Po
powrocie do zamku od razu skierowali się do szpitala, gdzie zastali zielonych
wraz z braćmi Weasley. Marcus klął pod nosem, jednak dał się wyleczyć Megan,
stojącej nieopodal. Nikt z zebranych nie miał zadowolonej miny. Walka przyniosła
im zbyt dużo strat w ludności cywilnej. Wielu z ich ludzi także było rannych, a
niektórzy ciężko ranni. Ich szaty były uwalane krwią, a miny mieli grobowe.
-
Co jest? – odezwała się przerwać ciszę Lily, opatrując ranę na szyi męża.
James
westchnął i wymienił spojrzenie z Marcusem.
-
To jest, że magiczne społeczeństwo schodzi na psy – warknął Parker, zmywając z
twarzy krew.
Pani
Potter spojrzała na nich ze zdezorientowaniem.
-
Knot nie przysłał aurorów. – wyjaśnił cicho Remus. – Uznał anonimową informację
o ataku za niesprawdzoną, więc stwierdził, że nie będzie narażał aurorów.
Rudowłosa
otwarła szerzej oczy w zdumieniu, wymieniając spojrzenia z Naomi Rogers, która
wezwana została do szpitala na czas ataku.
-
Ale jak to? – zdziwiła się kobieta. – Nie wysłał nawet nikogo, żeby sprawdzić
tę informację?
Mężczyźni
pokiwali głowami.
-
Jeszcze ten sku…
-
Syriusz!
-
…skurczybyk twierdził, że nie jesteśmy zaufanym sprzymierzeńcem! – wybuchnął
Łapa.
Tym
razem nawet Lily nie hamowała wojowników, którzy głośno wyrażali swoje
niezadowolenie. Jak on śmiał? Tyle im pomogli, a oni uważali, że nie są godnymi
sprzymierzeńcami? Toż to już szczyt!
-
I… mamo? – zagadnął ją niepewnie Harry, poddając się woli Ann, która leczyła
jego rozciętą twarz.
-
Tak? – kobieta zwróciła się w jego stronę.
-
Oskarżenie przeciwko Petunii nie będzie już potrzebne – szepnął.
W
pomieszczeniu zapadła cisza. Ci, którzy widzieli ten makabryczny obrazek
chcieli natychmiast usunąć go z głowy, a reszta domyślała się, że jutro
dowiedzą się wszystkiego z gazet.
-
Jest coś jeszcze… – zaczął Gryfon, a wszystkie spojrzenia skierowały się na
niego. – Avery mnie rozpoznał.
Łapa
zaklął głośno, a Marcus poszedł w jego ślady.
-
Jak do tego doszło, Potter? – zapytał były nauczyciel.
-
Zwróciłem się do niego po nazwisku, a on drogą dedukcji doszedł do tego kim jestem.
– jęknął ze skrzywieniem.
-
Ty idioto! Czego was uczyliśmy na szkoleniu? – Parker poderwał się na nogi.
-
Marcus, dość! – Rogacz również wstał. – Teraz czasu już nie cofniemy, a Harry
będzie musiał ponieść konsekwencje swojej bezmyślności. – nie pozwoli na
obrażanie Harry’ego w swojej obecności.
Młody
książę skinął głową i poddał się dalszemu leczeniu. Nikt więcej nic nie mówił,
a w szpitalu zapanowała smętna atmosfera. Zielonooki, gdy tylko został
doleczony do końca wstał i nic nie mówiąc opuścił pomieszczenie. Był
zdenerwowany, chociaż po części zaistniała sytuacja nie wynikała z jego winy.
No bo jakim cudem miał wiedzieć, że śmierciożercy mają asa w rękawie? Obawiał
się tylko, co Avery zrobi z tą informacją. Pozostało tylko czekać.
Alexander
westchnął widząc jak jego chłopak w złości opuszcza sale. Spojrzał bezradnie na
Lily Potter, która kończyła bandażować mu dłoń.
-
Przejdzie mu. – szepnęła i uśmiechnęła się lekko.
-
To nie zmienia faktu, że postąpił lekkomyślnie. – wtrącił Parker siedzący
niedaleko.
-
Marcus nie zaczynaj! – warknął James. – Nic nie pomoże tu oczernianie
Harry’ego. Popełnił błąd i musi za niego zapłacić.
Wampir
zazgrzytał zębami widząc, że jego wieloletni przyjaciel poparł syna.
-
Ja się jednak z nim zgodzę. – odezwał się Łapa po chwili milczenia, patrząc
niepewnie na Rogacza.
-Syriusz,
co ty…?
-
James, tak zgodzę się z tobą, że nie powinniśmy oczerniać Harry’ego i z tym, że
zapłaci za swój błąd, jednak tak jak Marcus mówi, postąpił lekkomyślnie. Na
szkoleniu dużą wagę się przykładało do tego, aby zachować swoją tożsamość w
tajemnicy, a Harry już po pół roku się wydał.
Król
westchnął, na ten argument nie mógł nic powiedzieć.
Po
chwili ciszy Alex wstał i spojrzał na milczących Weasleyów.
-
Idziecie z nami? – wskazał na siebie i resztę drużyny.
Bill,
jako najstarszy kiwnął głową i opuścili szpital. Zaraz za drzwiami Jake nie
wytrzymał i wybuchnął.
-
Jak oni mogli go tak potraktować?!
Nikt
nie odpowiedział mu na to pytanie. Wiedzieli, że Harry postąpił
nieodpowiedzialnie, jednak tak jak już zaznaczył James to on będzie płacił za
swój błąd i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
-
A co jeśli ta informacja trafi do gazet? – zapytał Charlie po chwili ciszy.
-
Tego się najbardziej obawiamy. – mruknął Phillip, nie przerywając wędrówki.
-
Wtedy już nic nie będzie można zrobić, a dłuższe wypieranie się nie będzie
miało sensu – dodał Steven.
Weasley
kiwnął głową i szli dalej. Rudowłosi bracia zastanawiali się dokąd są
prowadzeni, jednak zagadka ta już wkrótce się rozwikłała. Doszli do dużych,
dębowych drzwi i po lekkim zapukaniu w nie przez Alexa, weszli do środka.
Znaleźli się w komnatach księcia wampirów. Sam książę leżał na skórzanej
kanapie rzucając lotkami do tarczy wiszącej obok innych drzwi. Widocznie musiał
wziąć kąpiel bo jego włosy były wciąż mokre, a na sobie miał tylko spodnie od
dresu. Z jego miny nie wyczytali nic, więc weszli i w ciszy się rozsiedli.
Potter westchnął głęboko, rzucił ostatnią rzutką i usiadł. Przetarł twarz dłońmi
i spojrzał na towarzyszy.
-
Nie rozmawiajmy już o tym, okey? Nie chcę w kółko tego wałkować, wiem, że
popełniłem błąd i poniosę tego konsekwencje. – jego koledzy pokiwali szybko
głowami. – Sorry chłopaki, ta impreza miała wyglądać całkiem inaczej. – zwrócił
się do braci Weasley.
-
Daj spokój, Harry! – Bill spojrzał na niego w szoku. – Nie miałeś na to wpływu.
-
Właśnie! – poparł go George. – Chcielibyśmy tylko wiedzieć, dlaczego nie
pozwoliłeś nam iść walczyć.
Cała
czwórka spojrzała na niego wyczekująco.
-
Nie mogłem pozwolić, aby wam się coś stało. – powiedział po chwili ciszy. –
Wasza matka by mnie chyba zjadła żywcem.
-
To nasza decyzja… – zaczął Fred.
-
Proszę was, nie dyskutujcie już ze mną o tym. – przerwał im zmęczonym głosem. –
Byliście u mnie na imprezie, a poszlibyście walczyć. Jeśli nie daj Merlinie by
wam się coś stało? Uszanujcie moją decyzje.
Rudzielce
smętnie pokiwali głowami.
-
Masz rację, Harry… – mruknął George.
Zegar
wybił piątą nad ranem.
-
Chodźmy spać. – zaproponował Stev.
Towarzystwo
wydało aprobujący pomruk, więc rozeszli się do sypialni. Weasleyowie zajęli
pokoje wskazane im wcześniej przez Pottera, a Alex postanowił zostać u niego na
noc, co nie było niczym dziwnym. Harry usadowił się w łóżku, w tym czasie Davis
poszedł pod prysznic. Długo nie musiał czekać na powrót chłopaka. Brązowowłosy
zjawił się już po dziesięciu minutach i wykończony legł na łóżko.
-
Dobranoc – mruknął i pocałował krótko księcia.
-
Dobranoc – odpowiedział tamten i wtulił się w poduszkę.
Po
Nowym Roku nie mięli czasu nawet na spokojne odetchnięcie. Tak jak się
spodziewali w Proroku Codziennym pojawił się obszerny artykuł na temat walki,
pomocy aurorów, a raczej jej braku i niekompetencji ministra. Wśród oburzonych
głosów ludu, jak i współpracowników, minister został usunięty ze stanowiska. W
nowych wyborach Wymiar Ras Magicznych postanowił wystawić swojego kandydata, aby
mieć wgląd na to co się dzieje. Mieli nadzieje, że uda mu się objąć stanowisko
ministra. W Proroku pojawił się również tekst na temat tajemniczych
sprzymierzeńców. Rita Skeeter, która go opublikowała, rozwodziła się na trzy
strony, spekulując czy są pomocnikami czy wrogami, opisywała szczegółowo ich
metody walki i stroje, zwracała uwagę na każdy szczegół, niejednokrotnie
porównując ich do Śmierciożerców. Na pierwszej stronie znalazła się również
informacja o śmierci Dursleyów z jasną informacją dla Harry’ego. Ku ich uldze
na razie nic o samym młodym księciu jako wojowniku nie było.
Zaraz
po powrocie do zamku Harry się udał do dyrektora z prośbą o pozwolenie na
reaktywowanie Gwardii. Czas zacząć działać. Nie wiadomo ile mają czasu.
-
Czy masz coś do zarzucenia nowemu nauczycielowi obrony? – zapytał staruszek, patrząc
na niego znad okularów.
-
Absolutnie nic, profesor Smith jest w pełni kompetentny, liczyłbym też na jego
pomoc przy prowadzeniu grupy. Chciałbym po prostu aby uczniowie, którzy w
przyszłości będą chcieli wziąć udział w wojnie byli bardziej na to przygotowani.
– argumentował Gryfon.
Dumbledore
pokiwał głową w milczeniu.
-
Porozmawiam o tym z profesorem i dam ci odpowiedź w przeciągu tygodnia.
Harry
podziękował i odwrócił się.
-
Mój chłopcze? – Potter spojrzał na niego, chociaż był już przy drzwiach. – Czy
chcesz mi powiedzieć coś jeszcze?
Zielonooki
zirytował się.
-
Nie dyrektorze. – pożegnał się i szybko wyszedł, zanim powiedział o parę słów
za dużo.
Następny
jego cel: porozmawiać z Hermioną.
Panna
Granger była bardzo błyskotliwą osobą. Wiedzę pochłaniała niczym książka,
potrafiła logicznie myśleć i szybko wyciągała wnioski. Zadłużenie w Ronaldzie
Weasleyu musiało jednak przyćmić jej zdrowy rozsądek, więc zamierzał o tym z
nią porozmawiać. Nie mógłby jej znów zaufać bo powiedziane było zbyt dużo,
jednak wiedział, że w czasie wojny bardziej przydatni są sojusznicy niż
wrogowie.
Tak
jak podejrzewał dziewczynę znalazł w bibliotece. Przez cztery miesiące ze sobą
nie rozmawiali, więc Gryfonka była szczerze zdziwiona, gdy zobaczyła kto się do
niej dosiadł.
-
Możemy porozmawiać? – zapytał jej bez zbędnych powitań.
-
Jasne. Tutaj? – odparła szybko.
Harry
rozejrzał się, wiele ciekawych spojrzeń było w nich wlepione, lecz gdy
widzieli, że patrzy szybko odwracali wzrok.
-
Nie. Chodź. – wstał i opuścił pomieszczenie, nawet nie patrząc, czy dziewczyna
idzie za nim.
Przemierzali w milczeniu korytarze, kierując się do Pokoju Życzeń. Dzięki skrótom dotarli tam w zadziwiającym tempie, więc już po chwili byli na miejscu. Tym razem pokój był mały w ciemnych kolorach. Na środku, przed małym kominkiem stał szklany stoliczek i dwie kanapy z białej, miękkiej skóry. Zajęli miejsca i dziewczyna spojrzała na niego w milczeniu.
Przemierzali w milczeniu korytarze, kierując się do Pokoju Życzeń. Dzięki skrótom dotarli tam w zadziwiającym tempie, więc już po chwili byli na miejscu. Tym razem pokój był mały w ciemnych kolorach. Na środku, przed małym kominkiem stał szklany stoliczek i dwie kanapy z białej, miękkiej skóry. Zajęli miejsca i dziewczyna spojrzała na niego w milczeniu.
-
Nie chce słyszeć, jakie były twoje motywy, kiedy postanowiłaś mnie wydać. Wiem,
że Ron napuszczony był na mnie od początku przez dyrektora, jednak myślałem, że
ty jesteś moją prawdziwą przyjaciółką. Cóż, zawiodłem się. Chciałbym tylko
wiedzieć, czy w nadchodzącej wojnie mogę na ciebie liczyć?
W
brązowych oczach nastolatki zabłysły łzy.
-
Harry, ja nie wiedziałam, że to tak… – zaczęła.
-
Nie tłumacz się. – przerwał jej.
-
Proszę, pozwól mi wyjaśnić… – szepnęła płaczliwym głosem.
Potter
westchnął, naprawdę nie chciał tego słuchać, nie chciał słyszeć kolejnych
kłamstw. Chciał zakopać topór wojenny i to było tyle. Pięć minut i miałby
wolne. Jednak tak nie szło.
-
Pozwolę ci mówić, jednak jeśli skłamiesz nie chcę cię więcej widzieć. – rzekł
sucho, a na stole pojawił się fałszoskop.
Dziewczyna
przełknęła ślinę i kiwnęła szybko głową.
-
Tak naprawdę to dzięki tobie zdobyłam przyjaciół w pierwszej klasie. – zaczęła
cicho. – To ty pierwszy wyciągnąłeś do mnie dłoń, Ron był zbyt pyszny, żeby
odzywać się do dziewczyny, którą wszyscy wyśmiewali i pokazywali palcami, jak
to Ginny często mówiła, nie chciał być „tym rudzielcem”, który pomógł tej małej
kujonce… Dzięki wam odczułam co to przyjaźń, bo okazywaliście mi ją
bezwarunkowo. Na początku drugiej klasy w relacjach moich i Rona zaczęło się
coś zmieniać. Mimo, że byliśmy bardzo młodzi, czułam że lubię go bardziej niż ciebie,
mimo wszystko przyjaźniliśmy się tak samo. Uwierz mi proszę, nic nie
wiedziałam, o jego grze. Trzecia klasa była pasmem kłótni między nami, Ron na
zmianę nastawiał nas przeciwko siebie, nie widziałeś tego? – spojrzała na niego
w poszukiwaniu potwierdzenia. W czwartej klasie, kiedy się pokłóciliście
zdradził mi swój stosunek do ciebie. Nie chciałam mu wierzyć, nie mogłam jednak
nie kłamał, prosił żebym ci nie mówiła, na końcu mówiąc, że mnie kocha… – po
policzku spłynęła jej łza. – Tym wyznaniem zapewnił sobie moje milczenie… W
końcu zaczął mnie namawiać do pomocy mówiąc, że tylko ci tym pomożemy, więc
robiłam co mi kazał… – zakończyła szeptem.
-
To wszystko? – zapytał Harry patrząc beznamiętnie przed siebie.
-
Harry, ja naprawdę przepraszam! W tym wszystkim zaczęłam się gubić, zatarłam
naszą przyjaźń i robiłam naprawdę wstrętne rzeczy. Jest mi z tego powodu
strasznie wstyd i patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że nie popełniłabym
tego samego błędu…
-
Hermiono, ja naprawdę nie mam siły słuchać twoich tłumaczeń – przerwał jej. –
Skrzywdziłaś mnie, straciłaś moje zaufanie i ponownie go nie odzyskasz, a jeśli
już to nie tak szybko. Chcę tylko wiedzieć, czy będziesz mi w tej wojnie
sprzymierzeńcem?
-
Będę… – szepnęła. – Już nigdy cię nie zawiodę.
-
Nie mów hop dopóki nie podskoczysz. – odpowiedział jej mugolskim przysłowiem i
opuścił pomieszczenie.
Miał
mętlik w głowie, rozmowa z nią wszystko skomplikowała. Miał jej nie słuchać!
Wejść, zapytać o co chciał i wyjść. Cholera! Przeczesał dłonią włosy i ruszył dalej,
musiał ustalić plan działania. W tym celu skierował się do gabinetu Nicka, aby
ustalić z nim plan działań gwardii, podejrzewał, że zgoda Dumbledora jest tylko
formalnością, więc nie tracił czasu. Po usłyszeniu zaproszenia wszedł do
środka.
-
Cześć – przywitał się i opadł na fotel przed biurkiem.
-
Czołem – mruknął mężczyzna nie podnosząc głowy znad wypracowań. – Daj mi
chwilę, tylko to skończę.
-
Spoko.
Oparł
głowę o fotel i zaczął się wpatrywać w sufit myśląc nad beznadziejnością
swojego życia. Podejrzewał, że to tylko kwestia czasu, jak jego tożsamość, jako
czarnego wycieknie do gazet i nic na to nie mógł poradzić. Westchnął. Wszystko
coraz bardziej się komplikowało. Frustracje potęgował fakt, że sztylet wciąż
nie był znaleziony, a on nie miał pojęcia, gdzie był ukryty. Miał jednak
nadzieję, że uda mu się go jak najszybciej znaleźć.
-
Już – odezwał się Nicolas, kończąc jego rozmyślania. – Co cię do mnie
sprowadza?
Harry
wyprostował się i spojrzał na byłego kochanka.
-
Chcę reaktywować Gwardię. – powiedział, a widząc jego zdezorientowaną minę
wyjaśnił. – W zeszłym roku założyłem grupę, w której dokształcałem uczniów w
dziedzinie obrony przed czarną magią. W tym roku nie jest to potrzebne przez
wzgląd, że mamy kompetentnego nauczyciela – kiwnął w jego stronę głową – jednak
chcę aby grupa uczyła się, dokształcała i trenowała zaklęcia i nie tylko,
przydatne przy walce z Voldemortem. Większość z uczniów będzie chciała walczyć,
a ja wiem, że posługując się tylko wiedzą szkolną, wielu z nich może zginąć –
zakończył.
Nick
pogłaskał się w zamyśleniu palcem po brodzie. Musiał przyznać rację księciu
wampirów. Patrząc też na poziom niektórych uczniów obawiał się, że takowej
walki mogą nie przeżyć. A co jeśli Voldemort zaatakuje niespodziewanie? Nie
zdążą wszystkich ewakuować i co? Będą musieli się bronić, a z dotychczasową
wiedzą za dużo nie zdziałają.
-
Masz rację. Ja jestem jak najbardziej za tym pomysłem. – Smith uśmiechnął się
do niego szeroko.
-
To super! Musimy jeszcze poczekać na zgodę Dumbledore’a. W sumie to nie mam
pojęcia za czym on tak zwleka… – zmarszczył brwi.
-
Haha, on ma wciąż nadzieję, że będziesz pod jego pieczą – Nick mrugnął mu
okiem.
-
Po moim trupie! – Harry też się zaśmiał. – Muszę lecieć dalej. – skrzywił się.
Pożegnał
się z profesorem i pobiegł dalej. Na błoniach, mimo mrozu i śniegu spotkał się
z przyjaciółmi.
-
Za czym tu czekamy? – zapytał, rozcierając ręce.
-
Syriusz chce nam coś przekazać. – odpowiedziała Ann, siedząca na kolanach
Draco.
Gryfon
przyjrzał się im z dezorientacją.
-
A on tu po co?
-
Spotkanie Zakonu było wczoraj wieczorem. – powiedział mu Alexander.
Zielonooki
kiwnął głową i przysunął się bliżej chłopaka w poszukiwaniu ciepła. Davis
widząc to wyciągnął ręce i przyciągnął go do siebie. W tej wojennej rewolucji
brak im było czasu na chwilę bliskości, więc korzystali z każdej okazji, która
im się nadarzy.
-
O, jesteście! – Łapa pojawił się praktycznie z nikąd, podchodząc do młodzieży.
-
Co to za informacja? – zapytał niecierpliwie Harry, po przywitaniu się.
-
Jest nieciekawie. Snape wrócił z zebrania Zakonu, Voldemort dowiedział się o tobie.
Nie powiedział tego wprost, ale Severus podstępem wkradł się do głowy Avery’ego
i widział jak tamten przekazuje mu tą informację. – spojrzał poważnie na
chrześniaka. – Nie wiem jeszcze jak wykorzysta tą informację, ale mamy
przesrane.
Rozdział poprawiony 25.02.2018
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, dobrze że James nie pozwoli obrażać syna ciekawe jakie konsekwencje to będą... reaktywacja gwardi to dobry pomysł...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza