Harry
obudził się koło południa następnego dnia. Rozejrzał się zdezorientowany po
pomieszczeniu, dopiero po chwili uświadamiając sobie gdzie się znajduje. Usiadł
i westchnął głęboko, czuł się lepiej, mimo że nadal był słaby. Spojrzał na
sąsiednie łóżko ze zdziwieniem odnotowując, że Alex wciąż śpi.
- Ach, obudził
się pan, panie Potter! – usłyszał i po chwili koło łóżka stanęła pani Pomfrey z
tacką eliksirów.
- Dlaczego
Alex nadal śpi? – zapytał pomiędzy przyjmowanymi lekami.
- Dałam mu
eliksir, dzięki któremu będzie spał tak długo, aż się nie zregeneruje. – spojrzała
zmartwiona na śpiącego pacjenta – Nie spał ponad cztery doby, był już blisko
tej niebezpiecznej granicy.
Potter
spojrzał na nią zszokowany.
- Ale
przecież nasze eliksiry wyglądały tak samo… – zaczął, postanowił drugą ze
wspomnianych kwestii poruszyć z partnerem – Czyżby…
- Iluzja. –
dokończyła Poppy – Pan Davis jest niemal tak uparty, jak ty i jestem pewna, że
nie przyjąłby tego leku dobrowolnie.
Gryfon
pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dziękuję.
– powiedział z wdzięcznością.
- Ależ nie
ma, za co, drogi chłopcze. – Pomfrey uśmiechnęła się do niego ciepło i poszła
do swojego gabinetu.
Nie minęła
nawet chwila, jak drzwi się otwarły i wpadła przez nie Ann, ze Stevenem, Draco
i Johnem depczącymi jej po piętach.
- Harry! – wykrzyknęła
i rzuciła się bratu na szyje.
- Ciszej! –
syknął chłopak i wskazał jedną ręką śpiącego Ślizgona, drugą nieporadnie
obejmując siostrę.
- Dobrze cię
widzieć – przywitał się z nim Malfoy i usiadł na wyczarowanym wcześniej
krześle.
- Tak, nawet
sobie nie wyobrażasz, jak nudno było w szkole. – Borton uśmiechnął się krzywo,
idąc w ślady blond przyjaciela.
- A ruda
wywłoka korzystała z tego, że jesteś nieprzytomny i zawłaszczała sobie prawa do
ciebie. – wtrącił Clark, siadając w nogach łóżka przyjaciela.
Tego nie
opowiedzieli mu wczoraj nie chcąc, aby dodatkowo się stresował chwilę po
obudzeniu. Dzisiaj była sobota, więc zaraz po śniadaniu udali się do Skrzydła
Szpitalnego, chcąc ponownie ujrzeć przyjaciela i opowiedzieć mu całą historię.
- Co? –
Potter spojrzał na nich z niezrozumieniem.
- Och, to,
co się tu działo, jak byłeś nieprzytomny, było strasznie niesprawiedliwe! – wyrzuciła
z siebie Ann, siadając obok brata.
- Możecie mi
wreszcie wyjaśnić, o co wam chodzi? – zirytował się książę, chciał żeby w końcu
przeszli do sedna.
- W skrócie,
dyrektor zakazał Alexowi siedzieć przy tobie pod groźbą wydalenia ze szkoły, a
Ginny Weasley zwolnił z lekcji, żeby mogła czuwać przy „swoim ukochanym”. –
Puchon nakreślił cudzysłów w powietrzu.
- CO?! – powtórzył
głośniej.
- To, co
słyszysz… – mruknęła Potterówna.
- Co na to
Alex? – zaniepokoił się chłopak patrząc na śpiącego kochanka.
- A co miał zrobić?
– ruknął Stev – Przez pierwsze dni nie był zdolny do niczego, snuł się po
korytarzach, jak duch, a na lekcjach był obecny tylko ciałem. Przychodził do
ciebie, gdy tylko zapadał zmrok i siedział do wschodu słońca. Gdyby Draco na
niego nie warczał, to w ogóle by nic nie jadł, a kawę pił litrami.
- Jak
przychodził do ciebie, to tak jak koło dwudziestej drugiej, usiadł na krześle i
spojrzał na twoją twarz, to tak siedział do rana, sporadycznie coś mówił
rozmawiając z mamą. – wtrąciła cicho Rudowłosa.
- Dopiero
wczoraj można powiedzieć, że odżył. – Malfoy uśmiechnął się krzywo. – Gdy tylko
wpadł na pomysł, z wykorzystaniem zdolności elfów był pełen życia, energia
wprost z niego tryskała, a musiałbyś widzieć jak się Wiewiórom odpłacił! – zaśmiał
się.
- To było
niezłe! – John żywo pokiwał głową. – Rzucił jakiś czar dookoła twojego łóżka,
pani Pomfrey mogła podejść bez problemu, ale za to, jak Weasley podeszła…
- Odrzucało
ją na dwa metry! – Wtrąciła z podekscytowaniem Ann – Jej braciszka także!
- Poszli na
skargę do Trzmiela. – relacjonował z zapałem Clark. – I gdy ten zawitał do
Skrzydła to bez problemu mógł do ciebie podejść, nakazał przy sobie podejść
pozostałym i jakież było ich zdziwienie, gdy się udało! Dyrektor musiał się
nieźle rozeźlić, bo odjął im punkty za rzekome kłamstwo i marnowanie jego
cennego czasu!
- Szkoda, że
tego nie widziałem. – zaśmiał się Harry i spojrzał czule na pogrążonego we śnie
Davisa.
-
Przyjdziemy do ciebie później. – westchnęła panna Potter, widząc że brat jest
nadal zmęczony. Nachyliła się całując go w policzek i wstała. – Odpoczywaj. –
wstała i z trójką chłopaków skierowała się do drzwi.
- To do
zobaczenia! – Wybraniec pożegnał się z nimi i opadł na poduszki.
Nie odpoczął
zbyt długo, bo zaraz pojawiła się pielęgniarka z tacą pełną jedzenia.
- Chociaż
połowa z tego ma zniknąć. – nakazała mu, grożąc palcem przy okazji. – Tutaj
masz lekarstwa. Te – wskazała na dwie pękate buteleczki jedną ciemnozieloną, a
drugą czerwoną – Wypij przed obiadem, jeden jest odżywczy, a drugi zniweluje
jakiekolwiek skutki uboczne, jakie może wywołać pokarm. W końcu nie jadłeś
przeszło pięć dni. – Harry kiwnął głową. – A te– wskazała na pozostałe trzy –
po posiłku, wzmacniający i regenerujący od razu, a bezsennego snu, jak
poczujesz się senny, co w niedługim czasie może nastąpić.
- Dobrze,
proszę pani. Dziękuję. – uśmiechnął się do niej.
- Nie musisz
mi dziękować, drogi chłopcze. – potargała mu włosy i wróciła do swojego
gabinetu.
Potter
kierował się zaleceniami mediwiedźmy i już po chwili pałaszował pyszny obiad
przygotowany przez skrzaty. Zjadł połowę z przygotowanego jedzenia
stwierdziwszy, że więcej nie zmieści. Wypił leki i oparł się o poduszki.
Zamierzał trochę odpocząć i wziąć eliksir na sen, ale niebyło mu to dane. Drzwi
się otwarły i wbiegła przez nie Ginerwa Weasley.
- Harry! –
Krzyknęła i pognała w jego stronę, zatrzymała się jednak na metr przed nim,
widząc wycelowaną w siebie różdżkę, którą chłopak znalazł chwilę wcześniej pod
poduszką.
- Stop! – warknął
nie opuszczając patyka. – Odsuń się na dwa metry i wytłumacz mi, co ty do
jasnej cholery odpierdalasz?!
- Ale Harry,
kochanie…
- Czy ja
mówiłem niewyraźnie odnośnie tego, że nie chcę mieć z wami nic wspólnego?! – zdenerwował
się. – Czy przez ostatnie dni nie widziałaś mnie dostatecznie dużo razy w
towarzystwie Alexa, by zrozumieć, że to z nim jestem i nie kręcą mnie
dziewczyny, w dodatku kłamliwe żmije?! Więc wytłumaczę ci to jeszcze raz:
Jestem gejem, jeżeli nie wiesz, co to znaczy to, to, że preferuję własną płeć,
płaskie klaty i fiuta między nogami. Po drugie, mam chłopaka, którego kocham,
który jest ze mną szczery i nie troszczy się o mnie tylko na pokaz. Po trzecie
nienawidzę zdrajców i kłamców, więc brzydzę się patrząc na ciebie i jeżeli
jeszcze raz odwalisz coś takiego, jak to, co miało miejsce w tym tygodniu, to
mnie popamiętasz. To wszystko, możesz już spierdalać
Zapadła
cisza.
- Zemszczę
się – warknęła tylko Gryfonka i zaciśniętymi pięściami odwróciła się i wszyła,
mocno trzaskając drzwiami.
Hałas
wywabił z gabinetu pielęgniarkę.
- Co do
diabła? – ruknęła, rozglądając się po Skrzydle Szpitalnym.
-
Przemówiłem tylko Ginny Weasley do rozumu, co nie bardzo jej się spodobało. –
odpowiedział z niewinnym uśmiechem Harry.
- Jest pan
niemożliwy, panie Potter! – kobieta pokręciła głową ze śmiechem.
- Pani
Pomfrey? – zagadnął ją pacjent.
- Tak?
- Wiem, że
proszę o zbyt wiele, ale czy mogłaby pani od czasu do czasu doglądać tu, jak
będę spał, czy aby nie wróciła, bo nie chciałbym, żeby zrobiła krzywdę Alexowi…
- Oczywiście.
– pielęgniarka uśmiechnęła się do niego –Możesz spać spokojnie.
- Dziękuję –
odpowiedział chłopak i wypił eliksir bezsennego snu.
Opadł na
poduszki i po chwili już spał.
Obudziwszy
się po raz kolejny czuł jakiś przyjemny ciężar na sobie. Nie był to jednak
Alexander, gdyż jego chłopak był stanowczo cięższy. Otworzył oczy i uśmiechnął
się szeroko. Na jego piersi, leżąc na brzuszku spał Josh, a Syriusz siedział
obok na krześle przyglądając im się z uśmiechem.
- Cześć,
dzieciaku. – przywitał się z uśmiechem, gdy zobaczył otwarte oczy chrześniaka.
- Cześć! –
Harry odwzajemnił uśmiech i pogłaskał synka po główce. – Gdzie rodzice?
- Przyjdą
niebawem. – zapewnił go mężczyzna. – Przez ten czas, gdy byłeś nieprzytomny,
nie mieli głowy do żadnej pracy, więc teraz nadrabiają. Niewiele im już
zostało, nie musisz się martwić.
Gryfon
pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dziękuję,
że go przyprowadziłeś ze sobą. – wskazał podbródkiem na śpiącego malca.
- Żaden
problem! – Black wyszczerzył się do niego. – A jak Alex?
Harry
odwrócił się i spojrzał na pogrążonego we śnie kochanka.
- Śpi –
westchnął cicho – Pani Pomfrey powiedziała, że obudzi się, gdy tylko
zregeneruje siły..
- Wytrwały
był, nie ma, co. – mruknął cicho Łapa. – Jeszcze trochę i byłby nam tu padł.
Już chcieliśmy Ethana sprowadzić, żeby on mu przemówił do rozumu.
Książę
zmarszczył brwi, Ethan Davis był wujem jego chłopaka, a bratem jego zaginionego
ojca.
-
Sprowadzić? To gdzie on teraz jest?
- Wraz ze
specjalną ekipą poszukują rodziców Alexa i paru innych osób, które zniknęły bez
śladu, a według rodzinnych gobelinów wciąż jeszcze żyją.
- Alex chce
dołączyć do poszukiwań. – powiedział cicho, głaszcząc chłopczyka po plecach.
- A dziwisz
mu się? – odpowiedział, pytaniem Syriusz.
- Nie… Chcę
mu pomóc, wiesz? Wiem, że będzie miał wuja, ale chcę być tam z nim…
- Wierzę ci.
- szepnął mężczyzna i uścisnął dłoń chłopaka.
Dalszą
rozmowę przerwało kwilenie niemowlaka, który chciał oznajmić dorosłym swoją
obecność w pokoju.
- Witaj
maluszku – szepnął i podniósł chłopca tak, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
Taka pozycja
mu chyba odpowiadała, bo od razu się uspokoił. Harry zaśmiał się ciepło.
- Za mało
uwagi ci poświęcaliśmy, co? – ułożył chłopczyka wygodnie w swoich ramionach i
połaskotał po brzuszku, na co mały zaczął ruszać rączkami i nóżkami. – Taki
spryciarz! – Mruknął i zaśmiał się znowu, gdy malutkie paluszki chwyciły go
delikatnie za palec wskazujący – Syriuszu?
- Tak? – odpowiedział
zapytany z szerokim uśmiechem, widok Harry’ego z dzieckiem był tak piękny, że
rozczuliłby każdego.
- Która jest
godzina?
- Po
dwudziestej drugiej. – odpowiedział.
-
Potrzymałbyś go chwilę? – zapytał Gryfon i podniósł wzrok na chrzestnego –
Muszę skorzystać z toalety.
- Żaden
problem. – przyjął chłopca od Pottera.
Wybraniec
usiadł na łóżku i spuścił nogi na podłogę. Niepewnie wstał i zaraz musiał
złapać się ramy łóżka by nie upaść.
- Dasz sobie
radę? – zaniepokoił się Black patrząc, jak Harry próbuje ustać prosto na
nogach.
- Tak, tylko
musisz dać mi chwilę – mruknął i poruszał jedną nogą.
Zadowolony z
efektów powoli, malutkimi kroczkami, skierował się do łazienki. Załatwił swoje
potrzeby i podszedł do umywalki. Myjąc ręce spojrzał w lustro. Jego skóra była
trochę, blada, a mimo lekko wyszczuplonej twarzy nie prezentował się najgorzej.
Gdy wszedł z powrotem na salę szpitalną ujrzał koło Syriusza swoich rodziców i
Remusa.
- Cześć. –
przywitał się z szerokim uśmiechem.
- Witaj,
synku. – odezwała się rudowłosa i pokonując dzielący ich dystans, przytuliła
mocno. – Jak się czujesz?
- Lepiej,
mam nadzieję, że jutro mnie wypiszą, a wy? – spojrzał też na ojca, który się do
nich zbliżył.
- Gdy już
wiemy, że wszystko jest z tobą w porządku to całkiem nieźle. – zaśmiał się
James i poczochrał włosy syna, następnie przyciągając go do mocnego uścisku. –
Nigdy więcej nas tak nie strasz. – poprosił go.
- Postaram
się. – mruknął mu w pierś chłopak.
Uściskał
jeszcze Lupina, usiadł na swoim łóżku i odebrał Josha od Syriusza.
- Jak się
sprawuje mój synek? – zapytał zebranych.
- Po nocach
nam daje w kość, ale ogólnie jest grzeczny. – zaśmiał się Rogacz.
- Przez
pierwsze dni było gorzej. – odezwała się cicho Lily. – Tęsknił za rodzicami i
podświadomie czuł ich brak.
-
Sprawdziliśmy jego drzewo genealogiczne. – wtrącił Remus. – Matka była
czarownicą i to dosyć potężną.
- Mugolakiem
czy czystokrwistą? – zapytał Harry.
-
Czystokrwistą. – odpowiedział Syriusz. – Babka chłopca była charłakiem, dlatego
rodzina się jej wyrzekła.
- Wiecie, z
kim była spokrewniona. – bardziej stwierdził niż zapytał Gryfon.
- Tak. Była
siostrzenicą Yaxleya, który obecnie należy do Wewnętrznego Kręgu
Śmierciożerców. – Powiedział Lupin – To ze względu na matkę chłopca był wtedy
atak na tamtą wioskę. Jak wiecie kobieta wychowywała się w domu dziecka, bo jej
rodzice zginęli w katastrofie lotniczej, nie wiem, jakim cudem Voldemort się o
niej dowiedział, ale dowiedział. Pani Danvers studiowała magie, więc znała
twoją historię. Gad zaproponował jej dołączenie do siebie, ale odmówiła i razem
z mężem się przeprowadzili do owej wioski. Voldemort, jako że nie znosi odmowy,
kazał ją znaleźć i zabić, a resztę już znacie.
- Cholerny
bydlak! – warknął czarnowłosy Gryfon i stłumił ziewnięcie, mimo że był wściekły
organizmu nie oszuka.
- Daj mi go,
kochanie. – powiedziała miękko pani Potter. – Pójdziemy już żebyś mógł
odpocząć.
- Ale…
- Przecież
zobaczysz nas jutro. – przerwała mu Lily z uśmiechem i odebrała śpiącego
chłopczyka.
- Zobaczę? –
zdziwił się zielonooki.
-
Oczywiście, jeśli tego chcesz – odpowiedział mu James z uśmiechem.
- Jasne, że
chcę! – odpowiedział głośno Harry.
Syriusz
zaśmiał się i wstał z miejsca, by uściskać chrześniaka. Lunatyk i Rogacz poszli
w jego ślady, a pani Potter schyliła się i ucałowała go w czoło.
- Dobranoc,
kochanie. – powiedziała na pożegnanie.
- Dobranoc
mamo. – odpowiedział i uśmiechnął się do nich.
Po chwili
zniknęli zostawiając go z pogrążonym we śnie Alexandrem. Gryfon wstał i cicho
podszedł do chłopaka. Pochylił się i pocałował jego, lekko uchylone usta.
- Dobranoc.
– szepnął i wrócił do łóżka, nie minęła chwila jak już spał.
Gdy obudził
się ponownie, nie wiedział, co sprawiło, że wyrwał się ze snu. Leżał z
zamkniętymi oczami i słuchał. Po chwili to się powtórzyło. Cichy jęk i
sapnięcie. Uchylił zdezorientowany powieki i spojrzał na łóżko Alexa, zaraz
uśmiechając się krzywo. Jego chłopak miał ugięte nogi w kolanach i przykryty
był do pasa, oczy miał zaciśnięte, a głowę odchyloną do tyłu. Usta miał
uchylone, z których wyrywały się urywane jęki, jego prawa ręka poruszała się
pod kołdrą w górę i w dół, lewa natomiast zmagała się z guzikami góry od
piżamy, by po chwili móc jeździć palcami po nagiej klatce piersiowej. Gdy Davis
jęknął ponownie, Potter długo się nie zastanawiał i opuścił cicho łóżko. Na
drżących nogach skierował się do sąsiedniego, nie odrywając oczu od pogrążonej
w przyjemności twarzy Ślizgona.
- Ładnie to
tak beze mnie? – szepnął mu do ucha.
Alexander
podskoczył przestraszony i otwarł oczy. Spojrzał na niego skruszonym wzrokiem i
oblizał spierzchnięte usta, co jeszcze bardziej podziałało na czarnowłosego.
- Nie
chciałem cię budzić. – szepnął zachrypniętym głosem.
- Nie udało
ci się. – odpowiedział równie cicho Harry i pochylił się nad nim.
Przywarł
ustami do jego ust, a rękę skierował w dół. Odepchnął dłoń Alexa i zaczął
pieścić gorącego członka. Zebrał krople pojawiające się na czubku i rozsmarował
po całym trzonie, jednocześnie drażniąc językiem język Davisa. Wdrapał się na
łóżko i położył obok kochanka, z czego ten zaraz skorzystał wsuwając mu dłoń do
spodni i chwytając jego twardego członka. Jęknęli sobie w usta i oboje
przyspieszyli swoje ruchy. Alexowi dużo nie było trzeba, sam doprowadził się
prawie do końca, więc po chwili wytrysnął w dłoń partnera. Orgazm wstrząsnął
jego ciałem, a usta Harry’ego stłumiły jego głośny krzyk, który niewątpliwie
zwabiłby pielęgniarkę. Kiedy tylko się otrząsnął ścisnął mocniej domagającego
się uwagi członka Pottera i zaczął poruszać ręką tak szybko, że ta niemal
rozmywała się. Harry jęknął cicho i wgryzł się w ramię towarzysza, żeby tylko
nie wydawać zbyt głośnych dźwięków. Brązowowłosy zaśmiał się cicho i przejechał
paznokciami po całej długości, co doprowadziło Gryfona na szczyt. Wygiął plecy
w łuk i zacisnął mocno zęby, żeby nie krzyczeć. Opadł na poduszki i spróbował
uregulować oddech. Otwarł, nie wiadomo, kiedy zamknięte oczy i spojrzał na
Alexa, który widząc, że ma teraz pełną uwagę partnera pochylił się nad nim i
zaczął obcałowywać całą jego twarz.
- Tęskniłem
za tobą. – szepnął cicho i ulokował się w jego ramionach.
Zielonooki
przytulił go mocno.
- Ja za tobą
też… Nigdy więcej mi tego nie rób.
- Czego? – zdziwił
się Ślizgon podnosząc głowę.
- Wiesz, jak
niewiele brakowało, żebym cię stracił? – zapytał przez ściśnięte gardło Harry –
Byłeś już na krawędzi…
-
Przepraszam…
- Nie
przepraszaj, tylko nie rób mi tego więcej, idioto. – szepnął czule książę.
- Martwiłem
się – Alexander uśmiechnął się smutno.
- Wierzę ci,
tylko proszę cię, jeśliby kiedyś, nie daj Merlinie, się to powtórzyło, to gdy
się obudzę chcę cię zobaczyć przy swoim łóżku w pełni sił, z Joshem na rękach,
a nie pogrążonego w leczniczym śnie lub słaniającego się na nogach, dobrze? – powiedział
poważnie Harry, patrząc w brązowe oczy towarzysza.
- Obiecuję
ci to. – odpowiedział cicho Davis i pocałował go czule. – Wiesz, że cię kocham?
Potter
zaśmiał się.
- Ja ciebie
też.
Alex
oczyścił ich zaklęciem i poprawiwszy piżamę swoją i partnera ulokował się na powrót
w jego ramionach.
- Chodźmy
już spać. – mruknął i przykrył ich kołdrą.
- Pani
Pomfrey nie będzie zadowolona, jak nas tak zobaczy. – powiedział z szerokim
uśmiechem Harry.
- No co…
Tęskniliśmy za sobą. – powiedział z niewinnym uśmiechem Ślizgon.
Zielonooki
ponownie się zaśmiał.
- Dobranoc
wampirku.
- Dobranoc
księciuniu.
Rozdział
poprawiony 01.02.2018
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, pięknie Harry powiedział Ginny, i pokazał gdzie jest jej miejsce, pewnie będzie się mścic ale dadzą sobie z nią pewnie radę... i ta końcówka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza