niedziela, 24 listopada 2013

11. Nowa uczennica



Tydzień przeminął chłopakom jak z bicza strzelił. Młody książę coraz częściej przyłapywał się na tym, że zerka w stronę przyjaciela. Zaczął zwracać uwagę na jego delikatne uśmiechy, jak marszczy brwi gdy go coś irytuje, jak przygryza wargę gdy jest czymś zdenerwowany… W końcu zdał sobie sprawę, że Davis nie jest mu obojętny i za cholerę nie wiedział co z tym zrobić. W między czasie ustalili podział obowiązków. Harry dziękował teraz w duchu Petunii Dursley, że zmuszała go do gotowania, bo dzięki temu potrafił przyrządzić coś dobrego. Alex, jako że zielonooki przyrządzał posiłki, zmywał po nich. Codziennie rano robili sobie rozgrzewkę na dworze. Bieganie przez las przyniosło im więcej radości, niżby się można spodziewać. W środku tygodnia była pełnia, więc całą noc spędzili po za domem polując na zwierzęta. Brzydzili się tego, ale pragnienie w tą noc było nie do wytrzymania. W sobotę udali się do mugolskiego Londynu by skompletować dla siebie garderobę. Potter, mimo że w Mrocznym Królestwie dostał nową odzież to nie był do końca jego styl, niektóre rzeczy były wręcz za bardzo eleganckie. Alexander, jako wychowanek domu dziecka też nigdy nie miał nowych ubrań, więc był niezmiernie szczęśliwy gdy wuj dał mu klucz do jego prywatnej skrytki. Do domu wrócili wieczorem obładowani torbami, ale zadowoleni. Każdy z nich wybrał coś co lubi i w czym dobrze wygląda. Z ciekawości kupili także mugolskie papierosy, zaraz wieczorem pozbyli się ich, gdy przez pół godziny dusił ich potworny kaszel.
Dziesięć dni przed rozpoczęciem roku szkolnego przyszły listy z potrzebnymi książkami. Alex, w samych spodniach, właśnie zszedł na dół po orzeźwiającym prysznicu. Pół godziny wcześniej skończyli trening. Spojrzał zdziwiony na sowy i odczepiwszy listy udał się do pokoju przyjaciela. Wszedł bez pukania i od razu tego pożałował. Harry stał nago na środku pokoju, z ręcznikiem w jednej ręce i z bokserkami w drugiej. Brązowooki poczuł jak jego członek budzi się do życia, czerwony ze wstydu wycofał się.
- Alex! – zawołał za nim Harry, ale ten go nie usłyszał.
Wbiegł do swojego pokoju, rzucił listy na łóżko i przeszedł do łazienki po drodze zsuwając spodnie. Jego penis stał dumnie wyprostowanym, okalany czarnymi włoskami. Davis odkręcił zimną wodę i wskoczył do kabiny, jednocześnie poruszając po trzonie ręką. Podskoczył ze strachu gdy poczuł na swoich biodrach duże dłonie. Odwrócił się i spojrzał wprost w zielone oczy przyjaciela. Harry przyglądał się chwilę jego twarzy, po czym wpił się bez ostrzeżenia w jego usta. Alexander na początku zbyt zaskoczony by zareagować, pchnął chłopaka na ścianę i zaczął oddawać jego pocałunki.
Po chwili Potter oderwał się od niego i oparł czoło o jego czoło.
- O Merlinie – szepnął i pogładził go palcem po policzku – Od dawna o tym marzyłem.
Brązowowłosy uśmiechnął się do niego i ponownie przylgnął do jego ust. W tym pocałunku przekazywali uczucia jakie od dawna w nich kiełkowały, od fascynacji i rosnącej miłości po pożądanie. Książę zacisnął rękę na członku partnera i zaczął poruszać ręką w przód i w tył, długo nie trwało jak chłopak wytrysnął mu w dłoń. Opłukali się nawzajem wodą i zawinąwszy ręcznikiem wyszli do pokoju.
- Co teraz będzie? – zapytał Alexander po chwili ciszy.
- A co chcesz, żeby było? – odpowiedział pytaniem Harry wpatrując się w brązowe oczy towarzysza – Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mam, nie obrażając pozostałych z drużyny. Przez te cztery lata cholernie się z tobą zżyłem, ale myślę że przyjaźń już mi nie wystarczy – wyznał cicho.
- Myślę, że chyba bym cię poturbował gdybyś próbował powiedzieć inaczej – zaśmiał się Alex.
Harry uśmiechnął się do niego ciepło.
- Gwoli ścisłości, chciałbyś być ze mną nie tylko jako przyjaciel, ale także partner? – upewnił się.
- Cholera tak.
Zielonooki musnął usta swojego nowego partnera.
- Zdradzisz mi teraz, co cię do mnie sprowadzało? Czy po prostu stęskniłeś się za moją olśniewającą osobą?
- Nie wlewaj sobie! – zaśmiał się Davis – Przyszły listy ze szkół.
Harry posmutniał. Zdawał sobie sprawę, że jeszcze trochę i jego przyjaciel wróci do Stanów.
- Jak chcesz możemy iść jutro na Pokątną – powiedział mu.
Alexander kiwnął głową i przeszedł do garderoby się ubrać, chwilę później Harry uczynił to samo.
Wieczorem młody Potter nucił coś sobie pod nosem, przygotowując kolację, gdy do kuchni wpadł Alex. Harry zajęty gotowaniem makaronu z początku go nie zauważył, ale chłopak szybko dał o sobie znać przytulając się do jego pleców.
- Jesteś smutny. – stwierdził.
- Skąd – rzucił Harry, wymuszając uśmiech.
- Harry, nie oszukasz mnie. Co się dzieje?
- Nic Alex, nie musisz się martwić.
- Ale się martwię! Co ci jest? – zapytał Davis.
- To – wyszeptał Gryfon – że jak mi zaczyna na kimś zależeć on odchodzi! – krzyknął i rzucił trzymaną w rękach łyżkę na blat. – Zależy mi na tobie,  od jakiegoś czasu nie chcesz opuścić mojej głowy, a dzisiaj gdy wreszcie spełniło się moje marzenie, gdy związałem się z tobą musiały przyjść te cholerne listy! Za dziesięć cholernych dni obydwoje będziemy na innej cholernej części tego cholernego świata! – wykrzyknął i osunął się na kolana. – Nie chcę znowu zostać sam, nie wtedy gdy odzyskałem rodzinę, gdy mam ciebie…
- Harry – brązowooki uklęknął koło niego – Mimo, że będziemy na dwóch różnych częściach świata nadal będziesz tak samo mój, jak ja twój. Będziemy się do siebie przemykali tak często jak się da, sam na to wpadłeś, pamiętasz? Jak możesz myśleć, że nie masz nikogo? Twoja rodzina cię kocha, mi na tobie zależy i za nic w świecie cię nie opuścimy. Tym razem nie będziesz skazany tylko na tych fałszywych przyjaciół. Pamiętaj, że ci prawdziwi zawsze są i zawszę cię wysłuchają, kiedy tego potrzebujesz.
Potter podniósł głowę i po prostu wtulił się w tors partnera, Alexander objął go mocno i przez jakiś czas trwali w tej pozycji. W końcu zielonooki wyplątał się z jego objęć i musnąwszy delikatnie jego usta wstał.
- Kolacja będzie za pięć minut, możesz nakryć do stołu. – Davis był już przy drzwiach gdy książę odezwał się ponownie. – Alex? – odwrócił się i spojrzał w jego oczy. – Dziękuję – uśmiechnął się do niego ciepło i wrócił do przygotowywania posiłku.
Następnego dnia, o jedenastej mieli teleportować się na Pokątną. Harry nie musiał użyć nawet zaklęć kamuflujących, bo podczas tych czterech lat treningu zmienił się nie do poznania. Urósł parę cali, przybrał na wadzę i nabrał mięśni, twarz zyskała bardziej męskie i szlacheckie rysy, częste treningi w słońcu uczyniły jego skórę, mimo wampiryzmu, karmelową, zapuścił włosy, tak że z tyłu sięgały mu za szyję a z przodu do podbródka, grzywkę miał postrzępioną i długą, dzięki której nie widać było blizny. Najbardziej widoczną zmianą była jego garderoba. Zamiast workowatych ciuchów po niby kuzynie miał teraz nowe, w idealnym stanie, własne rzeczy. Aktualnie były to ciemnie jeansy, uwydatniające jego długie umięśnione nogi i zgrabny tyłek oraz czarny T-shirt, dopasowany do jego sylwetki, a na dodatek nie miał okularów. Alexander prezentował się tak dobrze jak on, ciało wyrzeźbione przez czteroletni trening uwydatnione miał przez mugolski ubiór. Zaśmiał się widząc spojrzenie Pottera prześlizgujące się po jego sylwetce.
- Idziemy? – zapytał go.
- Jasne – odpowiedział czarnowłosy i wyminął go, podskoczył gdy dłoń Alexa zacisnęła się na jego tyłku – Wyglądasz zbyt seksownie by cie puścić tak na ulicę – mruknął mu do ucha.
- Ty też – odpowiedział Harry i odwdzięczył się partnerowi szczypiąc go przez koszulkę w sutek – Chodźmy już, bo zaraz się na ciebie rzucę – wyszeptał mu zmysłowo do ucha, na co Davisa przeszedł dreszcz.
Książę wyciągnął partnera przed dom i razem przenieśli się na zatłoczoną ulicę czarodziei. Najpierw udali się do banku by wydobyć ze skrytek trochę pieniędzy. Potem kierując się listą zaopatrywali się w potrzebne do szkoły artykuły. W połowie zakupów spotkali Draco i Johna, którzy chętnie się do nich przyłączyli. Po skończonych zakupach poszli do  Florian Fortescue’a na lody. Delektując się nimi rozmawiali o zbliżającym się roku szkolnym. Okazało się, że Malfoy, tak samo jak Potter został kapitanem drużyny Quidittcha.
- A ty John gdzie się uczysz? – zagadnął go Harry.
- Uczyłem w Beauxbatons, ale teraz jak matka odzyskała wspomnienia przeniosła mnie do Hogwartu – odparł z uśmiechem.
Potter spojrzał na zadowolonego Draco, sam też chciałby żeby Alex się przeniósł, ale jeżeli to nastąpi to będzie tylko i wyłącznie decyzja Davisa, nie chce żeby jego partner później czegoś żałował.
Ostatnie dni wakacji przeleciały błyskawicznie. Harry i Alex przywiązywali się do siebie coraz bardziej. Mimo iż jeszcze nie współżyli, od kilku dni dzielili jedno łóżko. Potter wiedział, że Davis jest jeszcze prawiczkiem, więc chciał żeby jego pierwszy raz wyglądał idealnie. Alexander wspominał, że eksperymentował z jednym chłopakiem na piątym roku, jednak do faktycznego stosunku nie doszło. Zafundowali sobie za to parę niezłych orgazmów, ale na tym się skończyło. Brązowowłosy od jakiegoś czasu przesyłał mu subtelne sygnały, dając do zrozumienia że jest już gotowy i chce więcej, ale książę jakby ignorował to, co jeszcze bardziej irytowało wampira. Tak w prawdzie to zielonooki miał plan i chciał go zrealizować. Wieczorem, 31 sierpnia gdy Alexander brał kąpiel Harry machnięciem ręki uporządkował jego pokój, później w różnych jego kątach poustawiał zapachowe świece. Odpalił je i w pomieszczeniu dało się odczuć subtelną woń kwiatów. Sam młody wampir rozebrał się i stanął za drzwiami oczekując na towarzysza. Nie musiał długo czekać, po chwili brązowooki wyszedł z łazienki i stanął jak wryty. Harry na palcach przeszedł za niego i zaczął obcałowywać jego barki. Czuł jak chłopak odpręża się pod jego dotykiem. Delikatnie popchnął go w stronę łóżka, po drodze zrzucając ręcznik z jego bioder. Davis położył się na brzuchu popychany przez partnera. Harry usiadł się na biodrach chłopaka a jego członek wygodnie leżał pomiędzy pośladkami Alexa. Potter wylał sobie na ręce trochę rozgrzewającego olejku stojącego na szafce i zaczął masować plecy wampira. Czuł jak pod jego dotykiem spięte mięśnie się rozluźniają. Pochylił się i do rąk dołączyły usta i język. Alexander nie panując nad sobą zaczął cichutko jęczeć na te doznania, nie zważając na protest Harry’ego okręcił się na plecy i przyciągnął go do pocałunku. Młody książę oderwał się od jego ust i zaczął obcałowywać szyję i obojczyk kierując się do sutka, którego zassał i przygryzł. Davis jęknął na to i wypchnął biodra ku górze.
- Cierpliwości kochanie – szepnął Potter i wrócił do przerwanej czynności przyciskając chłopaka do łóżka.
Wyznaczył sobie ścieżkę do pępka, gdzie zanurzył język. Alex wił się pod nim, ocierając się o jego ciało, domagając się uwagi dla najwrażliwszej części. Harry zlitował się nad nim i pochylił się nad twardym członkiem, na którego czubku pojawiły się pierwsze krople białej substancji. Oblizał wargi i pochłonął go niemal do połowy. Davis jęknął głośno i wygiął się w łuk. Potter wycofał się i zassał główkę, obserwując coraz to żywsze reakcje kochanka zaczął poruszać głową w górę i w dół. Drugą ręką sięgnął do szafki nocnej, na której postawił otwarty lubrykant. Nawilżył sobie palce i cały czas poruszając głową wsunął jeden palec w ciasne wejście partnera. Alexander spiął się, gdy poczuł intruza.
- Rozluźnij się… - usłyszał szept, starał się wykonać polecenie lecz nadal odczuwał dziwny dyskomfort.
Książę zacisnął zęby na trzonie i przejechał po długości penisa, skutecznie odwracając tym uwagę kochanka od jego palca. Zaczął nim poruszać szukając tego jednego punktu. To, że go znalazł utwierdził w nim Alex, krzycząc głośno i dochodząc wprost w jego usta. Zielonooki przełknął nasienie i dodał drugi palec, patrząc wprost w zamglone oczy towarzysza. Gdy brązowowłosy jako, tako doszedł do siebie złapał Harry’ego za kark i przyciągnął go do pocałunku. Smakował sam siebie, w jego ustach. Gdy poczuł trzeci palec już nie mógł wytrzymać.
- Wejdź we mnie… - wyjęczał mu do ucha.
Potter słysząc tą prośbę, aż zajęczał.
- Nie jesteś jeszcze dobrze rozciągnięty – szepnął poruszając szybko ręką – Nie chcę cię skrzywdzić.
- I nie skrzywdzisz! – powiedział i jęknął. – Harry, błagam cię!
Wampir, jako że sam już nie mógł wytrzymać, wyciągnął palce i wziął lubrykant. Wylał sporą część do ręki i rozsmarował obficie po swoim nabrzmiałym członku. Ustawił go przy wejściu Alexa i oparłszy dłonie po obu stronach jego głowy zaczął się delikatnie wsuwać. Davis mimo, że rozciągnięty, miał wrażenie, że się zaraz rozerwie. W jego oczach pokazały się łzy.
- Rozluźnij się… - szepnął Potter scałowując jedną łzę, która spłynęła po policzku.
Brązowooki zaczął oddychać głęboko starając się wypełnić polecenie. Książę przesunął rękę na podbrzusze kochanka i zaczął stymulować jego członek chcąc odwrócić jego uwagę. Podziałało. Po chwili, mimo swoich rozmiarów, był cały w środku, zaczął poruszać się w nim, jednocześnie cały czas przesuwając ręką po penisie Alexandra. Chłopak zaczął jęczeć cichutko. Ból zaczął mieszać się z przyjemnością, po chwili znikając całkowicie.
- Szybciej! – wyjęczał.
Harry przyspieszył jednocześnie schylając się do jego ust. Alex przyciągnął go za kark do siebie, wplatając ręce w jego włosy. Całowali się i kąsali. Potter przygryzł do krwi wargę partnera, na co ten jęknął głośno i odwdzięczył się tym samym. Ich języki walczyły o dominację, żaden nie chciał się poddać. Książę oderwał się od jego ust i przyspieszył jeszcze bardziej raz, za razem uderzając w prostatę. Patrzył w piękne, brązowe oczy partnera, widząc w nich czystą ekstazę. Wiedział, że to już koniec, gdy Alex spiął się cały i zacisnął się na nim, dochodząc z głośnym krzykiem. Tyle wystarczyło i jemu by rozlać się we wnętrzu kochanka. Wyczerpany opadł na jego tors.
- Jesteś zajebisty – wyszeptał zachrypniętym głosem Alexander.
- Wiem – odpowiedział Harry z huncwockim uśmiechem, wysuwając się z niego i kładąc obok.
Leżeli twarzą do siebie, wpatrując się w siebie w milczeniu. Davis podniósł rękę i pogłaskał czarnowłosego po policzku.
- Dziękuję – pocałował go lekko i odsunął się na poprzednią pozycję. – Dobranoc Harry.
- Dobranoc, Alex.

Pottera obudziło słońce świecące w oczy. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów spał tak długo i był z tego zadowolony. Odwrócił głowę i spojrzał na Alexa śpiącego na jego torsie. Z uśmiechem pogłaskał go po brązowych włosach. Rozejrzał się i jego wzrok padł na zegar wskazujący 9:55, przeniósł wzrok dalej i po chwili przerażony znowu spojrzał na czas.
- Kurwa!!! – wykrzyknął budząc tym Davisa.
- Co się dzieje? – zapytał zdezorientowany.
- Za godzinę mam pociąg! – Alexander momentalnie się obudził, on odjazd do Salem miał o dwunastej.
Razem wybiegli z łóżek. Po błyskawicznym prysznicu Harry pognał do swojego pokoju pakując się machnięciem ręki. Zmniejszył kufer i schował do kieszeni. Zbiegł na dół i zjadł przygotowane przez brązowookiego tosty. I on był już ubrany.
- Dziękuję – powiedział zielonooki dopijając herbatę, spojrzał na zegar 10:25, mieli niezły czas.
Przeniósł wzrok na kochanka i uśmiechnął się widząc jak się krzywi przy każdym kroku.
- Będę się zbierał – westchnął smutno, od razu tracąc humor. Nienawidził pożegnań.
Podszedł do swojego chłopaka i przytulił go mocno.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo – szepnął i wpił się w jego usta, po chwili oderwali się od siebie – Cześć Alex…
- Do zobaczenia Harry – odpowiedział Davis i raz jeszcze pocałował partnera po czym odsunął się na krok.
Potter posłał mu wymuszony uśmiech i zniknął w  chmurze ognia.
- Pozer – mruknął Alex z uśmiechem i sam zabrał się za pakowanie.
Potter pojawił się w zaułku niedaleko stacji King’s Cross, do odjazdu pociągu zostało jeszcze pół godziny więc wolnym krokiem skierował się do  barierki. Przeszedł przez nią i jego oczom ukazał się standardowy zgiełk. Matki żegnały swoje dzieci, uczniowie szukali swoich przyjaciół, nowo mianowani prefekci nawoływali do porządku. Standard. Rozejrzał się dookoła i znalazł tych, których szukał. Zbliżył się do grupy rudzielców i zatrzymał się by podsłuchać.
- Na pewno gdzieś tu jest! – szepnęła Hermiona, wyciągając szyje.
- Może wielki Harry Potter skoro umie o sobie zadbać lepiej niż zrobi to dyrektor, stwierdził że szkoła jego nie obowiązuje? – zaszydził Ron. Fred, George i Bill spojrzeli na niego nienawistnie.
- Cicho, Ron! Jeszcze ktoś usłyszy! – upomniała go matka. – Macie być przyjaciółmi, nie pamiętasz co mówił Dumbledore?
- Pamiętam – mruknął Wesley z niechęcią. – Chodźmy już, on się raczej nie pojawi. – oddalił się w stronę wagonów razem z rodzicami, panną Granger i siostrą.
- Najchętniej bym mu coś zrobił – warknął Fred patrząc na oddalającą się sylwetkę brata.
- Szkoda na niego nerwów, Fred – odezwał się głos za nimi.
Cała trójka odwróciła się i wpatrzyła zdziwiona w młodzieńca, tak bardzo podobnego do Harry’ego a jednocześnie tak różnego. Chłopak przed nimi ubrany był w dopasowane czarne jeansy i zieloną koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci, miał kolor włosów i oczy Harry’ego, rysy twarzy również były podobne, jednak wzrost i nieźle zbudowana sylwetka różniły go od dawnego Pottera. Młodzieniec stał w swobodnej pozie, z rękoma w kieszeniach, wpatrując się z rozbawieniem w trzech braci.
- Harry? – zapytał George, gdy już się otrząsnął z szoku.
- Ta-dam! – zanucił Harry, kłaniając im się teatralnie.
- Ale… Jak? – zapytał osłupiały Bill.
- Pomógł mi przyjaciel. – wyjaśnił Potter – Zaopiekował się mną, dzięki eliksirom usunęliśmy skutki niedożywienia i przez jakiś czas trenował pod pętlą czasu.
- Wow – podsumowali bliźniacy.
- No, no… - zacmokał Bill. – Widać efekty.
W tym momencie rozległ się gwizd.
- Sorry chłopaki, muszę spadać. Zamierzam narobić trochę zamieszania w Hogwarcie.
- Nasza krew! – ucieszył się George, klepiąc Wybrańca po plecach.
- Miłej nauki – powiedział Fred uśmiechając się szaleńczo. – I nie bądź zbyt grzeczny, nie przynieś nam wstydu! – udał ojca karcącego swoje dziecko.
- O to się nie bój! – zapewnił go Potter, podał każdemu z nich rękę i udał się do pociągu.
Gdy ruszył zaczął szukać przedziału, konkretnego przedziału. Znalazł go. Na samym końcu pociągu, widząc blond czuprynę rozsunął drzwi i jak gdyby nigdy nic wszedł. Oprócz Draco i Johna siedziało tam jeszcze dwóch Ślizgonów, których kojarzył z widzenia.
- Wreszcie was znalazłem – rzucił opadając na siedzenie obok Malfoya.
- Gdybyś nie gadał tyle czasu z Wiewiórami to byśmy poczekali – rzucił Draco opierając się o siedzenie.
- Nie obrażaj ich. – powiedział zielonooki. – Oni i jeszcze jeden ich brat, Charlie, są jedynymi normalnymi w tej rodzinie. Reszta to podstępne żmije.
- A ty skąd to wiesz? – zainteresował się ciemnoskóry Ślizgon siedzący pod oknem, widział chłopaka pierwszy raz, a on doskonale zdawał się wiedzieć kto jest kim.
- Znam ich. – widząc zdumione spojrzenie, wyprostował i uśmiechnął się krzywo. – Gdzie moje maniery? Nie przedstawiłem się, Harry Potter – i wyciągnął rękę do owego Ślizgona, który patrzył na niego w szoku.
- Blaise Zabini – powiedział cicho, nadal nie do końca wierząc.
- Theodore Nott – przedstawił się drugi w takim samym stanie.
Tego żaden z nich się nie spodziewał, jednak widząc że ich przyjaciel nie ma nic przeciwko, nie odezwali się słowem. Malfoy zaśmiał się widząc miny kumpli.
- Szlama, Wiewiór i Drops zaszli mu za skórę. – wyjaśnił. – Nie jest po stronie Dyrektora, ale nie jest też po stronie Voldemorta. Jest po swojej własnej, jest trzecią siłą i w te wakacje przekonałem się, że to właśnie po tej stronie chce być. – zakończył klepiąc księcia po plecach.
Blaise i Theo spojrzeli na Draco po czym wymienili spojrzenia.
- Jesteś w stanie zapewnić nam ochronę? – zapytał cicho Nott, wspólnie z Blaisem stali murem za Draco, cały zeszły rok starali się wymyślić jak opóźnić dołączenie do Gada. – Nawet przed naszymi rodzinami?
- Tak – odpowiedział Harry z powagą – Przysięgam na swoje życie, że bez względu na wszystko zapewnię wam ochronę.
Blaise i Theodore wymienili spojrzenia. Słusznie zwrócili uwagę na fakt, że Potter powiedział, że zapewni, a nie postara się zapewnić. Draco był poważny, więc to nie były żarty. Czyżby w końcu mogli przestać się zamartwiać.
- Jesteśmy z tobą, Harry Potterze – odpowiedzieli równocześnie kiwając mu głową.
- Jak na Ślizgonów podjęliście bardzo szybką decyzję. – zauważył Potter. – Nie chcecie najpierw tego przemyśleć?
- W sytuacji, kiedy mamy dosłownie różdżkę na gardle, nie ma czasu na zbędne myślenie. – powiedział poważnie Nott.
- Po za tym nie myśl, że nie było tutaj zastanowienia. – dodał Blaise. – Odkąd wszedłeś poddaliśmy cię szybkiej analizie, sprawdzając przy tym reakcję Draco. Przede wszystkim wierzymy w jego intuicję, więc jeśli on czuje się przy tobie bezpiecznie, my również będziemy.
Książę uśmiechnął się lekko i oparł wygodnie o siedzenie. Zyskał nowych sojuszników.

Reszta podróży upłynęła w przyjemnej atmosferze. Gdy dojechali do stacji w Hogsmeade Potter w nowym mundurku wyskoczył z pociągu i wciągnął głęboko powietrze. Spojrzał na widniejący w oddali zamek i uśmiechnął się lekko. Mimo tylu przeciwności nadal uważał tą budowlę za swój dom. Choć teraz bardziej za drugi, bo w końcu dotarł do tego pierwszego. Poszedł za oddalającymi się Ślizgonami i wsiadł z nimi do powozu, John jako nowy uczeń, według tradycji musiał przepłynąć łódką, więc jechali we czwórkę. Wyskoczył z pojazdu jako ostatni i skierował się do Wielkiej Sali. Przy swoim stole ujrzał rozglądających się Granger i Weasley’a, więc żeby nie wzbudzać niczyich podejrzeń, choć jego wygląd już przyciągał uwagę, udał się w tamtym kierunku. Usiadł naprzeciwko wspomnianej dwójki.
- Cześć – powiedział i przywdział na twarz wymuszony szeroki uśmiech, kontrolę swoich emocji miał opanowaną do perfekcji.
- HARRY?!! – wykrzyknęli oboje, czym zwrócili uwagę wszystkich zebranych w Sali.
Nauczyciele przyglądali mu się w szoku, a dyrektor podejrzliwie. Skąd  niego taka zmiana? Dziewczęta i niektórzy chłopcy, aż ślinili się patrząc na niego. Bez wątpienia był teraz najgorętszym chłopakiem w Hogwarcie. Ronald chciał już o coś zapytać, gdy do Sali całe szczęście weszła McGonagall z pierwszorocznymi. Tiara przydziału zszokowała wszystkich swoją piosenką, po standardowej śpiewce o czterech domach zaczęła śpiewać o powstaniu trzeciej siły, która pokona zło. Po zakończeniu pieśni wszyscy spoglądali na siebie w milczeniu. Profesor Transmutacji odchrząknęła i zaczęła wyczytywać kolejno pierwszorocznych. Gdy wszyscy jedenastolatkowie zostali przydzieleni odezwała się:
- W tym roku doszedł do nas uczeń, który będzie uczęszczać do klasy szóstej. – wszyscy spojrzeli z zaciekawieniem na Johna stojącego przed podestem. – John Borton!
Czarnowłosy chłopak usiadł na stołku i nałożył tiarę przydziału.
- HUFFELPUFF! – krzyknęła na całą salę.
Stół, ze sztandarem w barwach żółto-czarnych zaczął bić brawo. Chłopak uśmiechnął się do Draco i udał się do nowych współ-domowników. Czarownica chciała już odesłać stołek i tiarę gdy do Sali wszedł Nicolas Smith, prowadząc zakapturzoną postać.
- Profesor McGonagall, niech pani poczeka – powiedział podchodząc do podium, podał Dumbledore’owi jakieś papiery, na które staruszek spojrzał przerażony, następnie przeniósł wzrok z postaci na Harry’ego i z powrotem – Jeszcze jedna uczennica.
- Tak? – zdziwiła się profesorka. – Jakie jest twoje nazwisko?
- Ann Lilyanne Potter – odpowiedziała dziewczyna zrzucając płaszcz.
Nauczyciele, którzy uczyli Lily Evanes i uczniowie, którzy znali jej wizerunek, a było ich dużo, wpatrywali się w szoku w dziewczynę kropka w kropkę podobną do Lily, z wyjątkiem oczu.
Te miała po Jamesie.




Rozdział poprawiony 10.01.2018

1 komentarz:

  1. Hej,
    są razem och ta ostatnia noc cudowna, wzbudza nie małe zainteresowanie, i Ann pojawiła się w Hogwarcie szkoda, ze i Alexa tutaj nie ma...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń