środa, 31 stycznia 2018

25. Dzieci i wiewiórki głosu nie mają

Mijały dni, wrzesień zmienił się w październik, a pogoda z dnia na dzień, z godziny na godzinę się pogarszała. Zaczął się też sezon quidditcha i już w pierwszym meczu Gryffindor zmiótł z powierzchni Puchonów z przewagą trzystu pięćdziesięciu punktów, co sprawiło, że w tabeli domów wskoczyli na pierwsze miejsce. Gryfoni poddawani byli morderczym treningom przez swojego kapitana za co niejednokrotnie chcieli go zabić, jednak już po pierwszym meczu docenili wysyłek w to włożony, ponieważ Puchoni, w porównaniu do nich reprezentowali marny poziom. Zdawali sobie sprawę, że najgorszym wrogiem będzie dla nich Sltherin, gdzie w skład wzbogacony został o Alexa, a Draco poddawał zawodników równie ciężkim treningom, co Potter swoich. Żaden w tym roku nie zamierzał przegrać, a zakłady o zwycięzcę już zostały obstawione.

W połowie miesiąca podczas śniadania powstał dyrektor, wprawiając kilkoro uczniów w osłupienie.
- Moi drodzy – zaczął – Wspólnie z innymi profesorami uznaliśmy, że w tym roku święto duchów będzie miało zgoła inny charakter. Zostanie zorganizowany bal halloweenowy, a żeby było ciekawiej będzie to bal maskowy. Stwierdziliśmy, że jest to dobry sposób na integrację między-domową, więc byłbym wdzięczny, żebyście przy przygotowywaniu strojów starali się zwracać uwagę aby nikt inny tego nie widział. W przyszłą sobotę będzie zorganizowany wypad do Hogsmeade, więc będziecie mogli pomyśleć nad zakupem kostiumów. Dziękuję, to wszystko! Życzę wam miłego dnia.
Uśmiechnął się dobrodusznie i usiadł, a w Sali wybuchła wrzawa. Potter skrzywił się i odwrócił w stronę przyjaciół. Dzisiejszego dnia rezydowali przy stole Ślizgonów.
- Co o tym myślicie? – zapytała, uśmiechając się wesoło, Ann.
- Może być niezłe przedstawienie. – mruknął John, nie odrywając się od jedzenia.
- Ciekawe czy się rozpoznamy… - zastanawiała się na głos Megan.
- A spróbujesz tylko nie wiedzieć, kim jestem! – zagroził jej dla żartu widelcem Dean.
- A ty, co o tym sądzisz? – zagadnął milczącego partnera, Alex.
- Noo … - przyjaciele wpatrywali się w niego w oczekiwaniu. – Chyba zostanę w pokoju…
- CO?! – przerwała mu siostra. – Nawet tak nie myśl! Nie pozwolę ci! Chociaż bym miała sama wymyślać ci kostium!!!
- Ale, Ann…
- Żadnego ale! – ofuknęła go i wstała, rzucając wściekle sztućce na stół. – Idziesz na ten bal i kropka!
Odwróciła się i odeszła z dumnie podniesioną głową. Reszta dziewczyn szybko dokończyła jedzenie i pognała za nią.
- Wiecie, jaki jest plus z tego wszystkiego? – odezwał się po chwili milczenia Draco.
- Jaki? – zapytał Borton.
- Nie musimy szukać partnerek – wyszczerzył się do nich.
Pozostali zaśmiali się i wrócili do przerwanego jedzenia.

Odkąd dyrektor ogłosił wiadomość o balu, cała szkoła żyła tylko tym wydarzeniem. W każdym kącie można było ujrzeć plotkujące nastolatki, które za nic miały to, że kostium miał być tajemnicą. Musiały przecież podzielić się najdrobniejszymi szczegółami, jakie zaplanowały dla siebie. Zastanawiały się też na głos, jak skłonić szkolnych przystojniaków, żeby jednak im towarzyszyli. Nauczyciele za to mieli ochotę wyrwać Dumbledore’owi wszystkie włosy po kolei, bo uczniowie żyli tylko tym wydarzeniem, nie zwracając uwagi na naukę.
- DOŚĆ!!! – krzyknęła na czwartkowej lekcji Minerwa McGonagall, a klasa spojrzała na nią osłupiała.
Pierwszy raz się zdarzyło, żeby kobieta straciła opanowanie podczas zajęć, – Jeżeli jeszcze raz będziecie się zachowywać tak jak dzisiaj, czyli ciągłe nieprzerwane rozmowy, brak uwagi i lekceważenie poleceń, na każdej lekcji z dniem trzydziestego pierwszego października włącznie, będziecie mieli test za testem.
W klasie zapadła grobowa cisza. Nikt nie śmiał się odezwać.
- Dobrze, wracajmy do pracy.
Severus Snape nie był typem człowieka, który ostrzegał przed swoimi czynami. Od razu wprowadzał je w życie, o czym szóstoklasiści przekonali się na ostatniej lekcji w piątek. Zirytowany nauczyciel, gdy tylko zajęli miejsca, nakazał wyjąć pergaminy, pióra i zrobił niezapowiedziany sprawdzian z materiału, który mieli przerabiać na dzisiejszych zajęciach. Po przerażonych minach niektórych uczniów od razu można było stwierdzić, kto zapoznał się z działem. Oprócz piątki nieludzi tylko twarz Hermiony była rozluźniona. W końcu mogła pochwalić się swoją wiedzą i nikt nie będzie krzywo patrzył! Po dziesięciu minutach Mistrz Eliksirów zarządził koniec pisania i przywołał pergaminy. Machnął różdżką i na tablicy pojawiła się instrukcja.
- Felix Felicis. – powiedział cicho mężczyzna. – Tym będziemy się zajmować przez najbliższy miesiąc. Do dzieła!
Uczniowie bez szemrania wzięli się do pracy, nikt przecież nie chciał bardziej rozzłościć profesora. Pierwszy etap miał być przygotowany pięć dni przed pełnią księżyca i stać kolejne pięć po niej, więc do dzwonka kończącego dwugodzinne eliksiry musieli dotrzeć do szóstego punktu instrukcji, robiąc wszystko bardzo ostrożnie, z precyzyjną dokładnością. Siekali, kroili i miażdżyli w milczeniu skrupulatnie odmierzając każdy składnik. Dziesięć minut przed dzwonkiem Snape wstał zza katedry.
- Teraz wasz eliksir powinien mieć barwę mlecznobiałą – powiedział i spojrzał krzywo na Krukona, którego eliksir był raczej zgniłozielony. – Panie Bott proszę zamieszać dwa razy w stronę przeciwną niż wskazówki zegara, a jeżeli jeszcze raz uczyni pan tak banalny błąd pożegnasz się z moimi zajęciami – wycedził.
Terry szybko wykonał polecenie i usiadł prosto.
- Rzućcie zaklęcie ochronne na wasze kociołki i odstawcie je na tamten stół – wskazał mebel w rogu Sali – Odstawcie, nie przelewitujcie Brown! – warknął na Gryfonkę, która już unosiła różdżkę – Czyżby nie doczytała pani, że kontakt z magią w procesie ważenia może zakłócić działanie eliksiru? – zaszydził. – I pięć punktów od Gryffindoru za niewykonywanie poleceń nauczyciela.
Lavender spuściła głowę i razem z pozostałymi odstawiła swój kociołek. Severus do teraz zastanawiał się jak ta pusta idiotka dostała się do jego owutemowej klasy. Musiała omotać egzaminatora bo jeśli chodzi o jej kompetencje to wybitne nie były. Nie mógł się doczekać końca semestru, na którym niewątpliwie zamierzał wyrzucić dziewczynę z klasy. Kolejnego Gryfona mniej! Zostałby tylko Potter, Granger i Clark, którzy nie stwarzają żadnego zagrożenia dla reszty uczniów. Eliksiry ważone na ostatnich dwóch latach nauki są niezwykle delikatne, więc trzeba do nich podchodzić bardzo ostrożnie, czego niestety pannie Brown brakowało.
- Na następną lekcję oczekuję od was eseju na dwie rolki pergaminu na temat Felixa, uwzględniając czym jest, jego wady i zalety i co grozi, jeśli przedawkujemy. To wszystko! – zawołał i zadzwonił dzwonek.
- Idealne wyczucie czasu! – mruknął Potter i zarzuciwszy torbę na ramie, wyszedł z klasy.
W milczeniu skierowali się do Wielkiej Sali na obiad. Przy wejściu spotkali się z pozostałymi.
- Gdzie siadamy? – zapytała Payton.
- Przy stole Lwów dawno nas nie było. – Ann uśmiechnęła się ironicznie.
Rzeczywiście, kiedy tylko mogli omijali Gryffindor. Weasley, gdy tylko się zbliżali, wyrażał głośno swoje niezadowolenie. Teoretycznie mieli to gdzieś, ale praktycznie rudzielec skutecznie obrzydzał im jedzenie. Całe szczęście od tej afery z eliksirem, gdzie Ronald na koniec dnia nakrzyczał na Granger, ta zmądrzała i zaczęła się trzymać z daleka od dwójki rudzielców. Aktualnie dziewczyna samotnie zajmowała koniec stołu, gdzie pogrążona w lekturze powoli konsumowała obiad. Przypominało jej to trochę pierwszy rok, zanim zaprzyjaźniła się z Harrym i Ronem, pluła sobie w brodę, że tak zdradziła przyjaciela. To była tylko i wyłącznie jej wina, że tak ją potraktował.
- Zamierzasz podenerwować wiewióra? – zapytał Draco z szelmowskim uśmiechem mijając pannę prefekt, a gdy Potterowie zgodnie kiwnęli głowami, powiedział. – Piszę się na to!
Reszta towarzystwa zgodnie skinęła głową. Szczególnie chętny był na to Dean, bo odkąd tylko ujawnili z Potterem, jaka mocne są ich więzy przyjaźni, Ron zapałał do niego czystą nienawiścią. Starał się uprzykrzać mu życie na każdym kroku, jednak wszystkie jego plany spalały się na panewce, za co obwiniał Thomasa i Pottera. Z szerokimi uśmiechami usiedli się w pobliżu Weasley’ów. Alex usiadł jak najbliżej Harry’ego, bo co, jak co, ale homoseksualizm byłego przyjaciela najbardziej doprowadzał Ronalda do szewskiej pasji. Davis uniósł dłoń i zaczął drapać towarzysza po karku.
- Zobaczcie! To powinno być zakazane! Takich, jak oni nie powinno się w ogóle wpuszczać do normalnego społeczeństwa! – rudzielec uniósł dumnie głowę, wskazując na siebie, siostrę i resztę Sali. – Pedały… Skutecznie obrzydzili mi jedzenie.
Odsunął demonstracyjnie talerz, na co jego były przyjaciel prychnął.
- Pięć… - zaczęła cicho odliczać panna Meadowes. – Cztery… trzy… dwa… jeden… - Ron ponownie przysunął naczynie i zaczął zajadać.
- A fuj! – zawołał Stev, na widok jedzenia wylatującego z ust chłopaka.
- Ginny, czy ten pedzio się do mnie odezwał? – zapytał brązowookiej.
- Weasley, dzieci i wiewiórki głosu nie mają, więc się zamknij. – wtrącił się Malfoy.
- Nie odzywaj się do mnie śmierciożerco!
Draco ziewnął.
- Ten tekst jest już nudny, nie masz nic nowego?
- A spodziewałeś się po nim czegoś innego? – prychnęła Megan – Z tak niskim poziomem inteligencji nie stać go na nic nowego.
- Ty…! – Ron aż się zapowietrzył, czerwieniejąc ze złości na twarzy – Jak się do mnie odezwałaś?!
- Tak, jak słyszałeś – odwarknęła.
- Ronald nie bulwersuj się tak, bo ci żyłki popękają – wtrącił Dean.
- Nie odzywaj się do mnie zdrajco! – odpowiedział chłopak.
- Kto tu jest zdrajcą, ten jest zdrajcą? – powiedział chłodno Harry patrząc z pogardą na rodzeństwo.
Ginny postanowiła bronić honoru brata.
- Ciekawe, co się stało, że wielki pan Potter przyjął cię do swojego grona? – rzuciła z ironią, patrząc na ciemnoskórego. – Oddałeś mu swoją dupę do użytku pod nieobecność jego obślizgłego partnera?
Wszyscy równocześnie zdali sobie sprawę, że dziewczyna przesadziła.
- Nie. – odezwał się Potter, patrząc na nią zimno – Był po prostu szczery i godny zaufania.
- Ślizgon godny zaufania, a to ci dowcip – zaśmiał się szyderczo Ronald.
Wybraniec zacisnął zęby i machnął różdżką. Cała sala wybuchła śmiechem, patrząc na Weasley’a, na którego głowie wylądowała waza z sosem do pieczeni.
- Smacznego! – warknął Złoty Chłopiec i wstał od stołu.
To nie tak miało być! To oni mieli wyprowadzić ich z równowagi, a nie na odwrót. Nie pozwoli, żeby oczerniali jego najbliższych! Jego mógł sobie do oporu mieszać z błotem, ale od Alexa niech się odwali!
- Nie denerwuj się. – Alexander go dogonił i złapał za dłoń – Odegramy się.
- Tak… - mruknął zielonooki – chcą wojny, to będą ją mieć.
Przez resztę popołudnia młody Potter był, jak chmura gradowa. Przyjaciele starali się schodzić mu z drogi, żeby nie paść ofiarą jego złego humoru. Tylko Alex wiernie trwał przy jego boku, nie zwracając uwagi na uszczypliwe komentarze kochanka. Trochę mu było przykro, że Gryfon w ten sposób odreagowywuje, ale wiedział, że Potter wynagrodzi mu później ten dzień z nawiązką, więc starał się nie narzekać. Większość czasu spędzili w bibliotece pisząc eseje zadane na dzisiejszych lekcjach, jednak gdy tylko skończyli późnym popołudniem, wyszli na dwór na boisko quidditcha. Nie zważali na złą pogodę, bo powszechnie znanym w ich paczce faktem, było to, że lot na miotle jest jednym z najbardziej możliwych sposobów na uspokojenie Pottera. We dwójkę byli tylko przez godzinę, a później dołączyła do nich reszta widząc, że kryzys został zażegnany. Przed dziewiętnastą zmarznięci, ale szczęśliwi ruszyli do zamku. Z zarumienionymi od zimnego wiatru policzkami, weszli do Sali. Aby uniknąć jakiegokolwiek spięcia usiedli przy najbardziej neutralnym stole – czyli u Krukonów. Uczniowie domu Roweny Ravenclaw byli zbyt pochłonięci nauką, żeby zwracał uwagę na jakiekolwiek animozje między-domowe, więc byli teraz doskonałą opcją na zjedzenie kolacji w spokoju. Zajęli się jedzeniem, śmiejąc co chwilę i żartując. Byli prawdziwymi przyjaciółmi.
W połowie posiłku usłyszeli szum skrzydeł i do Sali wleciała chmara sów. Spojrzeli na siebie zdziwieni. Co sowy robią tu w porze kolacji?
Przed Ann wylądował szary puchacz trzymając w dziobie gazetę i wystawiając nóżkę. Dziewczyna włożyła do woreczka należność i wzięła brukowca, po czym ptak odleciał. Spojrzała na pierwszą stronę, a na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Popatrzcie!

PETER PETTIGREW, UZNANY OD 15 LAT ZA ZMARŁEGO, ZOSTAŁ ZŁAPANY!
W czwartek wieczorem dwóch aurorów, podczas patrolu ulicy Śmiertelnego Nokturnu, natknęło się na Petera Pettigrew. Mężczyzna był uważany od piętnastu lat za zmarłego przez seryjnego zabójcę Syriusza Blacka. Jak się okazało pan Black jest niewinny, a za zbrodnie, za które został pozbawiony wolności, tak naprawdę odpowiedzialny jest Pettigrew. Do ministerstwa także napłynęła informacja, że oskarżony jest niezarejestrowanym animagiem, za co jego kara z trzydziestu lat pozbawienia wolności, została przedłużona do dożywocia. Miejsce, gdzie będzie odbywał wyrok Pettigrew, jest nowym więzieniem czarodziejów i jest ściśle tajne, więc redakcja nie dotarła do tych informacji.
Więcej na str. 10
Rita Skeeter

A pod spodem był jeszcze większy tekst, przykuwający uwagę.

SYRIUSZ BLACK UNIEWINNIONY, MINISTER KNOT OSOBIŚCIE PRZEPRASZA!
Pod koniec czerwca ministerstwo dostało informację, że Syriusz Black, rzekomy morderca nie żyje. Jednakże wieść ta okazała się fałszywa. Po złapaniu Petera Pettigrew pan Black osobiście pojawił się w murach ministerstwa, pokazując wszystkim, że ma się dobrze, a informacja, którą potwierdził dyrektor Hogwartu była fałszywa. Black zapytany, dlaczego tak długo utrzymywał, że jest martwy powiedział: „ Od dawna chciałem pokazać, że żyje. Mój chrześniak – Harry Potter, musiał być załamany faktem, że jestem martwy i chciałem zrobić wszystko, żeby pokazać mu, że tak nie jest. Jednakże profesor Dumbledore kategorycznie mi tego zabronił, przy okazji częstując jakąś klątwą, żebym nie mógł się porozumieć z Harrym, a że byłem uznany za mordercę nie mogłem pojawić się w Ministerstwie”
Na pytanie, dlaczego dyrektor tak zrobił nie znamy odpowiedzi, bo sam zainteresowany odmówił komentarza.
Ministerstwo Magii wypłaciło Syriuszowi Blackowi spore odszkodowanie, przywracając mu tytuły, między innymi głowy rodu Blacków i głównego spadkobiercy, a minister Korneliusz Knot osobiście przeprosił poszkodowanego.
Więcej informacji w wywiadzie z panem Blackiem na str. 12
Rita Skeeter

Harry skończył czytać i podniósł wzrok na dyrektora, wpatrując się w niego z nienawiścią. Dumbledore przerażony spojrzał na ucznia, którego nie tak dawno okłamał w tej sprawie.

Jeden : zero dla mnie, starcze – pomyślał Potter.



Rozdział poprawiony 19.02.2018


1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, bardzo się cieszę, że prawda wyszła na jaw, Peter złapany, Syriusz uniewinniony, no i Dumbledore na straconej pozycji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń