Przez
kolejne dwa tygodnie Harry nawet nie miał czasu pomyśleć o zejściu do Komnaty.
Był zły sam na siebie, że to tak odkłada ale nawał obowiązków skutecznie
utrudniał mu wykonanie powierzonego sobie zadania. Swój czas nieustannie
poświęcał na to samo. Trening ze swoją grupą, której zdradził kiedy trenuje i
chętnie do niego dołączyli, późniejszy trening wspólny, który odbywał się co
drugi wieczór. Pozostałe wolne wieczory poświęcał na trenowanie z żywiołami razem
z pozostałymi nieludzkimi, a w międzyczasie pojawiał się wszędzie tam, gdzie
były do odebrania jakiekolwiek informacje odnośnie nowej metody leczenia i
dostarczał je do pozostałych z grupy badawczej. Alex przychodził do niego kiedy
tylko mógł. Jednak byli tak zmęczeni, że po położeniu się do łóżka od razu
zasypiali. Chłopak w tym czasie co były treningi Gwardii wraz z pozostałymi
wertował grube księgi w poszukiwani odpowiedzi na to jak poprawić stan zdrowia
ich przyjaciela. Dzięki Merlinowi Phillip był stabilny, jednak nie wiedzieli
jak długo to jeszcze potrwa.
W
połowie lutego dostał informację od Remusa, że mają wstępny plan więc z
niecierpliwością czekał na znak o zebraniu. Wiedział, że mężczyźni muszą
przygotować to co mają przedstawić więc spodziewał się, że niedługo zostaną
wezwani.
-
Co tak podskakujesz? – Ann ziewnęła nad kawą, była niedziela a dzień wcześniej
trenowali z Gwardią do drugiej nad ranem.
-
Bo czuję, że na dniach coś się może zmienić. – Harry uśmiechnął się szeroko.
-
Masz na myśli coś konkretnego? – zainteresował się Steven siedzący naprzeciwko.
-
Myślę, że znaleźliśmy to! – Potter wręcz podskakiwał.
-
Serio? – Dean siedzący obok niego był w szoku.
-
Tak, Remus jeszcze potwierdzi mi niebawem, ale jak dobrze pójdzie to dziś
będzie zebranie.
-
Super!!!
-
Co zamierzacie robić przez resztę dnia? – zainteresowała się Megan.
-
W środę były walentynki, chcemy z Alexem spędzić resztę dnia razem. –
zielonooki uśmiechnął się, tak mało mają dla siebie czasu, że nie mógł się tego
doczekać. Wstał o świcie i przeniósł się do ich domku, żeby wszystko
przygotować, ledwo zdążył na śniadanie ale był z siebie zadowolony.
-
Co zamierzacie robić? – zainteresowała się Potterówna.
-
Chcemy nadrobić ostatni czas, kiedy nie mieliśmy dla siebie czasu.
-
Czyli lepiej nie wchodzić im w drogę, wyczuwam całodniowy seks! – zaśmiał się
Clark.
Przyjaciele
mu zawtórowali, wszyscy doskonale wiedzieli, że jak chłopaki nie mają do siebie
za dużo czasu to później nie przejmują czy mają towarzystwo czy nie i nie mogą
się od siebie oderwać.
-
Przyznaj się, że chciałbyś dołączyć. – droczył się z nim Harry.
-
Jasne, że tak! Odmówić sobie seksu z najlepszymi przyjaciółmi? W życiu nigdy!
To wy nigdy nie bierzecie mnie pod uwagę. – blondyn pokazał mu język, po czym
zaczął się śmiać a jego śladem poszli pozostali.
Zielonooki
jednak zauważył coś dziwnego w oczach przyjaciela, co nie dało mu spokoju do
końca śniadania.
-
Stev? – zagadnął go kiedy opuszczali salę.
-
Tak?
-
Możemy porozmawiać?
Elf
skinął głową i wstąpili do pierwszej po drodze Sali.
-
O czym chciałeś rozmawiać?
Harry
nie wiedział jak zacząć, nie chciał żeby blondyn zrozumiał go źle.
-
Czy chciałbyś mi o czymś powiedzieć? – zapytał w zamian.
Clark
zmarszczył brwi i przyjrzał się twarzy przyjaciela. Coś ewidentnie go gryzło,
chociaż wcześniej był bardzo radosny, wszystko zmieniło się podczas ich rozmowy
przy posiłku.
-
Matko, Harry chyba nie myślisz, że się w którymś z was podkochuje? – rumieniec
wstydu i opuszczona głowa chłopaka pokazały mu, że dokładnie tak pomyślał. –
Nie o tym myślałem mówiąc to, co mówiłem! Jesteście moimi przyjaciółmi i ty i
Alex. Uwielbiam patrzeć na was razem bo uważam, że cholernie do siebie
pasujecie i bardziej dobranej pary niż wy w życiu nie widziałem. – usiadł obok
kolegi. – To co powiedziałem to po prostu lekka zazdrość, to raz, a to że
chciałbym spróbować być z wami w trójkącie to też nie jest kłamstwo. Jednakże teraz
to nie jest już ważne bo dzisiaj zamierzam też się z kimś spotkać i mam
nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe.
Potter
spojrzał na niego z zainteresowaniem.
-
Dziękuję, że jesteś szczery. – powiedział na początek. – Nie rozumiem jednak za
bardzo o co ci chodzi, że miałbym być niezadowolony, że się z kimś spotykasz.
Jeżeli to nie jest Alex to nie mam prawa być zły.
Clark
zaśmiał się.
-
Jasne, że to nie jest Alex! – po tym jednak spoważniał. – Jest to jednak osoba,
którą do niedawna nie bardzo akceptowaliśmy.
Harry
spojrzał na niego uważnie.
-
O kim mówisz?
-
O Hermionie.
Potter
zbladł jednak nic nie powiedział.
-
Podczas zadania, które nam przydzieliłeś dużo rozmawialiśmy i stwierdziłem, że
jest bardzo ciekawą osobą i chciałbym spędzić z nią więcej czasu.
Harry
nadal nic nie mówił ale w jego oczach było widać ból.
-
Przepraszam, że cię nie poinformowałem. – Steven widząc postawę przyjaciela
zaczął mówić jeszcze szybciej. – Wiem, że niedawno z nią rozmawiałeś i ona
bardzo żałuje tego co zrobiła. Wiesz dobrze, że potrafimy wyczuć kiedy ktoś nas
okłamuje, a ona była szczera. Jeśli jednak za bardzo cię to boli to nie będę
się z nią spotykał bo bardziej mi zależy na przyjaźni z tobą niż na związku.
Zapadła
cisza a blondyn nadal w napięciu patrzył na księcia.
-
Wiesz… - Harry zaczął powoli. – Masz moje błogosławieństwo. – uśmiechnął się
lekko. – Obserwowałem ją od tamtej rozmowy, widać że naprawdę żałuje, więc
czemu miałbym zabronić ci być szczęśliwym? Byłym samolubnym kutasem.
Clark
uśmiechnął się szeroko.
-
Dzięki, Harry!
Wstali
i razem skierowali się do wyjścia.
-
Porozmawiaj z nią i powiedz jej, że już wcześniej ode mnie wiedziałeś wszystko.
Jeśli będziesz jej stuprocentowo pewny nauczymy ją oklumencji.
-
Zamierzasz jej powiedzieć o sobie?
-
To zależy od ciebie, jeśli powiesz że można jej ponownie zaufać wtedy jej
powiem.
Steven
spojrzał na mnie w szoku.
-
Taką wiarę we mnie pokładasz?
-
A dlaczego bym nie miał? Jesteśmy braćmi we wszystkim oprócz krwi, ufam ci
bezgranicznie, więc jeśli stwierdzisz, że będzie gotowa na więcej to ją
wprowadzimy.
W
oczach Clarka pojawiły się łzy.
-
Dzięki Harry. – nic więcej nie musiał dodawać, a Potter i tak zrozumiał.
Uścisnęli
się po męsku i życząc sobie dobrego dnia, rozdzielili się.
-
Jesteś wreszcie – Alexander uśmiechnął się kiedy jego partner pojawił się w
umówionym miejscu nad jeziorem.
-
Gotowy?
-
Na co?
-
Zobaczysz. – Potter uśmiechnął się tajemniczo i pociągnął partnera w kierunku
zakazanego lasu.
Kiedy
byli już między drzewami, tak że nikt nie mógłby ich ujrzeć przeniósł ich obu
do małego domku w samym sercu lasu. Davis w szoku wpatrywał się w piękne ogrodzenie,
którego wcześniej tutaj nie było.
-
Kiedy? – zapytał tylko, zachrypniętym głosem.
-
Zacząłem jak się pokłóciliśmy o Nicka, a skończyłem niedawno jak zastanawiałem
się gdzie cię zabrać na walentynki.
-
Ty wariacie – szepnął Alex i przytulił go mocno. – Kiedy ty spałeś?
Potter
wzruszył ramionami i uśmiechnął się krzywo.
-
Czyli nie spałeś. – stwierdził Davis.
-
Nie było kiedy. Wyśpię się jak wojna się skończy.
-
Harry…
-
Koniec tematu! – uciął zielonooki. – Jesteśmy tutaj, żeby spędzić w końcu ze sobą
czas a nie rozmawiać o wojnie, więc zapraszam do środka.
Całą
resztę dnia nie odstępowali się na krok, jako że byli dopiero po śniadaniu
wspólny dzień zaczęli od wylądowania w łóżku, po kilkudziesięciu minutach
rozkoszy i jęków, uczcili szampanem wspólny czas. Pod prysznicem znów spędzili
zdecydowanie więcej czasu niż to było potrzebne, więc kiedy po południu
zasiadali do obiadu uszykowanego z samego ranna przez Pottera i jeden i drugi
miał problem z siedzeniem.
-
Uduszę cię kiedyś. – mruknął Alex pochłaniając pieczeń.
-
Za co? – zapytał Potter.
-
Mógłbym ci pomóc, widzę ile pracy tutaj włożyłeś i w otoczenie domu i w cały
ten posiłek, w przygotowanie naszej sypialni na walentynki. Nawet nie chce
sobie wyobrażać kiedy ty znalazłeś na to wszystko chwilę bo znów zaczniemy się
kłócić, chciałbym tylko abyśmy kolejne walentynki przygotowali wspólnie.
-
Wtedy nie będzie niespodzianki.
-
Wtedy nie będziesz musiał być na eliksirach żeby przetrwać dzień. – wytknął mu
Davis. – Zaklęcia maskujące przestały działać kotku, wyglądasz jak chodzący
trup.
-
Mam nadzieję, że nadal uważasz mnie za seksownego. – Potter uśmiechnął się
krzywo.
Brązowooki
zmierzył go przeciągłym spojrzeniem. Oczywiście, że uważał go za seksownego.
Oboje uznali ubrania za zbędne, więc Harry siedział teraz na krześle obok niego
kompletnie nagi, blada twarz mimo, że wyraźnie zmęczona była tak samo
pociągająca jak zawsze. Hipnotyzujące zielone oczy wpatrywały się w niego
uważnie, a kształtne usta popękane i pogryzione przez niego rozciągnięte były w
lekkim uśmiechu. Szeroka klatka piersiowa poznaczona była drobnymi malinkami
jak i zadrapaniami, które zostawiły jego paznokcie i kły, dalej płaski
umięśniony brzuch i wąski pępek, szeroko rozstawione umięśnione nogi, a
pomiędzy nimi członek, okalany ciemnymi włosami, który właśnie budził się do
życia.
-
Myślę, że czas na deser. – szepnął Davis i zerwał się ze swojego miejsca.
Potter
zdążył tylko wstać nim obaj opadli na podłogę, szaleńczo się całując. Nie było
czasu na grę wstępną, pragnienie było zbyt duże. Harry złapał za biodra
Alexandra i nakierował swojego penisa na jego wejście. Był już tam dzisiaj tyle
razy, że nie bawił się w żadne zaklęcia rozciągające, bo odbyt kochanka był
doskonale rozciągnięty.
-
Ach! – jeknął Davis. – Merlinie, Potter uwielbiam cię!
-
Mów do mnie jeszcze, wampirku. – mruknął Gryfon i przyspieszył ruchy.
Alexander
okręcił się na kolana i podniósł tyłek wyżej na czym Harry skorzystał, jedną
nogę pozostawił opartą o podłogę, a stopę drugiej postawił obok głowy partnera.
Nie baczył na delikatność, teraz najważniejsze było zaspokoić pragnienie. Jedną
ręką trzymał za biodra Alexa, a drugą złapał za jego twardego członka i zaczął
go stymulować. Przyspieszył jeszcze bardziej raz za razem uderzając biodrami w
tyłek chłopaka. To było tak kurewsko dobre, że miał aż łzy w oczach z
przyjemności, brakowało mu tego, a wiedział że następna okazja nie nadarzy się
zbyt szybko.
-
Harry, ja…
Nic
więcej nie musiał mówić, bo Potter doskonale czuł, że Ślizgon zbliża się do
końca. Mięśnie odbytu zaczęły zaciskać się na jego twardym członku, więc i on
czuł, że zaraz dotrze na szczyt.
-
Jeszcze chwila, kochanie. Zrobimy to razem. – powiedział.
Davis
kiwnął tylko głową i znowu jęknął. Czuł, że zaraz eksploduje, od przyjemności
kręciło mu się w głowie, bał się że jego ręce zaraz go nie utrzymają i opadnie
na twarz.
-
Już!
Alexander
już się nie powstrzymywał i zaczął głośno jęczeć czując obezwładniający orgazm,
Harry wgryzł się mocno w jego kark i pompował tak długo, ąż sam nie skończył.
Po tym wszystkim wysunął się z niego i opadł na podłogę, zachęcająco
rozkładając ramiona, Ślizgon długo nie kazał na siebie czekać i zaraz mocno
przytulił się do chłopka.
-
Kocham cię – szepnął.
-
Wiem, ja ciebie też. – mruknął Harry i przymknął powieki, czuł że zmęczenie w końcu
zaczyna z nim wygrywać.
-
Chodźmy do łóżka. – powiedział Davis, widząc, że chłopak już ledwie kontaktuje.
-
Nie mam siły – Potter nawet nie otworzył oczu.
-
Nie zaniosę cię! – zaśmiał się Davis. – Wstawaj, albo…!
Nie
dowiedział się albo co, bo w tym momencie ich obu zapiekła dłoń.
-
Nieee! – jęknął Harry. – Niech spadają!
Alex
zaśmiał się i spojrzał na wiadomość.
-
To Remus, spotkanie jest za pół godziny.
Momentalnie
zaczął się głośniej śmiać widząc minę swojego kochanka.
-
Dalej, idziemy pod prysznic! – wstał i podał mu rękę.
Pół
godziny później pojawili się na zamku w Mrocznym Mieście. W holu zastali
Syriusza i Marcusa, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali.
-
Matko, Harry wyglądasz jak duch! – przestraszył się Black. – Jesteś chory?
-
Powiedziałbym, że raczej porządnie wypieprzony! – zaśmiał się Parker oceniając
stan obu chłopców.
-
Odsuń się ode mnie Davis, bo ci jebnę! – mruknął tylko ledwie wyraźnie Potter i
odszedł zostawiając śmiejących się mężczyzn.
-
O co mu chodziło? – zainteresował się Łapa, gdy się uspokoili.
-
O to, że nie pozwoliłem mu wziąć eliksirów. – widząc niezrozumienie w oczach
pozostałych, wyjaśnił – Od dwóch tygodni ten idiota żyje na eliksirach
wzmacniających, na sen nie poświęcając więcej jak godzinę lub dwie. Ludzi nie
straszy tylko dzięki zaklęciom maskującym, których również nie pozwoliłem mu na
siebie założyć.
-
Czy on jest poważny? – przeraził się Marcus.
-
Boi się, że zawiedzie dlatego to wszystko robi. – powiedział szeptem Alex. –
Wziął sobie dużo na barki i wszystkiemu próbuje podołać, cieszę się że Remus
zrobił spotkanie tak wcześnie bo dzięki temu będzie mógł się w końcu wyspać.
-
Zdajesz sobie sprawę, że on też będzie chciał pomóc przy uzdrowieniu Phillipa,
tak? – Syriusz przyjrzał mu się uważnie.
-
Tak i tego się boje, już jest wykończony, a co będzie potem to nie wiem. A
przesuwać tego nie będziemy tylko po to, żeby Harry się wyspał, więc jestem
niemal stu procentowo pewny, że Harry dzisiaj będzie nieprzytomny.
-
Da sobie radę, jest silny. – powiedział Parker i razem zaczęli iść w kierunku
Sali konferencyjnej.
-
A co jeśli pewnego dnia szczęście mu się skończy? – zapytał Alexander, w gardle
zrobiła mu się taka gula, że z trudem przełknął ślinę. – Nie chcę żyć bez
niego.
-
Alex… - Łapa nie przyznał się do tego głośno, ale również podzielał obawy
partnera swojego chrześniaka.
-
Wiem, Syriuszu…
Gdy
dotarli do Sali Romuald, Austin, Remus, Devon i Harry byli już na środku.
Rozmawiali o czymś szeptem i Davis odetchnął z ulgą bo mimo zmęczenia na twarzy
jego kochanka był szeroki uśmiech. Wszystko musiało pójść dobrze. Gdy wybiła
ustalona godzina spotkania do Sali bocznymi drzwiami wszedł James i zapadła
cisza.
-
Słowem wstępu, wciągu ostatnich dwóch tygodni Voldemort nie zorganizował
żadnego ataku. Podejrzewamy, że regeneruje teraz swoją mocno uszczuploną armię,
więc mamy nadzieję, że przynajmniej do końca lutego będziemy mieli spokój z
walkami. Spotkania miłośników dropsów też nie wniosły niczego nowego do sprawy,
więc przejdźmy do meritum naszego spotkania, Remusie? – zwrócił się do
mężczyzny po swojej lewej.
Wilkołak
wysunął się na przód i spojrzał na zebrany tłum.
-
Przez ostatnie dwa tygodnie analizowaliśmy dokładnie notatki i materiały
zebrane przez was, dzięki temu jesteśmy w stu procentach pewni, że znaleźliśmy
sposób na pomoc wojownikom. – spojrzał na zebranych. – Sposób ten został
sprawdzony i przetestowany, więc jesteśmy pewni, że działa. Austin, czy
mógłbyś?
Czarnowłosy
Mroczny Elf wysunął się na przód i spojrzał na zgromadzonych ludzi.
-
Nowa metoda podobna jest do magii z wnętrza. Magia z wnętrza ma jednak swoje
ograniczenia i współczarować można jedynie we dwóch. Niestety magią z wnętrza
nie moglibyśmy uleczyć tak silnych obrażeń bez narażania swojego zdrowia, więc
wpadliśmy na pomysł stworzenia czegoś, co zasilimy magią więcej niż dwóch osób.
– wyjaśnił mężczyzna.
Zebrani
na Sali z zainteresowaniem mu się
przyglądali. Pierwszy raz o czymś takim słyszeli.
-
Wpadliśmy na pomysł stworzenia katalizatora. – powiedział głośno Romuald,
stając obok mężczyzn. – Taki katalizator umieścilibyśmy nad ciałem chorego,
jeden z nas będzie odpowiedzialny za utrzymywanie go dopóki odpowiednia liczba
magów nie zasili go swoją mocą. Wtedy katalizator zostanie uruchomiony, a magia
zacznie leczyć obrażenia.
-
Jak to możliwe? – zapytał głośno mężczyzna w zielonej szacie.
Devon
stojący z tyłu wyczarował na ścianie wielką wizualizację.
-
Nowa metoda polegać będzie na stworzeniu katalizatora nad chorym – powiedział
raz jeszcze głośno Withman, rysując różdżką prostokąt nad chorym, wielkością
odpowiadający wielkości poszkodowanego. – Ten katalizator zostanie magią
zasilony przez dwudziestkę magów, wtedy mag dowodzący uruchomi działanie
katalizatora i zacznie się dziać magia. – machnął różdżką i prostokąt na
wizualizacji zaczął pulsować białum światłem, powoli wnikając w ciało chorego,
nie minęło dużo czasu jak mężczyzna otworzył oczy. – To wszystko. – powiedział
i usunął wizualizację.
W
pomieszczeniu zapadła cisza.
-
To było… - zaczął powoli James. – Imponujące. Kiedy zamierzacie to przetestować?
-
Zaraz – powiedział Remus. – Nie ma za czym czekać. Mamy trzech rannych i trzy
wyznaczone grupy do pomocy, Harry zbierz pierwszą. Austin, Romuald wasze są
dwie pozostałe.
Młody
Potter kiwnął głową i podszedł do sektora czarnych.
-
Jeśli ktoś z was nie chce brać w tym udziału to po prostu powiedzcie. – szepnał
tylko i zaczął wyczytywać. – Syrisz, Marcus, Victor, Jason, Larry, Devon,
Nickolas, Aria, Isabel, Alex, Jake, Steven, Chris, ja, James, Kyle, Ethan,
Samuel, Derek, Jack i Remus jako głównodowodzący. – podniósł głowę z nad listy.
– Czy wszyscy się zgadzają?
-
Jeszcze się pytasz? – Jason spojrzał na młodego z uśmiechem. – Oczywiście, że
tak. – powiedział mężczyzna, a wszyscy za nim pokiwali zgodnie głowami.
-
Super – Harry uśmiechnął się do nich z wdzięcznością. – Jak się pewnie
domyślacie, my jesteśmy odpowiedzialni za Phillipa, przy czym pomorze nam
Remus. Chodźmy.
Pozostali
wstali i razem skierowali się do skrzydła medycznego, zaraz za nimi szły dwie
inne grupy odpowiedzialne za kolejnych rannych. Pochód zamykał Remus, Austin i
Romuald, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Marsz nie trwał długo, więc już
po chwili byli na miejscu.
Czarni
natychmiast skierowali się do łóżka swojego kompana otaczając go ciasnym
kręgiem. Strait wyglądał tak krucho, że jeden najmniejszy dotyk mógłby go
złamać. Z każdego możliwego kawałka jego ciała wystawała jakaś rurka, która
wdrażała do organizmu potrzebne eliksiry, aby utrzymać chorego przy życiu. Jego
klatka piersiowa w połowie odkryta delikatnie unosiła się i opadała w rytm
oddechów. Najgorszy jednak był wszechobecny sprzęt medyczny monitorujący
czynności życiowe pacjenta, który pikał zawzięcie.
-
Wiadomo już co to za klątwa? – zapytał Marcus patrząc na byłego ucznia.
-
Nie – powiedział Remus podchodząc do nich. – Ale jego organy są doszczętnie
zniszczone i gdyby nie te maszyny i eliksiry już dawno by nie żył, bo nie chcą
się regenerować.
-
Bierzmy się lepiej za robotę. – mruknął Syriusz, starając się nie patrzeć na
leżącego chłopaka.
Pozostali
skinęli głowami i spojrzeli wyczekująco na Remusa.
-
Dobrze więc, ja zajmę się teraz stworzeniem katalizatora, kiedy dam wam sygnał
każdy z was skupi się na swojej mocy, będziecie musieli wyobrazić sobie
przepływ energii od was do katalizatora, nie spieszcie się, odczucie jest
podobne jak przy magii żywiołów, jednak tutaj wasze ciało będzie opuszczać
czysta magia. – tłumaczył powoli. – Starajcie się aby przepływ magii był
równomierny bo zbyt szybko się wykończycie, katalizator musi być pełen nim
uruchomię zaklęcie. Czy wszystko jasne? – spojrzał na zebranych.
-
Jak słoneczko! – powiedział Jake, na co Aria dźgnęła go łokciem w brzuch.
-
Doskonale, to zaczynajmy.
Lupin
wyciągnął różdżkę i zaczął nią machać nad pogrążonym w śpiączce pacjentem. Po
paru minutach nad Phillipem zaczął się tworzyć kształt, który w miarę
naciskania Remusa powiększał się. Niecałe pięć minut później nad chorym
pulsował duży, jasno niebieski prostokąt, wielkością odpowiadający wzrostowi i
szerokości chorego.
-
Możecie zaczynać, pamiętajcie tylko o tym, że to ma być bezróżdżkowa. –
powiedział Remus.
Naraz
cała dwudziestka wyciągnęła dłonie przed siebie. Każdy skupił się na tym aby
dotrzeć do swojej magii. Każdy robił to w inny sposób jednak dla Lily
obserwującej to z boku wszyscy byli równie imponujący. Mniej więcej w tym samym
czasie dłonie wszystkich uczestników przedsięwzięcia zaczęły lśnić na złoto, a
pojedyncze wiązki magii zaczęły przepływać do katalizatora. Prostokąt zaczął
pulsować i mienić się jasnym kolorem, w miarę większego przepływu magii kolor
ten stawał się złoty, najpierw mało wyraźny, a z każdą wiązką coraz
intensywniejszy.
-
Dosyć! – rzekł donośnie Lupin, a członkowie drużyny czarnych opuścili dłonie.
To
było imponujące, ogromny prostokąt mieniący się kilkoma odcieniami złotego
unosił się nad ciałem chorego, tylko magia wilkołaka powstrzymywała go od
opuszczenia się w dół.
-
Magio quaeso rerum studio amicorum sanabat! – powiedział wyraźnie Remus i
ostrożnie zaczął opuszczać prostokąt na Phillipa.
Wszyscy
z zapartym tchem obserwowali jak prostokąt powoli wnika w ciało Phillipa. Przez
jakąś chwilę Strait zaczął się trząść jednak po paru minutach wszystko ustało.
-
Co z nim? – zapytał po chwili ciszy Alex.
-
Lily, mogłabyś? – James poprosił żonę.
Pani
Potter podeszła powoli do łóżka i zbadała pacjenta.
-
Jego organy regenerują się. – spojrzała na nich z uśmiechem. – Podejrzewam, że
do wieczora wasz kolega się obudzi.
Czarni
zaczęli wiwatować, a takie samie odgłosy usłyszeli od łóżek innych.
-
Ciszej! – zawołała Lily, jednak nie mogła się gniewać widząc ich radość. –
Pamiętajcie, że oni potrzebują odpoczynku. Powiadomię was gdy zaczną się
budzić, teraz jednak muszę prosić abyście opuścili salę.
-
Słyszeliście panią uzdrowiciel, wychodzimy. – zarządził Remus.
-
Chodźcie do Sali konferencyjnej, pozostali pewnie z nie mogą się doczekać
nowiny jak poszło. – rzekł James i razem z innymi opuścili szpital.
W
milczeniu, jednak z szerokimi uśmiechami na twarzy podążali do miejsca
zebrania. Tak jak podejrzewał król, zebrani tam siedzieli jak na szpilkach.
Mimo tylu ludzi w pomieszczeniu panowała cisza bo nerwy były zbyt duże, żeby
ktokolwiek zdołał się odezwać. Starszy Potter wszedł na mównicę.
-
Udało się – powiedział tylko.
Na
Sali wybuchła wrzawa, wszyscy równocześnie wstali i zaczęli wiwatować na cześć
badaczy, pani Strait natomiast wraz z mężem i córką pośpiesznie opuściła
pomieszczenie chcąc na własne oczy zobaczyć, że jej maleńki synek, którego nie
widziała tyle czasu, wraca do żywych. Zaraz za nimi podążyły rodziny
pozostałych rannych, czemu nikt się nie dziwił bo ostatni czas był dla nich
potwornie trudny.
-
Metoda jaką wynaleźliśmy jest przełomowym odkryciem. – powiedział James kiedy
na Sali zapadła cisza. – Przede wszystkim pragnę tutaj podziękować Harry’emu
Potterowi, Alexowi Davisowi i Stevenowi Clarkowi, których przyjaźń do
poszkodowanego była tak głęboka, że nie pozwolili żeby odszedł z tego świata.
Dzięki tym trzem panom zmobilizowaliśmy się wszyscy i odkryliśmy metodę, która
pozwoli nam pomóc bardzo wielu ludziom, więc dziękujemy. – zaczął klaskać a
wraz z nim uczynili to pozostali. – Ponadto pragnę podziękować grupie badawczej
bo bez ich zaangażowania nie udało by nam się to. Czas jaki na to poświęcili jest
przeogromny, ale opłaciło się. Dziękuję panowie. – skinął głową każdemu z nich
i ponownie zaczął klaskać. – Na dziś to wszystko, proszę aby grupa badawcza
udała się ze mną do biura, musimy spisać to odkrycie naukowe, jednak nie
upublicznimy tego do końca wojny.
Harry
wstał i dołączył do czekającego na dole ojca. Alex w milczeniu obserwował chód
partnera. To co przed chwilą uczynili jeszcze bardziej wyczerpało chłopaka i
widać było, że ledwo już stoi na nogach. Martwił się o niego, jednak wiedział,
że gdy Potter się na coś uprze to nic nie odciągnie go od tego pomysłu, nawet
zmęczenie.
-
Idziesz?
Davis
podniósł głowę, nad nim stali Chris, Steven i Jake.
-
Jasne.
Razem
z nimi opuścił pomieszczenie i udał się do komnaty czarnych.
-
Co z Harrym? – zagadnął go Rogers.
-
A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem Ślizgon.
-
Podejrzewam, że znowu wziął na siebie za dużo i nie miał kiedy odpocząć.
-
Strzał w dziesiątkę. – mruknął Davis i opadł na kanapę. – Jak sam się tym nie
zabije, to ja go kiedyś zabiję jak nie przestanie tego robić.
Przyjaciele
zaśmiali się z jego stwierdzenia i porozsiadali się obok.
-
Kiedy będziemy mogli iść do Phillipa? – Jake ledwie siedział na swoim miejscu z
podekscytowania.
-
Mama Harry’ego mówiła, że pod wieczór. – Clark wzruszył ramionami. – To pojęcie
względne.
-
Jest dziewiętnasta dla mnie to już jest wieczór. – Christopher uśmiechnął się
szeroko.
-
Poczekamy jak Harry wróci i pójdziemy, co wy na to? – Davis spojrzał na
kolegów.
-
Jestem za, to co partyjka Eksplodującego Durnia?
Potter
nie kazał na siebie długo czekać bo już po czterdziestu minutach wszedł do
pomieszczenia razem z Devonem, zawzięcie o czymś dyskutując. Jego bladość i
wyczerpanie wręcz rzucało się w oczy jednak na ustach chłopaka był szeroki
uśmiech.
-
Co robicie? – zapytał podchodząc do kanapy, tym samym kończąc rozmowę ze
starszym Czarnym.
-
A nie widać? – odpowiedział pytaniem Davis, nie podnosząc głowy z nad talii.
-
Widać, więc…
-
Dureń! – przerwał mu krzyk Stevena, który rzucił karty na stół.
Pozostałym
wybuchły te co mieli w dłoniach osmalając ich. Przyjaciele wybuchnęli głośnym
śmiechem.
-
Dobra, skoro Harry już jest to możemy iść. – powiedział Jake gdy się uspokoili.
-
Jestem za, nie mogę się doczekać żeby uściskać tego skurczybyka! – zawołał radośnie
Steven i oczyścił przyjaciół zaklęciem.
Chris
schował do kieszeni talię kart, która po chwili od wybuchu się zregenerowała i
razem z pozostałymi udał się do szpitala. W podekscytowaniu przemierzali
korytarze. Nie mogli się już doczekać aby ujrzeć przyjaciela. Tak bardzo za nim
tęsknili! Ku ich zadowoleniu Phillip był już przytomny gdy przekroczyli próg.
Na jego łóżku siedziała jego młodsza siostra Jenny, a rodzice zajmowali krzesła
po jego prawej stronie. Cała czwórka była szeroko uśmiechnięta, a po twarzy
pani Strait nieprzerwanie spływały łzy, które jej mąż ocierał ze śmiechem.
-
Cześć, kumplu! – zawołał radośnie Jake, podbiegając do przyjaciela.
-
A zastanawiałem się właśnie kiedy w końcu ruszycie swoje leniwe tyłki by
odwiedzić umierającego przyjaciela. – odpowiedział ze śmiechem brązowowłosy, jednak zaraz spoważniał. – Mama
i tata opowiedzieli mi co dla mnie zrobiliście, dziękuję wam.
-
Nie ma o czym mówić. – powiedział Harry w imieniu wszystkich. – Ty byś dla nas
zrobił to samo.
Phillip
pokręcił głową z uśmiechem, jednak nic nie powiedział, bo w gardle stanęła mu
taka gula, że z trudem mógł przełknąć. Śmiało mógł nazwać tą piątkę kimś więcej
niż tylko przyjaciółmi.
-
Dziękuję.
Potter
podszedł do niego powoli i nachylił się przytulając go mocno.
-
Nie dziękuj, po prostu nigdy więcej nas tak nie strasz.
Pozostali
poszli w jego ślady, również mocno obejmując przyjaciela.
-
Wasze poświęcenie…
-
Phil, skończ! – przerwał mu Harry. – Kupisz nam dobre piwo i będziemy kwita.
-
Zasługujecie na więcej niż dobre piwo. – powiedziała Nora Strait i wstała, a w
ślad za nią jej mąż. – My również jesteśmy wam winny podziękowania, gdyby nie
wasza inicjatywa… - kobieta przerwała i spojrzała z bólem na swoje pierworodne
dziecko. – Nawet nie chcę o tym myśleć.
Razem
z mężem i Jenny również uściskali chłopaków, dziękując im z całego serca. Po
tym pożegnali się i wyszli, chcąc dać przyjaciołom trochę prywatności.
-
Harry, nie obraź się ale wyglądasz na porządnie wypieprzonego! – mruknął Chris
przerywając ciszę.
Towarzystwo
wybuchło śmiechem, a Potter uśmiechnął się z wysiłkiem, ledwie utrzymywał
otarte oczy.
-
Porządnie to ja mu wpieprzę jeśli zaraz nie pójdzie spać! – warknał Alex,
patrząc wilkiem na ukochanego. – Ten idiota od dwóch tygodni prawie nie spał,
żyjąc na eliksirach regenerujących i wzmacniających.
-
Nie przesadzaj… - zaczął chłopak.
-
Harry, pogięło cię? – Phillip aż poderwał się z łóżka.
-
Oszalałeś? – wydarł się Clark.
-
Postradałeś zmysły? – Rogers patrzył na niego jak na kosmitę.
-
Od zawsze wiedziałem, że masz nierówno pod sufitem, a teraz tylko potwierdziłeś
moją teorię. – podsumował Jake.
-
Nie przesadzajcie! To nic…
-
Nic takiego? – zaśmiał się ironicznie Alexander, a w jego oczach zabłysnęła
furia. – Nie pierdol, że to nic takiego! Sam tej wojny nie wygrasz, więc to
żaden wstyd prosić o pomoc. A teraz rusz te swoje cholerne książęce cztery
litery i zapierdalaj do łóżka.
-
Alex…
-
Żadne, Alex! Nie chcę cię widzieć dopóki się nie wyśpisz! – Davis wstał i
stanowczo pokazał na drzwi.
-
Świetnie! – warknął chłopak i wyszedł.
-
Czy on nie rozumie, że się o niego martwię? – Ślizgon odezwał się ze smutkiem
gdy kroki jego partnera ucichły.
-
Najwidoczniej nie. – mruknął Jake.
-
Całe życie nikt się o niego nie martwił, więc może ciężko mu przywyknąć? –
zasugerował Steven, siadając w nogach łóżka przyjaciela.
-
Może.
-
Musi się do tego przyzwyczaić. – powiedział Chris. – Nie pozwolimy mu żeby się
wykończył.
*Magio, proszę spraw żeby poświęcenie
przyjaciół uzdrowiło chorego. –Google Translator
_
Przepraszam
za opóźnienie, prezentuję Wam nowy rozdział, mam nadzieję że się spodoba ;)
Anonimowy
– dziękuję za adres do wioski szablonów, jednakże interesuje mnie
szabloniarnia, która robi szablony na zamówienie, więc ponawiam zapytanie.
Czy
ktoś zna jakąś szabloniarnię?
Zachęcam
do kontaktu: caathy.x1@onet.pl
Jeśli
ktoś jest zainteresowany opowiadaniem w pliku PDF również proszę o kontakt
mailowy ;)
Pozdrawiam,
Caathy.x1
;*
Jeden z lepszych rozdziałów...
OdpowiedzUsuńGdy zakończysz opowiadanie prosiłbym o pdf. Mail: 1aiKotewiczL@wp.pl
OdpowiedzUsuńPozdro :-D nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
Witam!
OdpowiedzUsuńZanim zacznę oceniać rozdział, to trochę Ci posłodzę xd Na Salazara! Nawet nie wiesz jak ja uwielbiam twojego bloga i opowiadanie. Poważnie mówię/piszę*! Jest jednym jedynym, który regularnie odwiedzam i wiec, że jak przyjdzie ci choćby jedna myśl, że opowiadanie jest ''be i nie dobre'' to batem potraktuję!
No dobra, a teraz wróćmy do opowiadania.
Tak nawiązując do tego przedsmaku, co mi zaserwowałaś w wiadomościach. Szczerze? Bardzo mnie ciekawiły okoliczności, w których Stiven zasugerował trójkącik. I muszę przyznać, że bardzo zgrabnie to wyszło. Nie było nachalne, ale subtelne, co jest oczywiście plusem. Opinie na temat reakcji Pottera już znasz, więc pominę pisanie tego tu.
Tak! Hermiona wraca do łask! Bardzo się z tego cieszę, ponieważ jak pewnie zdążyłam cię poinformować wzięłam się w końcu za książki HP i mówiąc szczerze. Mam ochotę rzucić porządną klątwę na scenarzystę filmu! Książkowa Hermiona bardzo wzbudziła moją sympatię jako postać. Nie rozumiem jednego. Dlaczego w filmie była bardziej za Ronem, kiedy ona cały czas trzymała stronę Harry'ego. No, ale nie o tym teraz powinnam pisać.
Dalej, więc...
No No z tego Alexa, to cholerny szczęściarz. Posiadać takiego partnera, co robi takie niespodzianki, to z ręką Glorii szukać. Fakt faktem Harruś trochę przesadza z tym brakiem snu i nie dziwię się, że Alex na niego krzyczy - Ogólnie podoba mi się jego postać, ale do tego jeszcze wrócę.
No tak, ale Potty nie rozumie, że ktoś MOŻE się o niego martwić - Lata u mugoli zrobiły swoje...
Prawdopodobnie miną dekady zanim dotrze to do jego łepetyny, że jednak kogoś jednak interesuje jego osoba
Podsumowując:
Bardzo podobał mi się rozdział. Był fajną odskocznią od treningów, czy ataków. Jednak brakuje mi trochę Quidditcha i zajęć lekcyjnych. Zadowolę jednak tym się czym nam zaserwujesz, bo np. wypady do Komnaty Tajemnic - jednego z moich ulubionych pomieszczeń - również uwielbiam :D
Jak wspomniałam wyżej. Postać Alexa bardzo wzbudziła moją sympatię pod względem charakteru. Nie siedzi cicho jak mu się coś nie podoba, tylko wali z grubej rury i potrafi się wkurzyć.
Czekam na więcej i już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
Fonetyki, literówek (mam nadzieję, że ja ich w komentarzu - jak to mam w zwyczaju - nie narobiłam xd) i tych innych pierdół nie sprawdzałam, bo dalej mam lenia. Podczas czytania raczej nie wyłapałam, ale skupiłam się raczej na samej treści niż na stylistyce.
Pozdrawiam
Alex M
* - niepotrzebne skreślić xd
Cześć:)
OdpowiedzUsuńWiem, że powinnam zacząć wrzucać komentarze już jakiś czas temu, ale jak zaczęłam czytać i naprawdę miałam taki plan, to po prostu nie mogłam się przemóc, żeby przerwać i zacząć pisać:)
Mam cholerny sentyment do tego opowiadania(i bardzo bym je chciała w formie pdf, ale to dopiero, jak skończysz pisać:P) i przez połowę rozdziałów cieszyłam się, jak głupia, bo przypomnienie sobie, jak bardzo lubię Twoich Harry'ego i Alexa było jakieś takie odświeżające... A potem raptem uświadomiłam sobie, że nie pamiętam, żebym czytała jakiś kawałek i w sumie byłam zdziwiona, że aż tyle mi umknęło.
W każdym razie uwielbiam ten tekst:) generalnie lubię opowiadania, w których Harry i Draco są przyjaciółmi i nawet jeżeli u Ciebie nie jest to główny wątek, to sprawia mi przyjemność. W ogóle idea Raś Magicznych też mi się podoba(i pewnie pisałam o tym gdzieś w pierwszych komentarzach, ale, zabij, nie pamiętam...). Chociaż już nie pamiętam kto jest kim i z czym to się wiąże. Wiem, że Harry, Alex i Nick są wampirami a Draco elfem:P
Uwielbiam synka Pottera :) i to pytanie o spanie na golasa do Lily było przecudowne! Mogłabym Cię po stopach za nie całować. Ostatnio mam fazę na kidficki, ale wciąż nie czuję się na siłach sama napisać porządnego...
A ten rozdział był rzeczywiście jednym z lepszych. I tak w ogóle, to widać, że miałaś przerwę w pisaniu, albo, że po prostu się rozwinęłaś, bo te nowe rozdziały są już nieco inne od poprzednich :)
Postaram się być z Tobą na bieżącą, ale wiesz jak to u mnie jest. Ostatnio zawalam tyle terminów, że aż wstyd o tym myśleć.
Trzymaj się cieplutko, a ja czekam na ciąg dalszy!
Buziaki, Justyna
Awww, wstyd. Tak długo nie komentowałam. Przygniotła mnie zasłona wstydu. Ale wiedz, że wszystkie nowości czytałam na bieżąco!
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo prosiłabym o opowiadanie w pliku PDF. Byłoby cudownie.
Muszę przyznać, że ten rozdział jest jednym z najlepszych, jaki wyszedł spod twojego pióra. Ba, nawet nie jednym z najlepszych, tylko najlepszym. Naprawdę, widać w nim, jak bardzo poprawił się twój styl pisania. Zawsze fajnie móc być świadkiem progresu autora w każdym kolejnym rozdziale.
Zaskoczył mnie pomysł z trójkątem, ale nie powiem, chętnie przeczytałabym coś z tym wątkiem :D I myślę, że nie tylko ja, bo mogłoby to być naprawdę ciekawe. Może masz w planach to jakoś rozwinąć? :D
Ach, w końcu odzyskaliśmy Philipa! Po tylu trudach nareszcie się udało. I to jak. Naprawdę fajnie to rozegrałaś. Jestem pełna podziwu.
Przyznam szczerze, że trochę szkoda mi Alexa. Życie z Potterem nie jest łatwe i jasne, całkowicie rozumiem, co idzie za jego zachowaniem - Dursley'owie, którzy zaszczepili w nim przekonanie, jakoby nikogo nie obchodził i tak dalej - poza tym jako czytelnicy mamy podane jego intencje i przemyślenia jak na tacy. Jednak z perspektywy Alexa musi to wyglądać zupełnie inaczej. Jakby Harry był totalnie lekkomyślny i lekceważył prośby i/lub troski swojego partnera. Ponownie, jasne, Alex jest inteligentny i na pewno zdaje sobie sprawę z części rozterek Harry'ego, lecz mimo wszystko musi to być dla niego męczące. Nie, nie. Jest. Nie raz było napisane wprost, że tak właśnie jest. Mam nadzieję, że Harry szybko pójdzie po rozum do głowy i postawi się na miejscu Alexa, Ann i reszty swoich przyjaciół, żeby nie musieli się już o niego tak zamartwiać.
Z drugiej strony, kurcze, jestem sadystką i uwielbiam, gdy bohaterowie mają pod górkę, dlatego wciąż tli się we mnie - i to zapewne w pełni uzasadniona - nadzieja, że Harry da im jeszcze kilka powodów do wyrywania sobie włosów z głowy :D
Pięknie pozdrawiam i z niecierpliwością wyglądam za kolejnym rozdziałem :D
Umbra / Destiny Cage
Hej,
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że dopiero teraz, ale niestety wcześniej nie mogłam...
fantastycznie, udało im się, pomóc tamtym... Harry bardzo postarał się z tymi walentynkami ale Alex ma rację, że mógł chociaż coś powiedzieć... za bardzo nie myślał o sobie, no i cóż nigdy nikt nie troszczył się o niego więc Harremu ciężko jest zrozumieć, że ktoś się o niego troszczy i martwi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńuff przepraszam, że dopiero teraz, ale niestety wcześniej po prostu nie miałam jak przeczytać...
fantastyczny rozdział, ta walentynkowa niespodzianka Harrego cudowna, bardzo postarał się dla Alexa... dobrze, że udało im się, pomóc tym wszystkim osobom... no cóż rozumiem Alex'a i jego reakcję, Harry na nic nie zważał, zwłaszcza na swoje zdrowie, ale mógł poprosić o pomoc przyjaciół, ci by chętnie pomogli... Harremu ciężko jest zrozumieć, że ktoś się o niego troszczy i martwi, że już nie jest sam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Cieszę się że pojawił się kolejny rozdział :) Opowiadanie jest świetne i chciałabym doczekać jego zakończenia więc autorko czekam na kolejne odsłony przygód naszych bohaterów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny. Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, udało sie wspaniale, a Harry przygotował wspaniałe walentynki, choć Alex bardzo się martwi że ten w ogóle nie sypia, no cóż przez tyle lat nikt się nim nie zajmował więc trodno jest mu teraz zrozumieć że ktoś się martwi o niego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza