środa, 31 stycznia 2018

27. Rozłąka

 Dwa weekendy przed balem nastąpił długo oczekiwany przez wszystkich wypad do Hogsmeade. Hogwartczycy z radością powitali ten komunikat i już po śniadaniu tłumem zmierzali w kierunku wioski. Nie mogli się doczekać całodniowego rajdu po wiosce! Trzeba było przecież zakupić stroje na nadchodzący bal, a jeden dzień to zdecydowanie bardzo mało czasu, żeby wybrać coś odpowiedniego! Wśród wycieczkowiczów byli także nieludzcy, którzy niecierpliwie rozglądali się dookoła szukając swojego przyjaciela.
- Czy ktoś widział Harry’ego? – zagadnęła Ann zaniepokojona. – Od wczorajszego popołudnia się nie pokazał.
Zgromadzeni pokręcili głowami. Nikt nie wiedział, gdzie jest młody książę.
- Ja wiem tylko tyle, że wczoraj wieczorem był na zamku w Mrocznym Mieście. – odezwał się Alex. – Miał coś do załatwienia z Syriuszem i waszymi rodzicami.
- Jak przyjdzie to się wszystkiego dowiemy. – Payton wzruszyła ramionami. – Nie ma co drążyć i niepotrzebnie się denerwować.
Przyjaciele przyznali jej racje.
- Macie już wybrane jakieś stroje? – zmienił temat Steven.
- TAK! – powiedziały chórem dziewczyny.
- Ale nie dowiecie się jakie. – Megan pokazała im język.
Chłopcy jęknęli zbiorowo i po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem. Przy Trzech Miotłach rozdzielili się i każdy ruszył na poszukiwanie stroju bądź dodatków.


Harry leżał na łóżku i pogrążony w myślach wpatrywał się w sufit. Nadal nie podjął ostatecznej decyzji, a musiał dać rodzicom odpowiedź. Co do przerwy świątecznej nie ustalił nic. W sumie wiedział tylko tyle, że musi iść na wyprawę, ale nie wiedział, co dalej. Okey, to należy do niego, do jego obowiązków Wybrańca, a Alex? A reszta drużyny? Westchnął smętnie. Co do Josha, to podjął już decyzję. Spędzi z małym cztery lata pod pętlą. Zamierzał zaproponować Davisowi, żeby spędzili ten czas wspólnie i miał nadzieję, że chłopak się zgodzi, bo jutro z rana musieliby znikać. Westchnął smętnie i przewrócił się na brzuch. Będzie miał cztery lata na zastanowienie się, co z wyprawą. Wstał i skierował się do garderoby. On nie musiał udawać się dziś do magicznej wioski, ponieważ strój potrzebny na bal maskowy nabył wczoraj u królewskiego krawca. Matka i ojciec jednogłośnie stwierdzili, że jako mityczny Zeus będzie prezentował się nieziemsko. Łapa natomiast żartował, że nie odpędzi się od dziewczyn, jak pokaże się z gołą klatą, za co Harry zdzielił go z otwartej dłoni w czarną łepetynę. Schował pokrowiec z ubiorem głęboko na dnie szafy, zabrał z półki wyżej czarny dres, adidasy i włożywszy to na siebie opuścił pokój. W milczeniu skierował się w stronę Zakazanego Lasu. Nic tak dobrze, jak fizyczny wysiłek nie odrywało go od ponurych myśli. Gdy tylko wszedł między drzewa zaczął biec. Zgrabnie omijał przeszkody zapuszczając się coraz bardziej w głąb lasu. Zbiegł ze ścieżki i przeskakiwał nad kolejnymi krzakami nie myśląc o niczym.


Alexander z niepokojem rozglądał się po Sali Wejściowej. Pół godziny temu wrócili z wioski, a Harry’ego wciąż nie było widać. Zaczynali się martwić, tym bardziej, że chłopak ignorował ich wiadomości. Obok niego stała Ann, równie nerwowa, jak on.
- Nie denerwuj się. – odezwał się Draco, głaszcząc uspokajająco rudowłosą po ramieniu. – Pewnie gdzieś się zaszył i zapomniał o świecie.
- Ale nie widzieliśmy go od wczorajszego popołudnia! – pisnęła dziewczyna.
Malfoy chciał się ponownie odezwać, ale przerwało mu ironiczne prychnięcie.
- Zaginął wam, wasz przyjaciel? – prychnął z pogardą Ronald Weasley, stając za plecami Davisa.
- Nie twój interes Weasley! – warknęła Potterówna.
- A może poszedł na herbatkę do waszego pana? – zaśmiał się szyderczo, a stojąca obok Ginny mu zawtórowała. – Przecież teraz zadaje się z samymi śmierciożercami.
- Tak sobie wmawiaj Wieprzleju, jeśli to ci pomaga. – Draco uśmiechnął się ironicznie. – Chodźcie, nie warto marnować czasu na kogoś takiego, jak oni.
Skierowali się do Wielkiej Sali, a rudy Gryfon zmrużył oczy. Tak łatwo się poddali?
- Hej, Davis! – zawołał, na co Ślizgon się odwrócił. – A może twoja dupa mu się znudziła i pieprzy się gdzieś teraz po kątach, śmiejąc się z twojej naiwności?
Alexander zacisnął pięści.
- Biedny, mały Alex… Taki naiwny…
- Alex, nie! – krzyknęła Megan, ale było już za późno.
Davis był dzisiaj cały czas na skraju wybuchu, ale teraz mu nerwy puściły. Strzelił rudzielcowi w pysk z taką siłą, że przeleciał dwa metry w powietrzu i uderzył w ścianę, osuwając się po niej. Mimo bólu, podniósł się szybko i z przerażeniem obserwował, jak wściekły Ślizgon podchodzi bliżej. W chwili, gdy ponownie podniósł rękę usłyszeli krzyk profesor McGonagall.
- Panie Davis!
Kobieta szybko, ale z gracją zbiegła po schodach.
- Czy pan oszalał? – zapytała zbulwersowana – Bójki w tej szkole są kategorycznie zabronione! Odejmuje Slitherinowi trzydzieści punktów, a pan jutro zaraz po śniadaniu, zjawi się w gabinecie pana Filcha! – spojrzała na stojącego pod ścianą Gryfona, jego szczęka ewidentnie była złamana, a z zakrzywionego nosa kapała krew. – Panno Weasley, proszę zaprowadzić brata do Skrzydła Szpitalnego.
Ginny stojąca nieopodal wzięła Rona pod ramię i ruszyli na drugie piętro.
- Rozejść się! – krzyknęła jeszcze wicedyrektorka i poszła do Wielkiej Sali.
- No to się wkopałeś stary. – Stev poklepał kumpla po plecach.
- Muszę się przejść! – warknął przez zęby Alex i skierował się do wyjścia.
W cieniu drzew Zakazanego Lasu zmienił się w brązową pumę i puścił się biegiem. Gnał przed siebie, tak długo, aż nie wyczuł znajomego zapachu. Zatrzymał się zaskoczony. Co on robił w zakazanym lesie? I czemu nie poinformował nikogo dokąd zmierza? Skradając się podążył w tamtym kierunku. Ukrył się w rozrośniętych krzakach i obserwował. Na środku polanki, w samych spodniach od dresu, stał Harry. Dookoła niego porozstawiane były manekiny z prototypami mieczy, które zaczarowane atakowały młodego księcia. Sam Potter, z mieczem w dłoni, starał się odeprzeć ataki. Jego skóra lśniła od potu, a na klacie miał gdzieniegdzie drobne rany, z których sączyła się krew. Poruszał mieczem z precyzją, a każdy jego ruch był odpowiednio wyważony. W końcu powalony został ostatni manekin i książę machnięciem ręki je unicestwił. Odesłał miecz na swoje miejsce i opadł na kolana. Po paru minutach ciszy odezwał się.
- Długo zamierzasz tam jeszcze siedzieć?
Brązowa puma wyprostowała się z zaskoczeniem. No tak. To jest Harry, a on wie wszystko. Zwierzak opuścił swoją bezpieczną kryjówkę i ruszył w stronę Gryfona. Gdy się z nim zrównał, przymknął oczy i zmienił się w brązowowłosego młodzieńca.
- Jesteś ranny – powiedział Alex, siadając obok niego.
- A ty zbulwersowany. – odpowiedział zielonooki i dał się uleczyć. – Powiesz mi, o co chodzi? – przekrzywił głowę, patrząc na niego z zainteresowaniem.
- A ty powiesz mi, gdzie dzisiaj byłeś przez cały dzień? – odbił pałeczkę Ślizgon.
- W pokoju. – Harry wzruszył ramionami. – Wczoraj wróciłem z mętlikiem w głowie i musiałem coś przemyśleć. Później ci powiem, nie chcę się powtarzać, więc jak będziemy wszyscy to streszczę wam czego się dowiedziałem. – przyjrzał się uważnie partnerowi. – Teraz ty powiedz mi, co cię tak wyprowadziło z równowagi.
- Raczej kto – wysyczał Alex – Weasley. – odpowiedział, widząc zdziwioną minę towarzysza.
- Czym?
- Byłem dzisiaj poddenerwowany przez cały dzień. Twoja nieobecność i to, że nie dałeś znaku życia cholernie martwiła i cóż… Weasley coś powiedział i nie wytrzymałem. Przywaliłem mu, co widziała McGonagall i mam jutro szlaban po śniadaniu. Cała niedziela poszła się jebać!
- Co powiedział Ron, że cię tak wyprowadził z równowagi? – zapytał Harry, przyglądając mu się uważnie.
Alexander zmieszał się trochę.
- Nic takiego. – szybko odwrócił wzrok.
- Spójrz na mnie. – Ślizgon pokręcił głową.
Potter złapał ukochanego za brodę lecz ten nadal uciekał spojrzeniem.
- Alex, do cholery!
Brązowowłosy westchnął i wymamrotał coś cicho.
- Co? Powtórz bo nie słyszałem.
- On powiedział, że pewnie moja dupa ci się już znudziła i zniknąłeś dlatego, że pieprzysz się z kimś po kątach. I mnie troszkę poniosło…
- Nie uwierzyłeś mu prawda? – Harry zasmucił się.
Czyżby chłopak miał do niego, aż tak mało zaufania?
- Nie! Oczywiście, że nie! Tylko ten cholerny stres i nerwy zrobiły swoje.
Podniósł rękę i pogłaskał go po policzku, a Potter chętnie wtulił się w ciepłą dłoń.
- Wracajmy do zamku, bo wszyscy się o ciebie martwią. – szepnął Alex.
Młody książę kiwnął głową i wstał. Davis poszedł w jego ślady, przyglądając się pożądliwie półnagiemu ciału partnera. Gdy Wybraniec podniósł koszulkę w celu ubrania jej brązowooki go zatrzymał. Zbliżył się do niego i wpił się w jego usta. Tego mu brakowało!
- Mam na ciebie cholerną ochotę. – wymruczał między pocałunkami.
Harry odpowiadał równie gorliwie i był już gotów pozbawić Alexa koszulki, gdy zapiekła go dłoń. Niechętnie oderwał się od kochanka i podniósł ją na wysokość oczu.
Gdzie się podziewasz? Martwimy się. Alex gdzieś zniknął. Ann
- Szukają nas. – powiedział chłopakowi.
Ślizgon westchnął smętnie i schylił się by podać Harry’emu jego koszulkę.
- Wracajmy.
Potter kiwnął głową i w milczeniu skierowali się w drogę powrotną do zamku. Po chwili, w miejscu gdzie stali młodzieńcy, znajdowały się dwie pumy, które ruszyły biegiem w kierunku Hogwartu.


Z przyjaciółmi umówili się w Pokoju Życzeń.
- Gdzie się podziewałeś?! Martwiłam się! – usłyszał Harry od progu i widok zasłoniły mu rude włosy, gdy siostra rzuciła mu się na szyję.
- Przez większość dnia byłem w pokoju, a późnym popołudniem poszedłem potrenować do lasu.
- Szkoda, że nie widziałeś, jak Alex dał Weasleyowi po mordzie! – odezwał się Dean ze śmiechem.
- Jednym, prawym sierpowym rozwalił mu szczękę i nos! – zawtórował mu John. – To było widowisko!
- A później najzwyczajniej w świecie zwiał do lasu – dokończyła Megan.
- I tam znalazłem zaginionego księcia. – dodał Alexander.
- A co do ciebie braciszku, możesz nam powiedzieć, czym miałeś tak zajęte myśli, że nawet nie raczyłeś się odezwać? – naskoczyła na niego Ann, kładąc ręce po bokach.
Potter opadł na kanapę.
- Wczoraj byłem w Mrocznym Mieście.
- Tyle już wiemy, do rzeczy. – ponagliła go dziewczyna.
Gryfon zgromił ją wzrokiem.
- Spotkaliśmy się z rodzinnym prawnikiem bo z Syriuszem zamierzamy złożyć do Wizengamotu pozew na Dumbla i Petunię.
Opowiedział przyjaciołom o tym, co ustalili. Wszyscy byli w szoku pomysłowości Łapy i Potterów, ale dyrektor się wreszcie doigra. Przez niego cierpiało miliony rodzin, oddzielił matki od dzieci, życiowych partnerów… Spowodował wiele katastrof przez to, że nieludzcy nie odbyli odpowiedniego szkolenia, a teraz za to zapłaci!
- Jest coś jeszcze, prawda Harry? – zapytała cicho, jak zawsze spostrzegawcza Payton. Ta dziewczyna ma chyba szósty zmysł!
- Tak… - westchnął chłopak. – Jutro znów rozpoczyna się szkolenie w Wymiarze Ras Magicznych.
- I co w związku z tym? – zdziwił się Steven. – Odbywa się co trzy miesiące i jest pod pętlą. – Clark nie rozumiał w czym problem.
- Tak, wiem, ale Josha nigdy wcześniej nie było na zamku. – powiedział Harry.
- I co? – zapytała Megan – Przecież… Acha… - nagle olśniło ją o co może chodzić.
- Co zdecydowałeś? – odezwał się, dotąd milczący Draco.
- Jutro od rana zakładana jest pętla. Pójdę tam i spędzę w niej cztery lata, patrząc jak mój syn dorasta. – szepnął Potter.
Davis poczuł się jakby dostał w twarz.
- A ja? – spojrzał na niego zdziwiony. – Nie obchodzę cię? Skażesz siebie, nas na tak długą rozłąkę? – Alexander zasmucił się.
- Chciałem, żebyś poszedł ze mną. – Wybraniec spojrzał na niego. – Byłoby to dla mnie spełnienie wszystkich marzeń mieć was obu koło siebie. Zarobiłeś jednak szlaban, a wyliniała kocica dopilnuje, żebyś go odrobił, ani się nie obejrzysz, a wrócę.
- To będą cholernie długie cztery godziny – westchnął John.
Potter nie zamierzał na razie wspominać o wyprawie…


Późnym wieczorem Alex i Harry zmierzali w kierunku pokoju tego drugiego. Przekroczyli próg pokoju i w milczeniu pozbywali się kolejnych części garderoby. Weszli na łóżko i przyglądali się sobie pożądliwym wzrokiem.
- Chcę cię dzisiaj w sobie – wyszeptał Potter zachrypniętym głosem.
Alex kiwnął głową i przyciągnął go do pocałunku. Całowali się długo i brutalnie, raniąc swoje usta wysuniętymi kłami, jednocześnie błądząc rękoma po ciele kochanka. Alexander pchnął partnera na poduszki i zaczął schodzić pocałunkami niżej. Przyssał się do obojczyka zostawiając na nim krwawy ślad po swoich kłach, jednocześnie prawą ręką złapał za jego wyprężoną erekcję. Och, jak bardzo mu go brakowało! Zaczął szybko masować trzon, nie bacząc na delikatność.
- Alex – wyjęczał Potter.
Ślizgon uwielbiał, jak kochanek wymawiał jego imię w ekstazie.
- Tak?
- Wejdź we mnie!
- Co…?
Davis zaprzestał wszystkich czynności, patrząc zdziwiony na chłopaka.
- Zrób to – wysyczał przez zaciśnięte zęby czarnowłosy – pieprz mnie do nieprzytomności, chcę cię czuć, jak najdłużej.
- Harry, ty chyba nie mówisz poważnie… - spojrzał na niego i zaczął się podnosić.
- Czekaj!
Gryfon szybko usiadł i złapał Davisa za barki, popychając na poduszki. Korzystając z chwilowego zdezorientowania partnera, zaklęciem przywiązał go do łóżka.
- Harry, proszę nie rób tego, to tylko cztery lata…
Jednakże było już za późno. Młody mężczyzna nabił się na stojącą dumnie, męskość ukochanego i nie bacząc na ból zaczął się poruszać. Alexowi było wstyd za to, że odczuwa taką przyjemność, a po policzkach Gryfona ciekły łzy. Potter stwierdził, że chyba jest masochistą, nabijając się raz za razem na erekcję Alexandra, jednocześnie masując swojego zwiotczałego członka. W pewnym momencie czuł nawet ciepłą ciecz spływającą mu po udach, ale zignorował to, bo przez ścianę bólu zaczęła przebijać się przyjemność. Przyspieszył ruchy dłonią, jednocześnie zaczął kręcić biodrami. Machnął wolną ręką i odwiązał Alexa. Złapał go za kark i nie pozwalając niczego powiedzieć, pocałował. Alexander zmienił ich pozycję tak, że to teraz on górował, odepchnął rękę Pottera i sam złapał za jego twardego penisa, pieprząc go mocno i szybko, jak chciał. Gryfon jęczał z ekstazy i wbił palce w plecy brązowookiego, przejeżdżając po całej ich długości paznokciami, aż do tyłka. Złapał Alexandra za pośladki i przyciągnął go mocniej do siebie.
- Alex, ja do… - nie dokończył i spiął się cały, zaciskając mięśnie odbytu na penisie kochanka.
Szczytowali razem, głośno krzycząc swoje imiona. Chwilę zajęło im uspokojenie się, jednak gdy tylko tak się stało Alex odsunął się, położył płasko na plecach i wpatrzył w sufit. Harry westchnął i podparł głowę na boku, przyglądając się chłopakowi. Zdawał sobie sprawę, że przegiął.
- Przepraszam. – szepnął cicho.
Davis pokręcił głową i nadal milczał.
- Alex… – Potter wyciągnął do niego rękę lecz ten się odsunął. – Wybacz, ale…
- Ale, co kurwa?! – naskoczył na niego chłopak, podnosząc się do siadu. – Patrz do cholery, jak ty wyglądasz! Czuję się, jakbym cię zgwałcił!
Potter spojrzał na niego zszokowany i zerknął na wskazane przez Ślizgona miejsce. Aż sapnął z wrażenia. Jego nogi były całe we krwi.
- Ja pierdole… - stęknął, po czym opamiętał się i spojrzał na partnera. – Alex, no… Posłuchaj mnie, sam tego chciałem, okey? Nie obwiniaj siebie.
Davis westchnął i opadł na poduszki.
- Czuję się podle, a to ty powinieneś się tak czuć. – powiedział chłopak, odsuwając się od niego jeszcze bardziej.
- To przestań. – odpowiedział Potter, chociaż zaczęły doskwierać mu wyrzuty sumienia. – Idę się wykąpać, idziesz? – Ślizgon pokręcił głową, więc zielonooki samotnie ruszył w kierunku łazienki.
Wrócił po kilkunastu minutach, zastając kochanka leżącego w tej samej pozycji lecz na pościelonym łóżku i w czystej pościeli.
- Alex, przepraszam. – szepnął ponownie Gryfon, siadając przy nim.
Brązowowłosy westchnął ciężko i spojrzał na niego.
- Chodźmy już spać, okey?
Harry kiwnął głową i położył się obok niego.


Obudził się nagle, nie wiedząc, co jest tego przyczyną. Rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu i poruszył się. Zdusił w sobie jęk. Teraz już wiedział. Skrzywił się mocno, gdy poczuł pieczenie i rwanie w tyłku. Trochę wczoraj przesadził… Spojrzał na zegarek, który wskazywał parę minut po szóstej. Dalsze leżenie nie miało sensu. Wstał i w milczeniu skierował się do garderoby, aby nie obudzić śpiącego Alexa. Ubrany w ciemne rzeczy przeniósł się do Mrocznego Miasta. Pojawił się w Sali Wejściowej, na zamku. Swoim nagłym przybyciem przestraszył Charles’a, pojawiając się wprost przed nim.
- Harry! – wykrzyknął starszy mężczyzna, łapiąc się za serce.
- Cześć dziadku! – Gryfon uśmiechnął się do niego szeroko. – Gdzie rodzice?
- W jadalni, właśnie tam szedłem, przyłączysz się?
- Jasne.
Lily i James wraz z Doreą jedli śniadanie.
- Dzień dobry wszystkim. – przywitał się z rodziną.
- Cześć synku. – Lily uśmiechnęła się do niego – Jaka jest twoja decyzja?
- Chcę spędzić te cztery lata pod pętlą.


Alexander obudził się porządnie wyspany. W sumie to nie pamiętał, kiedy ostatnio tak dobrze spał. Przeciągnął się i wyciągnął rękę w poszukiwaniu drugiego ciała. Natrafił na pustkę.
- Harry? – zawołał lecz odpowiedziała mu cisza.
Wstał i rozejrzał się po pokoju. Księcia nigdzie nie było. Wziął błyskawiczną kąpiel, ubrał się i pognał, jak na złamanie karku, do Wielkiej Sali. Zauważył przyjaciół przy stole Slitherinu, więc przysiadł się do nich.
- Stwierdziłem, że pierdole szlaban i chcę z Harrym być w Mrocznym Mieście. – powiedział po chwili. – A właściwie, to widzieliście go gdzieś? – rozejrzał się dookoła.
- Alex… - szepnęła Ann ze smutkiem. – Pętla czasu jest zakładana o ósmej rano, a dochodzi już dziesiąta, więc w Mrocznym Mieście minęły już dwa lata.
- O… - chłopak spojrzał na nią zaskoczony i uderzył pięścią w stół – Kurwa!
- Alex! – zbeształa go Megan.
Chłopak nie zwrócił na nią uwagi zły na siebie, że nie ustalili tego wczoraj.
- Ann, a właściwie to co się z tobą działo, jak była zakładana pętla? Gdybyś zawsze pod nią była, miałabyś teraz prawie trzysta, jak nie więcej lat na karku. – zagadnął ją Draco.
- W każdym mieście w Wymiarze Ras Magicznych jest takie miejsce, gdzie pętla nie sięga, zazwyczaj jest to jakiś olbrzymi dom lub jakaś leśna polanka. – wyjaśniła dziewczyna. – To tam ci, którzy nie chcieli być objęci pętlą, spędzali te cztery godziny. Zawsze udawałam się tam razem z matką i babcią, które twierdziły, że nie chcą dłużej niż to konieczne, czekać na Harry’ego.
- I dużo było takich ludzi? – zainteresował się Alex.
- Zazwyczaj były to osoby, które były mocno zżyte z trenowanymi kadetami. Matki, ciocie, ojcowie bądź partnerzy, także nie łam się Alexandrze, jeszcze tylko dwie godziny. – z uśmiechem poczochrała mu włosy.
- Może zadyszysz w tym czasie odrobić szlaban. – zaśmiał się Steven, kiwając głową w kierunku idącej ku nim McGonagall. Davis, zrezygnowany uderzył głową w stół, a towarzystwo zaśmiało się z jego miny.


Rozdział poprawiony 21.02.2018




1 komentarz:

  1. Hejka,
    och jak cudownie Alex przywalił Wesleyowi, ech czy nie mogli wcześniej tego ustalić... Severus nie mógł przejąć tego szlabanu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń