Harry
obudził się przed kolacją. Przeciągnął się, mrucząc głośno. Nie pamiętał kiedy
ostatnio spał tak dobrze. Aż zanucił cicho z radości, czuł się rewelacyjnie. Jego
śpiewanie zostało nagrodzone cichym śmiechem dochodzącym z prawej strony łóżka.
Obrócił się i ujrzał tam Alexandra siedzącego z książką przed kominkiem.
-
Zostałeś. – zauważył uśmiechając się szeroko.
-
Przecież obiecałem. – chłopak odwzajemnił uśmiech. – Jak się sprężysz do
zdążymy na kolację.
Potter
dopiero teraz odczuł jaki jest głodny, przecież na śniadaniu prawie nic nie
zjadł. Wyskoczył z łóżka i pognał do łazienki przemyć twarz zimną wodą. Roztrzepał
dłonią sięgające ramion włosy i wrócił do sypialni. Zauważył swoje ubranie
przewieszone przez oparcie sofy, a przecież na pewno go tam nie zostawił.
Wzruszył ramionami i włożył to szybko na siebie.
-
Możemy iść. – poinformował Alexa, niepotrzebnie bo Ślizgon nie odrywał od niego
oczu.
Opuścili
w milczeniu komnaty i ruszyli do Wielkiej Sali przekomarzając się wesoło. Ich
wejście zwróciło uwagę większości, ale nie przejęli się tym, tylko każdy udał się
w kierunku swojego stołu.
-
Cześć! - Przywitał się z przyjaciółmi siadając, przy okazji targając Ann po
włosach na co dziewczyna trzepnęła go w ramię.
-
Witaj ponownie. – zaśmiał się Steven. – Od razu lepiej wyglądasz.
-
Dzięki – zielonooki wyszczerzył się do niego. – Coś nowego na lekcjach?
-
Twoje niepojawienie się oczywiście wywołało sensacje na skale globalną, ale kto
by się tam przejmował. – Clark lekceważąco wzruszył ramionami.
-
Przy obiedzie Rudzielec snuł domysły, jakobyś przyłączył się do Voldemorta i
teraz zbieracie szeregi by przygotować się do ataku na szkołę. – zdradziła
Megan.
-
Taa, jasne. – mruknął główny zainteresowany. – Może jeszcze omawiamy to
wszystko przy herbatce?
Towarzystwo
zaśmiało się.
-
Coś było zadane? - zwrócił się do Stevena, cztery z pięciu dzisiejszych lekcji
miał z nim.
-
Tylko esej z eliksirów na temat wywaru żywej śmierci. Dwie roli pergaminu
uwzględniając sposób przygotowania, zalety i wady oraz skutki podania zbyt
dużej ilości.
Czarnowłosy
skinął mu głową z uśmiechem.
-
Łatwizna.
Zaśmiali
się ponownie i zabrali za jedzenie.
-
Harry? – zagadnęła go siostra, gdy kończył jeść.
-
Tak?
-
Nie uważasz, że w szkole jest za cicho? – spojrzała na niego z iście huncwockim
uśmiechem. – Po za tym założyłeś się z tatą, że otrzymasz więcej szlabanów do końca
września niż on.
-
Dzięki, że mi przypomniałaś. – uśmiechnął się szeroko. – Masz rację, trzeba
zacząć działać. Kto w to wchodzi?
-
Jeszcze się pytasz? – udał niedowierzanie Dean.
-
Oczywiście, że jesteśmy z tobą! – zgodziła się z nimi Megan.
-
No to moi drodzy, rozwalmy tę spelunę!
Towarzystwo
wybuchnęło śmiechem i już w lepszych humorach kończyli jedzenie. Potter ani nie
zauważył, że pewien konkretny starzec wpatrywał się w niego groźnie. Potter mu
się wymykał i nie bardzo wiedział, co ma z tym zrobić. Nie mógł sobie pozwolić
na stratę tak cennej broni. Chwilę później, jakby na przekór jego rozmyślaniom,
w Sali rozbrzmiał szum skrzydeł i do środka wleciały sowy z wieczornym wydaniem
Proroka Codziennego. Przed przyjaciółmi wylądował ptak wyrzucając jedną gazetę,
oczekując zapłaty. Panna Wilson włożyła do woreczka przy nóżce zwierzęcia należność
i rozwinęła gazetę. Całą pierwszą stronę zajmowało zdjęcie zmasakrowanego
miasteczka.
-
Można się było tego spodziewać. – mruknął Harry, nie zamierzając nawet czytać
artykułu.
Odsunął
os siebie pusty talerz i wstał.
-
Idziecie?
-
Dołączymy później. – Ann machnęła ręką nie odrywając wzroku od czytanego tekstu.
– Daj znać gdzie będziesz.
Chłopak
kiwnął głową i odszedł. Przy wejściu zrównał się z Draco i Alexem, także razem
opuścili salę.
-
Jakiś konkretny kierunek? – zagadnął go Malfoy.
-
W sumie to nie zastanawiałem się nad tym, może Pokój Życzeń? – Potter wzruszył
ramionami.
Dwójka
Ślizgonów zgodziła się i razem udali się na siódme piętro, po drodze informując
przyjaciół gdzie będą. Przeszedłszy trzy razy obok ściany wyczekiwali aż drzwi
pokażą się w całości. Po wejściu zastali salon z kanapą i pięcioma wygodnymi
fotelami ustawionymi wokół okrągłego, szklanego stołu. Długo nie trwało, jak
dołączyli do nich pozostali. Zaraz gdy zajęli miejsca, na stole pojawił się
jakże wyborny trunek – Ognista Whisky.
-
Uwielbiam ten pokój – mruknął Potter opierając się wygodnie o zagłówek kanapy,
którą zajmował wraz z Alexem i Payton. John nachylił się i rozlał płyn każdemu
do szklaneczek.
-
Wpadliśmy na pomysł. – zdradziła podekscytowana Ann.
-
Jaki? – Zapytał Borton.
-
Zrobimy jakiś dowcip. – Potterówna uśmiechnęła się wesoło.
-
I na tym się nasz pomysł kończy. – wtrącił Steven, na co zebrani wybuchnęli
śmiechem.
-
Dużo wymyśliliście. – mruknął Alex, masując jedną ręką udo Harry’ego.
-
Nie bolą was od tego głowy? – zagadnęła z udawaną powagą panna Meadowes.
-
I tak jesteśmy w szoku, że zdołaliście zrobić AŻ tyle. – dokończył Draco i
znowu się roześmiali.
-
Niestety przerwała nam poczta –wyjaśnił Thomas z udawanym żalem.
-
I brzuch Harry'ego – dorzuciła Megan, zerkając na księcia.
-
Strasznie burczał i przeszkadzał wmyśleniu! – pożalił się Clark i uchylił się
przed nadlatującą poduszką. – Bez nerwów Wasza Wysokość! Złość piękności
szkodzi! – zawołał do Pottera i tym razem poduszka go trafiła, tak że wylądował
na podłodze. –Wnoszę o odszkodowanie! – jęknął z podłogi.
Ponownie
nastąpił wybuch śmiechu. Alexowi aż łzy pociekły po policzkach, widząc oburzoną
minę kochanka.
-
Tę sprawę rozpatrzymy później. – Ann machnęła na niego ręką gdy się uspokoili.
– Teraz naszym głównym priorytetem jest dowcip jutrzejszego dnia, na który
kompletnie nie mamy planu, więc jakie mamy pomysły?
John
w zamyśleniu podrapał się po brodzie. Od dawna o tym myślał. A może by tak…?
-
Myślę, że mam pomysł. Słuchajcie...
Następnego
dnia z niecierpliwością oczekiwali śniadania. Wszystko było dopięte na ostatni
guzik i sprawców można będzie rozróżnić z daleka, na co bardzo liczyli.
Zdecydowali się nie ujawniać w całości, więc odpowiedzialnymi za to będą
Potter, Malfoy, Borton i Davis. W szampańskich humorach wkroczyli do Wielkiej
Sali i skierowali się ku stołowi Huffelpuffu. Puchoni ze strachem spoglądali
na, aż dwóch Ślizgonów przy ich stole, ale nic nie mówili tylko grzecznie
zrobili im trochę miejsca.
-
Przedstawienie czas zacząć. – mruknął Harry, gdy tylko się usiadł.
Podniósł
rękę, dla postronnych obserwatorów mogło się wydawać, że odgarnia grzywkę z
czoła, ale tak naprawdę uaktywnił eliksir dodany do posiłków. Płyn miał na celu
pozbyć studentów i nauczycieli wszelkich zahamowań i aż do wieczora pokazać ich
prawdziwe oblicze. Chociażby chcieli, nie byliby wstanie pokonać skutków działania
eliksiru, byli wtedy kompletnie nieświadomi. W chwili gdy każdy przełknął coś,
co zawierało substancje, w sali zaczęła się dziać istna komedia. Każdy
dosłownie, każdy choć przez chwilę marzył o byciu kim innym, co teraz było
widoczne. Największą sensację wzbudziła jednak profesor McGonagall, która
wstała od stołu i ze złością zerwała z głowy kapelusz, rozpuściła włosy i
machnięciem różdżki ułożyła je w trwałą. Później transmutowała swój ubiór na końcu
zostając w podartych, dopasowanych jeansach, czarnych glanach, zwykłym luźnym
T-shircie i skórzanej kurtce z ćwiekami.
-
O matko. – mruknął Potter patrząc na to zjawisko.
-
A patrz to! - Alexowi aż łzy ciekły, po policzkach ze śmiechu, wskazując coś za
nim.
Wybraniec
odwrócił się i również się roześmiał. Ronald Weasley chciał zmienić swój ubiór
na ten, podobny do członków drużyny Armat z Chudley, ale że z transmutacji był
kiepski wyglądało to wręcz komicznie, właśnie też wydłubywał w kawałku tosta
literki PN – Prefekt Naczelny – i za pomocą magii przymocował o do szaty.
Hermiona chyba marzyła obyciu modelką, lecz bardziej skłaniałby się do opcji
modelki erotycznej, bo dziewczyna wyprostowała sobie włosy, przez co wyglądała,
niechętnie przyznając, naprawdę ładnie. Zrobiła sobie staranny makijaż, przy
lusterku transmutowanym z talerza i pozbyła się odzieży, zostając w samej
wyzywającej bieliźnie. Zmieniła też swoje buty na takie z dwunastocentymetrowym
obcasem. Jednak, taki strój w Wielkiej Sali wyglądał śmiesznie. Ginny wybrała
najgorszą opcję. Była tak skrycie zapatrzona w Złotego Chłopca, że zrobiłaby
wszystko dla niego, także teraz na miejscu piętnastoletniej Gryfonki
siedział... Rudy, kościsty chłopak z... dziewczęcym biustem panny Weasley, z
którym nic nie mogła zrobić. Wśród uczniów zdarzali się też tacy, co wdziali
strój króliczka, smoka, tygrysa, Tarzana i tym podobne. Był też jeden, albo dwa
przypadki, które pozostały w całkowitym negliżu i byli to zdecydowanie
Ślizgoni.
-
Coś mi się zdaje, że nauczyciele nie będą dzisiaj w stanie prowadzić lekcji. –
Malfoy zaśmiał się wskazując na stół prezydialny. Dyrektor robił skarpetki na drutach,
Snape porzuciwszy swoje czarne szaty, na rzecz białego stroju recytował
wiersze, Nicolas próbował skakać po ścianach, niczym Spiderman, profesorki
Sinistra, Vector i Sprout tańczyły w kółku, każda w bardziej śmieszniejszym
stroju od drugiej a Minerwa rysowała na murach obraźliwe rysunki i pisała
wulgarne słowa.
-
Czyli mamy czas dla siebie. – uśmiechnął się Borton. – Co proponujecie?
-
Myślę, że możemy ich wszystkich sfotografować i zanieść zdjęcia prawowitym
Hucwotom, aby zasięgnąć ich oceny – zaproponował Harry.
-
Całkiem niegłupi pomysł. – mruknął Draco i podszedł do Colina, który udawał, że
jest żabą i wyciągnął mu aparat z dłoni.
Zrobił
wszystkim zdjęcia i mówiąc, że zaraz wróci, wyszedł. Piętnaście minut później
był z powrotem niosąc plik zdjęć.
-
No, możemy ruszać – oznajmił z zadowolonym uśmiechem.
Harry
poinformował resztę towarzystwa i razem wyszli z zamku, przenosząc się do
Mrocznego Miasta. Wylądowali koło bramy i gawędząc wesoło udali się do pałacu królewskiego.
Potter zauważył po drodze małego Serpensa idącego z matką, więc pomachał mu
uśmiechając się wesoło. Chłopiec chyba go poznał, bo wyrwał się kobiecie i
podbiegł do niego, przytulając się do jego nogi.
-
Ceś Haly! - Przywitał się sepleniąc.
-
Cześć, Mały! – chłopak poczochrał Serpa po włosach i w tym momencie podeszła
matka chłopca, poznając w Wybrańcu księcia wyprostowała się i ukłoniła, jak na
damę przystało.
-
Witaj, Wasza Wysokość, serdecznie przepraszam za mojego syna.
-
Ależ nie ma o czym mówić, droga pani. – czarnowłosy uśmiechnął się czarująco. –
Serpens to pocieszny chłopiec i byłbym szczęśliwy mogąc kiedyś spędzić z nim
więcej czasu.
-
To dla mnie zaszczyt, książę. – kobieta pochyliła głowę. Słyszała opowieści o
dobroci następcy tronu, ale to czego teraz była świadkiem spowodowało, że w jej
oczach stanęły łzy.
-
Wolałbym, Harry. – powiedział Gryfon i wyciągnął rękę. – Harry Potter.
-
Eveline Carlyle, miło mi –uśmiechnęła się nieśmiało.
-
Mnie również, niestety jestem zmuszony już was opuścić. W pałacu na nas
czekają. – oddał chłopca matce i pożegnał się.
Dołączył
do obserwujących go przyjaciół.
-
Jesteś czarujący, gdy jesteś taki szarmancki. – poinformowała go siostra, na co
zaśmiał się tylko.
Objął
Davisa ramieniem i kontynuowali wędrówkę.
Matkę
zastali, razem z Joshem w salonie. Zielonooki najpierw przywitał się z kobietą,
później porwał w ramiona malca i tuląc go do siebie usiadł na wąskiej kanapie,
na której znajdował się już jego partner.
-
Co was tu sprowadza? – zapytała wesoło kobieta, patrząc na młodzież
-
Zaraz wyjaśnimy, tylko chcemy żeby dołączyli do nas tata, Remus i Syriusz. –
wyjaśniła Ann.
Lily
kiwnęła głowa i wysłała Rogaczowi wiadomość, a chwilę później trójka mężczyzn
weszła do salonu. Przywitali się z towarzystwem i zajęli wolne miejsca.
-
Tak więc, jaki jest cel tej wizyty? – zagadnął James.
-
Nie zaczyna się zdania od więc, tato. – Ann, pokazała Rogaczowi język.
-
Cicho tam. – starszy Potter pogroził rudowłosej palcem i spojrzał na młodzież z
zainteresowaniem.
-
Chcieliśmy zasięgnąć opinii Huncwotów. – wyjaśnił nieśmiało, jak na niego,
John.
Lunatyk,
Łapa i Rogacz wymienili spojrzenia.
-
No to, dajecie – zaśmiał się Black, nie mógł się już doczekać.
Malfoy
wyciągnął zza pazuchy zdjęcia i podał je dorosłym, ci patrząc na nie wybuchnęli
śmiechem, pomiędzy którym Hogwartczycy wyjaśnili im na czym polegał ich dowcip.
Teraz śmiała się nawet królowa. Ogólna wesołość zbudziła małego chłopca, który
zaczął domagać się poświęcenia mu uwagi, malutką piąstką uderzając delikatnie
dłoń Harry'ego. Chłopak szybko skierował na niego wzrok.
-
Cześć, maluszku. – szepnął i pogładził go po policzku.
Joshua
zmarszczył zabawnie nosek, przyglądając się brązowymi oczyma chłopakowi.
Zebrani w pokoju zamilkli, przyglądając się jak Wybraniec mówi do chłopca,
który zdaje się był zapatrzony w niego.
-
Chcesz go nakarmić? – zapytała pani Potter, przerywając milczenie.
-
A pokażesz mi jak? – odpowiedział pytaniem nastolatek.
Kobieta
uśmiechnęła się do niego i wyszła na moment, by po chwili pojawić się z butelką
do połowy zapełniona mlekiem. Podeszła do syna i przysiadła na oparciu, po jego
prawej stronie. Poinstruowała go, jak powinien trzymać chłopczyka i podała mu
butelkę. Harry z fascynacją patrzył jak usta Josha zaciskają się na smoczku
butelki, jak przymyka powieki i zaciska rączkę w piąstkę i przykłada ją do
czółka. Gdy mleko się skończyło malec już smacznie spał. Lily wskazała mu ręką na
kąt salonu, gdzie stała kołyska. Zielonooki wstał i na drżących nogach tam
podszedł. Najdelikatniej jak umiał włożył najmłodszego członka rodziny Potterów
do kołyski i przykrywszy go szczelnie, ucałował jego czółko. Podniósł się i
odwrócił do zebranych. Wszyscy wpatrywali sie w niego z uśmiechem. Odchrząknął.
-
A więc, co Huncwoci sądzą o naszym kawale? – zapytał przerywając milczenie.
-
Bezbłędny! – wykrzyknęli Rogacz i Łapa.
-
Cicho! – skarciła ich Lily na co młodzież zaśmiała się cicho.
Do
zamku wrócili przed kolacją, działanie eliksiru ma minąć za kilka minut, więc
chcieliby być na miejscu, żeby obserwować co się będzie działo. Dean, Megan,
Payton, Ann i Steven zmienili swoje stroje, tak żeby nikomu nie wydało się to
podejrzane, a czwórka sprawców zajęła miejsca przy stole Huffelpuffu. Dokładnie
wyczuli kiedy zebrani zaczęli się budzić ze skutków eliksiru. Niektórzy
krzyczeli i przerażeni wybiegali, inni padali na ziemię zemdleni a jeszcze inni
śmiali się w głos. McGonagall spojrzała w przerażeniu na siebie. Zawsze kręcił
ją taki styl, ale nigdy nie miała odwagi niczego zmieniać, a teraz ktoś śmiał
wygrzebać jej głęboko zakopane marzenia. Warknęła jak rozjuszona kotka, którą od
czasu do czasu była i rozejrzała się po sali, mniej więcej w tym samym czasie
co inni nauczyciele. Dojrzała czwórkę uczniów, w zwykłych mundurkach,
śmiejących się do rozpuku.
-
POTTER! MALFOY! BORTON! DAVIS!
-
SZLABAN! – wykrzyknęli na raz McGonagall, Smith, Snape, Vector, Flitwick,
Sinistra, Sprout, Hooch, Charity Burbage profesorka od mugoloznawstwa i
nauczycielka Starożytnych Run – Bathsheda Babbling.
-
Czyli mamy dziesięć szlabanów za jednym podejściem. – posumował wesoło Alex,
wychodząc z Sali – Ile twój ojciec miał w samym wrześniu? – zwrócił się do
swojego chłopaka.
-
Koło setki, nie mam pojęcia jak to zrobił, chyba tak jak my musiał dostawać po
kilka na raz. – wyznał Harry. – Idziesz do mnie? - zapytał Davisa.
-
Chciałbym, ale dzisiaj nie. Ślizgoni byliby gotowi mnie wyrzucić, jak jeszcze
raz nie pojawię się na noc.. Może jutro? – zaproponował i przygryzł jego usta.
-
Ale jutro już się nie wymigasz. – warknął Harry, całując go zaborczo. Draco i
John zaśmiali się z nich.
-
Nie mam takiego zamiaru. – Alexander pocałował go raz jeszcze i odepchnął
kawałek. – Do jutra.
Potter
pokręcił głową ze śmiechem i ruszył w stronę wieży Gryffindoru.
To
był długi dzień.
Rozdział poprawiony 29 stycznia 2018
Witam,
OdpowiedzUsuńkochana zgłaszam się tutaj, zwarta i gotowa na nowy rozdział ;] już z ogromną niecierpliwością nie mogę się doczekać momentu, kiedy moje oczka ujrzą ten upragniony nowy rozdział... no i mam nadzieję, że do tego czasu pojawią się i te pozostałe, bo już mało czasu do tej „godziny 0” jak ja to określam.... bo podałaś, ze pierwszego lutego (o ile mnie pamięć nie myli) będzie nowy rozdział... jeśli nie masz ich jeszcze wszystkich poprawionych, to może zrób posty z numerem, a potem dodasz już tam tylko poprawioną treść, bo jak ma pojawić się 39 rozdział, to narobi się trochę bałaganu, jeśli wcześniejszych nie będzie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak, ten kawał rewelacyjny, i aż tyle szlabanów zarobilu, a mały jest uroczy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza