Dwa
weekendy przed balem nastąpił długo oczekiwany przez wszystkich wypad do
Hogsmeade. Hogwartczycy z radością powitali ten komunikat i już po śniadaniu
tłumem zmierzali w kierunku wioski. Nie mogli się doczekać całodniowego rajdu
po wiosce! Trzeba było przecież zakupić stroje na nadchodzący bal, a jeden
dzień to zdecydowanie bardzo mało czasu, żeby wybrać coś odpowiedniego! Wśród
wycieczkowiczów byli także nieludzcy, którzy niecierpliwie rozglądali się
dookoła szukając swojego przyjaciela.
-
Czy ktoś widział Harry’ego? – zagadnęła Ann zaniepokojona. – Od wczorajszego
popołudnia się nie pokazał.
Zgromadzeni
pokręcili głowami. Nikt nie wiedział, gdzie jest młody książę.
-
Ja wiem tylko tyle, że wczoraj wieczorem był na zamku w Mrocznym Mieście. –
odezwał się Alex. – Miał coś do załatwienia z Syriuszem i waszymi rodzicami.
-
Jak przyjdzie to się wszystkiego dowiemy. – Payton wzruszyła ramionami. – Nie
ma co drążyć i niepotrzebnie się denerwować.
Przyjaciele
przyznali jej racje.
-
Macie już wybrane jakieś stroje? – zmienił temat Steven.
-
TAK! – powiedziały chórem dziewczyny.
-
Ale nie dowiecie się jakie. – Megan pokazała im język.
Chłopcy
jęknęli zbiorowo i po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem. Przy Trzech Miotłach rozdzielili
się i każdy ruszył na poszukiwanie stroju bądź dodatków.
Harry
leżał na łóżku i pogrążony w myślach wpatrywał się w sufit. Nadal nie podjął
ostatecznej decyzji, a musiał dać rodzicom odpowiedź. Co do przerwy świątecznej
nie ustalił nic. W sumie wiedział tylko tyle, że musi iść na wyprawę, ale nie
wiedział, co dalej. Okey, to należy do niego, do jego obowiązków Wybrańca, a
Alex? A reszta drużyny? Westchnął smętnie. Co do Josha, to podjął już decyzję.
Spędzi z małym cztery lata pod pętlą. Zamierzał zaproponować Davisowi, żeby
spędzili ten czas wspólnie i miał nadzieję, że chłopak się zgodzi, bo jutro z
rana musieliby znikać. Westchnął smętnie i przewrócił się na brzuch. Będzie
miał cztery lata na zastanowienie się, co z wyprawą. Wstał i skierował się do
garderoby. On nie musiał udawać się dziś do magicznej wioski, ponieważ strój
potrzebny na bal maskowy nabył wczoraj u królewskiego krawca. Matka i ojciec
jednogłośnie stwierdzili, że jako mityczny Zeus będzie prezentował się
nieziemsko. Łapa natomiast żartował, że nie odpędzi się od dziewczyn, jak
pokaże się z gołą klatą, za co Harry zdzielił go z otwartej dłoni w czarną
łepetynę. Schował pokrowiec z ubiorem głęboko na dnie szafy, zabrał z półki
wyżej czarny dres, adidasy i włożywszy to na siebie opuścił pokój. W milczeniu
skierował się w stronę Zakazanego Lasu. Nic tak dobrze, jak fizyczny wysiłek
nie odrywało go od ponurych myśli. Gdy tylko wszedł między drzewa zaczął biec.
Zgrabnie omijał przeszkody zapuszczając się coraz bardziej w głąb lasu. Zbiegł
ze ścieżki i przeskakiwał nad kolejnymi krzakami nie myśląc o niczym.
Alexander
z niepokojem rozglądał się po Sali Wejściowej. Pół godziny temu wrócili z
wioski, a Harry’ego wciąż nie było widać. Zaczynali się martwić, tym bardziej,
że chłopak ignorował ich wiadomości. Obok niego stała Ann, równie nerwowa, jak
on.
-
Nie denerwuj się. – odezwał się Draco, głaszcząc uspokajająco rudowłosą po
ramieniu. – Pewnie gdzieś się zaszył i zapomniał o świecie.
-
Ale nie widzieliśmy go od wczorajszego popołudnia! – pisnęła dziewczyna.
Malfoy
chciał się ponownie odezwać, ale przerwało mu ironiczne prychnięcie.
-
Zaginął wam, wasz przyjaciel? – prychnął z pogardą Ronald Weasley, stając za
plecami Davisa.
-
Nie twój interes Weasley! – warknęła Potterówna.
-
A może poszedł na herbatkę do waszego pana? – zaśmiał się szyderczo, a stojąca
obok Ginny mu zawtórowała. – Przecież teraz zadaje się z samymi
śmierciożercami.
-
Tak sobie wmawiaj Wieprzleju, jeśli to ci pomaga. – Draco uśmiechnął się
ironicznie. – Chodźcie, nie warto marnować czasu na kogoś takiego, jak oni.
Skierowali
się do Wielkiej Sali, a rudy Gryfon zmrużył oczy. Tak łatwo się poddali?
-
Hej, Davis! – zawołał, na co Ślizgon się odwrócił. – A może twoja dupa mu się
znudziła i pieprzy się gdzieś teraz po kątach, śmiejąc się z twojej naiwności?
Alexander
zacisnął pięści.
-
Biedny, mały Alex… Taki naiwny…
-
Alex, nie! – krzyknęła Megan, ale było już za późno.
Davis
był dzisiaj cały czas na skraju wybuchu, ale teraz mu nerwy puściły. Strzelił
rudzielcowi w pysk z taką siłą, że przeleciał dwa metry w powietrzu i uderzył w
ścianę, osuwając się po niej. Mimo bólu, podniósł się szybko i z przerażeniem
obserwował, jak wściekły Ślizgon podchodzi bliżej. W chwili, gdy ponownie
podniósł rękę usłyszeli krzyk profesor McGonagall.
-
Panie Davis!
Kobieta
szybko, ale z gracją zbiegła po schodach.
-
Czy pan oszalał? – zapytała zbulwersowana – Bójki w tej szkole są kategorycznie
zabronione! Odejmuje Slitherinowi trzydzieści punktów, a pan jutro zaraz po
śniadaniu, zjawi się w gabinecie pana Filcha! – spojrzała na stojącego pod
ścianą Gryfona, jego szczęka ewidentnie była złamana, a z zakrzywionego nosa
kapała krew. – Panno Weasley, proszę zaprowadzić brata do Skrzydła Szpitalnego.
Ginny
stojąca nieopodal wzięła Rona pod ramię i ruszyli na drugie piętro.
-
Rozejść się! – krzyknęła jeszcze wicedyrektorka i poszła do Wielkiej Sali.
-
No to się wkopałeś stary. – Stev poklepał kumpla po plecach.
-
Muszę się przejść! – warknął przez zęby Alex i skierował się do wyjścia.
W
cieniu drzew Zakazanego Lasu zmienił się w brązową pumę i puścił się biegiem.
Gnał przed siebie, tak długo, aż nie wyczuł znajomego zapachu. Zatrzymał się
zaskoczony. Co on robił w zakazanym lesie? I czemu nie poinformował nikogo
dokąd zmierza? Skradając się podążył w tamtym kierunku. Ukrył się w
rozrośniętych krzakach i obserwował. Na środku polanki, w samych spodniach od
dresu, stał Harry. Dookoła niego porozstawiane były manekiny z prototypami
mieczy, które zaczarowane atakowały młodego księcia. Sam Potter, z mieczem w
dłoni, starał się odeprzeć ataki. Jego skóra lśniła od potu, a na klacie miał
gdzieniegdzie drobne rany, z których sączyła się krew. Poruszał mieczem z
precyzją, a każdy jego ruch był odpowiednio wyważony. W końcu powalony został
ostatni manekin i książę machnięciem ręki je unicestwił. Odesłał miecz na swoje
miejsce i opadł na kolana. Po paru minutach ciszy odezwał się.
-
Długo zamierzasz tam jeszcze siedzieć?
Brązowa
puma wyprostowała się z zaskoczeniem. No tak. To jest Harry, a on wie wszystko.
Zwierzak opuścił swoją bezpieczną kryjówkę i ruszył w stronę Gryfona. Gdy się z
nim zrównał, przymknął oczy i zmienił się w brązowowłosego młodzieńca.
-
Jesteś ranny – powiedział Alex, siadając obok niego.
-
A ty zbulwersowany. – odpowiedział zielonooki i dał się uleczyć. – Powiesz mi,
o co chodzi? – przekrzywił głowę, patrząc na niego z zainteresowaniem.
-
A ty powiesz mi, gdzie dzisiaj byłeś przez cały dzień? – odbił pałeczkę
Ślizgon.
-
W pokoju. – Harry wzruszył ramionami. – Wczoraj wróciłem z mętlikiem w głowie i
musiałem coś przemyśleć. Później ci powiem, nie chcę się powtarzać, więc jak
będziemy wszyscy to streszczę wam czego się dowiedziałem. – przyjrzał się
uważnie partnerowi. – Teraz ty powiedz mi, co cię tak wyprowadziło z równowagi.
-
Raczej kto – wysyczał Alex – Weasley. – odpowiedział, widząc zdziwioną minę
towarzysza.
-
Czym?
-
Byłem dzisiaj poddenerwowany przez cały dzień. Twoja nieobecność i to, że nie
dałeś znaku życia cholernie martwiła i cóż… Weasley coś powiedział i nie
wytrzymałem. Przywaliłem mu, co widziała McGonagall i mam jutro szlaban po
śniadaniu. Cała niedziela poszła się jebać!
-
Co powiedział Ron, że cię tak wyprowadził z równowagi? – zapytał Harry,
przyglądając mu się uważnie.
Alexander
zmieszał się trochę.
-
Nic takiego. – szybko odwrócił wzrok.
-
Spójrz na mnie. – Ślizgon pokręcił głową.
Potter
złapał ukochanego za brodę lecz ten nadal uciekał spojrzeniem.
-
Alex, do cholery!
Brązowowłosy
westchnął i wymamrotał coś cicho.
-
Co? Powtórz bo nie słyszałem.
-
On powiedział, że pewnie moja dupa ci się już znudziła i zniknąłeś dlatego, że
pieprzysz się z kimś po kątach. I mnie troszkę poniosło…
-
Nie uwierzyłeś mu prawda? – Harry zasmucił się.
Czyżby
chłopak miał do niego, aż tak mało zaufania?
-
Nie! Oczywiście, że nie! Tylko ten cholerny stres i nerwy zrobiły swoje.
Podniósł
rękę i pogłaskał go po policzku, a Potter chętnie wtulił się w ciepłą dłoń.
-
Wracajmy do zamku, bo wszyscy się o ciebie martwią. – szepnął Alex.
Młody
książę kiwnął głową i wstał. Davis poszedł w jego ślady, przyglądając się pożądliwie
półnagiemu ciału partnera. Gdy Wybraniec podniósł koszulkę w celu ubrania jej
brązowooki go zatrzymał. Zbliżył się do niego i wpił się w jego usta. Tego mu
brakowało!
-
Mam na ciebie cholerną ochotę. – wymruczał między pocałunkami.
Harry
odpowiadał równie gorliwie i był już gotów pozbawić Alexa koszulki, gdy
zapiekła go dłoń. Niechętnie oderwał się od kochanka i podniósł ją na wysokość
oczu.
Gdzie się podziewasz?
Martwimy się. Alex gdzieś zniknął. Ann
-
Szukają nas. – powiedział chłopakowi.
Ślizgon
westchnął smętnie i schylił się by podać Harry’emu jego koszulkę.
-
Wracajmy.
Potter
kiwnął głową i w milczeniu skierowali się w drogę powrotną do zamku. Po chwili,
w miejscu gdzie stali młodzieńcy, znajdowały się dwie pumy, które ruszyły
biegiem w kierunku Hogwartu.
Z
przyjaciółmi umówili się w Pokoju Życzeń.
-
Gdzie się podziewałeś?! Martwiłam się! – usłyszał Harry od progu i widok
zasłoniły mu rude włosy, gdy siostra rzuciła mu się na szyję.
-
Przez większość dnia byłem w pokoju, a późnym popołudniem poszedłem potrenować
do lasu.
-
Szkoda, że nie widziałeś, jak Alex dał Weasleyowi po mordzie! – odezwał się
Dean ze śmiechem.
-
Jednym, prawym sierpowym rozwalił mu szczękę i nos! – zawtórował mu John. – To
było widowisko!
-
A później najzwyczajniej w świecie zwiał do lasu – dokończyła Megan.
-
I tam znalazłem zaginionego księcia. – dodał Alexander.
-
A co do ciebie braciszku, możesz nam powiedzieć, czym miałeś tak zajęte myśli,
że nawet nie raczyłeś się odezwać? – naskoczyła na niego Ann, kładąc ręce po
bokach.
Potter
opadł na kanapę.
-
Wczoraj byłem w Mrocznym Mieście.
-
Tyle już wiemy, do rzeczy. – ponagliła go dziewczyna.
Gryfon
zgromił ją wzrokiem.
-
Spotkaliśmy się z rodzinnym prawnikiem bo z Syriuszem zamierzamy złożyć do
Wizengamotu pozew na Dumbla i Petunię.
Opowiedział
przyjaciołom o tym, co ustalili. Wszyscy byli w szoku pomysłowości Łapy i
Potterów, ale dyrektor się wreszcie doigra. Przez niego cierpiało miliony
rodzin, oddzielił matki od dzieci, życiowych partnerów… Spowodował wiele
katastrof przez to, że nieludzcy nie odbyli odpowiedniego szkolenia, a teraz za
to zapłaci!
-
Jest coś jeszcze, prawda Harry? – zapytała cicho, jak zawsze spostrzegawcza
Payton. Ta dziewczyna ma chyba szósty zmysł!
-
Tak… - westchnął chłopak. – Jutro znów rozpoczyna się szkolenie w Wymiarze Ras
Magicznych.
-
I co w związku z tym? – zdziwił się Steven. – Odbywa się co trzy miesiące i
jest pod pętlą. – Clark nie rozumiał w czym problem.
-
Tak, wiem, ale Josha nigdy wcześniej nie było na zamku. – powiedział Harry.
-
I co? – zapytała Megan – Przecież… Acha… - nagle olśniło ją o co może chodzić.
-
Co zdecydowałeś? – odezwał się, dotąd milczący Draco.
-
Jutro od rana zakładana jest pętla. Pójdę tam i spędzę w niej cztery lata,
patrząc jak mój syn dorasta. – szepnął Potter.
Davis
poczuł się jakby dostał w twarz.
-
A ja? – spojrzał na niego zdziwiony. – Nie obchodzę cię? Skażesz siebie, nas na
tak długą rozłąkę? – Alexander zasmucił się.
-
Chciałem, żebyś poszedł ze mną. – Wybraniec spojrzał na niego. – Byłoby to dla
mnie spełnienie wszystkich marzeń mieć was obu koło siebie. Zarobiłeś jednak
szlaban, a wyliniała kocica dopilnuje, żebyś go odrobił, ani się nie obejrzysz,
a wrócę.
-
To będą cholernie długie cztery godziny – westchnął John.
Potter
nie zamierzał na razie wspominać o wyprawie…
Późnym
wieczorem Alex i Harry zmierzali w kierunku pokoju tego drugiego. Przekroczyli
próg pokoju i w milczeniu pozbywali się kolejnych części garderoby. Weszli na
łóżko i przyglądali się sobie pożądliwym wzrokiem.
-
Chcę cię dzisiaj w sobie – wyszeptał Potter zachrypniętym głosem.
Alex
kiwnął głową i przyciągnął go do pocałunku. Całowali się długo i brutalnie,
raniąc swoje usta wysuniętymi kłami, jednocześnie błądząc rękoma po ciele
kochanka. Alexander pchnął partnera na poduszki i zaczął schodzić pocałunkami
niżej. Przyssał się do obojczyka zostawiając na nim krwawy ślad po swoich kłach,
jednocześnie prawą ręką złapał za jego wyprężoną erekcję. Och, jak bardzo mu go
brakowało! Zaczął szybko masować trzon, nie bacząc na delikatność.
-
Alex – wyjęczał Potter.
Ślizgon
uwielbiał, jak kochanek wymawiał jego imię w ekstazie.
-
Tak?
-
Wejdź we mnie!
-
Co…?
Davis
zaprzestał wszystkich czynności, patrząc zdziwiony na chłopaka.
-
Zrób to – wysyczał przez zaciśnięte zęby czarnowłosy – pieprz mnie do
nieprzytomności, chcę cię czuć, jak najdłużej.
-
Harry, ty chyba nie mówisz poważnie… - spojrzał na niego i zaczął się podnosić.
-
Czekaj!
Gryfon
szybko usiadł i złapał Davisa za barki, popychając na poduszki. Korzystając z
chwilowego zdezorientowania partnera, zaklęciem przywiązał go do łóżka.
-
Harry, proszę nie rób tego, to tylko cztery lata…
Jednakże
było już za późno. Młody mężczyzna nabił się na stojącą dumnie, męskość
ukochanego i nie bacząc na ból zaczął się poruszać. Alexowi było wstyd za to,
że odczuwa taką przyjemność, a po policzkach Gryfona ciekły łzy. Potter
stwierdził, że chyba jest masochistą, nabijając się raz za razem na erekcję
Alexandra, jednocześnie masując swojego zwiotczałego członka. W pewnym momencie
czuł nawet ciepłą ciecz spływającą mu po udach, ale zignorował to, bo przez
ścianę bólu zaczęła przebijać się przyjemność. Przyspieszył ruchy dłonią,
jednocześnie zaczął kręcić biodrami. Machnął wolną ręką i odwiązał Alexa.
Złapał go za kark i nie pozwalając niczego powiedzieć, pocałował. Alexander
zmienił ich pozycję tak, że to teraz on górował, odepchnął rękę Pottera i sam
złapał za jego twardego penisa, pieprząc go mocno i szybko, jak chciał. Gryfon
jęczał z ekstazy i wbił palce w plecy brązowookiego, przejeżdżając po całej ich
długości paznokciami, aż do tyłka. Złapał Alexandra za pośladki i przyciągnął
go mocniej do siebie.
-
Alex, ja do… - nie dokończył i spiął się cały, zaciskając mięśnie odbytu na
penisie kochanka.
Szczytowali
razem, głośno krzycząc swoje imiona. Chwilę zajęło im uspokojenie się, jednak
gdy tylko tak się stało Alex odsunął się, położył płasko na plecach i wpatrzył
w sufit. Harry westchnął i podparł głowę na boku, przyglądając się chłopakowi.
Zdawał sobie sprawę, że przegiął.
-
Przepraszam. – szepnął cicho.
Davis
pokręcił głową i nadal milczał.
-
Alex… – Potter wyciągnął do niego rękę lecz ten się odsunął. – Wybacz, ale…
-
Ale, co kurwa?! – naskoczył na niego chłopak, podnosząc się do siadu. – Patrz
do cholery, jak ty wyglądasz! Czuję się, jakbym cię zgwałcił!
Potter
spojrzał na niego zszokowany i zerknął na wskazane przez Ślizgona miejsce. Aż
sapnął z wrażenia. Jego nogi były całe we krwi.
-
Ja pierdole… - stęknął, po czym opamiętał się i spojrzał na partnera. – Alex,
no… Posłuchaj mnie, sam tego chciałem, okey? Nie obwiniaj siebie.
Davis
westchnął i opadł na poduszki.
-
Czuję się podle, a to ty powinieneś się tak czuć. – powiedział chłopak,
odsuwając się od niego jeszcze bardziej.
-
To przestań. – odpowiedział Potter, chociaż zaczęły doskwierać mu wyrzuty
sumienia. – Idę się wykąpać, idziesz? – Ślizgon pokręcił głową, więc zielonooki
samotnie ruszył w kierunku łazienki.
Wrócił
po kilkunastu minutach, zastając kochanka leżącego w tej samej pozycji lecz na
pościelonym łóżku i w czystej pościeli.
-
Alex, przepraszam. – szepnął ponownie Gryfon, siadając przy nim.
Brązowowłosy
westchnął ciężko i spojrzał na niego.
-
Chodźmy już spać, okey?
Harry
kiwnął głową i położył się obok niego.
Obudził
się nagle, nie wiedząc, co jest tego przyczyną. Rozejrzał się zdezorientowany
po pomieszczeniu i poruszył się. Zdusił w sobie jęk. Teraz już wiedział.
Skrzywił się mocno, gdy poczuł pieczenie i rwanie w tyłku. Trochę wczoraj
przesadził… Spojrzał na zegarek, który wskazywał parę minut po szóstej. Dalsze
leżenie nie miało sensu. Wstał i w milczeniu skierował się do garderoby, aby
nie obudzić śpiącego Alexa. Ubrany w ciemne rzeczy przeniósł się do Mrocznego
Miasta. Pojawił się w Sali Wejściowej, na zamku. Swoim nagłym przybyciem
przestraszył Charles’a, pojawiając się wprost przed nim.
-
Harry! – wykrzyknął starszy mężczyzna, łapiąc się za serce.
-
Cześć dziadku! – Gryfon uśmiechnął się do niego szeroko. – Gdzie rodzice?
-
W jadalni, właśnie tam szedłem, przyłączysz się?
-
Jasne.
Lily
i James wraz z Doreą jedli śniadanie.
-
Dzień dobry wszystkim. – przywitał się z rodziną.
-
Cześć synku. – Lily uśmiechnęła się do niego – Jaka jest twoja decyzja?
-
Chcę spędzić te cztery lata pod pętlą.
Alexander
obudził się porządnie wyspany. W sumie to nie pamiętał, kiedy ostatnio tak
dobrze spał. Przeciągnął się i wyciągnął rękę w poszukiwaniu drugiego ciała.
Natrafił na pustkę.
-
Harry? – zawołał lecz odpowiedziała mu cisza.
Wstał
i rozejrzał się po pokoju. Księcia nigdzie nie było. Wziął błyskawiczną kąpiel,
ubrał się i pognał, jak na złamanie karku, do Wielkiej Sali. Zauważył
przyjaciół przy stole Slitherinu, więc przysiadł się do nich.
-
Stwierdziłem, że pierdole szlaban i chcę z Harrym być w Mrocznym Mieście. –
powiedział po chwili. – A właściwie, to widzieliście go gdzieś? – rozejrzał się
dookoła.
-
Alex… - szepnęła Ann ze smutkiem. – Pętla czasu jest zakładana o ósmej rano, a
dochodzi już dziesiąta, więc w Mrocznym Mieście minęły już dwa lata.
-
O… - chłopak spojrzał na nią zaskoczony i uderzył pięścią w stół – Kurwa!
-
Alex! – zbeształa go Megan.
Chłopak
nie zwrócił na nią uwagi zły na siebie, że nie ustalili tego wczoraj.
-
Ann, a właściwie to co się z tobą działo, jak była zakładana pętla? Gdybyś
zawsze pod nią była, miałabyś teraz prawie trzysta, jak nie więcej lat na karku.
– zagadnął ją Draco.
-
W każdym mieście w Wymiarze Ras Magicznych jest takie miejsce, gdzie pętla nie
sięga, zazwyczaj jest to jakiś olbrzymi dom lub jakaś leśna polanka. –
wyjaśniła dziewczyna. – To tam ci, którzy nie chcieli być objęci pętlą,
spędzali te cztery godziny. Zawsze udawałam się tam razem z matką i babcią,
które twierdziły, że nie chcą dłużej niż to konieczne, czekać na Harry’ego.
-
I dużo było takich ludzi? – zainteresował się Alex.
-
Zazwyczaj były to osoby, które były mocno zżyte z trenowanymi kadetami. Matki,
ciocie, ojcowie bądź partnerzy, także nie łam się Alexandrze, jeszcze tylko
dwie godziny. – z uśmiechem poczochrała mu włosy.
-
Może zadyszysz w tym czasie odrobić szlaban. – zaśmiał się Steven, kiwając
głową w kierunku idącej ku nim McGonagall. Davis, zrezygnowany uderzył głową w
stół, a towarzystwo zaśmiało się z jego miny.
Rozdział poprawiony 21.02.2018
Hejka,
OdpowiedzUsuńoch jak cudownie Alex przywalił Wesleyowi, ech czy nie mogli wcześniej tego ustalić... Severus nie mógł przejąć tego szlabanu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza