poniedziałek, 25 listopada 2013

14. Furia


Czas do niedzieli przeleciał jak z bicza strzelił. W międzyczasie Potterowie wraz z przyjaciółmi zdążyli wywinąć kilka niegroźnych kawałów, to zaczarowali miotłę Filcha, że cały czas bębniła go w głowę, to na środku Wielkiej Sali zmienili strój Wesleya na kostium baletnicy, to sprawili że włosy Ginny przybrały jadowicie zielony kolor, to spowodowali, że kto przeszedł prze drzwi od Wielkiej Sali zaczynał się histerycznie śmiać i wiele innych. Zarobili w ten sposób tylko dziesięć szlabanów, ale mieli jeszcze dużo czasu, żeby pobić Huncwotów. W ten czas także, Harry sprytnie omijał zaproszenia do gabinetu Dyrektora oraz samego staruszka. Niestety niedługo miało się to zmienić.

Gdy w niedzielny poranek razem z Stevenem wychodził ze śniadania, podszedł do nich Nicolas. Dłużej już nie mógł zwlekać. I tak zmarnował zbyt wiele czasu.
- Harry, chciałbym z tobą porozmawiać. Poświęcił byś mi chwilę? – zapytał.
Zielonooki spojrzał na przyjaciela, a ten zachęcająco skinął głową.
- Oczywiście, profesorze – odpowiedział i ruszył za Smithem do jego gabinetu.
- Usiądź. – poprosił i wskazał mu fotel, który chłopak zajmował ostatnio – Harry… - zaczął niepewnie – Chciałbym cię przeprosić, wiem że długo zwlekałem, ale proszę cię, nie… Ja cię błagam o wybaczenie… Nie miałem na myśli tego, co ci wtedy powiedziałem. Od rana miałem zły humor, przez list od brata…
- I musiałeś wyładować się na mnie. – wtrącił kpiąco nastolatek.
- Przepraszam, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, oprócz tego, że bardzo żałuję słów wtedy wypowiedzianych. – wyszeptał mężczyzna, patrząc w dłonie.
- Długo ci zabrało zebranie się na odwagę i przyznanie do błędu – zauważył ze smutkiem, a niebieskooki jeszcze bardziej zgarbił się w fotelu. – Nick,  ja już dawno ci wybaczyłem. – powiedział miękko Wybraniec, uśmiechając się lekko. – Zostańmy przyjaciółmi.
- Dziękuję ci. – odpowiedział Nicolas wstając.
Potter również wstał i podał rękę mężczyźnie.
- Cieszę się, że wreszcie to sobie wyjaśniliśmy – uśmiechnął się puszczając jego rękę. – Teraz niestety muszę już iść. Moja sława nie chce mi dać urlopu.
Smith zaśmiał się głośno, a Harry mu zawtórował.
- Tak, tak, nie zatrzymuję cię wasza wysokość. – ukłonił się głęboko i wciąż się śmiejąc, odprowadził chłopaka do drzwi. – Pamiętaj, że moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte. – dodał na koniec, poważniejąc.
- Dzięki.
Potter opuścił pomieszczenie z szerokim uśmiechem, jednak mina mu zrzedła już za następnym zakrętem.
- Harry, mój chłopcze! – Albus Dumbledore szeroko rozłożył ręce, jakby miał zamiar przytulić chłopaka. – Mam wrażenie, że mnie ostatnio unikałeś.
- Ależ skąd, proszę pana. – odpowiedział chłodno Gryfon. – Zależy mi po prostu na dobrych stopnia i cały swój czas poświęcam nauce.
- Liczę, że teraz znajdziesz go dla mnie. – spojrzał na niego wzrokiem, który oznaczał że nie chce słyszeć odmowy. – Zapraszam na herbatkę.
Wampir zazgrzytał zębami, ale poszedł za Trzmielem. Teraz nie miał wyjścia. Cholera! Że też dał się tak podejść! Chimera samoistnie się przesunęła wpuszczając ich do środka. Staruszek wskazał mu miejsce przed jego biurkiem. Pstryknął palcami i na meblu pojawił się serwis do herbaty. Nalał do dwóch filiżanek i jedną podsunął czarnowłosemu. Potter pod bacznym spojrzeniem niebieskich oczu, wsypał sobie cukru i dolał mleka. Wziął do ręki i zaciągnął się zapachem napoju. Od razu poczuł słaby zapach Veritaserum, udał że odgania parę z nad kubka i machnięciem ręki osłabił eliksir, tak by bez problemu go pokonać. Upił łyk i oparł się wygodniej o oparcie krzesła. Dumbledore splótł palce razem i odezwał się do ucznia.
- Wiesz Harry, że robię wszystko dla twojego dobra, prawda?
Młodzieniec zacisnął zęby, żeby nie roześmiać mu się w twarz i kiwnął głową.
- Umieściłem cię u twoich krewnych bo tylko tam byłeś bezpieczny, a ty uciekłeś. Powiedz mi gdzie spędziłeś wakacje. – rozkazał mu.
No to rozpoczęło się przesłuchanie.
- W bezpiecznym miejscu. – odpowiedział.
- Gdzie jest to miejsce? – zapytał staruszek.
- Na bezpiecznym terenie – Potter bawił się coraz lepiej.
- Sprecyzuj. – zarządził mężczyzna, z oczu już dawno zniknęły iskierki, a twarz zastąpił grymas irytacji.
- Drzewa, trawa, dom, przyjaciele.
- Chłopcze, możesz mi zaufać – wycedził mężczyzna.
- Oczywiście, panie dyrektorze. – odpowiedział chłopak i uśmiechnąwszy się szeroko zapatrzył w sufit.
- Panie Potter, mam wrażenie że pan ze mnie drwi.
- Jakżebym śmiał. – czarnowłosy udał oburzenie, a w duchu śmiał się głośno. – Jestem pod przysięgą, proszę pana. – skłamał mu.
- Ach! – staruszek od razu się rozluźnił. – Jaki to rodzaj przysięgi, może uda nam się to ominąć?
- Przysięga Wieczysta.
Mężczyzna pogładził palcem swoją długą brodę, po czym zmienił temat. Na tym polu nic nie zdziała, więc wyciągnął jeszcze jednego ukrytego asa. Teraz chłopak się nie wywinie.
- Dobrze, ważne że byłeś bezpieczny. – Starzec uśmiechnął się fałszywie i spojrzał na Wybrańca jakby z żalem? Harry podejrzewał, że nie spodoba mu się to co teraz powie. – Wezwałem cię tutaj w innym celu. – zwrócił się do siedzącego przed biurkiem chłopaka. – Znaleźliśmy testament Syriusza.
Potter od razu się wyprostował i zmarszczył brwi. Więc stary Drops nie zamierzał mu mówić, że jego chrzestny żyje? Chciał jeszcze bezczelnie wmawiać, że ma testament Łapy?
- Według tego zapisu… - dyrektor, nie zważając na spojrzenie nastolatka, wyciągnął z koperty kawałek pergaminu - … skrytka w Gringocie należy do ciebie, dom na Grimmlaud Place także, jesteś oficjalnym dziedzicem i głową rodu Blacków i… - podniósł wzrok i uśmiechnął się tak, żeby nastolatek nie widział - … jestem twoim opiekunem prawnym.
Potter od początku tego testamentu kipiał ze złości, ale teraz drżał z ledwie pohamowanej furii. Jak on śmiał wmawiać mu takie oszczerstwa? Nie wstyd mu było bawić się czyimś cierpieniem? Wyciągnął rękę po zapiski.
- Proszę podać mi tą kartkę – wycedził przez zęby.
Albus podał ją chłopakowi.
- To nie jest pismo Syriusza – wysyczał, drąc.
- Ależ mój kochany chłopcze, oczywiście że jest – starzec uśmiechnął się dobrotliwie, co jeszcze bardziej rozwścieczyło chłopaka. – Jesteś teraz smutny i nie rozpoznajesz. Zaręczam, że pisał to twój ojciec chrzestny.
Gryfon poderwał się na nogi.
- Nie wmówisz mi tego do jasnej cholery! – wykrzyknął rozeźlony, nie baczył już teraz na żadne zwroty grzecznościowe, mężczyzna posunął się za daleko. Czerwona mgiełka zasłoniła mu oczy, a skóra pobladła, tylko ostatnie strzępki samokontroli pozwoliły mu na niewysunięcie kłów. – Tego na pewno nie pisał Syriusz! Nie rób ze mnie idioty! Pismo Łapy znam prawie tak dobrze, jak swoje! Jestem też pewny, że w razie jego śmierci moim opiekunem byłby ktoś, kto byłby tego godny i na pewno ty byś nim nie był!
Odwrócił się i wybiegł, czuł jak wysunięte chwilę wcześniej kły ranią mu zęby. Biegł na oślep przed siebie, byleby jak najszybciej dotrzeć do wyjścia. Skręcił w następny korytarz i zderzył się z kimś z rozpędu. Obydwoje opadli na podłogę. Przez swoje wyczulone zmysły poczuł znajomy zapach.
- Alex? – wyszeptał, trzęsąc się jak w febrze.
- Harry? – Davis był przerażony widząc swojego chłopaka w takim stanie.
Potter wstał i wziąwszy brązowowłosego na ręce pognał do najbliższego schowka. Postawił swojego partnera na ziemi i przyparł go do ściany, całując brutalnie.
- Harry! – Alexander odepchnął go od siebie.
Oczy Pottera pociemniały na widok krwi spływającej po brodzie nastolatka. Swoimi kłami rozerwał mu wargi. Ugiął nogi i przygotował się do skoku. Alex widząc to szybko zmienił się w drapieżnika, popchnął zielonookiego na ścianę i spoliczkował.
- Otrząśnij się do cholery! – wydarł się.
Potter jako, że był silniejszy powalił go na podłogę, uderzenie jeszcze bardziej go pobudziło. Chwilę toczyli zaciekłą walkę, w końcu Alexander górował nad swoim towarzyszem. Siedząc na nim okrakiem przydusił do podłogi. Machnięciem ręki unieruchomił go. Rozciął swój nadgarstek ostrym kłem i skierował go nad uchylone usta Gryfona. Gdy uznał, że już dosyć zatamował krwawienie i zniwelował zaklęcie. Zielonooki odetchnął głęboko.
- Lepiej? – zapytał Davis.
- Tak, dziękuję.
- Po obiedzie pójdziemy na polowanie, staraj się do tegoczasu nikogo nie zaatakować – doradził mu.
- Po obiedzie? – zdziwił się książę – A co ty tu tak właściwie robisz?
- Niespodzianka!
Alexander uśmiechnął się krzywo i nachylił nad partnerem.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytał, ale ugiął się pod spojrzeniem młodzieńca – Przeniosłem się – szepnął. – Nie widziałem już sensu w nauce w Salem.
Harry podniósł rękę i pogłaskał go po policzku.
- Dziękuję. – nic więcej mówić nie musiał. Obaj doskonale wiedzieli co to dla nich znaczyło. – Dokąd teraz zmierzałeś? – zmienił temat.
- Do gabinetu dyrektora, miałem być tam na dwunastą. – odpowiedział całując opuszki jego palców. – Załatwić formalności przed obiadem, na którym dostanę przydział. Co cię tak zdenerwowało? – zainteresował się w zamian.
- Dumbledore. – wysyczał przez zęby, zły humor znowu powrócił, poruszył się chcąc znaleźć wygodniejszą pozycję i przez przypadek otarł się o krocze Alexa, po jego twarzy przebiegł cień przyjemności, a wszystkie zbędne myśli uleciały w kąt. – Lepiej już idź.
- Dlaczego? – zdziwił się brązowooki.
- Bo mam ochotę przyprzeć cię do podłogi i pieprzyć do nieprzytomności, a ty już pięć minut temu powinieneś  być u starca – powiedział zachrypniętym głosem.
Alexander zaśmiał się i wstał. Pomógł wstać swojemuchłopakowi, co ten od razu wykorzystał przypierając go do  ściany i całując zachłannie.
- Ach! – Davis zajęczał –Wiem Harry, że jesteś na głodzie, nie tylko krwi, ale ja naprawdę muszę iść – zaprzeczył swoim słowom ponownie wpijając się w usta towarzysza. Zaczęli walczyć o dominację nad pocałunkiem, żaden nie chciał ustąpić drugiemu, co sprawiało go jeszcze bardziej gorącym. Ta wzajemna walka tylko obudziła w nich pożądanie.
- Musisz już iść. – Potter niechętnie odepchnął wampira i odsunął się dalej, żeby nie kusić losu. – Spotkamy się na obiedzie, obojętnie do jakiego domu trafisz.
- Taaak – mruknął Alex poprawiając włosy. – Później wybierzemy się na polowanie, bo niestety długo tak nie pociągniesz, furia nie jest najlepsza dla wampira.
- Tak, wiem. – mruknął Harry – Alex? – zagadnął go gdy ten wychodził, spojrzał na Wybrańca zaciekawiony – Wieczorem zapraszam cię do siebie, to będzie długa noc.
Brązowowłosy pokręcił głową ze śmiechem i wyszedł.

Czas do obiadu Potter spędził w swoim pokoju. Nie chciał kusić losu. W drodze do Wielkiej Sali towarzyszyli mu Steven, Ann i Megan, którzy w razie potrzeby hamowaliby zapędy księcia. Dotarłszy do Sali zajęli miejsca.
- Harry? – zagadnęła go siostra – Dlaczego wpatrujesz się, z głupim uśmiechem na twarzy, w drzwi?
- Zobaczysz. – wyszczerzył się do niej i zamilkł bo Dumbledore powstał ze swojego miejsca, najeżył się i zawarczał cicho.
- Harry! – upomniał go Clark.
Opanował się szybko, choć nie było to łatwe.
- Drodzy uczniowie! Hogwart, w rankingu szkół Magicznych, został okrzyknięty najlepszą placówką! Jestem z tego powodu niezmiernie dumny! To spowodowało, że rodzice chcą zapisać, a nawet przenieść swoje dzieci, właśnie tutaj! Już dziś mamy kolejnego nowego ucznia! Zapraszam!
Do Sali wraz z profesor McGonagall wszedł Alex. Z wysoko podniesioną głową kroczył przed siebie. Potter uśmiechnął się.
- Wiedziałeś! – oskarżyła go Ann.
- Wpadłem na niego, jak szedł do gabinetu Trzmiela. –wyjaśnił. – Tak to bym też nie wiedział.
- Alexander Davis! – powiedziała głośno nauczycielka transmutacji.
Chłopak zajął mały stołek i wdział tiarę. Ta chwilę milczała i krzyknęła:
- SLITHERIN!
Rodzeństwo Potter, panna Wilson i pan Clark byli jedyni z pośród Gryfonów, którzy klaskali. Ron spojrzał na niego z nienawiścią.
- Wielbiciel Śmierciożerców – warknął cicho, jednak wyczulony słuch Wybrańca to wyłapał.
- Kogo nazywasz Śmierciożercą? – zapytał chłodno.
Weasley zdziwiony był tym, że chłopak to usłyszał.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. – powiedział. –Bratasz się ze Śmierciożercami od początku roku!
- Draco nie jest Śmierciożercą – stanowczo oświadczył zielonooki. – Zmień śpiewkę bo to się robi nudne.
- Taa, jasne! – prychnął Weasley. – Pewnie już liże buty Sam-Wiesz-Komu!
- Na jakiej podstawie tak sądzisz? – zapytał unosząc brew..
- Jest taki sam jak ojciec!
- A co ty możesz o tym wiedzieć? – podniósł głos Harry, przez dzisiejszy wybuch łatwiej było go wyprowadzić z równowagi.
- Są jego wiernymi pieskami! – pieklił się Weasley, jak ten głupiec mógł jemu nie wierzyć? – A ty przez swoją naiwność wydajesz się na śmierć!
- Naiwność mówisz? – wysyczał Potter lodowato. Furia na nowo zagościła w jego ciele. – Naiwny byłem ufając wam.
- O czym ty mówisz Harry? – wtrąciła się Hermiona., dyrektor obiecał jej, że Harry nigdy się nie dowie. Tylko dlatego zgodziła się szpiegować przyjaciela.
- Nie udawaj, że nie wiesz Granger, od kilku lat mnie szpiegujecie, przestań kłamać! – przerwał jej bo widział, że otwiera usta i podniósł się z miejsca – To wy, nie Draco, jesteście na każde zawołanie starego Dropsa, który równie jak Voldemort dąży po trupach do celu, różni się tylko tym, że nie zabija. Wierzycie w bajkę o wyższym dobrze i liżecie mu buty prawie od początku naszej znajomości! Coś można poświęcić, żeby wygrać, prawda? Szkoda, że to była nasza przyjaźń.
W Sali zapadła cisza.
- Harry, jak możesz tak mówić? Jesteśmy twoimi przyjaciółmi! – w oczach Gryfonki pokazały się łzy, która w tym momencie zdała sobie sprawę jak wielki błąd popełniła słuchając Rona.
- Przyjaciółmi? – prychnął – Nie wiecie co to znaczy! Nie przyjacielem, a zdrajcą jest ten który wydaje sekrety przyjaciela, mimo tego że wielokrotnie zapewnialiście mnie, że nikt się nie dowie. – skrzywił  się. – Brzydzę się waszym widokiem.  – warknął, mówił cicho ale każdy w Sali doskonale go słyszał – Mdli mnie widząc wasze fałszywe gęby. Nie jesteście godni nazywać was przyjaciółmi! – wysyczał i odwrócił się, Uczniowie zebrani w Wielkiej Sali patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami – Na co się gapicie? Przedstawienie skończone!
Wyszedł zza ławki i ruszył w stronę wyjścia. Chwilę później dołączyli do niego Ann, Steven i Megan. W ciszy, słychać było tylko odgłos och kroków. Gdy opuścili pomieszczenie Harry zaczął się już widocznie trząść.
- Uspokój się – szepnęła do niego siostra, łapiąc pocieszająco za rękę.
- Nie mogę – jęknął Potter.
Steven rozejrzał się dookoła.
- Harry, musimy usunąć się gdzieś na bok, bo przestraszysz uczniów swoim wyglądem – wtrącił i razem z rudowłosą złapali Wybrańca pod ramię, odciągając go w wąski korytarz przy zejściu do lochów.
- Muszę… Alex… - powiedział zielonooki.
Megan machnęła prawą ręką nad swoją lewą dłonią.
- Poszło. – odezwała się.

W Wielkiej Sali większość Ślizgonów miała szampański humor. Wreszcie Wiewiór i Szlama poszli tam gdzie ich miejsce! Alexander siedział koło Draco. Żaden z nich się nie odzywał. Oboje w jakiś sposób byli szczęśliwi, jednak postawa Harry’ego gdy wychodził z pomieszczenia bardzo ich zmartwiła. W pewnym momencie brązowowłosy poczuł swędzenie lewej ręki. Spojrzał na nią kątem oka.
- Możemy już wyjść? – zapytał Malfoya. – Książę ma problem– szepnął i machnął, niby lekceważąco, ręką, tak że Draco ujrzał wiadomość, blondyn podniósł się z miejsca – Finite – wiadomość zniknęła.
Opuścili Salę jadalną pod bacznym spojrzeniem niebieskich oczu.
- Gdzie są? – Davis wskazał mu drugi korytarz.
Poszli w tamą stronę i wkrótce zobaczyli czwórkę uczniów, z czego jeden widocznie się trząsł.
- Harry! – brązowowłosy podbiegł do niego i złapał za ramię. – Zabieram go na polowanie – zwrócił się do przyjaciół.
- Mam iść z wami? – zapytała Ann.
Alex pokręcił głową.
- Poradzimy sobie, dam wam znać jak będziemy wracać. – i nie oglądając się na nich pociągnął księcia w stronę wyjścia.
Rzucił na siebie i Pottera kameleona i pognali do lasu.Za zasłoną drzew zniwelował zaklęcie.
- Harry?
- Tak? – zapytał przez zaciśnięte zęby chłopak.
- Gdzie tu są jakieś jadalne zwierzęta?
- Musimy przebiec cały zakazany las, gdy natężenie magii się zmniejszy będzie oznaczało, że jesteśmy w miejscu gdzie nie sięga bariera antyteleportacyjna. Tam też można się pożywić.
- Dobrze – Alexander się skupił i ukazał swoje wampirze cechy, pionowa źrenica, pobladła skóra, wysunięte kły – Chodźmy!
Rzucili się biegiem przez las. Nawet jeśliby ktoś ich zobaczył nie zorientowałby się, że to oni. Podczas biegu z wampirzymi zdolnościami byli nie do prześcignięcia. Od razu poczuli gdy do przekroczyli barierę. Do ich nozdrzy doleciał zapach świeżej krwi. Zatrzymali się, by przez chwilę napawać się tym aromatem, po czym ruszyli jeszcze szybciej, jeśli to możliwe. Wpadli na małą polankę ze strumyczkiem, na której były trzy łosie. Jednemu z nich skręcili kark, żeby nie uciekł i zatopili kły w szyjach tych żywych. Potter aż jęknął z przyjemności, gdy ciepła krew dotarła do jego przełyku. Nie przepadał za tą formą pożywienia, ale bez tego wiłby się w agonii. Trzeciego łosia opróżnili razem. Nasyceni oparli się o drzewa.
- Lepiej ci? – zapytał cicho nowy Ślizgon.
- Tak – odpowiedział Harry z uśmiechem, rozejrzał się po polanie i mina mu zrzedła gdy natrafił na trzy martwe cielska. – Musimy po sobie posprzątać – mruknął i machnięciem ręki unicestwił zwierzaki.
- Wracamy? – Alex wstał i podał dłoń Gryfonowi.
Harry wcale nie miał ochoty wracać, ale nie chciał martwić jeszcze bardziej przyjaciół, którzy czekali w zamku na jakąkolwiek wiadomość od nich. Puścili się więc biegiem w drogę powrotną. Alexander zdziwił się gdy czarnowłosy skręcił w inną ścieżkę niż ta, którą przyszli. Zatrzymali się przy granicy drzew i schowali wampirze cechy. Wyszli z lasu wprost nad jezioro. Jednakże tego brzegu nie było widać z zamku.
- Wyślę wiadomość gdzie jesteśmy – powiedział Potter i przesłał każdemu informację.
Ślizgon przyglądał się jak książę zdejmuje kolejne części garderoby.
- Na co czekasz? – Harry był już w samych bokserkach i szedł w kierunku wody.
Alex szybko się rozebrał i wskoczył zaraz za nim. Podpłynął do niego, wskoczył mu na plecy i razem poszli pod wodę. Potter wynurzył się i ze śmiechem zaczął chlapać swojego towarzysza. Brązowooki nie pozostawał mu dłużny. Książę podciął mu nogi i Davis przewrócił się na niego, tak że obaj ponownie wylądowali pod wodą. Gryfon otworzył oczy i zobaczył niewyraźną twarz partnera. Podniósł rękę i pokonując opór wody pogłaskał go po policzku. Złapał go za kark i przyciągnął do swoich ust. Wynurzyli się powoli, całując się bez wytchnienia. Alexander przejechał dłońmi po plecach drugiego chłopaka i złapawszy go za pośladki, przyciągnął bliżej.
- Yhym, Yhym.
Oderwali się od siebie bez pośpiechu i nadal trwając w swoich ramionach spojrzeli w stronę nadawcy tego dźwięku. Na brzegu stała czwórka Gryfonów, Puchon, Krukonka i Ślizgon.
- Widzę, że już ci lepiej braciszku. – odezwała się Ann z szerokim uśmiechem.
- Czuję się jak nowonarodzony. – wyznał szczerze zielonooki. – Przyłączycie się do nas?
- Wybacz, ale wolałbym nie wchodzić z wami w kontakty seksualne – powiedział Draco uśmiechając się krzywo.
Harry spojrzał na niego jak na kosmitę.
- Nie o to mi chodzi kretynie! – oburzył się.
- Jeżeli chcielibyśmy zabawić się w trójkącie to nie poprosilibyśmy ciebie – dodał Alex i pokazał mu język.
Potter sobie o czymś przypomniał. Lepiej powiedzieć to teraz, niż jakby miał się dowiedzieć od jakiegoś postronnego Gryfona, który przeinaczyłby fakty.
- Mmm… Alex? – zagadnął go niepewnie.
- Tak? – chłopak spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Muszę ci coś powiedzieć, zanim dowiesz się tego od reszty uczniów naszej szkoły – powiedział chłopak starając się nie patrzeć na swojego chłopaka.
- Tak? – powtórzył na pozór spokojnie brązowowłosy.
- W ten dzień co doszedł do Gryfonów Steven wymyśliliśmytaką bajeczkę o naszej znajomości – wyjaśnił skrępowany, przyjaciele mieli z nich ubaw po pachy.
- I co w niej było?
Potter odsunął się dla bezpieczeństwa o parę kroków i wyjaśnił historię. Ślizgon zareagował głośnym śmiechem. Tylko tych dwóch świrów mogło wymyślić coś takiego.
- A ty myślałeś, że co ci zrobię? – zapytał swojego partnera.
- No… Nie wiem. – wyjaśnił skrępowany.
Towarzystwo zaśmiało się z jego miny. Skoro już wszystko wyjaśnione to mogli się bawić. Zebrani na brzegu szybki pozbyli się odzienia i chwilę później wszyscy byli w wodzie.
- Czy to jest, to co myślę, że jest? – zapytał John wskazując na łopatkę Harry’ego.
Wszyscy, jak jeden mąż, spojrzeli na plecy chłopaka.
- Następca tronu. – powiedziała Ann cicho. – Pojawił się po inicjacji tak?
Zielonooki kiwnął głową.
- Ty jesteś przyszłym królem elfów? – zapytał Alex wskazując na łopatkę Draco.
Był na niej tatuaż różdżki skrzyżowanej z mieczem na tle sześcioramiennej gwiazdy. Blondyn skinął głową.
- Faktycznie Steven coś wspominał. – przypomniał sobie Potter –Jesteście kuzynostwem prawda?
- A nie widać? – zapytali razem.
Faktycznie gdyby się przyjrzeć to można by znaleźć podobieństwo. Obydwoje byli wysokimi blondynami i mieli także podobne rysy twarzy. Clark jednak miał złote oczy, a Malfoy szaroniebieskie.
- Widać – stwierdzili Potterowie.
Wszyscy ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Zamierzacie rozmawiać w wodzie? – zapytała Payton, gdy jako tako się uspokoili – Gadać możemy później! – była władcą wszystkich żywiołów, więc podniosła rękę, machnęła nią i towarzystwo zalała fala wody.
Więcej już nie rozmawiali, zaczęli pływać, chlapać i podtapiać się wzajemnie. Jezioro opuścili gdy zaczęło się ściemniać. Szybko się osuszyli i wdziali mundurki.
- Już jesteśmy spóźnieni na kolację – mruknęła Megan.
- Przejmujesz się tym? – zdziwiła się Ann.
- Oczywiście, że nie.
W milczeniu ruszyli do zamku.
- Hej ludzie, jutro jest sprawdzian Quidditcha, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie? – zagadnął Harry Gryfonów.
- Oczywiście, że nie – odpowiedzieli chórem.
Potter podziękował im szerokim uśmiechem.
- Dobra, robimy wielkie wejście – zaśmiał się Draco gdy stanęli przed wrotami.
- Masz coś przeciwko, żebym dzisiaj zjadł z wami? –zapytał go Potter.
- Oczywiście, że nie. – powiedział z uśmiechem – żeby było śmieszniej niech oni najpierw wejdą – pokazał na Johna, Megan, Deana, Ann, Stevena i Payton. – A my wejdziemy jakieś dwie minuty po nich. Będziemy mieć zapewnioną stuprocentową uwagę.
Młodzi zgodzili się z nim i weszli do Sali.
- Zamierzacie obnosić się ze swoim związkiem? – zapytał Malfoy patrząc jak Harry obejmuje Alexa od tyłu i przygryza mu lekko ucho.
- Nie, ale nie zamierzam się też ukrywać. – wyjaśnił zielonooki, nie zaprzestając czynności.
- Dzisiaj jeszcze sobie odpuścimy bo tak będziemy w centrum zainteresowania – wtrącił się Davis.
- Ale od jutra nie zamierzamy – dokończył Potter.
- Brzmi jak dobry plan – Draco pokiwał głową i wskazał na drzwi. – To co wchodzimy?
Książę kiwnął głową i Ślizgoni stanęli po obu jego stronach. Wrota się otwarły i weszli do Wielkiej Sali. Wszystkie rozmowy cichły. Tak jak podejrzewali, mieli zapewnioną stuprocentową uwagę. Ludzie patrzyli w szoku na trójkę młodzieńców. Szczerze powiedziawszy żeńską część szkoły bardziej zainteresował ich wygląd, niż to, że Harry Potter stoi z dwoma uczniami Domu Węża. Tym bardziej, że jeden z nich był dla wszystkich zagadką, a Potter wydawał się go dobrze znać. W milczeniu skierowali się do stołu Slitherinu. Niektórzy Ślizgoni przywitali ich skinięciem głowy, co zdziwiło Pottera. Dopiero gdy zasiedli na miejsca gwar powrócił. Gryfon usiadł obok Alexa, a Draco zajął miejsce naprzeciwko nich, obok Blaisa. Zaczęli jeść rozmawiając na błahe tematy.
- Gdzie was poniosło po obiedzie? – zagadnął ich Zabini.
- Byliśmy nad jeziorem – wyjaśnił Malfoy – Pływaliśmy.
- Dziwne, nie widzieliśmy was z Teo a większość czasu byliśmy na błoniach.
- Byliśmy nad brzegiem niewidocznym z zamku – powiedział cicho Harry.
Ciemnoskóry Ślizgon skinął głową ze zrozumieniem. Pojawił się deser. Niestety Potter nie miał już na niego ochoty. Pragnął jednak czegoś innego a osoba, która o której myślał spokojnie sobie jadła.
- Chcesz kawałek? – zapytał go Alexander podsuwając mu kawałeczek placka czekoladowego.
- Dzięki, jestem najedzony – Wybraniec wsunął ręce pod stół i z cwaną miną obserwował swojego partnera.
Davis niczego się nie spodziewał, także byłby podskoczył na ławce gdy poczuł rękę sunącą po udzie. Jednak dzięki swojej samokontroli opanował ten odruch. Starał się nie zwracać uwagi na coraz śmielsze poczynania ręki Harry’ego.
- Najadłeś się już? – zapytał go chłopak, chciał mieć go już u siebie w sypialni.
Brązowowłosy spojrzał w jego oczy i kiwnął głową. Wstał, dziękując w duchu za szatę ukrywającą jego problem.
- Oddam wam go później – rzucił przez ramię Potter i razem wyszli z Wielkiej Sali.
Pognali korytarzami na siódme piętro, dzięki skrótom dostali się tam w błyskawicznym czasie. Książę podał hasło i chwilę później byli w korytarzu prowadzącym do komnat prefektów i Kapitana. Otworzył drzwi do swojej sypialni i wepchnął tam Alexa zamykając za nimi. Przyszpilił chłopaka do ściany obok wejścia i wpił się w jego usta. Przejechał językiem po dolnej wardze partnera prosząc o wstęp, który zaraz uzyskał. Zaczął drażnić narząd smaku kochanka, zmuszając go do wspólnej zabawy, a w międzyczasie zaczęli pozbywać się ubrań. Po pokoju walały się już koszule i krawaty, a oni nie odrywając się od siebie, zaczęli mozolną wędrówkę w stronę łóżka. Potter poczuł jak jego nogi uderzyły w materac, więc odwrócił się i rzucił Davisa plecami na łóżko.
- Powinienem cię ukarać – wyszeptał mu do ucha zachrypniętym głosem.
Brązowooki jęknął gdy poczuł język drażniący jego sutki, ręce Harry’ego tymczasem mocowały się z paskiem, by po chwili spodnie i bokserki chłopaka wylądowały na podłodze. Wstał i szybko rozebrał się do końca. Wrócił na łóżko i mocno przytrzymał obie ręce kochanka nad jego głową.
- Za co chcesz mnie karać? – ponownie jęknął Ślizgon.
- Nie powiedziałeś mi, że się przynosisz – mruknął czarnowłosy.
Machnięciem ręki przywiązał chłopaka do ramy łóżka. Ustami zaczął sunąć po jego klatce piersiowej. Oznaczył ją kilkoma małymi punkcikami i skierował się ponownie na sutki chłopaka, jeden podszczypywał palcami, a drugi trącał koniuszkiem języka, by po chwili go zassać. Alex wił się pod nim i drżał, błagając o więcej. Nie mogąc wytrzymać, niósł biodra by otrzeć się o Pottera, ale ten go wstrzymał.
- Nie tak szybko, kochanie – mruknął.
Złapał trzonek Davisa u nasady, żeby nie mógł dojść i pochylił się nad nim. Przejechał językiem po całej długości penisa by po chwili wziąć go do ust. Zaczął poruszać głową w górę i w dół ssąc i drażniąc językiem narząd kochanka.
- Harry… Och!... Proszę cię! Muszę… Muszę cię dotknąć – szarpał się w krępujących go więzach, tak że poraniły mu nadgarstki.
Potter zlitował się nad nim i odwiązał go. Alexander złapał go za kark i przyciągnął go do pocałunku. Książę jedną ręką wymacał szufladkę od szafki nocnej i wyciągnął z niej butelkę z lubrykantem, drugą wciąż stymulując partnera. Brązowowłosy oderwał się od niego i położył na poduszki, pragnął go i wiedział, że zachwalę go dostanie. Rozłożył szeroko nogi i zamglonym z pożądania wzrokiem wpatrywał się w Harry’ego. Ten nawilżył sobie palce i patrząc partnerowi w oczu wsunął w niego od razu dwa. Davis spiął się ale czując uspokajający masaż na brzuchu starał się rozluźnić, początki nie wiedzieć dlaczego zawsze były najgorsze. Współżyli ze sobą dopiero trzeci raz, więc może z czasem się to zmieni. Gryfon wsunął trzeci palec i zaczął poruszać ręką. Alex odchylił głowę do tyłu i jęknął cichutko, a wszystkie wcześniejsze myśli poleciały w kąt. Jego jęki jeszcze bardziej podziałały na pobudzony do granic możliwości członek szukającego, więc czym prędzej przyspieszył.
- Już! – wyjęczał Davis.
Potter dłużej nie dał się namawiać, wyciągnął palce i wylał sobie olejku na ręce. Rozsmarował to na swoim twardym członku i ustawił się przy wejściu towarzysza. Patrząc w jego brązowe tęczówki wsuwał się powoli. Alexander miał tak zmroczony pożądaniem umysł, że nie zwracając uwagi na początkowy ból i dyskomfort, nabił się do końca. Ten zapał wynagrodził mu głośny okrzyk przyjemności Harry’ego, gdy jego członek został otoczony przez ciasne wnętrze. Oparł ręce po obu stronach głowy Ślizgona i zaczął się poruszać. Alex oblizał spierzchnięte wargi, na co Potter zareagował warknięciem. Wpił się w te kuszące czerwone usta i zaczął poruszać się szybciej. Brązowooki wił się pod nim w spazmach rozkoszy. Wiedział, że długo nie wytrzyma. Chciał by to trwało ale było zbyt idealne, żeby mógł się powstrzymać. Zaczął drżeć, co przewidywało nadchodzący orgazm.
- Jeszcze nie. – wyszeptał mu do ucha, zachrypniętym głosem, książę. – Dojdziemy razem.
Złapał ponownie jego penisa u nasady i zaczął wchodzić w niego mocno. Raz za razem uderzając w prostatę kochanka, na co ten krzyczał głośno z przyjemności. W końcu czując zbliżający się koniec puścił gorący organ. Patrząc sobie w oczy, krzycząc z rozkoszy, szczytowali. Potter drżąc z ekstazy opadł na ciało swojego chłopaka. Przez jakiś czas leżeli w tej pozycji nie mając siły się podnieść. Ale to było dla nich perfekcyjne w każdym calu. Nie potrzebowali żadnych słów, wystarczy że ten drugi był obok. Alexander wsunął rękę w mokre włosy kochanka i zaczął masować mu głowę, na co Harry mruczał jak kot.
- Masz ochotę na prysznic? – zapytał go w końcu po jakimś trzydziestu minutach.
- Jak najbardziej. – odpowiedział sennie Alex.
Wstali z łóżka i udali się do łazienki. Weszli do kabiny i odkręcili strumień ciepłej wody. Gryfon wylał sobie na dłonie żel pod prysznic i zaczął myć kochanka. Ramiona, klatkę piersiową, plecy, brzuch… W końcu zatrzymał się na członku, który pod jego dotykiem znów zaczął się unosić. Zaczął poruszać dłonią w górę i w dół a gdy narząd był całkowicie twardy odsunął się i pozwolił wodzie spłukać pianę. Alexander oparł się o ścianę bo nie ufał swoim nogom, a Harry spoglądając na niego opadł na kolana. Davis patrzył z zachwytem jak jego penis znika w ustach Pottera. Został pochłaniany raz za razem, nie wiedział jak długo to trwało, ale wiedział że zbliża się na szczyt. Jęknął głośno.
- Harry, ja zaraz… – Wybraniec nie pozwolił mu skończyć bo przejechał zębami po całej długości trzonka i Ślizgon doszedł mu w usta. – Nie masz jeszcze dosyć? – wyszeptał gdy uspokoił oddech.
- Ciebie? Nigdy – odpowiedział i pocałował go.

Kąpiel się przedłużyła. Wyszli z łazienki prawie godzinę później. Budzik na szafce nocnej wskazywał północ a oni obaj byli wykończeni. Potter machnięciem ręki zmienił pościel, brudną wysyłając do pralni i razem z partnerem wszedł do łóżka. Nie minęła chwila i obaj spali.



Rozdział poprawiony 12.01.2018



1 komentarz:

  1. Hej,
    no w końcu Nick przeprosił, ale bardzo dużo czasu mu to zajęło... co za wstrętny nanipulator i Alex juhu przeniósł się do Hogwartu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń