Po tych paru dniach szlabanów z McGonagall Alex był
całkiem innego zdania, niż na początku. Gdyby nie to, że opanowali magię
bezróżdżkową to byłby istny koszmar. Kobieta chyba znalazła wszystkie
zdemolowane pomieszczenia w ostatnim czasie. Nie wiedzieli kto przy zdrowych
zmysłach mógł je tak zniszczyć, ale dzięki magii nie byli tacy wymęczeni. Pracy
tam było co nie miara i kobieta w ogóle nie przejmowała się tym, że uczniowie
będą niewyspani na zajęciach. Specjalnie jeszcze wywoływała ich do odpowiedzi z
przerabianego właśnie tematu, jednak ku jej niezadowoleniu nie mogła ich złapać
na braku wiedzy. Minerva nie kontrolowała ich podczas szlabanów, zaczynali
punktualnie o dwudziestej, oddawali jej różdżki i po skończonej pracy mieli je
odebrać, często była to pierwsza, druga w nocy. Gdyby nie magia bezróżdżkowa
pewnie siedzieli by w salach do rana. Zdecydowanie muszą podziękować Nickowi. Przez
nawał szlabanów chłopcy mięli dla siebie strasznie mało czasu. Oprócz
dodatkowych kar, na których spędzali wrześniowe wieczory dochodziły też
treningi quidditcha i wypracowania będące zadaniem domowym. Do tego też, Harry
jak najczęściej starał się odwiedzać Josha, chciał mu zapewnić tyle swojej
uwagi, ile jest w stanie. Alex nawet nie pamiętał już, kiedy pozwolili sobie na
coś więcej, niż pocałunek. Tak, więc z radością powitali koniec szlabanu z
wicedyrektorką. Ze smętnymi minami skierowali się do gabinetu profesora Obrony.
Potter uniósł rękę i zapukał.
- Proszę. – usłyszeli i weszli.
Nicolas siedział za biurkiem i sprawdzał wypracowania.
Minę miał dziwną, więc chłopcy zaczęli się zastanawiać, jakie głupoty tam
powypisywano.
- Siadajcie, zaraz się wami zajmę – powiedział nawet
nie podnosząc głowy.
Ślizgon z Gryfonem wymienili spojrzenia i podeszli do nauczyciela,
jeden z prawej jeden z lewej. Alex odliczył na palcach do trzech i padli na
kolana.
- Dziękujemy! – zawyli.
Smith spojrzał na nich zszokowany, nie codziennie
dwóch przystojnych młodzieńców przed nim klęka.
- Za co? – zapytał.
- Za to, że nauczyłeś nas magii bezróżdżkowej. –
wyjaśnił Książę.
- Bez niej bylibyśmy martwi. – uzupełnił Alexander.
- McGonagall by nas zabiła. – dopowiedział z jękiem
Harry.
Nick zorientował się, o czym mowa i wybuchnął głośnym śmiechem.
- Jesteście nienormalni! – powiedział wesoło. – Ale,
jako że poprawiliście mi humor po tym badziewiu – wskazał na eseje przed sobą –
macie dzisiaj wolne. Jednakże – podkreślił podnosząc palec wskazujący do góry
–zostaniecie tu, jakby ktoś węszył. Przejdźcie do moich kwater, jak skończę to do
was dołączę.
- Dzięki! – zawołali obydwoje i zerwali się na nogi.
Skierowali się do prywatnych komnat profesora i
zamknęli za sobą drzwi.
- Co za ulga! – westchnął Harry rzucając się na kanapę.
– Pamiętając jego kary ze szkolenia to myślałem, że on też nam coś dowali.
- Yhym… - mruknął Alex i położył mu głowę na kolanach.
Nie widząc żadnej reakcji partnera spojrzał w górę. Potter
najzwyczajniej w świecie oparł głowę o oparcie i przymknął powieki. ‘O
nie! Tak nie będziemy się bawić ’pomyślał brązowowłosy i przekręcił się.
Upewnił się, że Gryfon ma nadal zamknięte oczy, otworzył usta i ugryzł go,
przez jeansy, w członka.
- Ała! Kurwa! Alex! – wybraniec otworzył oczy i
próbował zepchnąć chłopaka. – Pogięło cię?
- Co się stało kochanie? – mruknął Ślizgon i usiadł mu
okrakiem na kolana. – Coś cię boli? – zapytał uśmiechając się słodko.
Harry warknął i zrzucił go na podłogę, samemu na nim siadając.
- Nie, skarbie. – powiedział. – Mnie nie, ale ciebie
za chwilę zacznie boleć tyłek, jak w niego wejdę bez przygotowania.
Davis zadrżał.
- Chyba ciebie, słonko – rzucił z mocą i przewrócił
ich tak, że to on był na górze. – Teraz moja kolej, by być tym dominującym. –
powiedział i machnąwszy ręką pozbawił ich ubrań, które wylądowały na fotelu
nieopodal.
Jęknęli obaj, gdy ich nagie ciała zetknęły się ze
sobą.
- Jak chcesz, żebym cię brał? – szepnął mu do ucha
Alex. – Mocno? Szybko? A może lubisz na ostro skarbie? – zapytał i złapał twardego,
jak skała, członka partnera.
Harry sapnął głośno i wygiął się w łuk.
- Och! Zrób ze mną, co chcesz, byle szybko! – warknął.
Ślizgon zwilżył sobie zaklęciem palce i skierował je
do tyłka towarzysza.
- Nie! – wyszeptał żarliwie czarnowłosy. – Nawilż
porządnie swojego fiuta, chcę cię czuć!
- Ale, Harry…! – Alexander spojrzał na niego
przerażony.
- Zrób to! – jęknął Potter i odepchnąwszy rękę
partnera sam zaczął nią poruszać w górę i w dół po swoim członku, jęcząc co
chwilę.
Davis widząc to przełknął głośno ślinę.
- Accio
nawilżacz! – zawołał i zdziwiony zaobserwował, jak przylatuje z najbliższej
szuflady.
Odkręcił słoiczek i nabrał sporo na dłoń,
rozsmarowując po swoim twardym narządzie, nabrał jeszcze trochę i posmarował
wejście Harry’ego. Przyłożył do niego główkę i jęknął na elektryzujący wstrząs,
jaki przeszedł pomiędzy ich ciałami.
- Jesteś gotowy? – zapytał Pottera, nachylając się nad
nim.
- Tak – odpowiedział zapytany.
Alex pocałował go mocno i jednym szybkim ruchem
przebił się przez ciasny krąg mięśni. Okrzyk bólu Gryfona utonął w ich ustach.
- Harry? – zagadnął go zaniepokojony.
- Chwila – powiedział książę i wziął uspokajający
oddech.
Ruszył się na próbę i mimo, że tarcie wciąż sprawiało
mu ból nie przerywał. To była chwila Alexandra i to on miał zaznać przyjemności,
nie on. Jednak, gdy Davis trafił w prostatę przestał już racjonalnie myśleć.
- Och! Zrób tak jeszcze raz! – jęknął odchylając głowę
do tyłu.
Alex spełnił wolę towarzysza i poruszając się szybko
raz za razem uderzał w ten gruczoł, a Potter wił się i jęczał pod nim z
rozkoszy. Sam Ślizgon czuł się, jak w niebie, wnętrze Harry’ego otaczało go
ciasno, a tarcie potęgowało to uczucie.
- Mmm… Mocniej! – zawołał Wybraniec i wampir
przyspieszył, spełniając jego życzenie.
Pot lał się po ich ciałach, lecz oni nie zwracali na
to uwagi, spleceni w ciasnym uścisku, poruszając biodrami. Nie zwrócili też
uwagi na to, że mają towarzystwo…
Nicolas stał oniemiały w drzwiach. Właśnie skończył oceniać
eseje i postanowił dołączyć do dwóch, krnąbrnych uczniów. Jednakże oni już
zdążyli się sobą zająć. Dosłownie… Oniemiały patrzył, jak gruby, czerwony członek
Alexa zagłębia się we wnętrzu Harry’ego. Doskonale widział moment, w którym Potter
miał dojść, znał doskonale tą reakcję, chłopak spiął wszystkie mięśnie, odchylił
głowę do tyłu i jęcząc głośn wytrysnął białym nasieniem na brzuch swój i
partnera. Chwilę później eksplodował Davis i zmęczony opadł na brzuch
towarzysza. Potter, który już ochłonął zaczął go głaskać po spoconych włosach.
- Kocham cię – szepnął do niego.
- Ja ciebie też. – odpowiedział Ślizgon i podniósłszy
się na łokciach pocałował go.
Smith poczuł ukłucie bólu w klatce piersiowej, czy to
była zazdrość? Sam był sobie winien. Odepchnął od siebie niechciane myśli. Czas
przerwać tę sielankę.
- Yhym, yhym – odchrząknął by zwrócić na siebie uwagę.
Chłopcy poderwali się na nogi i spojrzeli na
opierającego się o framugę drzwi nauczyciela. Nick zlustrował ich kpiącym
spojrzeniem, na co oboje zarumienili się i zasłonili swoje genitalia.
- Zechcecie się wytłumaczyć?
Potter zauważył, że niebieskooki wampir patrzy
wszędzie tylko nie w jego oczy.
- A, co tu jest do tłumaczenia? – odezwał się i stwierdziwszy,
że Nicolas i tak go już widział opuścił ręce.
- Nie bądź bezczelny, Harry. Doskonale wiem co
robiliście, widziałem nawet końcówkę. Nie o to mi jednak chodzi. – westchnął
wampir i opadł na kanapę – Rozumiem, że czuliście się tu bezpiecznie, ale warto
nie zapomnieć o chociażby podstawowych zaklęciach alarmujących lub
wyciszających. A gdyby ktoś postanowił złożyć mi wizytę? – Spojrzał na ich
skruszone miny. – Na przykład dyrektor przez kominek? Jak myślicie kto wtedy by
oberwał? Oczywiście, że ja. – zapadła cisza. – Idźcie się wykąpać – westchnął
wskazując ręką drzwi do łazienki, a gdy Potter przechodził koło niego klepnął
go w tyłek. Zaśmiał się, jak chłopak podskoczył. – No już idź – powiedział ze
śmiechem, widząc jego oburzoną minę.
Piętnaście minut później wykąpani i ubrani zjawili się
w salonie.
- Napijecie się czegoś? – zapytał ich nauczyciel,
stojąc przy barku.
- Chętnie – odpowiedział Książę za ich obu.
Nick nalał do trzech szklanek Ognistej Whisky i podał gościom.
- Widzę, że wasz związek kwitnie. – napomknął
popijając napój.
Alex kiwnął głową, jednak cały się spiął. Nie podobał
u się ani ton ani zachowanie byłego partnera
swojego ukochanego.
- Nick… - Zaczął Gryfon.
- Nie, Harry. To była moja decyzja. Cieszę się, że
jesteś szczęśliwy.
Czarnowłosy nieprzekonany do końca kiwnął głową i
oparł się o oparcie kanapy.
- Czy w Zakonie wiadomo coś o Voldemorcie? – odezwał
się Alexander, przerywając krępującą ciszę. Nie chciał zgłębiać tematu związku
Harry’ego i Nicka, to było dla niego bolesne.
Smith prychnął.
- W Zakonie? Na tych zebraniach nie robimy praktycznie
nic! To bardziej przypomina spotkanie przy herbatce,
niż zebranie tajnej organizacji ochronnej!
- A ich szpiedzy? – Zdziwił się Harry.
- Snape już nie szpieguje dla Dumbledore’a, teraz jest
lojalny tylko i wyłącznie Mrocznemu Miastu. Nie wnosi na spotkania nic nowego, co
strasznie irytuje starego Trzmiela. Cwany nawet próbował powołać nowego, jednak
żółtodziób po tygodniu pożegnał się z życiem.
- I nic o tym nie mówiono?! – Oburzył się Davis.
- Starzec zatuszował wszystko, przecież… Jak on to powiedział?
‘To ofiara dla większego dobra’ – prychnął. – A że młody zginął z mrocznym
znakiem na ramieniu to automatycznie zakwalifikowało go jako śmierciożerce, bo
nie było nikogo kto świadczyłby inaczej.
Wybraniec zacisnął zęby ze złości.
- To się musi skończyć! Ludzie muszą poznać prawdę o swoim
ukochanym dyrektorze! – coraz bardziej go to wszystko drażniło. Miał ochotę
wyjść i wszystkim wykrzyczeć co wie, ale wiedział że nie może, bo tylko sobie
może zaszkodzić.
- Kiedyś się dowiedzą. – uspokoił go profesor –
Niestety jeszcze jest za wcześnie, nikt by ci nie uwierzył.
- Tak, Nick ma rację – poparł go niechętnie Alex,
chociaż wiedział jak to wszystko ciąży Harry’emu. Nie jeden raz już o tym
rozmawiali. – Znowu okrzyknęliby cię szaleńcem i nic byś nie zyskał. Teraz to
by nie miało większego sensu, tylko by nam zaszkodziło.
Potter niechętnie ich poparł. Sączyli w milczeniu
alkohol. Atmosfera była ciężka i każdy to odczuwał.
- Myślę, że wasz szlaban dobiegł już końca –
stwierdził Nicolas patrząc na zegar po jakimś czasie.
Uczniowie uśmiechnęli się do lekko.
- To był najlepszy szlaban, jaki kiedykolwiek miałem.
– stwierdził Wybraniec wstając.
- Nie przyzwyczajaj się. – odpowiedział mu Smith, odprowadzając
do drzwi.
Pożegnali się i wyszli.
- Idziemy do mnie? – zagadnął Potter po chwili
milczenia.
- A może do mnie? – odbił pałeczkę Davis.
- Mój pokój będziemy mieli tylko dla siebie. – kusił
go Harry.
- A kiedy ostatnio spędzaliśmy czas z przyjaciółmi? –
zapytał w zamian Alex.
Zielonooki westchnął i musiał się z nim zgodzić. Od tygodnia
rozmawiał z nimi tylko przy posiłkach, po za tym nie mięli czasu na nic. W
milczeniu skierowali się do Pokoju Wspólnego Slitherinu. Alexander podał hasło
i weszli do środka, Ślizgoni nawet nie skomentowali obecności Pottera na swoim
terytorium, jak zapewne zrobiliby to Gryfoni. Był zaakceptowany przez księcia
Slitherinu to oni nie mieli nic do gadania. Po za tym wszyscy zauważyli jak
Potter się zmienił i jaką siłą i charyzmą teraz dysponuje. Taka postawa wręcz
zachęcała do bycia w jego pobliżu. Nie chcieli więc robić sobie w nim wroga.
Brązowowłosy skierował się prosto do kwater prefektów, które w przeciwieństwie
do Gryffindoru nie były ukryte. Slitherin rządził się innymi prawami, których
mieszkańcy innych domów nie zawsze rozumieli. Tutaj mało co wychodziło po za
mury Pokoju Wspólnego, a jeśli ktoś się
z kimś kłócił to nigdy nie wynosił tego na korytarz. Po za obrębem
lochów, chociaż by się prywatnie nienawidzili zawsze staną w swojej obronie
jeśli ktoś inny ich zaatakuje. Mieszkańcy pozostałych domów tak nie
postępowali, nad czym Harry bardzo ubolewał. W milczeniu zeszli schodami w dół
i zapukali do drzwi, na których napisane było ‘Draco Malfoy’ rok szósty.
- Wejść!
Otwarli drzwi i zobaczyli rozwalonego na łóżku
blondyna, a na fotelu siedział Borton grając w karty z Clarkiem i Thomasem.
- Ooo, przypomnieliście sobie o nas? – zakpił
właściciel pokoju.
- Daj spokój! – mruknął Alex. – Gdyby nie magia bezróżdżkowa,
ta wyliniała kocica zabiłaby nas do końca tygodnia.
Towarzystwo zaśmiało się na to stwierdzenie.
- Rozgośćcie się – powiedział z uśmiechem Draco. –
Zaczynamy zaraz nową rundkę.
Rozdział poprawiony 01.02.2018
Hej,
OdpowiedzUsuńoch tak piękną scenę zaserwowali Smithowi, och poczuł się zazdrosny, no i w końcu ich szlaban się skończył...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza