środa, 31 stycznia 2018

35. Komplikacje

Po powrocie do zamku od razu skierowali się do szpitala, gdzie zastali zielonych wraz z braćmi Weasley. Marcus klął pod nosem, jednak dał się wyleczyć Megan, stojącej nieopodal. Nikt z zebranych nie miał zadowolonej miny. Walka przyniosła im zbyt dużo strat w ludności cywilnej. Wielu z ich ludzi także było rannych, a niektórzy ciężko ranni. Ich szaty były uwalane krwią, a miny mieli grobowe.
- Co jest? – odezwała się przerwać ciszę Lily, opatrując ranę na szyi męża.
James westchnął i wymienił spojrzenie z Marcusem.
- To jest, że magiczne społeczeństwo schodzi na psy – warknął Parker, zmywając z twarzy krew.
Pani Potter spojrzała na nich ze zdezorientowaniem.
- Knot nie przysłał aurorów. – wyjaśnił cicho Remus. – Uznał anonimową informację o ataku za niesprawdzoną, więc stwierdził, że nie będzie narażał aurorów.
Rudowłosa otwarła szerzej oczy w zdumieniu, wymieniając spojrzenia z Naomi Rogers, która wezwana została do szpitala na czas ataku.
- Ale jak to? – zdziwiła się kobieta. – Nie wysłał nawet nikogo, żeby sprawdzić tę informację?
Mężczyźni pokiwali głowami.
- Jeszcze ten sku…
- Syriusz!
- …skurczybyk twierdził, że nie jesteśmy zaufanym sprzymierzeńcem! – wybuchnął Łapa.
Tym razem nawet Lily nie hamowała wojowników, którzy głośno wyrażali swoje niezadowolenie. Jak on śmiał? Tyle im pomogli, a oni uważali, że nie są godnymi sprzymierzeńcami? Toż to już szczyt!
- I… mamo? – zagadnął ją niepewnie Harry, poddając się woli Ann, która leczyła jego rozciętą twarz.
- Tak? – kobieta zwróciła się w jego stronę.
- Oskarżenie przeciwko Petunii nie będzie już potrzebne – szepnął.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Ci, którzy widzieli ten makabryczny obrazek chcieli natychmiast usunąć go z głowy, a reszta domyślała się, że jutro dowiedzą się wszystkiego z gazet.
- Jest coś jeszcze… – zaczął Gryfon, a wszystkie spojrzenia skierowały się na niego. – Avery mnie rozpoznał.
Łapa zaklął głośno, a Marcus poszedł w jego ślady.
- Jak do tego doszło, Potter? – zapytał były nauczyciel.
- Zwróciłem się do niego po nazwisku, a on drogą dedukcji doszedł do tego kim jestem. – jęknął ze skrzywieniem.
- Ty idioto! Czego was uczyliśmy na szkoleniu? – Parker poderwał się na nogi.
- Marcus, dość! – Rogacz również wstał. – Teraz czasu już nie cofniemy, a Harry będzie musiał ponieść konsekwencje swojej bezmyślności. – nie pozwoli na obrażanie Harry’ego w swojej obecności.
Młody książę skinął głową i poddał się dalszemu leczeniu. Nikt więcej nic nie mówił, a w szpitalu zapanowała smętna atmosfera. Zielonooki, gdy tylko został doleczony do końca wstał i nic nie mówiąc opuścił pomieszczenie. Był zdenerwowany, chociaż po części zaistniała sytuacja nie wynikała z jego winy. No bo jakim cudem miał wiedzieć, że śmierciożercy mają asa w rękawie? Obawiał się tylko, co Avery zrobi z tą informacją. Pozostało tylko czekać.

Alexander westchnął widząc jak jego chłopak w złości opuszcza sale. Spojrzał bezradnie na Lily Potter, która kończyła bandażować mu dłoń.
- Przejdzie mu. – szepnęła i uśmiechnęła się lekko.
- To nie zmienia faktu, że postąpił lekkomyślnie. – wtrącił Parker siedzący niedaleko.
- Marcus nie zaczynaj! – warknął James. – Nic nie pomoże tu oczernianie Harry’ego. Popełnił błąd i musi za niego zapłacić.
Wampir zazgrzytał zębami widząc, że jego wieloletni przyjaciel poparł syna.
- Ja się jednak z nim zgodzę. – odezwał się Łapa po chwili milczenia, patrząc niepewnie na Rogacza.
-Syriusz, co ty…?
- James, tak zgodzę się z tobą, że nie powinniśmy oczerniać Harry’ego i z tym, że zapłaci za swój błąd, jednak tak jak Marcus mówi, postąpił lekkomyślnie. Na szkoleniu dużą wagę się przykładało do tego, aby zachować swoją tożsamość w tajemnicy, a Harry już po pół roku się wydał.
Król westchnął, na ten argument nie mógł nic powiedzieć.
Po chwili ciszy Alex wstał i spojrzał na milczących Weasleyów.
- Idziecie z nami? – wskazał na siebie i resztę drużyny.
Bill, jako najstarszy kiwnął głową i opuścili szpital. Zaraz za drzwiami Jake nie wytrzymał i wybuchnął.
- Jak oni mogli go tak potraktować?!
Nikt nie odpowiedział mu na to pytanie. Wiedzieli, że Harry postąpił nieodpowiedzialnie, jednak tak jak już zaznaczył James to on będzie płacił za swój błąd i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
- A co jeśli ta informacja trafi do gazet? – zapytał Charlie po chwili ciszy.
- Tego się najbardziej obawiamy. – mruknął Phillip, nie przerywając wędrówki.
- Wtedy już nic nie będzie można zrobić, a dłuższe wypieranie się nie będzie miało sensu – dodał Steven.
Weasley kiwnął głową i szli dalej. Rudowłosi bracia zastanawiali się dokąd są prowadzeni, jednak zagadka ta już wkrótce się rozwikłała. Doszli do dużych, dębowych drzwi i po lekkim zapukaniu w nie przez Alexa, weszli do środka. Znaleźli się w komnatach księcia wampirów. Sam książę leżał na skórzanej kanapie rzucając lotkami do tarczy wiszącej obok innych drzwi. Widocznie musiał wziąć kąpiel bo jego włosy były wciąż mokre, a na sobie miał tylko spodnie od dresu. Z jego miny nie wyczytali nic, więc weszli i w ciszy się rozsiedli. Potter westchnął głęboko, rzucił ostatnią rzutką i usiadł. Przetarł twarz dłońmi i spojrzał na towarzyszy.
- Nie rozmawiajmy już o tym, okey? Nie chcę w kółko tego wałkować, wiem, że popełniłem błąd i poniosę tego konsekwencje. – jego koledzy pokiwali szybko głowami. – Sorry chłopaki, ta impreza miała wyglądać całkiem inaczej. – zwrócił się do braci Weasley.
- Daj spokój, Harry! – Bill spojrzał na niego w szoku. – Nie miałeś na to wpływu.
- Właśnie! – poparł go George. – Chcielibyśmy tylko wiedzieć, dlaczego nie pozwoliłeś nam iść walczyć.
Cała czwórka spojrzała na niego wyczekująco.
- Nie mogłem pozwolić, aby wam się coś stało. – powiedział po chwili ciszy. – Wasza matka by mnie chyba zjadła żywcem.
- To nasza decyzja… – zaczął Fred.
- Proszę was, nie dyskutujcie już ze mną o tym. – przerwał im zmęczonym głosem. – Byliście u mnie na imprezie, a poszlibyście walczyć. Jeśli nie daj Merlinie by wam się coś stało? Uszanujcie moją decyzje.
Rudzielce smętnie pokiwali głowami.
- Masz rację, Harry… – mruknął George.
Zegar wybił piątą nad ranem.
- Chodźmy spać. – zaproponował Stev.
Towarzystwo wydało aprobujący pomruk, więc rozeszli się do sypialni. Weasleyowie zajęli pokoje wskazane im wcześniej przez Pottera, a Alex postanowił zostać u niego na noc, co nie było niczym dziwnym. Harry usadowił się w łóżku, w tym czasie Davis poszedł pod prysznic. Długo nie musiał czekać na powrót chłopaka. Brązowowłosy zjawił się już po dziesięciu minutach i wykończony legł na łóżko.
- Dobranoc – mruknął i pocałował krótko księcia.
- Dobranoc – odpowiedział tamten i wtulił się w poduszkę.

Po Nowym Roku nie mięli czasu nawet na spokojne odetchnięcie. Tak jak się spodziewali w Proroku Codziennym pojawił się obszerny artykuł na temat walki, pomocy aurorów, a raczej jej braku i niekompetencji ministra. Wśród oburzonych głosów ludu, jak i współpracowników, minister został usunięty ze stanowiska. W nowych wyborach Wymiar Ras Magicznych postanowił wystawić swojego kandydata, aby mieć wgląd na to co się dzieje. Mieli nadzieje, że uda mu się objąć stanowisko ministra. W Proroku pojawił się również tekst na temat tajemniczych sprzymierzeńców. Rita Skeeter, która go opublikowała, rozwodziła się na trzy strony, spekulując czy są pomocnikami czy wrogami, opisywała szczegółowo ich metody walki i stroje, zwracała uwagę na każdy szczegół, niejednokrotnie porównując ich do Śmierciożerców. Na pierwszej stronie znalazła się również informacja o śmierci Dursleyów z jasną informacją dla Harry’ego. Ku ich uldze na razie nic o samym młodym księciu jako wojowniku nie było.

Zaraz po powrocie do zamku Harry się udał do dyrektora z prośbą o pozwolenie na reaktywowanie Gwardii. Czas zacząć działać. Nie wiadomo ile mają czasu.
- Czy masz coś do zarzucenia nowemu nauczycielowi obrony? – zapytał staruszek, patrząc na niego znad okularów.
- Absolutnie nic, profesor Smith jest w pełni kompetentny, liczyłbym też na jego pomoc przy prowadzeniu grupy. Chciałbym po prostu aby uczniowie, którzy w przyszłości będą chcieli wziąć udział w wojnie byli bardziej na to przygotowani. – argumentował Gryfon.
Dumbledore pokiwał głową w milczeniu.
- Porozmawiam o tym z profesorem i dam ci odpowiedź w przeciągu tygodnia.
Harry podziękował i odwrócił się.
- Mój chłopcze? – Potter spojrzał na niego, chociaż był już przy drzwiach. – Czy chcesz mi powiedzieć coś jeszcze?
Zielonooki zirytował się.
- Nie dyrektorze. – pożegnał się i szybko wyszedł, zanim powiedział o parę słów za dużo.

Następny jego cel: porozmawiać z Hermioną.
Panna Granger była bardzo błyskotliwą osobą. Wiedzę pochłaniała niczym książka, potrafiła logicznie myśleć i szybko wyciągała wnioski. Zadłużenie w Ronaldzie Weasleyu musiało jednak przyćmić jej zdrowy rozsądek, więc zamierzał o tym z nią porozmawiać. Nie mógłby jej znów zaufać bo powiedziane było zbyt dużo, jednak wiedział, że w czasie wojny bardziej przydatni są sojusznicy niż wrogowie.

Tak jak podejrzewał dziewczynę znalazł w bibliotece. Przez cztery miesiące ze sobą nie rozmawiali, więc Gryfonka była szczerze zdziwiona, gdy zobaczyła kto się do niej dosiadł.
- Możemy porozmawiać? – zapytał jej bez zbędnych powitań.
- Jasne. Tutaj? – odparła szybko.
Harry rozejrzał się, wiele ciekawych spojrzeń było w nich wlepione, lecz gdy widzieli, że patrzy szybko odwracali wzrok.
- Nie. Chodź. – wstał i opuścił pomieszczenie, nawet nie patrząc, czy dziewczyna idzie za nim.
Przemierzali w milczeniu korytarze, kierując się do Pokoju Życzeń. Dzięki skrótom dotarli tam w zadziwiającym tempie, więc już po chwili byli na miejscu. Tym razem pokój był mały w ciemnych kolorach. Na środku, przed małym kominkiem stał szklany stoliczek i dwie kanapy z białej, miękkiej skóry. Zajęli miejsca i dziewczyna spojrzała na niego w milczeniu.
- Nie chce słyszeć, jakie były twoje motywy, kiedy postanowiłaś mnie wydać. Wiem, że Ron napuszczony był na mnie od początku przez dyrektora, jednak myślałem, że ty jesteś moją prawdziwą przyjaciółką. Cóż, zawiodłem się. Chciałbym tylko wiedzieć, czy w nadchodzącej wojnie mogę na ciebie liczyć?
W brązowych oczach nastolatki zabłysły łzy.
- Harry, ja nie wiedziałam, że to tak… – zaczęła.
- Nie tłumacz się. – przerwał jej.
- Proszę, pozwól mi wyjaśnić… – szepnęła płaczliwym głosem.
Potter westchnął, naprawdę nie chciał tego słuchać, nie chciał słyszeć kolejnych kłamstw. Chciał zakopać topór wojenny i to było tyle. Pięć minut i miałby wolne. Jednak tak nie szło.
- Pozwolę ci mówić, jednak jeśli skłamiesz nie chcę cię więcej widzieć. – rzekł sucho, a na stole pojawił się fałszoskop.
Dziewczyna przełknęła ślinę i kiwnęła szybko głową.
- Tak naprawdę to dzięki tobie zdobyłam przyjaciół w pierwszej klasie. – zaczęła cicho. – To ty pierwszy wyciągnąłeś do mnie dłoń, Ron był zbyt pyszny, żeby odzywać się do dziewczyny, którą wszyscy wyśmiewali i pokazywali palcami, jak to Ginny często mówiła, nie chciał być „tym rudzielcem”, który pomógł tej małej kujonce… Dzięki wam odczułam co to przyjaźń, bo okazywaliście mi ją bezwarunkowo. Na początku drugiej klasy w relacjach moich i Rona zaczęło się coś zmieniać. Mimo, że byliśmy bardzo młodzi, czułam że lubię go bardziej niż ciebie, mimo wszystko przyjaźniliśmy się tak samo. Uwierz mi proszę, nic nie wiedziałam, o jego grze. Trzecia klasa była pasmem kłótni między nami, Ron na zmianę nastawiał nas przeciwko siebie, nie widziałeś tego? – spojrzała na niego w poszukiwaniu potwierdzenia. W czwartej klasie, kiedy się pokłóciliście zdradził mi swój stosunek do ciebie. Nie chciałam mu wierzyć, nie mogłam jednak nie kłamał, prosił żebym ci nie mówiła, na końcu mówiąc, że mnie kocha… – po policzku spłynęła jej łza. – Tym wyznaniem zapewnił sobie moje milczenie… W końcu zaczął mnie namawiać do pomocy mówiąc, że tylko ci tym pomożemy, więc robiłam co mi kazał… – zakończyła szeptem.
- To wszystko? – zapytał Harry patrząc beznamiętnie przed siebie.
- Harry, ja naprawdę przepraszam! W tym wszystkim zaczęłam się gubić, zatarłam naszą przyjaźń i robiłam naprawdę wstrętne rzeczy. Jest mi z tego powodu strasznie wstyd i patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że nie popełniłabym tego samego błędu…
- Hermiono, ja naprawdę nie mam siły słuchać twoich tłumaczeń – przerwał jej. – Skrzywdziłaś mnie, straciłaś moje zaufanie i ponownie go nie odzyskasz, a jeśli już to nie tak szybko. Chcę tylko wiedzieć, czy będziesz mi w tej wojnie sprzymierzeńcem?
- Będę… – szepnęła. – Już nigdy cię nie zawiodę.
- Nie mów hop dopóki nie podskoczysz. – odpowiedział jej mugolskim przysłowiem i opuścił pomieszczenie.

Miał mętlik w głowie, rozmowa z nią wszystko skomplikowała. Miał jej nie słuchać! Wejść, zapytać o co chciał i wyjść. Cholera! Przeczesał dłonią włosy i ruszył dalej, musiał ustalić plan działania. W tym celu skierował się do gabinetu Nicka, aby ustalić z nim plan działań gwardii, podejrzewał, że zgoda Dumbledora jest tylko formalnością, więc nie tracił czasu. Po usłyszeniu zaproszenia wszedł do środka.
- Cześć – przywitał się i opadł na fotel przed biurkiem.
- Czołem – mruknął mężczyzna nie podnosząc głowy znad wypracowań. – Daj mi chwilę, tylko to skończę.
- Spoko.
Oparł głowę o fotel i zaczął się wpatrywać w sufit myśląc nad beznadziejnością swojego życia. Podejrzewał, że to tylko kwestia czasu, jak jego tożsamość, jako czarnego wycieknie do gazet i nic na to nie mógł poradzić. Westchnął. Wszystko coraz bardziej się komplikowało. Frustracje potęgował fakt, że sztylet wciąż nie był znaleziony, a on nie miał pojęcia, gdzie był ukryty. Miał jednak nadzieję, że uda mu się go jak najszybciej znaleźć.
- Już – odezwał się Nicolas, kończąc jego rozmyślania. – Co cię do mnie sprowadza?
Harry wyprostował się i spojrzał na byłego kochanka.
- Chcę reaktywować Gwardię. – powiedział, a widząc jego zdezorientowaną minę wyjaśnił. – W zeszłym roku założyłem grupę, w której dokształcałem uczniów w dziedzinie obrony przed czarną magią. W tym roku nie jest to potrzebne przez wzgląd, że mamy kompetentnego nauczyciela – kiwnął w jego stronę głową – jednak chcę aby grupa uczyła się, dokształcała i trenowała zaklęcia i nie tylko, przydatne przy walce z Voldemortem. Większość z uczniów będzie chciała walczyć, a ja wiem, że posługując się tylko wiedzą szkolną, wielu z nich może zginąć – zakończył.
Nick pogłaskał się w zamyśleniu palcem po brodzie. Musiał przyznać rację księciu wampirów. Patrząc też na poziom niektórych uczniów obawiał się, że takowej walki mogą nie przeżyć. A co jeśli Voldemort zaatakuje niespodziewanie? Nie zdążą wszystkich ewakuować i co? Będą musieli się bronić, a z dotychczasową wiedzą za dużo nie zdziałają.
- Masz rację. Ja jestem jak najbardziej za tym pomysłem. – Smith uśmiechnął się do niego szeroko.
- To super! Musimy jeszcze poczekać na zgodę Dumbledore’a. W sumie to nie mam pojęcia za czym on tak zwleka… – zmarszczył brwi.
- Haha, on ma wciąż nadzieję, że będziesz pod jego pieczą – Nick mrugnął mu okiem.
- Po moim trupie! – Harry też się zaśmiał. – Muszę lecieć dalej. – skrzywił się.
Pożegnał się z profesorem i pobiegł dalej. Na błoniach, mimo mrozu i śniegu spotkał się z przyjaciółmi.
- Za czym tu czekamy? – zapytał, rozcierając ręce.
- Syriusz chce nam coś przekazać. – odpowiedziała Ann, siedząca na kolanach Draco.
Gryfon przyjrzał się im z dezorientacją.
- A on tu po co?
- Spotkanie Zakonu było wczoraj wieczorem. – powiedział mu Alexander.
Zielonooki kiwnął głową i przysunął się bliżej chłopaka w poszukiwaniu ciepła. Davis widząc to wyciągnął ręce i przyciągnął go do siebie. W tej wojennej rewolucji brak im było czasu na chwilę bliskości, więc korzystali z każdej okazji, która im się nadarzy.
- O, jesteście! – Łapa pojawił się praktycznie z nikąd, podchodząc do młodzieży.
- Co to za informacja? – zapytał niecierpliwie Harry, po przywitaniu się.
- Jest nieciekawie. Snape wrócił z zebrania Zakonu, Voldemort dowiedział się o tobie. Nie powiedział tego wprost, ale Severus podstępem wkradł się do głowy Avery’ego i widział jak tamten przekazuje mu tą informację. – spojrzał poważnie na chrześniaka. – Nie wiem jeszcze jak wykorzysta tą informację, ale mamy przesrane.


Rozdział poprawiony 25.02.2018


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, dobrze że James nie pozwoli obrażać syna ciekawe jakie konsekwencje to będą... reaktywacja gwardi to dobry pomysł...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń