środa, 31 stycznia 2018

19. Dziecięca dociekliwość

Do soboty zdążyli odrobić pięć szlabanów i zarobić sześć następnych. Nauczyciele rwali włosy z głowy bo chłopcy w ogóle nie przejmowali się karami tylko co chwilę wymyślali nowe sposoby jak uprzykrzyć komuś życie. Minerwa McGonagall podejrzewała, że nadszedł czas na nową erę Huncwotów, więc spokojne dni w Hogwarcie odeszły siną w dal. Dowcip mający na celu ukazanie ludzkich pragnień nie wszystkim wyszedł na dobre. Hermiona Granger zdecydowanie źle wyszła ze swoimi fantazjami. Od felernego środowego poranka otrzymała mnóstwo, niekoniecznie grzecznych propozycji, aby stała się dla nich osobistą modelką. Nikt nie wiedział jednak, co z nimi zrobiła, czy odrzuciła adoratorów, czy przyjęła zaproszenie. Weasley obraził się na nią i przed całą szkołą nazwał ją kurwą, za co dostał miesięczny szlaban od profesora Snape’a, który jednocześnie pozbawił Gryffindor pięćdziesięciu punktów, oczywiście rudzielec za wszystko winił Pottera, wytykając mu na każdym kroku to, że jest zdrajcą. Kilka razy próbował go zaatakować, co z jego umiejętnościami skończyło się miernie. Plus był tego taki, że panna Granger w końcu przejrzała na oczy i odsunęła się od Rudzielca. Jednakże i inni borykali się z ujawnieniem swoich marzeń. Ślizgonki, które zaprezentowały się nago przez dwa dni nie opuszczały dormitorium, w końcu potrzebna była interwencja Opiekuna Domu, który zagroził, że jeśli dowie się o jakiś niemoralnych insynuacjach, postara się żeby ich autor na długo to zapamiętał. Groźby podziałały, a co do samego Mistrza Eliksirów, on również otrzymał nie lada propozycję. Parę osób skończyło w Skrzydle Szpitalnym z histerią, śmiejąc zaproponować Severusowi Snape’owi, żeby przerzucił się na biel.

W sobotę młody Potter wstał przed dziewiątą. Wykąpał się i w samym ręczniku przeszedł do garderoby. Chwilę zastanawiał się, co powinien ubrać na taką okazję. Jego wybór padł na czarne, eleganckie i wąskie spodnie, koszulę w butelkowo-zielonym kolorze oraz czarną kamizelkę ze srebrnymi guzikami. Wsunął nogi w eleganckie buty ze smoczej skóry i stanął przed lustrem. Machnięciem ręki przywołał grzebień i podjął się próby poskromienia swoich włosów. Rozczesał i wtarł w nie odżywkę, którą dostał od Ann. Ze zdziwieniem stwierdził, że zabieg ten przyniósł efekt. Czupryna nie odstawała na wszystkie strony tylko łagodnie opadała na ramiona, a przydługa grzywka zasłaniała mu jedno oko. Zadowolony złapał za szatę z emblematem Gryffindoru, narzucił ją na ramiona i zapiąwszy dokładnie, żeby nikt niepowołany nie widział jego stroju, wyszedł. W milczeniu skierował swe kroki do holu, gdzie czekali na niego Alex i Steven, pozostali byli już w Mrocznym Mieście. Przywitał się z blondynem skinieniem głowy i złożywszy na policzku Ślizgona pocałunek, ruszyli. Dzisiaj był także wypad do Hogsmeade, więc nikt nie zauważy ich nieobecności. W milczeniu skierowali się do wioski. Na jej obrzeżach, niezauważeni przez nikogo przenieśli się do królestwa. Harry zdjął z siebie szatę i zmniejszywszy ją, schował do kieszeni.
- Wow! – skomentował jego strój Alexander. – Wyglądasz nieźle.
- Potwierdzam. – wtrącił Stev.
- Dzięki. – zielonooki uśmiechnął się do nich. – Muszę już iść, bo się spóźnię. Dam wam znać jak spotkanie się skończy.
- Powodzenia. – mruknął Davis i przyciągnął go do pocałunku.
Potter przymknął oczy i wplótł palce we włosy partnera. Było mu z nim tak dobrze, że nie chciał tego kończyć.
 - Yhym, Yhym … – usłyszeli i niechętnie oderwali się od siebie, spojrzeli zirytowani na lekko zarumienionego Stevena. – Moglibyście się powstrzymać, nie wszyscy mają to szczęście, że mają partnera obok.
Harry zaśmiał się dźwięcznie i odsunął na krok od towarzysza.
- Spotkamy się później. – pomachał im i  oddalił się szybko.
Drogę do zamku pokonał błyskawicznie. Udał się do salonu, gdzie, jak spodziewał się, zastał rodziców i Josha. Razem z nimi siedział mężczyzna z białymi włosami sięgającymi pasa i elfami uszami. Przywitał się grzecznie i zajął miejsce obok matki.
- To jest Clayton Thompson. – przedstawił mężczyznę James. – Jest naszym prawnikiem. Zajmie się też sprawą adopcji. Podjąłeś decyzję?
- Tak. – dorośli wpatrywali się w niego z uwagą. – Chcę, aby Joshua Lucas Danvers był moim synem. Chcę go zaadoptować i zapewnić mu wszystko, czego potrzebuję. Chcę być dla niego ojcem i dać mu tyle miłości i uwagi, ile tylko potrzebuje.
Thompson kiwnął głową i sięgnął po dokumenty.
- Czy chcesz książę, żeby chłopiec przyjął twoje cechy,  jako ojca? – zapytał go.
Młody Potter zamyślił się i spojrzał na rodziców.
- Co to da?
- Jest pewność, że wtedy będzie magicznym dzieckiem. Przyjmując cechy adoptowanego ojca, przyjmie też magię. – wyjaśniła matka.
- Jego wygląd ulegnie drobnej zmianie. – wtrącił Rogacz – Nie jakiejś znaczącej, ale jednak. Możliwe, że włosy mu pociemnieją, odcień skóry zblednie. Będzie też prawdopodobieństwo, że mógłby być dhampirem.
- Czy w przyszłości, gdyby tylko zachciał, mógłby zniwelować moje cechy? – zainteresował się Gryfon.
- Tak, ale mogłyby wystąpić skutki uboczne. – przemówił Clayton.
- Na przykład, jakie?
- Chłopiec, jeżeli teraz nie jest dzieckiem magicznym, a przyjąłby od ciebie magię, zostałby charłakiem.
- A można sprawdzić, czy ma magię? – skierował pytanie do rodziców.
- Oczywiście, że tak. – powiedziała pani Potter – Mam sprawdzić?
Chłopak kiwnął głową. Rudowłosa zaczęła ruszać różdżką nad ciałem pogrążonego we śnie chłopczyka. Mruczała przy tym jakieś niezrozumiałe słowa. W końcu, po paru minutach, opuściła różdżkę.
- I co? – zniecierpliwił się następca tronu.
- Ma magię. – uśmiechnęła się do nich. – Jego rdzeń magiczny jest aktywny, jedno z rodziców musiało być silne magicznie, albo wywodzić się z rodu potężnych czarodziejów, a samo być charłakiem.
- Można sprawdzić jego drzewo genealogiczne? – skierował wzrok na ojca.
- Poproszę Syriusza i Remusa, żeby się tym zajęli.
- Dobrze. – chłopak odwrócił się do prawnika. – Tak, chcę żeby chłopiec przyjął moje cechy.
Elf kiwnął głową i zaczął przygotowywać odpowiednie dokumenty.
- Proszę tu podpisać. – podsunął jeden z nich młodemu wampirowi.
Zielonooki przejrzał go pobieżnie i złożył na dole strony swój podpis.
- Jak chłopiec będzie się nazywał? – zapytał mężczyzna.
Harry zmarszczył brwi.
- Mam zachować jego nazwisko? – zwrócił się do rodziców.
- Wszystko zależy od ciebie, kochanie. – przemówiła miękko Lily. – Jednakże myślę, że byłoby bezpieczniej gdyby miał tylko nasze nazwisko.
- Tak. – wtrącił James. – W czasach wojny tak będzie lepiej.
Nastolatek kiwnął głową.
- Chłopiec będzie się nazywał Joshua Lucas Potter. – mężczyzna zapisał to w dokumentach i dał ponowie do podpisu, tym razem także Lily i Jamesowi, jako świadkom. W chwili gdy to uczynili chłopca spowiło jasne światło, które po paru sekundach zgasło.
- Od dziś jesteś ojcem, obecnego tu Joshuy Lucasa Pottera. – przemówił oficjalnie pan Thompson i uścisnął dłoń chłopakowi.
Młody Potter obdarzył go szerokim uśmiechem i wziął maleństwo od matki.
- Cześć synku. – powiedział do chłopczyka, który otwarł swoje brązowe oczka. – Jesteś mój wiesz? Nie oddam cię nikomu, obiecuję, że nie dam cię skrzywdzić. Nigdy… - ucałował jego czółko i spojrzał na niego z miłością. – Mogę zabrać go na spacer? – zwrócił się do matki.
- To twoje dziecko. – Lily uśmiechnęła się ciepło. – Oczywiście, że możesz. Nie musisz się pytać.
Mało czasu zajęło przygotowanie chłopca do drogi i już po chwili Harry szedł z wózkiem przez ulice Mrocznego Miasta. Ludzie przyglądali mu się z uśmiechem, pozdrawiając go z szacunkiem. Wszyscy uwielbiali rodzinę królewską, przede wszystkim dlatego, że byli dobrymi i rozsądnymi ludźmi. Zawsze pomagali poddanym w potrzebie. Słuchali problemów ludu i starali się je jak najlepiej rozwiązać. Nie wyobrażali sobie mieć lepszego władcę niż Potterowie.

W oddali Harry zauważył małego chłopczyka, który poznawszy go, pognał w jego stronę.
- Ceś, ceś! – zawołał wesoło.
Potter zaśmiał się.
- Witaj, Serp! – poczochrał go po jasnych lokach.
- A co tam mas? – zapytał ciekawie chłopczyk, zaglądając do wózka – O, dzidzia.
Zielonooki nie wytrzymał i znowu się zaśmiał.
- To jest Josh, mój synek – wyjaśnił.
- A mogę się z nim pobawić? – duże niebieskie oczka spojrzały na Harry’ego z nadzieją.
- On jest jeszcze za mały.
Malec zasmucił się i opuścił główkę. On tak bardzo chciał się bawić!
- Ale jak chcesz, to możesz iść z nami na spacer. – zasugerował mu Gryfon. – Jeśli tylko twoi rodzice się zgodzą.
Chłopiec aż podskoczył z radości.
- Zapytam mamusi! – i już go nie było.
Potter zaśmiał się i wysłał wiadomość do Alexa z zapytaniem, gdzie są.
- Pozwoliła! – Serpens przypadł do jego nogi i powiedział zdyszany. – Tylko mam być gzecny.
Złapał się rączką wózka i razem ruszyli w kierunku parku. Obok fontanny będącej w jego centrum zielonooki spotkał przyjaciół.
- Cześć tatusiu! – zaśmiał się Jake, witając przyjaciela z radością. Tak dawno się nie widzieli!
- On tes jest twoim synkiem? – Serp zmarszczył brwi. –Tloche duzy.
- Nie, on jest moim przyjacielem. – odpowiedział ze śmiechem Wybraniec.
Blondynek pokiwał główką i podszedł do czwórki chłopaków.
- Cześć Mały. – Steven uśmiechnął się do niego. – Jak ci na imię?
- Selpens, plose pana.
- Jestem Stevem. – zaśmiał się chłopak.
- A ty kim jesteś? – zapytał chłopczyk Alexandra, który właśnie przytulił się do pleców Harry’ego.
- Alex. – brązowooki wyciągnął do chłopca rękę.
- Jesteś męzem Halego?
Ślizgon zaśmiał się.
- Dlaczego przyszło ci to do głowy? – zapytał go.
- Moja mama tes tak się tuli do tatusia, a on jest jej męzem. – powiedział rezolutnie trzylatek.
- Harry jest moim chłopakiem.
- A calujecie się? – zapytał ciekawie chłopczyk.
- Całują, całują. – wtrącił Phillip.
- Oderwać się od siebie nie mogą – zaśmiał się Steven.
Potter klepnął Clarka przez głowę na co blondyn jeszcze bardziej się roześmiał.
- A kochas Halego? – zapytał Serp.
Przyjaciele zamilkli. W milczeniu wpatrywali się w Harry’egoi Alexa, którzy nie odrywali od siebie spojrzenia.
- Nie musisz… - zaczął cicho Potter.
- Tak, kocham Harry’ego – przerwał mu Davis.
Byli ze sobą prawie dwa miesiące jednak wyznanie nie padło ani z jednych ani z drugich ust. Wiedzieli, że są dla siebie stworzeni, znali się na wylot, a przez to że wcześniej byli najlepszymi przyjaciółmi wiedzieli czego dokładnie oczekuje ten drugi. Potter wiedział, że zależy mu na Alexandrze, jednak słysząc te dwa magiczne słowa, musiał walczyć ze łzami, które nagle zgromadziły się w jego oczach. Uśmiechnął się szeroko i przyciągnął partnera do siebie, pocałował go czule i oderwawszy się od niego, spojrzał mu w oczy.
- Ja też cię kocham. – pogłaskał go palcem po policzku.

Popołudnie minęło im ciekawie. Większość czasu spędzili bawiąc się z Serpensem. Huśtali go na huśtawkach i grasowali z nim po placu zabaw, czuli się tak jakby znów byli dziećmi. Harry, był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Na krok nie opuszczał ani wózka, ani Alexa. Syriusz, który razem z Remusem był na przechadzce, aż przystanął i zapatrzył się z uśmiechem na chrześniaka.
- Przysięgam, że skrzywdzę tego, przez którego Harry będzie cierpiał. – powiedział cicho.
- I ja ci w tym pomogę. – poparł go Remus, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
Nie chcieli przeszkadzać piątce nastolatków, więc udali się dalej.

- Co powiecie na wizytę w Hogsmeade? – zagadnął przyjaciół Harry.
- Jestem za! – zaśmiał się Steven kręcąc Serpa w powietrzu, na co chłopczyk śmiał się wesoło.
Ruszyli w stronę zamku, po drodze odstawiając Serpensa.
- Dziękuję – szepnął blondynek przytulając się do nogi księcia.
- Nie ma za co, szkrabie. – powiedział czule czarnowłosy i schyliwszy się, oddał uścisk – A teraz uciekaj, mama już cię wygląda. – skinął głową Eveline i oddalili się.
Na błoniach zamkowych zastał matkę i babcię. Skierował się w ich stronę.
- I jak przedpołudnie? – zagadnęła go Dorea, tuląc na powitanie.
- Wspaniale, jednakże teraz chcę pokazać się w wiosce, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Postaram się wyrwać jutro, chociaż na pół godziny. – schylił się i ucałował Josha. – Cześć synku.
Przytulił raz jeszcze, obie kobiety, zostawił im małego i odszedł do przyjaciół.
- Dacie mi pięć minut? – zapytał ich, gdy się zbliżył.
- Tak, a na co? – zainteresował się Phillip.
- Muszę zmienić strój. – odwrócił się i pognał do zamku.
W wyjątkowo krótkim czasie dotarł do swoich komnat. Przeszedł szybko do garderoby, zrzucając z siebie odzież. Włożył czarne, starte jeansy i luźną szarą koszulkę, na to zakładając czarną bluzę. Wsunął na nogi trampki i machnięciem ręki je zasznurował. Wydobył z kieszeni eleganckich spodni zmniejszoną szatę i schował ją do tych, co ma na sobie. Zdjęte ubrania odesłał do swojego pokoju w Hogwarcie. Sprintem ruszył z powrotem na dwór. Dotarł do przyjaciół i objąwszy Alexandra w pasie ruszyli do bram miasta. Stamtąd przenieśli się na obrzeża Hogsmeade.
- Wow. – podsumował Jake, widniejący w oddali zamek.
- Robi wrażenie – stwierdził Phillip.
- Wiemy – Clark pokazał im język – Chodźcie.
Ruszyli do centrum miasta.
- Jake, a jak tam twój związek z Arią? – zainteresował się Harry, z cwanym uśmieszkiem.
- Kwitnie. – McCarthy rozmarzył się – Ona jest cudowna, jednym gestem potrafi sprawić, że się rozpływam. Wiecie co ona potrafi zrobić z…
- Wierzymy na słowo, nie musisz opisywać – przerwał mu Alex, znając skłonności przyjaciela, opowiedziałby wszystko ze szczegółami, na co, niekoniecznie pozytywnie, zareagowałby żołądek Ślizgona. – To gdzie idziemy?
- Może na kremowe? – zaproponował Potter.
Przyjaciele zgodzili się i razem ruszyli do trzech mioteł. Hogwartczycy, których mijali z zainteresowaniem im się przyglądali. Do urody Alexandra, Harry’ego i Stevena zdążyli się już przyzwyczaić, jednak widząc jeszcze dwóch takich przystojniaków, nie zdołali oderwać od nich wzroku. Cała piątka prezentowała się nieźle. Gdy szli razem czuć było od nich moc i potęgę, więc co poniektórzy kłaniali im się z szacunkiem.
Wśród rozmów i śmiechu dotarli do pubu. Po przekroczeniu progu, zebrani zamilkli, wpatrując się w młodzieńców.
- Hej, Potty! Turaj! – wśród ciszy dało się słyszeć okrzyk Malfoya, który siedział przy najbardziej oddalonym stoliku, wraz z Johnem, Ann, Megan, Deanem i Payton.
Gdy przedzierali się w ich kierunku, gwar stosunkowo narastał, więc kiedy wreszcie dotarli, był zwyczajowy hałas, towarzyszący Trzem Miotłom.
Drużyna Czarnych zorganizowała sobie miejsca siedzące, jednakże Harry wyłamał się z tego, siadając po prostu między rozszerzonymi nogami Alexa.
- Moglibyście się powstrzymać, chociaż w miejscu publicznym. – zbeształa ich żartobliwie Ann.
- My nic takiego nie robimy – powiedział z niewinnym uśmiechem brązowowłosy Ślizgon.
Przeczył jednak własnym słowom. Pod stołem jego ręce sunęły wzdłuż ud Harry’ego. Potter roześmiał się cicho.
- Właśnie siostrzyczko – uśmiechnął się czarująco – Nic nie robimy, gdybym dostawił jeszcze jedno krzesło, trudno byłoby się poruszać.
- Tak, tak… Tak sobie tłumacz – zaśmiała się Potterówna.
- Więc gdzie dzisiaj zniknęliście? – zainteresował się John.
- Byliśmy w Mrocznym Mieście, musiałem coś załatwić. – powiedział Harry i oparł się wygonie o tors towarzysza.
Zaraz zacisnął mocno wargi, gdy Alex ścisnął jego członka przez spodnie.
- I jak? – zainteresowała się Megan, ona i Ann były wtajemniczone.
- Oficjalnie i zgodnie z prawem mam syna – powiedział z dumą Harry, starając się nie zwracać uwagi na dłoń, która właśnie spoczęła na jego rozporku, przytrzymał tylko rękę Davisa hamując to co właśnie zamierzał zrobić..
- Gratulacje! – panna Potter uścisnęła rękę brata przez stół.
Chwilę później do stolika podeszła Madame Rosmerta stawiając przed każdym kufel kremowego piwa. Harry zacisnął ręce na udach Davisa i starał się nie jęczeć w głos, przez poczynania kochanka, który właśnie stymulował jego penisa przez spodnie. Nie pomagał fakt, że czuł twardego członka Alexandra, który wbijał mu się w pośladki.
- Harry, dobrze się czujesz? – zapytała cicho Payton, zauważając, że książę jest lekko czerwony.
- Tak – wydaszał zielonooki. – Nie uważacie, że tu trochę gorąco? – zacisnął zęby na wardze żeby nie jęknąć.
 - Nie? – John spojrzał na niego ze zdziwieniem, zaraz jednak przeniósł wzrok na cwanie uśmiechającego się Davisa. – Chcesz wyjść na dwór? – zaproponował chłopakowi, tłumiąc śmiech.
- Nie! – krzyknął zdesperowany Gryfon – Tu mi dobrze –zaczerwienił się mocniej, zdając sobie sprawę jak to brzmi.
- Nie wątpię, że ci dobrze – mruknął mu Alex do ucha, na co Wybraniec jęknął cichutko – Wiesz, na co mam ochotę? – gdy Harry pokręciłgłową kontynuował szeptem, mówił tak cicho, że wątpił, czy nawet Steven siedzący obok coś słyszy. – Chciałbym skosztować twojego tyłeczka, chciałbym wprowadzić tam mojego penisa i pieprzyć się z tobą do utraty tchu. Pozwolisz mi na to, kochanie? Pozwolisz mi, bym dziś to ja znalazł się w tobie?
- Oczywiście, że tak – mruknął Harry i wypchnął biodra do góry, był tak blisko!
Nie obchodziło go już to, że przyjaciele na nich patrzą i najprawdopodobniej domyślają się, co robią. Teraz liczyła się dłoń zaciskająca się na jego erekcji.
- Nie mogę się doczekać wieczoru. – mruknął Alexander i przyśpieszył ruchy.
Długo nie trwało, jak Potter dotarł na szczyt. Wbił paznokcie w nogi partnera i doszedł. Gratulował sobie w myślach, że z ust wyrwało mu się tylko pojedyncze westchnięcie. Odwrócił głowę i wpił się w usta brązowookiego. Chwilę skubał jego dolną wargę, zanim zdecydował się wkroczyć do środka. Wziął w posiadanie jego język, zmuszając do zabawy. Masowali i trącali nawzajem swoje języki. W końcu, niechętnie, odsunęli się od siebie, czując poszturchiwania Clarka z jednej strony i Jake’a z drugiej. Przyjaciele się z nich śmiali, że Madame Rosmerta ma na pewno jakiś wolny pokój, z którego mogą skorzystać, ale oni tego nie słyszeli, zamknięci w swoim świecie.
- Kocham cię. – szepnął Harry patrząc mu w oczy, wolną rękę uniósł do jego policzka, głaskając go czule.
- Ja ciebie też. – odpowiedział równie cicho Alex, wtulając się w dłoń.
Towarzystwo przy stoliku zamilkło, wpatrując się w nich. Uczucie, które z nich promieniowało było aż nadto wyczuwalne. W końcu Davis oderwał wzrok od hipnotyzujących, zielonych tęczówek. Machnięciem ręki wyczyścił Pottera i usiadł prosto.
- Czyli możemy świętować? – zagadnęła Ann.
- Co, świetować? – Zdziwił się Draco.
- Związek mojego brata wszedł na wyższy poziom –wyszczerzyła się.
- I to musimy świętować? – zaśmiał się Phillip.
- Nie, ale jest okazja do picia. – Rudowłosa podskakiwała wręcz na swoim miejscu.
Tym razem roześmiał się cały stolik, jednak ich radość szybko się skończyła, gdy usłyszeli przerażający krzyk z ulicy. Chwilę później do pubu wpadła jakaś rozhisteryzowana Puchonka.
- Śmier… Śmierciożercy! – wyjąkała i zemdlała.




Rozdział poprawiony 01.02.2018


1 komentarz:

  1. Hej,
    fantastycznie, Sierp jest bardzo piciesznym dzieckiem, to wyznanie Alexa słodko, no i Joshua jest już synem Harrego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń