończył uśmiechając się wrednie.
James i Remus podeszli do niego i uścisnęli mocno.
- Powodzenia synu.
- Dasz radę, Harry. – powiedział Lupin – Nie panikuj, zachowaj trzeźwy umysł i zanim skręcisz użyj Wskaż Mi .
Potter kiwnął głową i odetchnął głęboko. Nie ma już odwrotu.
- Życzcie mi szczęścia. – szepnął i wszedł do labiryntu.
Zatrzymał się przy pierwszym rozgałęzieniu i użył zaklęcia poleconego przez byłego profesora. Różdżka zawirowała mu w dłoni i wskazała lewy korytarz, w który czym prędzej się udał. Im szybciej zacznie, tym prędzej skończy. Szedł ostrożnie stąpając i uważnie rozglądał się dookoła. W ostatnim momencie uchylił się przed lecącym w niego zaklęciem. Podniósł głowę i ujrzał jakiegoś nieznanego mu stwora, który wysyłał na niego czerwone promienie mające źródło w jego palcach wskazujących. Wyciągnął błyskawicznie różdżkę i strzelił w stworzenie drętwotą. Potwora trochę zmuliło co młody książę wykorzystał i krzyknął:
- Depluso! – przeciwnik uderzył w ścianę – Incarcerous! – związał wroga i pobiegł dalej nie oglądając się za siebie.
Na następnym zakręcie zaklęcie wskazało mu ścianę na przeciw niego. Nie zwlekał tylko odsunął się parę kroków, skierował nań różdżkę i warknął:
- Reducto!
Ściana rozsypała się, a na Harry’ego łypał szarymi ślepiami wielki, włochaty pająk. Potter spanikował i użył pierwszego lepszego czaru, który przyszedł mu do głowy:
- Incendio! – zszokowany przyglądał się jak pajęczak staje w ogniu i pali się skwiercząc głośno.
Po chwili został z niego już tylko proch. Złapał uspokajający oddech i ruszył dalej. Przeszedł przez dziurę, którą dla siebie stworzył, różdżkę trzymał w pogotowiu. Za następnym zakrętem zrobiło się przeraźliwie zimno, a powietrze spowiła gęsta mgła. Zatrzymał się i długo czekać nie musiał, a przed nim wynurzył się dementor. Potter odsunął się parę kroków, nie spuszczając z niego wzroku i starał się skupić na szczęśliwym wspomnieniu. Pomyślał o tym, że Syriusz jest już z nimi w zamku. Skupił się na euforii wypełniającej jego umysł i krzyknął:
- EXPECTO PATRONUM!!!
Z końca jego różdżki wystrzelił srebrzysty jeleń i pogalopował wprost na strażnika Azkabanu. Natarł na niego porożem, na co stwór zaskwierczał i zniknął. Zwierzę odwróciło się, skinęło głową swemu stwórcy i również zniknęło. Wybraniec odetchnął głęboko i położył czarodziejski patyk na dłoni.
- Wskaż mi! – szepnął.
Kijek zawirował i wskazał lewy korytarz. Zielonooki uspokoił oddech i ruszył. Rozglądał się czujnie na boki, starają się iść jak najciszej. Przeraźliwa cisza kuła w uszy, a atmosfera grozy, sprawiła, że dostał gęsiej skórki. Już za kolejnym zakrętem został zaskoczony przez kolejnego stwora. Zdążył usłyszeć tylko świst powietrza i naraz coś zwaliło się na jego plecy, powalając go na ziemię. Ostre pazury przejechały mu po policzku i wyrwały różdżkę z ręki, raniąc przy okazji. Harry odwrócił się błyskawicznie i spojrzał wprost w zgniłozielone oczy gremlina. Mały potworek uśmiechnął się do niego i zaczął uciekać z jego różdżką w łapie. Potter poderwał się na nogi i pobiegł za nim. Nie mógł sobie pozwolić na stratę swojej jedynej broni. Chwila, nie jedynej. Przypomniał sobie o sztylecie schowanym w bucie, wiec wciąż w biegu schylił się, wyciągnął go, wycelował i rzucił. Nie wiadomo czy to fart, adrenalina czy tę umiejętność ma zapisaną w genach ale trafił idealnie w serce. Stworzenie padło martwe na trawę. Chłopak dobiegł do niego, odzyskał szybko różdżkę, odwrócił się i ruszył dalej. Minął ostatni zakręt i tak jak w czwartej klasie stanął wprost przed sfinksem, jednak ten był dużo bardziej przerażający niż poprzedni.
- Muszę odpowiedzieć na zagadkę? – zapytał zrezygnowany.
- Oczywiście. – odpowiedział stwór – Jesteś gotów ją usłyszeć?
Wybraniec kiwnął głową. Sfinks przeszedł wzdłuż korytarza i usiadł centralnie na środku. Rozwarł paszczę i zaczął:
- Mamy 10 worków z monetami. W 9 workach znajdują się prawdziwe monety ważące 14 gramów, natomiast w jednym worku są fałszywe monety ważące 15 gramów. Do dyspozycji mamy wagę  dokładnie pokazującą wagę położonych na nią przedmiotów. Jaka jest najmniejsza ilość ważeń, aby ze stu ptocentową pewnością wskazać worek z fałszywymi monetami?
Harry wgapił się w niego z otwartymi ustami ale natychmiast się otrząsnął i zaczął główkować. Przecież to nie może być takie trudne. Trzeba tylko chwilę pomyśleć. Liczby… To jak matematyka, a on w mugolskiej podstawówce lubił matematykę.
- Hmm.. Pomyślmy… Nie wszystkie prawdziwe monety w worku ważą 14 gram, a każda prawdziwa moneta waży 14 gram, tak samo jest z fałszywymi – 15 gram każda. – sfinks uśmiechnął się i skinął głową na rozumowanie chłopaka – Jest dziesięć worków… Kurcze… Weźmy na przykład z pierwszego worka jedną monetę, z drugiego dwie, z trzeciego trzy itd, tak żebyśmy mieli… – mamrotał sam do siebie i zaczął liczyć na palcach – 1+2+3+4+5+6+7+8+9+10 wtedy wynik powinien wyjść… 55… Jeżeli wszystkie miałyby… Możesz powtórzyć początek zagadki? – zwrócił się do pół zwierzęcia.
- Oczywiście – odpowiedział i wyprostował się – Mamy 10 worków z monetami. W 9 workach znajdują się prawdziwe monety ważące 14 gramów, natomiast w jednym worku są fałszywe monety ważące 15 gramów…
- Stop! – rzucił Harry i znów się zastanowił – Jeżeli wszystkie byłyby prawdziwe to 55 monet x 14 gram dałoby 770 gram… Jeżeli wyjdzie o jeden gram więcej to w pierwszym worku są fałszywe monety, jeżeli dwa to w drugim... – wyprostował się z uśmiechem i powiedział głośno i wyraźnie – Najmniejsza ilość ważeń wynosi jeden!
- Odpowiedź prawidłowa. – powiedział sfinks i zrobił przejście.
Szczęśliwy Potter wbiegł do środka. W centrum polanki, na podwyższeniu siedział Łapa, przywiązany do beli, ze spuszczoną głową. Młodszy rozejrzał się przezornie, ale nie wyczuł ani nie zobaczył żadnego więcej zagrożenia, więc ruszył do podestu.
- Syriusz! – zawołał go uszczęśliwiony.
- Harry? – na początku Black się zdziwił lecz zaraz na jego twarz wpłynął uśmiech – Wiedziałem, że po mnie przyjdziesz!
Wybraniec rozwiązał go i mocno uścisnął, szarooki oddał uścisk prawie dusząc chrześniaka. Nie chciałby nigdy więcej tutaj wylądować.
- Chodźmy! Tata i Remus na nas czekają – powiedział z uśmiechem młody Wampir.
Łapa pokiwał głową z uśmiechem, od razu odczuł złamanie zaklęcia. Wspomnienia uderzyły w niego niczym młot, więc jeszcze bardziej chciał się stąd wydostać.
- Już nie mogę się doczekać by ujrzeć Rogacza. – szepnął. – Piętnaście długich lat minęło odkąd widziałem go po raz ostatni.
- Więc nie każmy wam dłużej czekać.
Gryfon wyswobodził się z ramion chrzestnego i odpiął monetę zwisająca z jego spodni.
- Złap, to świstoklik. – powiedział widząc zdziwienie na twarzy byłego skazańca. – Memento Mori – to powiedziawszy obaj zniknęli.
Pojawili się przed labiryntem gdzie czekali na nich Hadonis, James i Remus. Syriusz skinął głową władcy tego wymiaru i uściskał Remusa. Następnie odsunął się od wilkołaka i stanął na przeciwko wampirzego króla.
- James… – szepnął a po jego policzkach zaczęły toczyć się łzy.
- Syriusz, przyjacielu. – powiedział Rogacz i uścisnął go po męsku.
Oderwali się od siebie po chwili i pan Potter spojrzał na Harry’ego.
- Jestem z ciebie dumny, synu – uścisnął go i trzymając rękę na jego barkach skinął głową Minotaurowi – Chodźmy, Lily pewnie już szaleje z nerwów.
Huncwoci zaśmiali się i razem z Wybrańcem opuścili Wymiar Więzienny.
W sali śmierci natychmiast teleportowali się do zamku. Wylądowali w dużym holu, gdzie zastali panią Potter krążącą od ściany do ściany i Ann starającą się uspokoić zdenerwowaną matkę.
- James! – krzyknęła kobieta i rzuciła się w ramiona męża gdy tylko go ujrzała.
- Lily, przecież mówiłem ci, że nic nam nie grozi. – szepnął do niej Rogacz i ucałował w czubek głowy, oddając mocno uścisk.
- Wiem, ale nie zabronisz mi martwić się o ciebie.
Następnie kobieta wyswobodziła się z ramion męża i  uściskała mocno Remusa i syna. Na samym końcu stanęła przed Łapą.
- Syriuszu, witaj wśród żywych – powiedziała i przytuliła go mocno.
- To samo chciałem powiedzieć tobie – zaśmiał się mężczyzna i całą szóstką ruszyli na kolację.



Rozdział poprawiony 10.01.2018.


9 komentarzy:

  1. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: sybilla02
    Data: 26 października 2011

    labirynt jak w turnieju trojmagicznym…swietny pomysl z tym zadaniem :) no i genialny opis wymiaru za luku:) pozdrawiam i zycze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: czarna98@poczta.onet.pl
    Data: 26 października 2011

    Ha . Druga ;] .Bardzo fajny rozdział. Haha, ta zagadka była tak skomplikowana, że sama bym jej nie rozwiązała … Cieszę się, że Łapa żyje ;PCzekam na next notatkę ; ] Pozdr o;8 .

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Lenalee13
    Data: 26 października 2011

    Podobało mi się, zwłaszcza pomysł z labiryntem no i ta zagadka… Co tam, ze nic nie skumałam, ważne, że fajnie wyszło. Na razie dużo się nie dzieje, ale dopiero się rozkręcasz, więc czekam na większy rozwój akcji. A tak po za tym to na serio fajny szablon i zrób jak ci mówiłam, szablon BIEL znajdziesz na głównej stronie onetu blog i tam wchodzisz w szablony i szukasz tego, potem możesz wstawić własny szablon.

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Mariposa
    Data: 27 października 2011

    Świetny rozdział. Syriusz w końcu żyje! Harry dobrze się spisał ;) Ta zagadka była rozbrajająca. Było by super gdybyś wstawiała notki co dwa tygodnie ^.^ Dodaje cię do linków na moim blogu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Czarna Lisica
    Data: 29 października 2011

    Heja^^ rozdział świetny! ale z Harrego inteligent ja bym nie rozwiązała tej zagadki tak szybko ;) Syri wrócił *skacze za szczęście po pokoju* Super opisałaś postacie i świat zza łuku;) Pozdrawiam i życzę dużo weny^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: angusa
    Data: 16 lutego 2012

    Ta zagadka była naprawdę skomplikowana ale jeszcze bardziej skomplikowany jest twój świat który tworzysz :) kolejna masa nowych gatunków zalała ten rozdział. Zagadnę że czytasz dużo książek o gatunku fantazy :) Angusa (http://dracohermiona.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Daga ^.^'
    Data: 27 grudnia 2014

    Ja też dość nieźle sobie radzę z matmą, ale tej zagadki szczerze nie wiedziałam jak rozwiązać.. A przynajmniej nie zrobiłabym tego tak szybko jak Harry. No i wolałabym też mieć jakąś kartkę i coś do pisania na obliczenia….
    Posłuchaj, ty tą zagadkę sama wymyśliłaś, czy z książki do matmy wzięłaś? A jeśli wymyśliłaś ją sama, to czy jesteś jakimś geniuszem z maty i tak Ci to przyszło do głowy, czy musiałaś nad tym główkować?? tak tylko pytam…
    Rozdział super, zagadka też, no a świat przedstawiony (zwłaszcza ten z zza łuku) to już całkiem. ;)
    POZDRAWIAM, ŻYCZĘ WENY ORAZ CZASU, NO I CHĘCI DO PISANIA!!! ^.^

    OdpowiedzUsuń
  8. Komentarz przeniesiony z blog.onet.pl
    Od: Basia
    Data: 21 lipca 2015

    Witam,
    Syriusz jest już uwolniony, Harry doskonale poradził sobie z tym zadaniem…
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    cudownie, ten świat za łuku wspaniale przedstawiony... i ten pomysł z labiryntem podobnym do tego z trzeciego zadania turnieju wspaniale... Garry bardzo dobrze sobie poradził...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń