poniedziałek, 25 listopada 2013

15. Nabór



Harry, mimo aktywnej nocy, obudził się już o świcie. Podparł głowę na łokciu i w zamyśleniu przyglądał się śpiącemu Alexowi. Nie mógł uwierzyć, że chłopak się przeniósł, jeszcze przez wzgląd na niego! To było dla niego wprost niesamowite. Tęsknił za ni cholernie, przyzwyczaił się do tego, że stale jest obok, a tu ci bęc! Zaczął się rok szkolny i byli zmuszeni się rozstać. Pogładził palcem zarumieniony policzek kochanka i udał się do toalety. Po wykonaniu porannych czynności wrócił do łóżka. Stwierdził, że mógłby godzinami tak leżeć i wpatrywać się w śpiące oblicze Davisa. Podczas snu jego twarz była rozluźniona, a na ustach błąkał się lekki uśmiech. Nie wiedział jak długo wpatrywał się w swojego kochanka, ale ani się nie spostrzegł jak wskazówki zegara wskazały siódmą. Postanowił go obudzić.
- Hej, Śpiąca Królewno. – wyszeptał mu do ucha. – Czas wstawać.
Alexander wymruczał coś niewyraźnie i machnął ręką, chcąc odgonić natręta.
- Alex, obudź się. – Potter pocałował go lekko, brązowowłosy nadal nic.
Gryfon odrzucił kołdrę i ujrzał poranną erekcję Ślizgona, złapał za nią i patrząc w twarz partnera zaczął poruszać.
- Alexandrze Davis – warknął mu do ucha, – Jeżeli za chwilę nie otworzysz oczu sprowadzę tu Jake’a, żeby to on wyrwał cię z krainy marzeń.
To musiało podziałać. Alex otworzył jedno oko, ukazując brązową tęczówkę.
- Nie zrobiłbyś tego – powiedział zachrypniętym od snu głosem.
- Owszem, zrobiłbym – odpowiedział z szerokim uśmiechem zielonooki i zaczął szybciej poruszać ręką.
Davis jęknął i wygiął się w łuk. Chwilę nie trwało, jak wylał się wprost w dłoń młodego księcia, ten patrząc mu w oczy zlizał białe nasienie ze swoich palców. To było cholernie erotyczne. Brązowooki złapał Harry’ego za kark i przyciągnął do pocałunku.
- Tak w ogóle to dzień dobry – mruknął, kiedy się od siebie oderwali.
Potter zaśmiał się i odpowiedział.
- Myślę, że możemy powoli się zbierać do wyjścia.
Alexander niechętnie wyraził zgodę i wygrzebał się z pościeli. W milczeniu, posyłając sobie od czasu do czasu przelotne uśmiechy, ubrali się. Wybraniec upewnił się, że nikogo nie ma w korytarzu i opuścili kwatery. Za pomocą kilku skrótów dotarli do Wielkiej Sali. Weszli wspólnie, uczniowie obecni w Sali, tak jak wczoraj posłali im zdziwione spojrzenia. Tak, jakby nie mogli uwierzyć, że Harry Potter, Wybraniec, Złoty Chłopiec – czy jak go tam zwą, bratał się ze Ślizgonami.
- Widzimy się po śniadaniu. – pożegnał się z uśmiechem czarnowłosy i ruszył w kierunku stołu Lwów, kątem oka zobaczył jak Alex siada koło Draco. – Cześć! – Przywitał się ze Stevenem, Megan, Ann i Payton, która zrezygnowała dzisiaj z siedzenia z Krukonami.
- Ja z tobą nie gadam! – Stev pokazał mu język i udając obrażonego obrócił się do niego bokiem.
- A dlaczegóż to? – Zdziwił się Potter.
- Zniknąłeś wczoraj już po dziewiętnastej, a ja byłem skazany na nudę i Weasleya.
- Nie odpowiadało ci nasze towarzystwo? – Potterówna udała zasmuconą.
- Ależ odpowiadało, ale to nie to samo, co facet. – Clark udobruchał dziewczynę.
- Wiesz, mogłeś się do nas przyłączyć – zaśmiał się Harry.
- I twój Koch…
- Cześć! – Przerwało im nadejście kolejnej osoby. – Mogę się dosiąść? Nie chcę przeszkadzać, ale tylko tu jest kilka wolnych miejsc.
- Jasne – Harry spojrzał na zarumienioną twarz byłego współlokatora – Siadaj Neville.
Longbottom uśmiechnął się i zajął miejsce obok Harry’ego.
Po chwili pozostałe miejsca zajęli siódmoklasiści, w tym dwójka prefektów. Wymienili między sobą rozbawione spojrzenia i odwrócili się w stronę młodszego kolegi.
- Jak noc, Harry? – zapytał uprzejmie Conor.
- Dobrze? – Potter zdziwił się tym nagłym pytaniem, podejrzewał, że kolega nie pyta z troski o jego samopoczucie.
- Słyszeliśmy. – na usta Coopera wpłynął cwany uśmieszek. – Na przyszłość staraj się wyciszać pokój, jak masz zamiar przez pół nocy uprawiać dziki seks.
Ann, Steven, Payton i siódmy rocznik zaśmiali się, a Harry zmieszany podrapał się po głowie.
- Postaram się zapamiętać. – wyszczerzył się do Prefekta. – Neville, dobrze się czujesz?
Pulchny Gryfon był cały czerwony.
- Ja… Tak.
- Um… Chyba go trochę zawstydziliście – odezwała się cicho Megan.
- Daj spokój, Nev. – Harry uśmiechnął się i poklepał kolegę po plecach – Musisz zacząć się do tego tematu przyzwyczajać. W tym gronie będzie często poruszany.
Longbottom wymusił uśmiech i dojadając Tosta podniósł się.
- Do zobaczenia później – pożegnał się i opuścił salę.
Wybraniec pokręcił głową i również wstał.
- Co masz pierwsze? – Zapytał Clarka.
- Dwie godziny OPCM-u, a ty?
- Tak samo. Idziemy?
Blondyn skinął głową i ruszyli do wyjścia. Za drzwiami spotkali Draco i Johna.
- Gdzie Alex?  - Zapytał Ślizgona.
- Poszedł do Snape’a po plan, o już idzie. – wskazał na drzwi, przez które wyszedł wspomniany.
- I co masz na pierwszej godzinie? – Zainteresował się Malfoy.
- Obronę Przed Czarną Magią – odpowiedział Davis, nadal studiując to, co zapisane było na pergaminie.
- To mamy ją wspólnie! – Ucieszył się Borton i cała piątka skierowała się ku Sali Obrony.
Byli pierwszymi uczniami, którzy pojawili się w klasie. Nicolas uśmiechnął się na ich widok.
- Witaj na pokładzie, Alex – kiwnął Ślizgonowi głową.
Davis uśmiechnął się do niego i razem z Harrym usiedli w ostatniej ławce. W miarę jak zbliżał się dzwonek, klasa wypełniała się studentami, którym udało się zaliczyć Obronę na Wybitny, lub niewiele im do tego brakowało. Ostatnia weszła Hermiona Granger, która za egzamin teoretyczny zdobyła Wybitny, a za praktyczny ledwie Powyżej Oczekiwań.
- Na dzisiejszych zajęciach rozpoczniemy pracę z zaklęciami niewerbalnymi – zaczął Nick – Czy ktoś mi może powiedzieć, na czym polega nasza przewaga gdy ich używamy?
Ręka Hermiony szybko powędrowała w górę. Smith rozejrzał się po klasie, ostro spojrzał na nieludzi, za to że nie chcą odpowiedzieć i zwrócił się do brązowowłosej Gryfonki.
- Tak, panno Granger?
- Używając zaklęć niewerbalnych nie ostrzega się przeciwnika, jakiego rodzaju magii chce się użyć, co daje ułamek sekundy przewagi.
Nauczyciel uśmiechnął się do niej kpiąco.
- Czy zabolałoby panią, gdyby udzieliła odpowiedzi własnej, a nie słowo w słowo zaczerpniętej z Standardowej księgi zaklęć, stopień szósty? - Uniósł brew do góry, w geście zapytania.
Hermiona zarumieniła się mocno, Harry widząc tą scenę z trudem powstrzymała śmiech. Profesor, nie doczekawszy się odpowiedzi odszedł od ławki uczennicy i kontynuował wykład.
- Niewerbalne są to zaklęciami, przy których rzucaniu nie musimy wypowiadać na głos formułki. W walce jest to niezmiernie przydatne bo, raz że możemy zaskoczyć przeciwnika, a dwa jeśli nie rozróżnia kolorystyki zaklęć to tak naprawdę nie wie czym oberwie. Dzisiaj zaczniemy się z nimi oswajać i do końca waszej nauki w Hogwarcie będziecie się posługiwać tylko nimi. Ćwiczymy w parach, tak jak siedzicie, na początek zacznijcie od czegoś prostego.
Uczniowie wstali, a niebieskooki wampir usunął ławki na bok. Harry ustawił się naprzeciwko Alexa i uśmiechając się do niego, rzucił Expelliarmus. Davis szybko odbił atak i sam zaatakował. Ich pojedynek miał raczej charakter zabawny. Niż prawdziwy, Potter nie chciał spędzić kolejnej lekcji podpierając ścianę bo już umie coś, co inni dopiero poznawali. Alexander przedstawiał taki sam poziom, więc dla niego to również było by nudne. Oprócz nich, zadanie wykonali rzecz jasna uczniowie, którzy w lato przeszli trening w Wymiarze Ras Magicznych. Potter doskonale pamiętał, jak dużo czasu zajęło mu opanowanie tego. Zobaczywszy, że nikt nie patrzy wysłał partnerowi wiadomość. Alexander rozejrzał się szybko i zerknął na rękę ‘Improwizujmy’, głosiła treść. Wolno kiwnął głową i machnął różdżką. Wybraniec z trudem powstrzymywał śmiech i sam zaczął manewrować swoją. Jednak nie wszystkim szło tak dobrze. Hermiona Granger, w parze z Terrym Bottem, nie radziła sobie kompletnie. Z resztą Krukon nie był nic lepszy. Widać było, jaki wysiłek wkładali w wykonanie zadania, jednakże na próżno. Draco, który akurat rozbroił Johna i w znudzeniu rozglądał się po klasie, spojrzał na nich. Uśmiechnął się szatańsko i wyłowił wzrokiem Harry’ego. Zielonooki spojrzał na niego pytająco, a on podbródkiem wskazał na tą szczególną parę. Sprawdzili tylko czy Nick nie patrzy, chociaż wątpili, że mężczyzna nie będzie wiedział, kto za tym stoi, i skierowali czarodziejskie patyki na nich. Borton uniósł różdżkę, w tym samym momencie, co zrobił to Terry i razem z nim rzucił zaklęcie. Pech chciał, że uczniowi Domu Roveny Rawenclaw, tym razem wyszło i w połączeniu z zaklęciem Puchona skutek był nieoczekiwany. Cała klasa wybuchła śmiechem na widok Hermiony Granger z różowo-zielonym afro. Nicolas odchrząknął, starając się nie roześmiać.
- Wracajcie do pracy – powiedział stanowczo.
Gryfonka skierowała różdżkę na swoje włosy.
- Finite Incantatem! –ku jej zirytowaniu, efekt zaklęcia nie zniknął.
- Minus 10 punktów dla Gryffindoru. – odezwał się Smith do zaskoczonej nastolatki. – Wyraźnie mówiłem, że przerabiamy zaklęcia niewerbalne, tak panno Granger?
- Tak, ale…
- Nie ma żadnego, „ale” – uciął jej wypowiedź i zaczął krążyć między uczniami.
- Teraz moja kolej – mruknął Draco i uśmiechnął się złośliwie.
Poczekał, aż Terry znów będzie atakował dziewczynę i uniósł równocześnie czarodziejski patyk i po chwili panna Granger była ubrana nadzwyczaj oryginalnie. W tym momencie nawet profesor nie wstrzymał się i śmiał się w głos razem z klasą. Mianowice dziewczyna wyglądała jak typowy klaun. Oprócz zrobionego wcześniej afro, kombinacja zaklęć transmutowała jej strój. Miała teraz na sobie bufiaste spodnie, których jedna nogawka była koloru żółtego, a druga zielonego. Do tego sięgający za biodra frak w krwistoczerwoną kratę z zielonymi guzikami. Przez rozpiętą guziki widać było niebiesko-zieloną koszulę, a pod szyją dziewczyny znajdowała się soczyście zielona muszka.
- Terry! – Wykrzyknęła piskliwie, upokorzona dziewczyna i przy akompaniamencie śmiechu, uciekła z klasy.
Profesor szybko się uspokoił. Nie wypadało mu się śmiać, ale po ty co zrobili Potterowi, uważał że dziewczyna na to zasłużyła.
- Przekażcie jej, że w piątek po kolacji ma szlaban. – powiedział Smith, gdy klasa ucichła. – A teraz, do roboty!
Reszta lekcji minęła spokojnie. Tych, którym udało się rzucić niewerbalnie zaklęcie, nagrodził punktami dodatnimi i zadawszy im esej, wypuścił z klasy.

Po południu Harry z błyskawicą przerzuconą przez ramię, szedł na boisko do Quidditcha. Z daleka widział tłum zalegający na murawie i coraz niej chętnie szedł w tamtym kierunku.. Megan, Steven i Ann, jako że chcieli startować do drużyny, wyszli już wcześniej, więc chłopak był teraz sam. Zirytował się dostrzegając wśród zebranych osoby, które stanowczo nie powinny się tu stawiać.
- Osoby z innych Domów proszę o opuszczenie boiska w tempie natychmiastowym! – Wydarł się od wejścia.
Puchoni, Krukoni i ku jego zdziwieniu, Ślizgoni zeszli z boiska. Jednakże, zamiast iść do zamku, przeszli na trybuny. Potter pokręcił głową widząc uśmiechnięte twarze Alexa, Johna, Payton i Draco.
- Pierwszoklasistów również żegnam – powiedział stanowczo, widząc dwie małe dziewczynki, które natychmiast posmutniały i razem z kilkoma innymi dziećmi, zeszli.
- Wszyscy na miotły i kółko dookoła boiska!
I po tym poleceniu paru odpadło, jak się okazało, że albo boją się latać, albo nie umieją. Był coraz bardziej zirytowany a to był dopiero początek.
- Proszę by kandydaci na ścigających ustawili się po prawej stronie, na pałkarzy po środku, a na obrońcę po lewej. – z szemraniem spełnili jego żądanie.
Potter był, szczerze mówiąc, zdziwiony widząc tylu kandydatów. Westchnął tylko i zabrał się do pracy.
- Na pierwszy rzut proszę ścigających. Po trzech i nie więcej w powietrze!
Zielonooki miał ochotę rwać sobie włosy z głowy, nie dość, że większość z kandydatów na Ścigających nie umiała złapać w ogóle kafla, nie mówiąc o podaniu go dalej, to jeszcze tych, których wyeliminował, zamiast zejść i usiąść na trybunach, przeszli do następnej grupy zdających, wierząc, że może im się uda zostać pałkarzem lub obrońcą. W końcu udało mu się wybrać trzy odpowiednie kandydatki, oraz dwie rezerwowe. Na następny ogień poszli pałkarze. Wykluczył tych, którzy nie potrafili odbić pałką piłki lecącej w ich kierunku i rozpoczął egzamin. Po godzinie mozolnych prób wybrał trzeciorocznego Jimmy’ego Peakesa i Ritchiego Coote’a. Swoją decyzję postanowił oznajmić na końcu, więc obaj chłopcy, wraz z kilkoma innymi uczniami domu Lwa, których nie wyrzucił z boiska, przestępowali niepewnie z nogi na nogę, czekając na werdykt. Harry westchnął smętnie. Jeszcze tylko obrońca. Wśród kandydatów zauważył Stevena, tak samo jak i Rona. Wysłał w powietrze Ann i Ginny, których zadaniem było strzelać gole kandydatom. Po selekcji zawodników, na obrońcę zgłosiło się czterech chłopaków i jedna dziewczyna. Dwie rudowłose Gryfonki miały oddać pięć strzałów. Zdecydował, że żeby było sprawiedliwie, Stevenowi strzelać będzie Ginny, a Ronowi Ann. Po kolejnej godzinie westchnął z ulgą. Weasley z pięciu strzałów obronił tylko trzy.
- Dobrze! – Wydarł się – Chodźcie tu wszyscy! Drużynę mam już skompletowaną.
Gryfoni stłoczyli się koło niego i czekali na informację.
- Ścigającymi zostają: Katie Bell, Ann Potter i Megan Wilson, w rezerwie natomiast umieszczam Demelzę Robins i Ginny Weasley, pałkarzami są: Jimmy Peakes i Ritchie Coote, a obrońcą jest Steven Clark, natomiast w rezerwie umieszczam Cormaca McLaggena.
Ronald zrobił się cały czerwony na twarzy.
- W czym on jest lepszy ode mnie?! – Wywarczał.
- No cóż, jakby ci to powiedzieć – Harry uśmiechnął się kpiąco – We wszystkim. Dużo by wymienić, najważniejsze to technika, sprawność, refleks… Mam mówić dalej? – Weasley zrobił się czerwony na twarzy ze złości. – Po za tym, w drużynie trzeba sobie ufać, a nie będzie to możliwe z kimś, kto jest fałszywy i okłamuje na każdym kroku. – odwrócił się do swojej nowej drużyny. – Dobrze moi drodzy to może…
- Harry! Uważaj! – Krzyknęła Ann, lecz za późno.
Weasley w napływie szału rzucił się na Pottera. Przez to, że Wybraniec był wzięty z zaskoczenia, przewrócił się na ziemię. Rudzielec uniósł rękę i zamierzył się do ciosu, jednak ku jego ogromnemu zdziwieniu, tuż przed nosem zielonookiego, został wstrzymany. Książę, który odzyskał rezon, chwycił jego pięść, zrzucił go z siebie i wykręcił mu rękę do tyłu. Ron jęknął z bólu.
- Już masz we mnie wroga Weasley. – wysyczał mu do ucha, tak żeby nikt nie słyszał. – Nie chciej tego pogarszać. – wstał i otrzepał ubranie. – A teraz precz z boiska, bo inaczej porozmawiamy – zakończył lodowatym szeptem, co ostatecznie przestraszyło chłopaka i zmusiło do odwrotu. Wstał i na chwiejnych nogach ruszył do zamku. – Na miotły!
Siedmioosobowa drużyna, wraz z trzema rezerwowymi wzleciała w powietrze. Harry zamyślił się i spojrzał na trybuny. Podleciał do Johna, Alexa, Draco i Payton.
- Co powiecie na skompletowanie się z moimi rezerwowymi i mini mecz? – Zaproponował, a oni wyrazili swoją aprobatę.
Zebrani na trybunach z niedowierzaniem przyglądali się, jak dwóch Ślizgonów, Puchon i Krukonka przywołują miotły i wzlatują na boisko.
- Drużyna Gryffindoru w składzie wymienionym wcześniej kontra mieszana drużyna w składzie: Ścigające: Demelza Robins i Ginny Weasley, które są rezerwowymi drużyny Lwów wraz z Payton Meadowes. – Harry przedstawiał wszystkich raz jeszcze, magicznie podniesionym głosem, żeby widzowie znali członków obu drużyn. – Obrońca, będący jednocześnie rezerwowym Gryfonów: Cormac McLaggen, szukający: Draco Malfoy i pałkarze: John Borton oraz Alexander Davis. Czy ktoś z zebranych byłby skłonny rozpocząć mecz?
Ku jego zdziwieniu na boisko weszła pani Hooch.
- Przynajmniej dajecie mi jakąś rozrywkę. – mruknęła do siebie – Czy jest sens prosić, by kapitanowie uścisnęli sobie dłonie?
Malfoy i Potter podali sobie ręce.
- Na miotły! Tłuczki i złoty znicz zostały uwolnione! Pamiętajcie, że, mimo iż to jest zabawa, gra ma być ładna i czysta. Zaczynamy!
Kafel wzleciał w powietrze, gdzie od razu przejęła go Ann, podała do Megan, która podała jej z powrotem, a następnie rzuciła do Katie, która zbliżyła się do bramki Cormaca, Panna Bell zrobiła manewr, jakby chciała rzucić do pętli, ale ostatecznie oddała piłkę Megan, która korzystając z dezorientacji obrońcy strzeliła!
- 10: 0 dla Lwów! – Krzyknął ktoś z Trybun. Spojrzeli w tamtą stronę i na stanowisku komentatora zauważyli Seamusa Finnagana, ten mrugnął do nich i wziął się za komentowanie – McLaggen wybija kafla, przejmuje go Weasley, która podaje do Robins, Robins rzuca do Meadowes, Meadowes do Weasley… Auć! Ginny dostała tłuczkiem, wypuszcza kafla, ale Demelzie udaje się go złapać, także piłka nadal w posiadaniu drużyny mieszanej! Robins podaje Payton, Payton zbliża się do bramek iii… Strzela! Tak! Jest gol. Dziesięć punktów dla drużyny mieszanej, co powoduje remis. Clark podaje do Potter, Potter do Wilson, Wilson do Bell, Bell do Potter… Matko, jak te dziewczyny szybko się ruszają! O! I piłka znów w posiadaniu Wilson, kiedy to się stało?
Harry zaśmiał się i pokręcił głową, jednocześnie schylił się unikając tłuczka wysłanego tu przez Alexa. Już on się z nim policzy! Krążył nad boiskiem w poszukiwaniu złotej piłeczki, z drugiej strony Malfoy robił to samo, a pałkarze starali się usilnie zwalić ich z mioteł. John i Alexander, nawet świetnie się przy tym bawili!
- Tak! Spektakularna obrona Clarka! Steven ponownie złapał kafla, tuż przed pętlą! Yeah! Teraz widać, dlaczego to on jest obrońcą a nie Ron, ale gra toczy się dalej…! Bell przejmuje kafla, podaje do Potter, Potter leci z nim i nad głową Weasley przerzuca do Wilson, Wilson rzuca do Bell, Bell wykonując jakiś skomplikowany zwód, wybaczcie, ale nazwa mi umknęła – widownia zaśmiała się – podaje kafla Ann, która bierze zamach i rzuca! Tak! 20:10 dla Lwów! Gramy dalej...
Wkrótce, po kilku strzałach dalej, było 60:30 dla Drużyny Harry’ego. Potter robił kolejne okrążenie nad grającymi i westchnął zirytowany. Miał zamiar odwrócić się i zmienić kierunek, kiedy zobaczył złoty błysk unoszący się niedaleko trybun nauczycielskich. Pochylił się nad trzonkiem i wystrzelił w tamtą stronę.
- Zdaje się, że Harry zauważył znicza! Malfoy siedzi mu na ogonie, a Davis i Borton usilnie starają się zrzucić go zmiotły, jednakże pałkarze Gryffindoru też nie są bierni! Pomagają swojemu kapitanowi jak tylko mogą! Albo mi się przywidziało, albo jeden z tłuczków musnął włosy Malfoya. Oby tak dalej chłopaki. A tymczasem szukający lecą łeb w łeb, jeszcze chwila i… Tak! Harry Potter ma znicz! Lwy wygrały! I… Auć!
John odbił jeszcze jednego tłuczka, ale tym razem chyba przesadził z siłą. Potter dostał w barki i z kilku metrów gruchnął na ziemię.
- Harry! – Pierwszy na ziemi wylądował Alex, odrzucił swoją miotłę na bok i podbiegł do chłopaka, – Nic ci nie jest? – Zapytał klękając.
- Nie… - zielonooki jęknął cicho.
Davis podniósł rękę i pogłaskał go lekko po policzku, a widownia zamarła. Wybraniec wtulił twarz w jego dłoń.
- Wiesz, że właśnie robimy sensację na całą szkołę?
- Wiem – odparł wesoło.
- I wiesz, co? – Zagadnął go wesoło Gryfon a gdy Ślizgon spojrzał na niego z niezrozumieniem rzucił – Pieprzyć to!
Złapał go za kark i przyciągnął do pocałunku, na oczach ludzi, którzy przyszli obserwować mecz.




Rozdział poprawiony 13.01.2018r.


1 komentarz:

  1. Hej,
    końcówka wspaniała, a Ron? dobrze, że Harry wywalił go z drużyny, no i cóż pamiętaj na przyszłość o wyciszeniu pokoju ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń