środa, 31 stycznia 2018

22. Powrót do normalności


Harry obudził się koło południa następnego dnia. Rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu, dopiero po chwili uświadamiając sobie gdzie się znajduje. Usiadł i westchnął głęboko, czuł się lepiej, mimo że nadal był słaby. Spojrzał na sąsiednie łóżko ze zdziwieniem odnotowując, że Alex wciąż śpi.
- Ach, obudził się pan, panie Potter! – usłyszał i po chwili koło łóżka stanęła pani Pomfrey z tacką eliksirów.
- Dlaczego Alex nadal śpi? – zapytał pomiędzy przyjmowanymi lekami.
- Dałam mu eliksir, dzięki któremu będzie spał tak długo, aż się nie zregeneruje. – spojrzała zmartwiona na śpiącego pacjenta – Nie spał ponad cztery doby, był już blisko tej niebezpiecznej granicy.
Potter spojrzał na nią zszokowany.
- Ale przecież nasze eliksiry wyglądały tak samo… – zaczął, postanowił drugą ze wspomnianych kwestii poruszyć z partnerem – Czyżby…
- Iluzja. – dokończyła Poppy – Pan Davis jest niemal tak uparty, jak ty i jestem pewna, że nie przyjąłby tego leku dobrowolnie.
Gryfon pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dziękuję. – powiedział z wdzięcznością.
- Ależ nie ma, za co, drogi chłopcze. – Pomfrey uśmiechnęła się do niego ciepło i poszła do swojego gabinetu.
Nie minęła nawet chwila, jak drzwi się otwarły i wpadła przez nie Ann, ze Stevenem, Draco i Johnem depczącymi jej po piętach.
- Harry! – wykrzyknęła i rzuciła się bratu na szyje.
- Ciszej! – syknął chłopak i wskazał jedną ręką śpiącego Ślizgona, drugą nieporadnie obejmując siostrę.
- Dobrze cię widzieć – przywitał się z nim Malfoy i usiadł na wyczarowanym wcześniej krześle.
- Tak, nawet sobie nie wyobrażasz, jak nudno było w szkole. – Borton uśmiechnął się krzywo, idąc w ślady blond przyjaciela.
- A ruda wywłoka korzystała z tego, że jesteś nieprzytomny i zawłaszczała sobie prawa do ciebie. – wtrącił Clark, siadając w nogach łóżka przyjaciela.
Tego nie opowiedzieli mu wczoraj nie chcąc, aby dodatkowo się stresował chwilę po obudzeniu. Dzisiaj była sobota, więc zaraz po śniadaniu udali się do Skrzydła Szpitalnego, chcąc ponownie ujrzeć przyjaciela i opowiedzieć mu całą historię.
- Co? – Potter spojrzał na nich z niezrozumieniem.
- Och, to, co się tu działo, jak byłeś nieprzytomny, było strasznie niesprawiedliwe! – wyrzuciła z siebie Ann, siadając obok brata.
- Możecie mi wreszcie wyjaśnić, o co wam chodzi? – zirytował się książę, chciał żeby w końcu przeszli do sedna.
- W skrócie, dyrektor zakazał Alexowi siedzieć przy tobie pod groźbą wydalenia ze szkoły, a Ginny Weasley zwolnił z lekcji, żeby mogła czuwać przy „swoim ukochanym”. – Puchon nakreślił cudzysłów w powietrzu.
- CO?! – powtórzył głośniej.
- To, co słyszysz… – mruknęła Potterówna.
- Co na to Alex? – zaniepokoił się chłopak patrząc na śpiącego kochanka.
- A co miał zrobić? – ruknął Stev – Przez pierwsze dni nie był zdolny do niczego, snuł się po korytarzach, jak duch, a na lekcjach był obecny tylko ciałem. Przychodził do ciebie, gdy tylko zapadał zmrok i siedział do wschodu słońca. Gdyby Draco na niego nie warczał, to w ogóle by nic nie jadł, a kawę pił litrami.
- Jak przychodził do ciebie, to tak jak koło dwudziestej drugiej, usiadł na krześle i spojrzał na twoją twarz, to tak siedział do rana, sporadycznie coś mówił rozmawiając z mamą. – wtrąciła cicho Rudowłosa.
- Dopiero wczoraj można powiedzieć, że odżył. – Malfoy uśmiechnął się krzywo. – Gdy tylko wpadł na pomysł, z wykorzystaniem zdolności elfów był pełen życia, energia wprost z niego tryskała, a musiałbyś widzieć jak się Wiewiórom odpłacił! – zaśmiał się.
- To było niezłe! – John żywo pokiwał głową. – Rzucił jakiś czar dookoła twojego łóżka, pani Pomfrey mogła podejść bez problemu, ale za to, jak Weasley podeszła…
- Odrzucało ją na dwa metry! – Wtrąciła z podekscytowaniem Ann – Jej braciszka także!
- Poszli na skargę do Trzmiela. – relacjonował z zapałem Clark. – I gdy ten zawitał do Skrzydła to bez problemu mógł do ciebie podejść, nakazał przy sobie podejść pozostałym i jakież było ich zdziwienie, gdy się udało! Dyrektor musiał się nieźle rozeźlić, bo odjął im punkty za rzekome kłamstwo i marnowanie jego cennego czasu!
- Szkoda, że tego nie widziałem. – zaśmiał się Harry i spojrzał czule na pogrążonego we śnie Davisa.
- Przyjdziemy do ciebie później. – westchnęła panna Potter, widząc że brat jest nadal zmęczony. Nachyliła się całując go w policzek i wstała. – Odpoczywaj. – wstała i z trójką chłopaków skierowała się do drzwi.
- To do zobaczenia! – Wybraniec pożegnał się z nimi i opadł na poduszki.
Nie odpoczął zbyt długo, bo zaraz pojawiła się pielęgniarka z tacą pełną jedzenia.
- Chociaż połowa z tego ma zniknąć. – nakazała mu, grożąc palcem przy okazji. – Tutaj masz lekarstwa. Te – wskazała na dwie pękate buteleczki jedną ciemnozieloną, a drugą czerwoną – Wypij przed obiadem, jeden jest odżywczy, a drugi zniweluje jakiekolwiek skutki uboczne, jakie może wywołać pokarm. W końcu nie jadłeś przeszło pięć dni. – Harry kiwnął głową. – A te– wskazała na pozostałe trzy – po posiłku, wzmacniający i regenerujący od razu, a bezsennego snu, jak poczujesz się senny, co w niedługim czasie może nastąpić.
- Dobrze, proszę pani. Dziękuję. – uśmiechnął się do niej.
- Nie musisz mi dziękować, drogi chłopcze. – potargała mu włosy i wróciła do swojego gabinetu.
Potter kierował się zaleceniami mediwiedźmy i już po chwili pałaszował pyszny obiad przygotowany przez skrzaty. Zjadł połowę z przygotowanego jedzenia stwierdziwszy, że więcej nie zmieści. Wypił leki i oparł się o poduszki. Zamierzał trochę odpocząć i wziąć eliksir na sen, ale niebyło mu to dane. Drzwi się otwarły i wbiegła przez nie Ginerwa Weasley.
- Harry! – Krzyknęła i pognała w jego stronę, zatrzymała się jednak na metr przed nim, widząc wycelowaną w siebie różdżkę, którą chłopak znalazł chwilę wcześniej pod poduszką.
- Stop! – warknął nie opuszczając patyka. – Odsuń się na dwa metry i wytłumacz mi, co ty do jasnej cholery odpierdalasz?!
- Ale Harry, kochanie…
- Czy ja mówiłem niewyraźnie odnośnie tego, że nie chcę mieć z wami nic wspólnego?! – zdenerwował się. – Czy przez ostatnie dni nie widziałaś mnie dostatecznie dużo razy w towarzystwie Alexa, by zrozumieć, że to z nim jestem i nie kręcą mnie dziewczyny, w dodatku kłamliwe żmije?! Więc wytłumaczę ci to jeszcze raz: Jestem gejem, jeżeli nie wiesz, co to znaczy to, to, że preferuję własną płeć, płaskie klaty i fiuta między nogami. Po drugie, mam chłopaka, którego kocham, który jest ze mną szczery i nie troszczy się o mnie tylko na pokaz. Po trzecie nienawidzę zdrajców i kłamców, więc brzydzę się patrząc na ciebie i jeżeli jeszcze raz odwalisz coś takiego, jak to, co miało miejsce w tym tygodniu, to mnie popamiętasz. To wszystko, możesz już spierdalać
Zapadła cisza.
- Zemszczę się – warknęła tylko Gryfonka i zaciśniętymi pięściami odwróciła się i wszyła, mocno trzaskając drzwiami.
Hałas wywabił z gabinetu pielęgniarkę.
- Co do diabła? – ruknęła, rozglądając się po Skrzydle Szpitalnym.
- Przemówiłem tylko Ginny Weasley do rozumu, co nie bardzo jej się spodobało. – odpowiedział z niewinnym uśmiechem Harry.
- Jest pan niemożliwy, panie Potter! – kobieta pokręciła głową ze śmiechem.
- Pani Pomfrey? – zagadnął ją pacjent.
- Tak?
- Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale czy mogłaby pani od czasu do czasu doglądać tu, jak będę spał, czy aby nie wróciła, bo nie chciałbym, żeby zrobiła krzywdę Alexowi…
- Oczywiście. – pielęgniarka uśmiechnęła się do niego –Możesz spać spokojnie.
- Dziękuję – odpowiedział chłopak i wypił eliksir bezsennego snu.
Opadł na poduszki i po chwili już spał.

Obudziwszy się po raz kolejny czuł jakiś przyjemny ciężar na sobie. Nie był to jednak Alexander, gdyż jego chłopak był stanowczo cięższy. Otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko. Na jego piersi, leżąc na brzuszku spał Josh, a Syriusz siedział obok na krześle przyglądając im się z uśmiechem.
- Cześć, dzieciaku. – przywitał się z uśmiechem, gdy zobaczył otwarte oczy chrześniaka.
- Cześć! – Harry odwzajemnił uśmiech i pogłaskał synka po główce. – Gdzie rodzice?
- Przyjdą niebawem. – zapewnił go mężczyzna. – Przez ten czas, gdy byłeś nieprzytomny, nie mieli głowy do żadnej pracy, więc teraz nadrabiają. Niewiele im już zostało, nie musisz się martwić.
Gryfon pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dziękuję, że go przyprowadziłeś ze sobą. – wskazał podbródkiem na śpiącego malca.
- Żaden problem! – Black wyszczerzył się do niego. – A jak Alex?
Harry odwrócił się i spojrzał na pogrążonego we śnie kochanka.
- Śpi – westchnął cicho – Pani Pomfrey powiedziała, że obudzi się, gdy tylko zregeneruje siły..
- Wytrwały był, nie ma, co. – mruknął cicho Łapa. – Jeszcze trochę i byłby nam tu padł. Już chcieliśmy Ethana sprowadzić, żeby on mu przemówił do rozumu.
Książę zmarszczył brwi, Ethan Davis był wujem jego chłopaka, a bratem jego zaginionego ojca.
- Sprowadzić? To gdzie on teraz jest?
- Wraz ze specjalną ekipą poszukują rodziców Alexa i paru innych osób, które zniknęły bez śladu, a według rodzinnych gobelinów wciąż jeszcze żyją.
- Alex chce dołączyć do poszukiwań. – powiedział cicho, głaszcząc chłopczyka po plecach.
- A dziwisz mu się? – odpowiedział, pytaniem Syriusz.
- Nie… Chcę mu pomóc, wiesz? Wiem, że będzie miał wuja, ale chcę być tam z nim…
- Wierzę ci. - szepnął mężczyzna i uścisnął dłoń chłopaka.
Dalszą rozmowę przerwało kwilenie niemowlaka, który chciał oznajmić dorosłym swoją obecność w pokoju.
- Witaj maluszku – szepnął i podniósł chłopca tak, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
Taka pozycja mu chyba odpowiadała, bo od razu się uspokoił. Harry zaśmiał się ciepło.
- Za mało uwagi ci poświęcaliśmy, co? – ułożył chłopczyka wygodnie w swoich ramionach i połaskotał po brzuszku, na co mały zaczął ruszać rączkami i nóżkami. – Taki spryciarz! – Mruknął i zaśmiał się znowu, gdy malutkie paluszki chwyciły go delikatnie za palec wskazujący – Syriuszu?
- Tak? – odpowiedział zapytany z szerokim uśmiechem, widok Harry’ego z dzieckiem był tak piękny, że rozczuliłby każdego.
- Która jest godzina?
- Po dwudziestej drugiej. – odpowiedział.
- Potrzymałbyś go chwilę? – zapytał Gryfon i podniósł wzrok na chrzestnego – Muszę skorzystać z toalety.
- Żaden problem. – przyjął chłopca od Pottera.
Wybraniec usiadł na łóżku i spuścił nogi na podłogę. Niepewnie wstał i zaraz musiał złapać się ramy łóżka by nie upaść.
- Dasz sobie radę? – zaniepokoił się Black patrząc, jak Harry próbuje ustać prosto na nogach.
- Tak, tylko musisz dać mi chwilę – mruknął i poruszał jedną nogą.
Zadowolony z efektów powoli, malutkimi kroczkami, skierował się do łazienki. Załatwił swoje potrzeby i podszedł do umywalki. Myjąc ręce spojrzał w lustro. Jego skóra była trochę, blada, a mimo lekko wyszczuplonej twarzy nie prezentował się najgorzej. Gdy wszedł z powrotem na salę szpitalną ujrzał koło Syriusza swoich rodziców i Remusa.
- Cześć. – przywitał się z szerokim uśmiechem.
- Witaj, synku. – odezwała się rudowłosa i pokonując dzielący ich dystans, przytuliła mocno. – Jak się czujesz?
- Lepiej, mam nadzieję, że jutro mnie wypiszą, a wy? – spojrzał też na ojca, który się do nich zbliżył.
- Gdy już wiemy, że wszystko jest z tobą w porządku to całkiem nieźle. – zaśmiał się James i poczochrał włosy syna, następnie przyciągając go do mocnego uścisku. – Nigdy więcej nas tak nie strasz. – poprosił go.
- Postaram się. – mruknął mu w pierś chłopak.
Uściskał jeszcze Lupina, usiadł na swoim łóżku i odebrał Josha od Syriusza.
- Jak się sprawuje mój synek? – zapytał zebranych.
- Po nocach nam daje w kość, ale ogólnie jest grzeczny. – zaśmiał się Rogacz.
- Przez pierwsze dni było gorzej. – odezwała się cicho Lily. – Tęsknił za rodzicami i podświadomie czuł ich brak.
- Sprawdziliśmy jego drzewo genealogiczne. – wtrącił Remus. – Matka była czarownicą i to dosyć potężną.
- Mugolakiem czy czystokrwistą? – zapytał Harry.
- Czystokrwistą. – odpowiedział Syriusz. – Babka chłopca była charłakiem, dlatego rodzina się jej wyrzekła.
- Wiecie, z kim była spokrewniona. – bardziej stwierdził niż zapytał Gryfon.
- Tak. Była siostrzenicą Yaxleya, który obecnie należy do Wewnętrznego Kręgu Śmierciożerców. – Powiedział Lupin – To ze względu na matkę chłopca był wtedy atak na tamtą wioskę. Jak wiecie kobieta wychowywała się w domu dziecka, bo jej rodzice zginęli w katastrofie lotniczej, nie wiem, jakim cudem Voldemort się o niej dowiedział, ale dowiedział. Pani Danvers studiowała magie, więc znała twoją historię. Gad zaproponował jej dołączenie do siebie, ale odmówiła i razem z mężem się przeprowadzili do owej wioski. Voldemort, jako że nie znosi odmowy, kazał ją znaleźć i zabić, a resztę już znacie.
- Cholerny bydlak! – warknął czarnowłosy Gryfon i stłumił ziewnięcie, mimo że był wściekły organizmu nie oszuka.
- Daj mi go, kochanie. – powiedziała miękko pani Potter. – Pójdziemy już żebyś mógł odpocząć.
- Ale…
- Przecież zobaczysz nas jutro. – przerwała mu Lily z uśmiechem i odebrała śpiącego chłopczyka.
- Zobaczę? – zdziwił się zielonooki.
- Oczywiście, jeśli tego chcesz – odpowiedział mu James z uśmiechem.
- Jasne, że chcę! – odpowiedział głośno Harry.
Syriusz zaśmiał się i wstał z miejsca, by uściskać chrześniaka. Lunatyk i Rogacz poszli w jego ślady, a pani Potter schyliła się i ucałowała go w czoło.
- Dobranoc, kochanie. – powiedziała na pożegnanie.
- Dobranoc mamo. – odpowiedział i uśmiechnął się do nich.
Po chwili zniknęli zostawiając go z pogrążonym we śnie Alexandrem. Gryfon wstał i cicho podszedł do chłopaka. Pochylił się i pocałował jego, lekko uchylone usta.
- Dobranoc. – szepnął i wrócił do łóżka, nie minęła chwila jak już spał.

Gdy obudził się ponownie, nie wiedział, co sprawiło, że wyrwał się ze snu. Leżał z zamkniętymi oczami i słuchał. Po chwili to się powtórzyło. Cichy jęk i sapnięcie. Uchylił zdezorientowany powieki i spojrzał na łóżko Alexa, zaraz uśmiechając się krzywo. Jego chłopak miał ugięte nogi w kolanach i przykryty był do pasa, oczy miał zaciśnięte, a głowę odchyloną do tyłu. Usta miał uchylone, z których wyrywały się urywane jęki, jego prawa ręka poruszała się pod kołdrą w górę i w dół, lewa natomiast zmagała się z guzikami góry od piżamy, by po chwili móc jeździć palcami po nagiej klatce piersiowej. Gdy Davis jęknął ponownie, Potter długo się nie zastanawiał i opuścił cicho łóżko. Na drżących nogach skierował się do sąsiedniego, nie odrywając oczu od pogrążonej w przyjemności twarzy Ślizgona.
- Ładnie to tak beze mnie? – szepnął mu do ucha.
Alexander podskoczył przestraszony i otwarł oczy. Spojrzał na niego skruszonym wzrokiem i oblizał spierzchnięte usta, co jeszcze bardziej podziałało na czarnowłosego.
- Nie chciałem cię budzić. – szepnął zachrypniętym głosem.
- Nie udało ci się. – odpowiedział równie cicho Harry i pochylił się nad nim.
Przywarł ustami do jego ust, a rękę skierował w dół. Odepchnął dłoń Alexa i zaczął pieścić gorącego członka. Zebrał krople pojawiające się na czubku i rozsmarował po całym trzonie, jednocześnie drażniąc językiem język Davisa. Wdrapał się na łóżko i położył obok kochanka, z czego ten zaraz skorzystał wsuwając mu dłoń do spodni i chwytając jego twardego członka. Jęknęli sobie w usta i oboje przyspieszyli swoje ruchy. Alexowi dużo nie było trzeba, sam doprowadził się prawie do końca, więc po chwili wytrysnął w dłoń partnera. Orgazm wstrząsnął jego ciałem, a usta Harry’ego stłumiły jego głośny krzyk, który niewątpliwie zwabiłby pielęgniarkę. Kiedy tylko się otrząsnął ścisnął mocniej domagającego się uwagi członka Pottera i zaczął poruszać ręką tak szybko, że ta niemal rozmywała się. Harry jęknął cicho i wgryzł się w ramię towarzysza, żeby tylko nie wydawać zbyt głośnych dźwięków. Brązowowłosy zaśmiał się cicho i przejechał paznokciami po całej długości, co doprowadziło Gryfona na szczyt. Wygiął plecy w łuk i zacisnął mocno zęby, żeby nie krzyczeć. Opadł na poduszki i spróbował uregulować oddech. Otwarł, nie wiadomo, kiedy zamknięte oczy i spojrzał na Alexa, który widząc, że ma teraz pełną uwagę partnera pochylił się nad nim i zaczął obcałowywać całą jego twarz.
- Tęskniłem za tobą. – szepnął cicho i ulokował się w jego ramionach.
Zielonooki przytulił go mocno.
- Ja za tobą też… Nigdy więcej mi tego nie rób.
- Czego? – zdziwił się Ślizgon podnosząc głowę.
- Wiesz, jak niewiele brakowało, żebym cię stracił? – zapytał przez ściśnięte gardło Harry – Byłeś już na krawędzi…
- Przepraszam…
- Nie przepraszaj, tylko nie rób mi tego więcej, idioto. – szepnął czule książę.
- Martwiłem się – Alexander uśmiechnął się smutno.
- Wierzę ci, tylko proszę cię, jeśliby kiedyś, nie daj Merlinie, się to powtórzyło, to gdy się obudzę chcę cię zobaczyć przy swoim łóżku w pełni sił, z Joshem na rękach, a nie pogrążonego w leczniczym śnie lub słaniającego się na nogach, dobrze? – powiedział poważnie Harry, patrząc w brązowe oczy towarzysza.
- Obiecuję ci to. – odpowiedział cicho Davis i pocałował go czule. – Wiesz, że cię kocham?
Potter zaśmiał się.
- Ja ciebie też.
Alex oczyścił ich zaklęciem i poprawiwszy piżamę swoją i partnera ulokował się na powrót w jego ramionach.
- Chodźmy już spać. – mruknął i przykrył ich kołdrą.
- Pani Pomfrey nie będzie zadowolona, jak nas tak zobaczy. – powiedział z szerokim uśmiechem Harry.
- No co… Tęskniliśmy za sobą. – powiedział z niewinnym uśmiechem Ślizgon.
Zielonooki ponownie się zaśmiał.
- Dobranoc wampirku.
- Dobranoc księciuniu.




Rozdział poprawiony 01.02.2018



1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniale, pięknie Harry powiedział Ginny, i pokazał gdzie jest jej miejsce, pewnie będzie się mścic ale dadzą sobie z nią pewnie radę... i ta końcówka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń