środa, 31 stycznia 2018

26. Mroczny rytułał.



Od kilku dni szkoła żyła tylko uniewinnieniem Blacka. Uczniowie nie potrafili mówić o niczym innym, nawet temat balu zszedł na dalszy plan. Black znowu narobił namieszania w Hogwarcie, jednak tym razem pod względem pozytywnym. Powstało mnóstwo plotek i spekulacji jak do tego doszło, jednak wszyscy byli daleko od prawdy. Potter i jego przyjaciele podejrzewali, że Łapa i Remus sami znaleźli fałszywego szczura i nakierowali na nich aurorów. Coś trzeba były wymyślić, bo była już połowa października, a Dumbledore nadal nie raczył poinformować Gryfona, że jego ojciec chrzestny żyje. Black miał już dosyć tej farsy, więc z pomocą przyjaciela hucznie poinformowali wszystkich o wydarzeniach sprzed piętnastu lat. Syriusz został oficjalnie magicznym opiekunem Harry’ego, co bardzo przypadło do gustu chłopakowi. Postanowili pójść krok dalej i pewnego wieczoru spotkali się na zamku w Mrocznym Mieście, wraz z prawnikiem Potterów. Harry wraz z Łapą i rodzicami postanowił wnieść oskarżenie na Petunię Dursley i Albusa Dumbledore’a. Niech ludzie dowiedzą się, że starzec nie jest tak idealny! O tej przebrzydłej kobiecie i jej rodzinie Wybraniec nie chciał nawet myśleć, dostatecznie zniszczyli jego życie to on teraz zniszczy ich.

- Za co konkretnie chcesz ich oskarżyć? – zapytał prawnik Thompson*, kiedy skrzat domowy postawił na szklanym stoliku przed nimi tacę z parującą herbatą i półmisek z łakociami.
- W sumie to jest tego sporo. – zaśmiał się Harry. – Na razie jednak musimy przemilczeć kwestię z moimi rodzicami, bo teoretycznie oni nie żyją. Wybacz mamo… - uśmiechnął się przepraszająco do rudowłosej kobiety. – Jednakże możemy ujawnić fakt o moich korzeniach. Przecież nie może być, że Syriusz i Remus cały czas będą udawać, że nic nie wiedzą. Któryś z nich musi wyjawić mi prawdę o Dursleyach.
Zapadła cisza, ale wszyscy zgodzili się z Harrym. Jak długo ma udawać, że nie wie skąd pochodzi jego mama? Albo o ich przyjaźniach w Hogwarcie? Przecież ludzie nie są ani ślepi, ani głupi, prędzej czy później ktoś musiałby na to wpaść. W samym Hogwarcie były przecież i stare wydania Proroka, gdzie był artykuł o ślubie Potterów, dwa czysto krwiste rody się połączyły, więc nie mogło się obejść bez echa, jak w bibliotece był dział z kronikami szkolnymi, gdzie każdy rocznik był szczegółowo udokumentowany.
- Czy odkąd Syriusz został uniewinniony byłeś u niego na jakiś dzień albo dwa? – zapytał Clay notując coś.
- Nie, ale da się to załatwić, prawda? – zagadnął chrzestnego.
- Tak, Młody. Jako twój opiekun prawny mogę cię zabrać ze szkoły, kiedy chcę. – powiedział, po czym zwrócił się do prawnika. – Co ci chodzi po głowie Clayton?
- Posłuchajcie! – mężczyzna usiadł się wygodnie i spojrzał na nich. – Z tego, co mówiliście książę był przekonany, że Petunia jest mugolką, tak? – kiwnęli głowami. – Możemy wymyślić małą bajeczkę, na którą ewidentnie wszyscy się nabiorą. Zrobimy tak, podczas tego weekendu Harry wyjedzie ze szkoły, postanowicie sobie zrobić męski weekend, jako że dawno się nie widzieliście, stęskniliście się za sobą i takie inne brednie, zbierze wam się na wspomnienia bo Młody będzie chciał się dowiedzieć czegoś więcej o swoich rodzicach. Przypuśćmy, że Syriusz wyciągnie stare szkolne albumy i podczas ich przeglądania, w tle na jednym z nich zauważy Petunię. A propos’, macie jakieś takie zdjęcie? – zwrócił się do dorosłych, a Lily na to kiwnęła głową. – Później je znajdźcie, przyda się jako dowód w sprawie. Wracając do tematu, jak Harry zobaczy to zdjęcie, jak to młody i dociekliwy zacznie pytać.  Dowie się, że jego matka była Evanes, nie Evans, Petunia nie była jej siostrą, zostaliście okłamani i zmanipulowani przez dyrektora i tak dalej, i tak dalej.
- Dobrze, wszystko pięknie, ładnie, ale jakim cudem wytłumaczymy to, że dowiedziałem się tego dopiero teraz? – zapytał się Harry, ich historia musiała być wiarygodna, ponadto powinni być przygotowani na każde pytanie, jakie ludzie będą skłonni im zadać. – Przecież każdy mógł mi to powiedzieć!
Clay zamyślił się.
- Masz rację, to może być trochę podejrzane. – zgodził się  z księciem, szkolenie u Czarnych sprawiło, że Młody był prawdziwym dyplomatą, który umie przewidzieć każdą ewentualność i nie da się zaskoczyć, co w duchu mężczyzna chwalił. – Trzeba wymyślić coś, co nie do końca minie się prawdą.
- Może też posłużymy się tutaj takim na pół faktem? – zasugerowała delikatnie Lily, zgromadzeni w pomieszczeniu mężczyźni spojrzeli na nią.
- Co masz na myśli? – James spojrzał na żonę z uśmiechem.
- Klątwa nałożona na wszystkich naszych znajomych, a złamał ją Syriusz, kiedy ujrzał tamto, zaczęło mu się wtedy wszystko przypominać.
- Banalne, ale może przejść – pochwalił jej pomysł Clayton.
- Automatycznie złamię klątwę u innych? – zainteresował się Black.
- Nie, to by było za proste. – powiedział James.
- Ale ten sam sposób złamie ją u innych! – zasugerował Harry. – Każdy kto spojrzy na to zdjęcie, na ten rocznik, zacznie sobie automatycznie przypominać to co starych wymazał.
- Dobry pomysł!

Panowie pogrążyli się w dyskusji, dopracowując szczegóły, a Lily opuściła pomieszczenie. Przeszła do komnaty obok, gdzie w kołysce leżał mały czarnowłosy chłopczyk. Brązowe oczka rozglądały się dookoła zaspanym wzrokiem, widać było, że malec dopiero się obudził.
- Witaj kochanie. – szepnęła miękko i pogładziła go opuszkiem palca po policzku. – Twój tatuś tu jest i bardzo chcę cię zobaczyć.
Sięgnęła ręką do szafki stojącej obok łóżeczka i wzięła świeżą pieluszkę. Przewinęła małego księcia i owinąwszy go w kolorowy kocyk, wzięła na ręce. Josh machinalnie podniósł piąstkę i zaczął ssać kciuka.
- Oj, ktoś tu jest głodny! – zaśmiała się melodyjnie królowa. – Twój tatuś zaraz cię nakarmi.
Wyszła na korytarz i skierowała się z powrotem do salonu, gdzie Thompson właśnie podnosił się z miejsca, zabierając swoje dokumenty ze stołu.
- Jak tylko ustalę wstępny wzór pozwu to prześlę wam kopię. Postaram się wyrobić do końca października. Proponuje wam spotkać się w weekend, żeby to uwiarygodnić. – uścisnął wszystkim mężczyznom rękę, zwracając się bezpośrednio do Syriusza i Harry’ego, następnie podszedł do Lily i pocałował wierzch jej dłoni. – Dobranoc wszystkim.
Pożegnał się i wyszedł. Rudowłosa podeszła do syna i podała mu chłopca.
- Twoje maleństwo jest głodne, kochanie – uśmiechnęła się do niego.
- Cześć Josh. – przywitał się z chłopcem i odebrał od skrzata, który nagle się pojawił, butelkę do połowy wypełnioną mlekiem. Przystawił chłopcu do ust, a ten automatycznie zaczął ciągnąć.
James chwilę przyglądał się jedzącemu chłopcu zanim przemówił.
- Od jakiegoś czasu szukaliśmy czegoś na Voldemorta. – zaczął. – Chcieliśmy znaleźć odpowiedni sposób, żeby pozbawić go życia. Jak sam wiesz avada go nie zabiła i jest na nią odporny, więc musieliśmy znaleźć coś, co potrafi ominąć efekt tego zaklęcia.
- Pokusiliśmy się nawet do założenia, że ma w sobie krew którejś z ras magicznych – kontynuował Syriusz. – Prześledziliśmy jednak dokładnie ród Gauntów i Riddle’ów i nikogo takiego tam nie było. Jak wiesz Tomiś jest półkrwi, co automatycznie wyklucza przemianę za pomocą jadu.
- Byliśmy w kropce. – rzekł Potter Senior. – Nie wiedzieliśmy gdzie szukać, a nie chcieliśmy cię martwić, bo i tak masz dużo na głowie.
- Bez przesady…
- Musisz wciąż grać, w szkole jest mnóstwo szpiegów z Albusem na czele, a nikt nie może cię o nich podejrzewać. – przerwał mu ojciec. – Wracając do tematu, rozwiązanie podsunęła nam twoja matka. Aczkolwiek był to straszny, nielogiczny i niedorzeczny pomysł, więc długo opieraliśmy aby skorzystać z jej rady. – zrobił minę jakby go coś bardzo bolało.
- Kazałam im skorzystać z rodowej biblioteki. – wtrąciła Lily z krzywym uśmiechem, na co jej syn wybuchnął śmiechem.
- Do pomocy zaciągnęliśmy oczywiście Luniaczka i to dzięki niemu, po miesiącu wertowania różnych ksiąg znaleźliśmy to, czego szukaliśmy. – dodał Syriusz z uśmiechem.
Harry odłożył butelkę, ułożył synka na ramieniu i poklepał go po pleckach, wpatrując się z oczekiwaniem w Łapę i Rogacza.
- Tom Riddle przeprowadził mroczny rytuał, nazywany rytuałem bądź więzią nieśmiertelności. – odezwał się Black po chwili milczenia. – W jego ciele i duszy żyje demon, który zapewnia mu wieczne życie i aktualny wygląd.
- Demon ten żywi się śmiercią i cierpieniem niewinnych ludzi. – kontynuował James. – Minimum dziesięć niewinnych i niczym nieskalanych ofiar na miesiąc. Jednakże Riddle’owi zabijanie zaczęło sprawiać przyjemność, więc patrząc na to co dzieje się teraz bez żadnych skrupułów morduje i torturuje niewinnych. Śmiem twierdzić, że jest już całkowicie pozbawiony człowieczeństwa i musimy go unicestwić jak najszybciej.
- To straszne. – powiedział chłopak, Joshua zasnął mu na rękach, więc wstał i przeszedł do końca pomieszczenia kładąc go do łóżeczka. Nadal jednak tam stał, starając się pozbierać po tym co usłyszał. Kim trzeba być, żeby posunąć się do takich czynów. – Jak go pokonać? – zapytał szeptem, odwracając się w kierunku rodziny.
- Jest tylko jeden sposób – odpowiedział równie cicho Black, patrząc z uwagą na chrześniaka. Nigdy nie życzył mu takiego losu.
- Musisz znaleźć srebrny sztylet Tytusa i przebić nim serce wroga. – powiedział James z powagą. – Według legendy, Tytus był czarodziejem, który wyzwolił świat od tego demona, który w tamtych czasach dosłownie pożerał niewinnych. Przebił go swoim sztyletem, zrobionym na specjalne zamówienie przez gobliny, dodatkowo tchniętym magią przez starożytne bóstwa i zesłał do otchłani piekieł. Legenda mówi, że tylko człowiek o czystym sercu i ogromnej sile magicznej może dobyć sztylet gołą dłonią i móc nim władać.
Zapadła cisza, Gryfon na miękkich nogach wrócił na kanapę i opadł na nią.
- Gdzie mam go szukać? – Harry ukrył twarz w dłoniach, był przerażony. – I w ogóle jak to sobie wyobrażacie? Podejdę do Riddle’a z tekstem: „Cześć, Tomi! Dasz mi się dźgnąć?” – zaśmiał się histerycznie. Po co im szkolenia, jak już widział jak ginie? Nikt o zdrowych zmysłach nie podchodzi do wroga na taką odległość.
- Uspokój się, kochanie! – Lily usiadła obok niego i pogładziła go po plecach. – Tytus był jednym z władców Rzymu w I wieku naszej ery. Wtedy jeszcze Mugole nie bali się magów i żyli na równi z czarodziejami. Tam też stoczył walkę z demonem i tam został pochowany po swojej śmierci.
Harry uspokoił się na ile to było możliwe i spojrzał na dorosłych.
- Więc wychodzi na to, że czeka mnie wycieczka do Rzymu. – stwierdził fakt. – Kiedy mam ruszać?
- To niebezpieczne! – skarciła go matka, wiedziała jednak że jej słowa na nic się nie zdadzą.
- Wiem mamo, ale to moje zadanie. – Gryfon pokręcił ze smutkiem głową. – Czy tego chcę czy nie to muszę tam iść.
- Lily, kochanie, przecież nie puścimy go samego. – odezwał się James po deklaracji Wybrańca. – Cała wyprawa będzie szczegółowo zaplanowana i nie będzie miejsca na żadne błędy. Owszem, nie ma co się łudzić, że nie będzie niebezpieczna ale jeśli chcemy wygrać wojnę to bez sztyletu tego nie zrobimy. Musimy go odnaleźć zanim zrobi to ktokolwiek inny. Myślę zatem, że zaplanujemy to na przerwę świąteczną. – poinformował wszytkich.
- O nic się nie martw, my się wszystkim zajmiemy, a ty rób jeszcze więcej kłopotów nauczycielom, niż zwykle. – Syriusz mrugnął mu okiem.
Młody Potter zaśmiał się, uspakajając. Cały Łapa! Tylko on potrafi w chwilach smutku doprowadzić towarzystwo do łez śmiechu.
- Czy to wszystko? Bo będę musiał się już powoli zbierać. – był piątek, ale bał się że ktoś może zauważyć jego nieobecność.
- Poczekaj chwileczkę. – odezwała się pani Potter. – Musimy cię jeszcze o coś zapytać.
Harry opadł z powrotem na kanapę i wbił wzrok w matkę.
- Tak?
- Za tydzień następna grupa młodzieży rozpoczyna szkolenie. – spojrzała na niego niepewnie, ale młody Potter czekał cierpliwie aż będzie kontynuować. – Na zamek i jego tereny będzie rzucona czteroletnia pętla czasowa.
Nie bardzo zrozumiał o co im chodzi.
- I co w związku z tym? – spojrzał to na matkę, to na ojca.
- Musisz podjąć decyzję, co z Joshem. Czy ma być na ten czas w zamku, czy gdzieś go zabierzesz.


Harry wrócił do Hogwartu z mętlikiem w głowie. Za dużo informacji, jak na jeden wieczór! Czuł jakby w jego głowie szalała burza, którą tylko on sam może okiełznać. Zamknął się w sypialni i rzucił na łóżko. Nie miał pojęcia, co ma robić! Planował w ferie świąteczne pomóc Alexowi w poszukiwaniu jego rodziców, ale w tym wypadku… Miał nadzieję, że ukochany mu wybaczy, w końcu tu chodzi o dobro wyższe. Aż się skrzywił na ulubiony slogan Dumbledore’a, jak takie słowa mogły mu przejść przez myśl? Musi być przecież jakieś rozwiązanie dla obu sytuacji! Bardzo chciałby towarzyszyć Davisowi i równie mocno chciałby, aby to on był z nim podczas wyprawy do Rzymu. Nie wyobrażał sobie, żeby podczas wyprawy zabrakło mu wsparcia w osobie Davisa. Westchnął głęboko, będzie musiał przedyskutować ten temat z partnerem. Teraz powinien się też zastanowić nad kwestią pętli czasu. Nie miał pojęcia co zrobić z tym faktem. Josh był bardzo mały i w tym wieku był bardziej narażony na niebezpieczeństwo. Nie chciałby, żeby chłopczyk zbyt szybko urósł, ale jednak te cztery latka, to dziecko jest już na tyle inteligentne, aby ukryć się w razie ataku lub innego zagrożenia. Potter odwrócił się na brzuch i oparł głowę na rękach. Tyle decyzji, a tak mało czasu!




*O prawniku, Clatytonie Thompsonie było już wcześniej, w rozdziale 19


Rozdział poprawiony 19.02.2018



1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniale, świetnie pomyślane z tą nieśmiertelnością Voldemorta, ciekawe co postanowi Harry z tą pętla...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń