Od kilku dni szkoła żyła tylko uniewinnieniem Blacka. Uczniowie nie potrafili mówić o niczym innym, nawet temat balu zszedł na dalszy plan. Black znowu narobił namieszania w Hogwarcie, jednak tym razem pod względem pozytywnym. Powstało mnóstwo plotek i spekulacji jak do tego doszło, jednak wszyscy byli daleko od prawdy. Potter i jego przyjaciele podejrzewali, że Łapa i Remus sami znaleźli fałszywego szczura i nakierowali na nich aurorów. Coś trzeba były wymyślić, bo była już połowa października, a Dumbledore nadal nie raczył poinformować Gryfona, że jego ojciec chrzestny żyje. Black miał już dosyć tej farsy, więc z pomocą przyjaciela hucznie poinformowali wszystkich o wydarzeniach sprzed piętnastu lat. Syriusz został oficjalnie magicznym opiekunem Harry’ego, co bardzo przypadło do gustu chłopakowi. Postanowili pójść krok dalej i pewnego wieczoru spotkali się na zamku w Mrocznym Mieście, wraz z prawnikiem Potterów. Harry wraz z Łapą i rodzicami postanowił wnieść oskarżenie na Petunię Dursley i Albusa Dumbledore’a. Niech ludzie dowiedzą się, że starzec nie jest tak idealny! O tej przebrzydłej kobiecie i jej rodzinie Wybraniec nie chciał nawet myśleć, dostatecznie zniszczyli jego życie to on teraz zniszczy ich.
- Za co konkretnie
chcesz ich oskarżyć? – zapytał prawnik Thompson*, kiedy skrzat domowy postawił
na szklanym stoliku przed nimi tacę z parującą herbatą i półmisek z łakociami.
- W sumie to jest
tego sporo. – zaśmiał się Harry. – Na razie jednak musimy przemilczeć kwestię z
moimi rodzicami, bo teoretycznie oni nie żyją. Wybacz mamo… - uśmiechnął się
przepraszająco do rudowłosej kobiety. – Jednakże możemy ujawnić fakt o moich
korzeniach. Przecież nie może być, że Syriusz i Remus cały czas będą udawać, że
nic nie wiedzą. Któryś z nich musi wyjawić mi prawdę o Dursleyach.
Zapadła cisza, ale
wszyscy zgodzili się z Harrym. Jak długo ma udawać, że nie wie skąd pochodzi
jego mama? Albo o ich przyjaźniach w Hogwarcie? Przecież ludzie nie są ani
ślepi, ani głupi, prędzej czy później ktoś musiałby na to wpaść. W samym
Hogwarcie były przecież i stare wydania Proroka, gdzie był artykuł o ślubie
Potterów, dwa czysto krwiste rody się połączyły, więc nie mogło się obejść bez
echa, jak w bibliotece był dział z kronikami szkolnymi, gdzie każdy rocznik był
szczegółowo udokumentowany.
- Czy odkąd
Syriusz został uniewinniony byłeś u niego na jakiś dzień albo dwa? – zapytał
Clay notując coś.
- Nie, ale da się
to załatwić, prawda? – zagadnął chrzestnego.
- Tak, Młody. Jako
twój opiekun prawny mogę cię zabrać ze szkoły, kiedy chcę. – powiedział, po
czym zwrócił się do prawnika. – Co ci chodzi po głowie Clayton?
- Posłuchajcie! –
mężczyzna usiadł się wygodnie i spojrzał na nich. – Z tego, co mówiliście
książę był przekonany, że Petunia jest mugolką, tak? – kiwnęli głowami. –
Możemy wymyślić małą bajeczkę, na którą ewidentnie wszyscy się nabiorą. Zrobimy
tak, podczas tego weekendu Harry wyjedzie ze szkoły, postanowicie sobie zrobić
męski weekend, jako że dawno się nie widzieliście, stęskniliście się za sobą i
takie inne brednie, zbierze wam się na wspomnienia bo Młody będzie chciał się
dowiedzieć czegoś więcej o swoich rodzicach. Przypuśćmy, że Syriusz wyciągnie
stare szkolne albumy i podczas ich przeglądania, w tle na jednym z nich zauważy
Petunię. A propos’, macie jakieś takie zdjęcie? – zwrócił się do dorosłych, a
Lily na to kiwnęła głową. – Później je znajdźcie, przyda się jako dowód w
sprawie. Wracając do tematu, jak Harry zobaczy to zdjęcie, jak to młody i
dociekliwy zacznie pytać. Dowie się, że jego matka była Evanes, nie
Evans, Petunia nie była jej siostrą, zostaliście okłamani i zmanipulowani przez
dyrektora i tak dalej, i tak dalej.
- Dobrze, wszystko
pięknie, ładnie, ale jakim cudem wytłumaczymy to, że dowiedziałem się tego dopiero
teraz? – zapytał się Harry, ich historia musiała być wiarygodna, ponadto
powinni być przygotowani na każde pytanie, jakie ludzie będą skłonni im zadać.
– Przecież każdy mógł mi to powiedzieć!
Clay zamyślił się.
- Masz rację, to
może być trochę podejrzane. – zgodził się z księciem, szkolenie u
Czarnych sprawiło, że Młody był prawdziwym dyplomatą, który umie przewidzieć
każdą ewentualność i nie da się zaskoczyć, co w duchu mężczyzna chwalił. –
Trzeba wymyślić coś, co nie do końca minie się prawdą.
- Może też
posłużymy się tutaj takim na pół faktem? – zasugerowała delikatnie Lily,
zgromadzeni w pomieszczeniu mężczyźni spojrzeli na nią.
- Co masz na
myśli? – James spojrzał na żonę z uśmiechem.
- Klątwa nałożona
na wszystkich naszych znajomych, a złamał ją Syriusz, kiedy ujrzał tamto,
zaczęło mu się wtedy wszystko przypominać.
- Banalne, ale
może przejść – pochwalił jej pomysł Clayton.
- Automatycznie
złamię klątwę u innych? – zainteresował się Black.
- Nie, to by było
za proste. – powiedział James.
- Ale ten sam
sposób złamie ją u innych! – zasugerował Harry. – Każdy kto spojrzy na to
zdjęcie, na ten rocznik, zacznie sobie automatycznie przypominać to co starych
wymazał.
- Dobry pomysł!
Panowie pogrążyli
się w dyskusji, dopracowując szczegóły, a Lily opuściła pomieszczenie. Przeszła
do komnaty obok, gdzie w kołysce leżał mały czarnowłosy chłopczyk. Brązowe
oczka rozglądały się dookoła zaspanym wzrokiem, widać było, że malec dopiero
się obudził.
- Witaj kochanie.
– szepnęła miękko i pogładziła go opuszkiem palca po policzku. – Twój tatuś tu
jest i bardzo chcę cię zobaczyć.
Sięgnęła ręką do
szafki stojącej obok łóżeczka i wzięła świeżą pieluszkę. Przewinęła małego
księcia i owinąwszy go w kolorowy kocyk, wzięła na ręce. Josh machinalnie
podniósł piąstkę i zaczął ssać kciuka.
- Oj, ktoś tu jest
głodny! – zaśmiała się melodyjnie królowa. – Twój tatuś zaraz cię nakarmi.
Wyszła na korytarz i skierowała się z powrotem do salonu, gdzie Thompson właśnie podnosił się z miejsca, zabierając swoje dokumenty ze stołu.
Wyszła na korytarz i skierowała się z powrotem do salonu, gdzie Thompson właśnie podnosił się z miejsca, zabierając swoje dokumenty ze stołu.
- Jak tylko ustalę
wstępny wzór pozwu to prześlę wam kopię. Postaram się wyrobić do końca
października. Proponuje wam spotkać się w weekend, żeby to uwiarygodnić. –
uścisnął wszystkim mężczyznom rękę, zwracając się bezpośrednio do Syriusza i
Harry’ego, następnie podszedł do Lily i pocałował wierzch jej dłoni. – Dobranoc
wszystkim.
Pożegnał się i
wyszedł. Rudowłosa podeszła do syna i podała mu chłopca.
- Twoje maleństwo
jest głodne, kochanie – uśmiechnęła się do niego.
- Cześć Josh. –
przywitał się z chłopcem i odebrał od skrzata, który nagle się pojawił, butelkę
do połowy wypełnioną mlekiem. Przystawił chłopcu do ust, a ten automatycznie
zaczął ciągnąć.
James chwilę
przyglądał się jedzącemu chłopcu zanim przemówił.
- Od jakiegoś
czasu szukaliśmy czegoś na Voldemorta. – zaczął. – Chcieliśmy znaleźć
odpowiedni sposób, żeby pozbawić go życia. Jak sam wiesz avada go nie zabiła i
jest na nią odporny, więc musieliśmy znaleźć coś, co potrafi ominąć efekt tego
zaklęcia.
- Pokusiliśmy się
nawet do założenia, że ma w sobie krew którejś z ras magicznych – kontynuował
Syriusz. – Prześledziliśmy jednak dokładnie ród Gauntów i Riddle’ów i nikogo
takiego tam nie było. Jak wiesz Tomiś jest półkrwi, co automatycznie wyklucza
przemianę za pomocą jadu.
- Byliśmy w
kropce. – rzekł Potter Senior. – Nie wiedzieliśmy gdzie szukać, a nie
chcieliśmy cię martwić, bo i tak masz dużo na głowie.
- Bez przesady…
- Musisz wciąż
grać, w szkole jest mnóstwo szpiegów z Albusem na czele, a nikt nie może cię o
nich podejrzewać. – przerwał mu ojciec. – Wracając do tematu, rozwiązanie
podsunęła nam twoja matka. Aczkolwiek był to straszny, nielogiczny i
niedorzeczny pomysł, więc długo opieraliśmy aby skorzystać z jej rady. – zrobił
minę jakby go coś bardzo bolało.
- Kazałam im
skorzystać z rodowej biblioteki. – wtrąciła Lily z krzywym uśmiechem, na co jej
syn wybuchnął śmiechem.
- Do pomocy
zaciągnęliśmy oczywiście Luniaczka i to dzięki niemu, po miesiącu wertowania
różnych ksiąg znaleźliśmy to, czego szukaliśmy. – dodał Syriusz z uśmiechem.
Harry odłożył
butelkę, ułożył synka na ramieniu i poklepał go po pleckach, wpatrując się z
oczekiwaniem w Łapę i Rogacza.
- Tom Riddle
przeprowadził mroczny rytuał, nazywany rytuałem bądź więzią nieśmiertelności. –
odezwał się Black po chwili milczenia. – W jego ciele i duszy żyje demon, który
zapewnia mu wieczne życie i aktualny wygląd.
- Demon ten żywi
się śmiercią i cierpieniem niewinnych ludzi. – kontynuował James. – Minimum
dziesięć niewinnych i niczym nieskalanych ofiar na miesiąc. Jednakże Riddle’owi
zabijanie zaczęło sprawiać przyjemność, więc patrząc na to co dzieje się teraz
bez żadnych skrupułów morduje i torturuje niewinnych. Śmiem twierdzić, że jest
już całkowicie pozbawiony człowieczeństwa i musimy go unicestwić jak
najszybciej.
- To straszne. –
powiedział chłopak, Joshua zasnął mu na rękach, więc wstał i przeszedł do końca
pomieszczenia kładąc go do łóżeczka. Nadal jednak tam stał, starając się
pozbierać po tym co usłyszał. Kim trzeba być, żeby posunąć się do takich
czynów. – Jak go pokonać? – zapytał szeptem, odwracając się w kierunku rodziny.
- Jest tylko jeden
sposób – odpowiedział równie cicho Black, patrząc z uwagą na chrześniaka. Nigdy
nie życzył mu takiego losu.
- Musisz znaleźć
srebrny sztylet Tytusa i przebić nim serce wroga. – powiedział James z powagą.
– Według legendy, Tytus był czarodziejem, który wyzwolił świat od tego demona,
który w tamtych czasach dosłownie pożerał niewinnych. Przebił go swoim
sztyletem, zrobionym na specjalne zamówienie przez gobliny, dodatkowo tchniętym
magią przez starożytne bóstwa i zesłał do otchłani piekieł. Legenda mówi, że
tylko człowiek o czystym sercu i ogromnej sile magicznej może dobyć sztylet
gołą dłonią i móc nim władać.
Zapadła cisza,
Gryfon na miękkich nogach wrócił na kanapę i opadł na nią.
- Gdzie mam go szukać?
– Harry ukrył twarz w dłoniach, był przerażony. – I w ogóle jak to sobie
wyobrażacie? Podejdę do Riddle’a z tekstem: „Cześć, Tomi! Dasz mi się dźgnąć?”
– zaśmiał się histerycznie. Po co im szkolenia, jak już widział jak ginie? Nikt
o zdrowych zmysłach nie podchodzi do wroga na taką odległość.
- Uspokój się,
kochanie! – Lily usiadła obok niego i pogładziła go po plecach. – Tytus był
jednym z władców Rzymu w I wieku naszej ery. Wtedy jeszcze Mugole nie bali się
magów i żyli na równi z czarodziejami. Tam też stoczył walkę z demonem i tam
został pochowany po swojej śmierci.
Harry uspokoił się
na ile to było możliwe i spojrzał na dorosłych.
- Więc wychodzi na
to, że czeka mnie wycieczka do Rzymu. – stwierdził fakt. – Kiedy mam ruszać?
- To
niebezpieczne! – skarciła go matka, wiedziała jednak że jej słowa na nic się
nie zdadzą.
- Wiem mamo, ale
to moje zadanie. – Gryfon pokręcił ze smutkiem głową. – Czy tego chcę czy nie
to muszę tam iść.
- Lily, kochanie,
przecież nie puścimy go samego. – odezwał się James po deklaracji Wybrańca. –
Cała wyprawa będzie szczegółowo zaplanowana i nie będzie miejsca na żadne
błędy. Owszem, nie ma co się łudzić, że nie będzie niebezpieczna ale jeśli
chcemy wygrać wojnę to bez sztyletu tego nie zrobimy. Musimy go odnaleźć zanim zrobi
to ktokolwiek inny. Myślę zatem, że zaplanujemy to na przerwę świąteczną. –
poinformował wszytkich.
- O nic się nie
martw, my się wszystkim zajmiemy, a ty rób jeszcze więcej kłopotów
nauczycielom, niż zwykle. – Syriusz mrugnął mu okiem.
Młody Potter zaśmiał
się, uspakajając. Cały Łapa! Tylko on potrafi w chwilach smutku doprowadzić
towarzystwo do łez śmiechu.
- Czy to wszystko?
Bo będę musiał się już powoli zbierać. – był piątek, ale bał się że ktoś może
zauważyć jego nieobecność.
- Poczekaj
chwileczkę. – odezwała się pani Potter. – Musimy cię jeszcze o coś zapytać.
Harry opadł z
powrotem na kanapę i wbił wzrok w matkę.
- Tak?
- Za tydzień
następna grupa młodzieży rozpoczyna szkolenie. – spojrzała na niego niepewnie,
ale młody Potter czekał cierpliwie aż będzie kontynuować. – Na zamek i jego
tereny będzie rzucona czteroletnia pętla czasowa.
Nie bardzo
zrozumiał o co im chodzi.
- I co w związku z
tym? – spojrzał to na matkę, to na ojca.
- Musisz podjąć
decyzję, co z Joshem. Czy ma być na ten czas w zamku, czy gdzieś go zabierzesz.
Harry wrócił do
Hogwartu z mętlikiem w głowie. Za dużo informacji, jak na jeden wieczór! Czuł
jakby w jego głowie szalała burza, którą tylko on sam może okiełznać. Zamknął
się w sypialni i rzucił na łóżko. Nie miał pojęcia, co ma robić! Planował w
ferie świąteczne pomóc Alexowi w poszukiwaniu jego rodziców, ale w tym wypadku…
Miał nadzieję, że ukochany mu wybaczy, w końcu tu chodzi o dobro wyższe. Aż się
skrzywił na ulubiony slogan Dumbledore’a, jak takie słowa mogły mu przejść
przez myśl? Musi być przecież jakieś rozwiązanie dla obu sytuacji! Bardzo
chciałby towarzyszyć Davisowi i równie mocno chciałby, aby to on był z nim
podczas wyprawy do Rzymu. Nie wyobrażał sobie, żeby podczas wyprawy zabrakło mu
wsparcia w osobie Davisa. Westchnął głęboko, będzie musiał przedyskutować ten
temat z partnerem. Teraz powinien się też zastanowić nad kwestią pętli czasu.
Nie miał pojęcia co zrobić z tym faktem. Josh był bardzo mały i w tym wieku był
bardziej narażony na niebezpieczeństwo. Nie chciałby, żeby chłopczyk zbyt
szybko urósł, ale jednak te cztery latka, to dziecko jest już na tyle
inteligentne, aby ukryć się w razie ataku lub innego zagrożenia. Potter
odwrócił się na brzuch i oparł głowę na rękach. Tyle decyzji, a tak mało czasu!
*O prawniku,
Clatytonie Thompsonie było już wcześniej, w rozdziale 19
Rozdział poprawiony
19.02.2018
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, świetnie pomyślane z tą nieśmiertelnością Voldemorta, ciekawe co postanowi Harry z tą pętla...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza