Mijały dni, wrzesień zmienił się
w październik, a pogoda z dnia na dzień, z godziny na godzinę się pogarszała.
Zaczął się też sezon quidditcha i już w pierwszym meczu Gryffindor zmiótł z
powierzchni Puchonów z przewagą trzystu pięćdziesięciu punktów, co sprawiło, że
w tabeli domów wskoczyli na pierwsze miejsce. Gryfoni poddawani byli morderczym
treningom przez swojego kapitana za co niejednokrotnie chcieli go zabić, jednak
już po pierwszym meczu docenili wysyłek w to włożony, ponieważ Puchoni, w
porównaniu do nich reprezentowali marny poziom. Zdawali sobie sprawę, że
najgorszym wrogiem będzie dla nich Sltherin, gdzie w skład wzbogacony został o
Alexa, a Draco poddawał zawodników równie ciężkim treningom, co Potter swoich.
Żaden w tym roku nie zamierzał przegrać, a zakłady o zwycięzcę już zostały
obstawione.
W połowie miesiąca podczas
śniadania powstał dyrektor, wprawiając kilkoro uczniów w osłupienie.
- Moi drodzy – zaczął – Wspólnie
z innymi profesorami uznaliśmy, że w tym roku święto duchów będzie miało zgoła
inny charakter. Zostanie zorganizowany bal halloweenowy, a żeby było ciekawiej
będzie to bal maskowy. Stwierdziliśmy, że jest to dobry sposób na integrację
między-domową, więc byłbym wdzięczny, żebyście przy przygotowywaniu strojów
starali się zwracać uwagę aby nikt inny tego nie widział. W przyszłą sobotę
będzie zorganizowany wypad do Hogsmeade, więc będziecie mogli pomyśleć nad
zakupem kostiumów. Dziękuję, to wszystko! Życzę wam miłego dnia.
Uśmiechnął się dobrodusznie i usiadł, a w Sali wybuchła wrzawa. Potter skrzywił się i odwrócił w stronę przyjaciół. Dzisiejszego dnia rezydowali przy stole Ślizgonów.
Uśmiechnął się dobrodusznie i usiadł, a w Sali wybuchła wrzawa. Potter skrzywił się i odwrócił w stronę przyjaciół. Dzisiejszego dnia rezydowali przy stole Ślizgonów.
- Co o tym myślicie? – zapytała,
uśmiechając się wesoło, Ann.
- Może być niezłe przedstawienie.
– mruknął John, nie odrywając się od jedzenia.
- Ciekawe czy się rozpoznamy… - zastanawiała
się na głos Megan.
- A spróbujesz tylko nie
wiedzieć, kim jestem! – zagroził jej dla żartu widelcem Dean.
- A ty, co o tym sądzisz? – zagadnął
milczącego partnera, Alex.
- Noo … - przyjaciele wpatrywali
się w niego w oczekiwaniu. – Chyba zostanę w pokoju…
- CO?! – przerwała mu siostra. –
Nawet tak nie myśl! Nie pozwolę ci! Chociaż bym miała sama wymyślać ci
kostium!!!
- Ale, Ann…
- Żadnego ale! – ofuknęła go i
wstała, rzucając wściekle sztućce na stół. – Idziesz na ten bal i kropka!
Odwróciła się i odeszła z dumnie
podniesioną głową. Reszta dziewczyn szybko dokończyła jedzenie i pognała za
nią.
- Wiecie, jaki jest plus z tego
wszystkiego? – odezwał się po chwili milczenia Draco.
- Jaki? – zapytał Borton.
- Nie musimy szukać partnerek –
wyszczerzył się do nich.
Pozostali zaśmiali się i wrócili
do przerwanego jedzenia.
Odkąd dyrektor ogłosił wiadomość
o balu, cała szkoła żyła tylko tym wydarzeniem. W każdym kącie można było
ujrzeć plotkujące nastolatki, które za nic miały to, że kostium miał być
tajemnicą. Musiały przecież podzielić się najdrobniejszymi szczegółami, jakie
zaplanowały dla siebie. Zastanawiały się też na głos, jak skłonić szkolnych
przystojniaków, żeby jednak im towarzyszyli. Nauczyciele za to mieli ochotę
wyrwać Dumbledore’owi wszystkie włosy po kolei, bo uczniowie żyli tylko tym
wydarzeniem, nie zwracając uwagi na naukę.
- DOŚĆ!!! – krzyknęła na
czwartkowej lekcji Minerwa McGonagall, a klasa spojrzała na nią osłupiała.
Pierwszy raz się zdarzyło, żeby
kobieta straciła opanowanie podczas zajęć, – Jeżeli jeszcze raz będziecie się
zachowywać tak jak dzisiaj, czyli ciągłe nieprzerwane rozmowy, brak uwagi i
lekceważenie poleceń, na każdej lekcji z dniem trzydziestego pierwszego
października włącznie, będziecie mieli test za testem.
W klasie zapadła grobowa cisza.
Nikt nie śmiał się odezwać.
- Dobrze, wracajmy do pracy.
Severus Snape nie był typem
człowieka, który ostrzegał przed swoimi czynami. Od razu wprowadzał je w życie,
o czym szóstoklasiści przekonali się na ostatniej lekcji w piątek. Zirytowany
nauczyciel, gdy tylko zajęli miejsca, nakazał wyjąć pergaminy, pióra i zrobił
niezapowiedziany sprawdzian z materiału, który mieli przerabiać na dzisiejszych
zajęciach. Po przerażonych minach niektórych uczniów od razu można było
stwierdzić, kto zapoznał się z działem. Oprócz piątki nieludzi tylko twarz
Hermiony była rozluźniona. W końcu mogła pochwalić się swoją wiedzą i nikt nie
będzie krzywo patrzył! Po dziesięciu minutach Mistrz Eliksirów zarządził koniec
pisania i przywołał pergaminy. Machnął różdżką i na tablicy pojawiła się
instrukcja.
- Felix Felicis. – powiedział
cicho mężczyzna. – Tym będziemy się zajmować przez najbliższy miesiąc. Do
dzieła!
Uczniowie bez szemrania wzięli
się do pracy, nikt przecież nie chciał bardziej rozzłościć profesora. Pierwszy
etap miał być przygotowany pięć dni przed pełnią księżyca i stać kolejne pięć
po niej, więc do dzwonka kończącego dwugodzinne eliksiry musieli dotrzeć do
szóstego punktu instrukcji, robiąc wszystko bardzo ostrożnie, z precyzyjną
dokładnością. Siekali, kroili i miażdżyli w milczeniu skrupulatnie odmierzając
każdy składnik. Dziesięć minut przed dzwonkiem Snape wstał zza katedry.
- Teraz wasz eliksir powinien mieć barwę mlecznobiałą – powiedział i spojrzał krzywo na Krukona, którego eliksir był raczej zgniłozielony. – Panie Bott proszę zamieszać dwa razy w stronę przeciwną niż wskazówki zegara, a jeżeli jeszcze raz uczyni pan tak banalny błąd pożegnasz się z moimi zajęciami – wycedził.
- Teraz wasz eliksir powinien mieć barwę mlecznobiałą – powiedział i spojrzał krzywo na Krukona, którego eliksir był raczej zgniłozielony. – Panie Bott proszę zamieszać dwa razy w stronę przeciwną niż wskazówki zegara, a jeżeli jeszcze raz uczyni pan tak banalny błąd pożegnasz się z moimi zajęciami – wycedził.
Terry szybko wykonał polecenie i
usiadł prosto.
- Rzućcie zaklęcie ochronne na
wasze kociołki i odstawcie je na tamten stół – wskazał mebel w rogu Sali –
Odstawcie, nie przelewitujcie Brown! – warknął na Gryfonkę, która już unosiła
różdżkę – Czyżby nie doczytała pani, że kontakt z magią w procesie ważenia może
zakłócić działanie eliksiru? – zaszydził. – I pięć punktów od Gryffindoru za
niewykonywanie poleceń nauczyciela.
Lavender spuściła głowę i razem z
pozostałymi odstawiła swój kociołek. Severus do teraz zastanawiał się jak ta
pusta idiotka dostała się do jego owutemowej klasy. Musiała omotać egzaminatora
bo jeśli chodzi o jej kompetencje to wybitne nie były. Nie mógł się doczekać
końca semestru, na którym niewątpliwie zamierzał wyrzucić dziewczynę z klasy.
Kolejnego Gryfona mniej! Zostałby tylko Potter, Granger i Clark, którzy nie
stwarzają żadnego zagrożenia dla reszty uczniów. Eliksiry ważone na ostatnich
dwóch latach nauki są niezwykle delikatne, więc trzeba do nich podchodzić
bardzo ostrożnie, czego niestety pannie Brown brakowało.
- Na następną lekcję oczekuję od
was eseju na dwie rolki pergaminu na temat Felixa, uwzględniając czym jest,
jego wady i zalety i co grozi, jeśli przedawkujemy. To wszystko! – zawołał i
zadzwonił dzwonek.
- Idealne wyczucie czasu! – mruknął Potter i zarzuciwszy torbę na ramie, wyszedł z klasy.
- Idealne wyczucie czasu! – mruknął Potter i zarzuciwszy torbę na ramie, wyszedł z klasy.
W milczeniu skierowali się do
Wielkiej Sali na obiad. Przy wejściu spotkali się z pozostałymi.
- Gdzie siadamy? – zapytała
Payton.
- Przy stole Lwów dawno nas nie
było. – Ann uśmiechnęła się ironicznie.
Rzeczywiście, kiedy tylko mogli
omijali Gryffindor. Weasley, gdy tylko się zbliżali, wyrażał głośno swoje
niezadowolenie. Teoretycznie mieli to gdzieś, ale praktycznie rudzielec skutecznie
obrzydzał im jedzenie. Całe szczęście od tej afery z eliksirem, gdzie Ronald na
koniec dnia nakrzyczał na Granger, ta zmądrzała i zaczęła się trzymać z daleka
od dwójki rudzielców. Aktualnie dziewczyna samotnie zajmowała koniec stołu,
gdzie pogrążona w lekturze powoli konsumowała obiad. Przypominało jej to trochę
pierwszy rok, zanim zaprzyjaźniła się z Harrym i Ronem, pluła sobie w brodę, że
tak zdradziła przyjaciela. To była tylko i wyłącznie jej wina, że tak ją
potraktował.
- Zamierzasz podenerwować
wiewióra? – zapytał Draco z szelmowskim uśmiechem mijając pannę prefekt, a gdy
Potterowie zgodnie kiwnęli głowami, powiedział. – Piszę się na to!
Reszta towarzystwa zgodnie
skinęła głową. Szczególnie chętny był na to Dean, bo odkąd tylko ujawnili z
Potterem, jaka mocne są ich więzy przyjaźni, Ron zapałał do niego czystą
nienawiścią. Starał się uprzykrzać mu życie na każdym kroku, jednak wszystkie
jego plany spalały się na panewce, za co obwiniał Thomasa i Pottera. Z
szerokimi uśmiechami usiedli się w pobliżu Weasley’ów. Alex usiadł jak najbliżej
Harry’ego, bo co, jak co, ale homoseksualizm byłego przyjaciela najbardziej
doprowadzał Ronalda do szewskiej pasji. Davis uniósł dłoń i zaczął drapać
towarzysza po karku.
- Zobaczcie! To powinno być
zakazane! Takich, jak oni nie powinno się w ogóle wpuszczać do normalnego
społeczeństwa! – rudzielec uniósł dumnie głowę, wskazując na siebie, siostrę i
resztę Sali. – Pedały… Skutecznie obrzydzili mi jedzenie.
Odsunął demonstracyjnie talerz,
na co jego były przyjaciel prychnął.
- Pięć… - zaczęła cicho odliczać
panna Meadowes. – Cztery… trzy… dwa… jeden… - Ron ponownie przysunął naczynie i
zaczął zajadać.
- A fuj! – zawołał Stev, na widok
jedzenia wylatującego z ust chłopaka.
- Ginny, czy ten pedzio się do
mnie odezwał? – zapytał brązowookiej.
- Weasley, dzieci i wiewiórki
głosu nie mają, więc się zamknij. – wtrącił się Malfoy.
- Nie odzywaj się do mnie
śmierciożerco!
Draco ziewnął.
- Ten tekst jest już nudny, nie
masz nic nowego?
- A spodziewałeś się po nim
czegoś innego? – prychnęła Megan – Z tak niskim poziomem inteligencji nie stać
go na nic nowego.
- Ty…! – Ron aż się zapowietrzył,
czerwieniejąc ze złości na twarzy – Jak się do mnie odezwałaś?!
- Tak, jak słyszałeś – odwarknęła.
- Tak, jak słyszałeś – odwarknęła.
- Ronald nie bulwersuj się tak,
bo ci żyłki popękają – wtrącił Dean.
- Nie odzywaj się do mnie zdrajco!
– odpowiedział chłopak.
- Kto tu jest zdrajcą, ten jest
zdrajcą? – powiedział chłodno Harry patrząc z pogardą na rodzeństwo.
Ginny postanowiła bronić honoru
brata.
- Ciekawe, co się stało, że
wielki pan Potter przyjął cię do swojego grona? – rzuciła z ironią, patrząc na
ciemnoskórego. – Oddałeś mu swoją dupę do użytku pod nieobecność jego
obślizgłego partnera?
Wszyscy równocześnie zdali sobie
sprawę, że dziewczyna przesadziła.
- Nie. – odezwał się Potter,
patrząc na nią zimno – Był po prostu szczery i godny zaufania.
- Ślizgon godny zaufania, a to ci
dowcip – zaśmiał się szyderczo Ronald.
Wybraniec zacisnął zęby i machnął
różdżką. Cała sala wybuchła śmiechem, patrząc na Weasley’a, na którego głowie
wylądowała waza z sosem do pieczeni.
- Smacznego! – warknął Złoty
Chłopiec i wstał od stołu.
To nie tak miało być! To oni
mieli wyprowadzić ich z równowagi, a nie na odwrót. Nie pozwoli, żeby
oczerniali jego najbliższych! Jego mógł sobie do oporu mieszać z błotem, ale od
Alexa niech się odwali!
- Nie denerwuj się. – Alexander
go dogonił i złapał za dłoń – Odegramy się.
- Tak… - mruknął zielonooki –
chcą wojny, to będą ją mieć.
Przez resztę popołudnia młody
Potter był, jak chmura gradowa. Przyjaciele starali się schodzić mu z drogi,
żeby nie paść ofiarą jego złego humoru. Tylko Alex wiernie trwał przy jego
boku, nie zwracając uwagi na uszczypliwe komentarze kochanka. Trochę mu było
przykro, że Gryfon w ten sposób odreagowywuje, ale wiedział, że Potter
wynagrodzi mu później ten dzień z nawiązką, więc starał się nie narzekać.
Większość czasu spędzili w bibliotece pisząc eseje zadane na dzisiejszych
lekcjach, jednak gdy tylko skończyli późnym popołudniem, wyszli na dwór na
boisko quidditcha. Nie zważali na złą pogodę, bo powszechnie znanym w ich
paczce faktem, było to, że lot na miotle jest jednym z najbardziej możliwych
sposobów na uspokojenie Pottera. We dwójkę byli tylko przez godzinę, a później
dołączyła do nich reszta widząc, że kryzys został zażegnany. Przed
dziewiętnastą zmarznięci, ale szczęśliwi ruszyli do zamku. Z zarumienionymi od
zimnego wiatru policzkami, weszli do Sali. Aby uniknąć jakiegokolwiek spięcia
usiedli przy najbardziej neutralnym stole – czyli u Krukonów. Uczniowie domu
Roweny Ravenclaw byli zbyt pochłonięci nauką, żeby zwracał uwagę na
jakiekolwiek animozje między-domowe, więc byli teraz doskonałą opcją na
zjedzenie kolacji w spokoju. Zajęli się jedzeniem, śmiejąc co chwilę i
żartując. Byli prawdziwymi przyjaciółmi.
W połowie posiłku usłyszeli szum skrzydeł i do Sali wleciała chmara sów. Spojrzeli na siebie zdziwieni. Co sowy robią tu w porze kolacji?
W połowie posiłku usłyszeli szum skrzydeł i do Sali wleciała chmara sów. Spojrzeli na siebie zdziwieni. Co sowy robią tu w porze kolacji?
Przed Ann wylądował szary puchacz
trzymając w dziobie gazetę i wystawiając nóżkę. Dziewczyna włożyła do woreczka
należność i wzięła brukowca, po czym ptak odleciał. Spojrzała na pierwszą
stronę, a na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Popatrzcie!
PETER PETTIGREW, UZNANY OD 15 LAT
ZA ZMARŁEGO, ZOSTAŁ ZŁAPANY!
W czwartek wieczorem dwóch
aurorów, podczas patrolu ulicy Śmiertelnego Nokturnu, natknęło się na Petera
Pettigrew. Mężczyzna był uważany od piętnastu lat za zmarłego przez seryjnego
zabójcę Syriusza Blacka. Jak się okazało pan Black jest niewinny, a za
zbrodnie, za które został pozbawiony wolności, tak naprawdę odpowiedzialny jest
Pettigrew. Do ministerstwa także napłynęła informacja, że oskarżony jest
niezarejestrowanym animagiem, za co jego kara z trzydziestu lat pozbawienia
wolności, została przedłużona do dożywocia. Miejsce, gdzie będzie odbywał wyrok
Pettigrew, jest nowym więzieniem czarodziejów i jest ściśle tajne, więc
redakcja nie dotarła do tych informacji.
Więcej na str. 10
Więcej na str. 10
Rita Skeeter
A pod spodem był jeszcze większy
tekst, przykuwający uwagę.
SYRIUSZ BLACK UNIEWINNIONY,
MINISTER KNOT OSOBIŚCIE PRZEPRASZA!
Pod koniec czerwca ministerstwo dostało informację, że Syriusz Black, rzekomy morderca nie żyje. Jednakże wieść ta okazała się fałszywa. Po złapaniu Petera Pettigrew pan Black osobiście pojawił się w murach ministerstwa, pokazując wszystkim, że ma się dobrze, a informacja, którą potwierdził dyrektor Hogwartu była fałszywa. Black zapytany, dlaczego tak długo utrzymywał, że jest martwy powiedział: „ Od dawna chciałem pokazać, że żyje. Mój chrześniak – Harry Potter, musiał być załamany faktem, że jestem martwy i chciałem zrobić wszystko, żeby pokazać mu, że tak nie jest. Jednakże profesor Dumbledore kategorycznie mi tego zabronił, przy okazji częstując jakąś klątwą, żebym nie mógł się porozumieć z Harrym, a że byłem uznany za mordercę nie mogłem pojawić się w Ministerstwie”
Na pytanie, dlaczego dyrektor tak zrobił nie znamy odpowiedzi, bo sam zainteresowany odmówił komentarza.
Pod koniec czerwca ministerstwo dostało informację, że Syriusz Black, rzekomy morderca nie żyje. Jednakże wieść ta okazała się fałszywa. Po złapaniu Petera Pettigrew pan Black osobiście pojawił się w murach ministerstwa, pokazując wszystkim, że ma się dobrze, a informacja, którą potwierdził dyrektor Hogwartu była fałszywa. Black zapytany, dlaczego tak długo utrzymywał, że jest martwy powiedział: „ Od dawna chciałem pokazać, że żyje. Mój chrześniak – Harry Potter, musiał być załamany faktem, że jestem martwy i chciałem zrobić wszystko, żeby pokazać mu, że tak nie jest. Jednakże profesor Dumbledore kategorycznie mi tego zabronił, przy okazji częstując jakąś klątwą, żebym nie mógł się porozumieć z Harrym, a że byłem uznany za mordercę nie mogłem pojawić się w Ministerstwie”
Na pytanie, dlaczego dyrektor tak zrobił nie znamy odpowiedzi, bo sam zainteresowany odmówił komentarza.
Ministerstwo Magii wypłaciło
Syriuszowi Blackowi spore odszkodowanie, przywracając mu tytuły, między innymi
głowy rodu Blacków i głównego spadkobiercy, a minister Korneliusz Knot osobiście
przeprosił poszkodowanego.
Więcej informacji w wywiadzie z
panem Blackiem na str. 12
Rita Skeeter
Harry skończył czytać i podniósł
wzrok na dyrektora, wpatrując się w niego z nienawiścią. Dumbledore przerażony
spojrzał na ucznia, którego nie tak dawno okłamał w tej sprawie.
Jeden :
zero dla mnie, starcze
– pomyślał Potter.
Rozdział
poprawiony 19.02.2018
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo się cieszę, że prawda wyszła na jaw, Peter złapany, Syriusz uniewinniony, no i Dumbledore na straconej pozycji...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza